Najnowsze wpisy, strona 11


lip 09 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

NIC ... 2006-02-16 13:12
 

Spróbowałam i już wiem, że nie potrafię kroczyć odnowionymi drogami miłości i dobroci.

I wbrew temu, co kto o tym sądzi, jestem ...

"wielkie NIC, nawet trochę mniej,
jakby zero uwieńczone wiankiem zer"

dokładnie tak, bo na ten wianek zer składają się moje wszystkie próby zrobienia z tym czegoś sensownego. To tak, jak w matematyce. Pewnie dlatego mam zdolności matematyczne. Można sobie wziąć zero i mnożyć je przez każdą liczbę, nawet największą, zawsze i tak wyjdzie zero. Zero uwieńczone wiankiem zer. Czyli coś bez sensu. Bo tak, jak zero ma jeszczcze jakiś sens, tak zero uwieńczone wiankiem zer jest bez sensu. 

"wielkie NIC w siebie zapatrzone
potem już dalej cisza
bez muzyki przetańczone cały bal"

czyli twór narcyzowaty, nie róża, którą chciałabym być, tylko jak kwiat, to narcyz a raczej narcyza, damska odmiana męskiego w końcu narcyza. I faktycznie muzyki nawet do tańca mi nie potrzeba, bo wypracowałam sobie swój autorski taniec zwycięstwa, który miał w założeniu być tańcem indiańsko - podobnym a jest ... no właśnie, czym jest, jak nawet Indianie zdrowo uśmieli się na jego widok.

"wielkie NIC, skrzętnie uzbierane
wielkie NIC, choć z pozoru COŚ"
 
zgadza się, jestem tylko z pozoru coś, jak fatamorgana. Piękna z daleka, z bliska NIC.
 
"wielkie NIC, w Tobie zakochane,
puste jak oczu Twoich blask
tyle z tego, tyle z tego w końcu masz,
tyle z tego masz ..."
 
tak, jestem pusta, jak oczu pewnych blask, które błyszczą już dla innej. Wprawdzie w moim sercu i w mojej pamięci ciągle ON jest, ale pomału znikają szczegóły. Są oczy, ale bez blasku dla mnie. Jest uśmiech, ale skrywany dla innej. Jak rysunek, na którym widać tylko kontury.
 
"Wielkie NIC, w Tobie zakochane."
 
nic dodać, nic ująć.
 
Ale przecież ...
 
"Miłość jest drapieżnym ptakiem,
którego widzi się tylko raz ...
 
Miłość czarną jest pustynią, płonie w niej samotny kwiat ..."
 
ten samotny kwiat, to ja
płonę w czarnej pustyni
byłam sz_alona
jestem sp_alona
a nawet wyp_alona
od środka
ciało
to pozory istnienia
szata skrywająca 
serce
płonące miłością
drapieżne
zakochane ...
miłość, to ja
 
Szczere i gorące wyrazy współczucia dla ewentualnych czytelników ...

 
Tajemnica ... 2006-02-16 16:05
 
Na początek moja wielka tajemnica.
Piszę pamiętnik realny, w zeszycie.
Zaczęłam od pierwszego dnia pobytu za oceanem.
I jakoś tak wyszło, że - jak na razie - kontynuuję.
W oddzielnym zeszycie zapisuję też swoje skróty myślowe.
 
W pracy powiedziałam chłopakom, że zawiodłam się na nich i przez nich nawet w internecie zostałam wyśmiana, że zgarnęłam tylko 7 walentynek.
W odpowiedzi usłyszałam, że boją się przychodzić do mnie do domciu, bo Marek jakoś dziwnie na nich patrzy.
Fakt, Marek nie trawi większości moich przyjaciół, jest po prostu zbyt poważnym człowiekiem, żeby dobrze czuć się wśród takich pomyleńców, jakimi jest nasza paczka.
 
Jutro mamy gości i to dwóch panów.
Szykuje się szansa dla mnie, bo musimy mieć 2 wolne pokoje a ponieważ mamy tylko jeden wolny, więc Marek zadecydował, że odda swój pokój i zanocuje u mnie.
Zaoferował się wprawdzie spać na podłodze, ale powiedziałam, że po moim trupie i zgodził się spać ze mną.
Jest jeszcze wprawdzie jeden poważny problem, ale dziś z nim o tym porozmawiam.
Rzecz w tym, że jego mamuśka doradziła mu jeść codziennie czosnek, który pomaga przy cukrzycy i on go je, a następstwa, to chyba każdy wie, jakie ...
śmierdzi od niego tak, że omijam go z daleka.
Poproszę, żeby na te 2 dni zrezygnował z czosnku, bo jak nie, to pójdę na dworzec spać.
I mam nadzieję, że zrezygnuje.
A jak już znajdzie się w moim łóżku, to ...
w najgorszym wypadku skończy się na przytulankach.
Qrcze, lubię czuć, jak mu przy mnie twardnieje pewna część ciała.
Podnieca mnie to wtedy okropnie i zaczynam czuć w środku wilgoć i jest to bardzo przyjemne.
Może tym razem przekonam się, co jest dalej?
 
Wczoraj dostałam spóźnioną walentynkę od kogoś, za kim bardzo tęsknię i zdjęcie kogo ostatnio dość często gości na moim pulpicie ale z kim zdecydowałam się na razie nie spotykać i zawiesić naszą znajomość do lepszych czasów.
Jakoś nie potrafię przetrawić tej jego żony.
I w ogóle, to tak sobie myślę, że jak ja nawet nie potrafię zeszmacić się, to naprawdę jestem do niczego ...
 
i pewnie dlatego tak bardzo brakuje mi tego, czego jeszcze nie potrafię nazwać.
 
A przed chwilką zobaczyłam w komentach jeszcze jedną walentynkę dla mnie i aż boję się w nią zajrzeć ...
 
Oczekiwanie ... 2006-02-17 16:45
 
"spalone mosty, to najlepszy w życiu start"
 
tak śpiewa Cugowski i ma rację.
Ja właśnie dzisiaj spalę ostatni most.
Najwyższy czas rozpocząć nowe życie.
Myślałam, że będę podexcytowana, ale nie, jednak jestem bardzo spięta.
Marka pokój już zajęty, więc nieodwołalnie będziemy spali razem w moim pokoju i w jednym łóżku, zgodnie z moim życzeniem.
A dokładniej na jednej wersalce, którą z tej okazji muszę rozłożyć, bo normalnie, to śpię na złożonej, tak mi wygodniej i mniej kłopotu, bo nie muszę jej składać i rozkładać każdego dnia.
Odważyłam się i poprosiłam Marka, żeby dziś nie jadł czosnku, a on mi na to, że już wczoraj go nie jadł, żeby zapach wywietrzał dokładnie.
Jedyne, czego obawiam się, to tego, że coś nam nie wyjdzie i nie będzie to tak piękne, jak powinno być, ale i tak oczekuję na ten moment ze zniecierpliwieniem, bo wiem, że nareszcie postawię kropkę nad i.
 
Marek ...
mój były ukochany ...
najpierw mnie nie chciał, bo byłam niepełnoletnia ...
potem, bo dążył za wszelką cenę do ślubu ...
a kiedy już zdecydował się na współżycie cielesne ze mną, ja wzięłam odwet i pokazałam mu, jak to jest, kiedy nie można zaspokoić swojego pożądania i jak się czułam, kiedy mnie odpychał.
A potem uświadomiłam sobie, że kocham kogoś innego ...
i kocham go nadal, ale miłością bez przyszłości, więc muszę się od niej uwolnić.
Nie potrafiłam zabić tej miłości.
Nie potrafiłam też zabić siebie.
Może uda się zabić sens tej miłości.
Tak sobie pomyślałam, że jak już nie będę miała tej jednej rzeczy, którą można ofiarować tylko raz i tylko jednej osobie, to spalę w ten sposób ostatni most i będę mogła w ten sposób rozpocząć nowe życie.
I to ma sens.
 
A na koniec słówko do Jędrka.
Przyzwyczaiłam się już, że rzadko Ciebie rozumiem i pogodziłam się już z tym, jednak gdybyś zechciał mnie oświecić, co w Twoim rozumieniu miała znaczyć ta walentynka dla mnie, byłabym Ci niezmiernie wdzięczna.
 
 
Erotycznie ... 2006-02-18 18:32
 
Jestem już prawdziwą kobietą i bardzo cieszę się z tego powodu.
 
"skłonność do experymentowania, to oznaka inteligencji" - tak uważają naukowcy.
 
Znaczy, jestem inteligentna ponad poziom, bo ponad poziom lubię experymentować.
Wczorajszy dzień i dzisiejsza noc też były experymentem, na dodatek bardzo udanym experymentem.
Już tak długo jestem z Markiem, że w końcu należało przekonać się, czy pasujemy do siebie również w tym, najintymniejszym aspekcie naszego życia.
To, co przeżyłam, upewniło mnie w tym, o czym podświadomie byłam przekonana cały czas.
Uwielbiam sex.
Owszem, bolało, ale przyjemność była większa od bólu.
Tylko za pierwszym razem nie powstrzymałam się od "ałć".
W ogóle, to przyrzekłam sobie, że cały czas będę Markowi patrzyła w oczy.
Wytrzymałam tylko do tego "ałć".
Faktycznie zabolało, ale tylko na początku, potem, to już była taka lekko bolesna przyjemność, ale tak wielka przyjemność na końcu, że aż omdlałam z rozkoszy.
Gdzieś tak po godzinie zapragnęłam powtórki.
Nie będę chwaliła się dokładniej, żeby jakaś dziewczyna nie nabrała ochoty na mojego Mężczyznę, ale niewiele spaliśmy tej nocy.
I mimo niewyspania, nie mogłam przestać myśleć o łóżku a raczej o tym, co będziemy w nim znów robić, jak zostaniemy sami w domciu.
Marek wpadł więc na pomysł i wysłał dzieciaki do kina.
Kochany, zapytał, czy - jak zajdę w ciążę - to zgodzę się na ślub.
Odpowiedziałam dyplomatycznie, że pożyjemy, to zobaczymy i tak na wszelki wypadek nie mam zamiaru przyznawać mu się, że zdążyłam zaopatrzyć się w odpowiednie tabletki, więc pełen luz.
 
Luuudzieee ...
życie jest piękne!
A sex, to jest jeszcze piękniejszy!
Szczerze mówiąc, to obawiałam się, że Marek będzie chciał kochać się przy zgaszonym świetle i może jeszcze w stroju nocnym, ale na szczęście nie ma w tym względzie żadnych oporów i dla mnie dodatkową atrakcją jest widok i dotyk jego nagiego ciała ...
 
a ewentualnym czytelnikom wyjaśniam, że nie będę dręczyła Was już więcej żadnym opisem naszych szaleństw.
Chciałam tylko uwiecznić tutaj ten swój pierwszy raz i to nie tylko moja wina, że nie skończyło się na jednym razie.
 
Sielanka ... 2006-02-19 21:35
 
Krótko mówiąc ...
 
przeżywamy z Markiem miodowy miesiąc.
 
I wszyscy to zauważają.
Nawet dzieci zapytały, co się stało, ze ciągle patrzymy na siebie i uśmiechamy się do siebie.
 
slodka_idiotka : :
lip 09 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Cyrograf ... 2006-02-20 20:11
 
Marek śmieje się ze mnie, że spisuję cyrograf na swoją skórę.
Rzecz w tym, że najstarszy chłopak zaczął rżnąć głupa, jakoby nie wiedział, jakie reguły obowiązują w naszym domciu.
Wzięłam więc zeszyt i zaczęliśmy wspólnie, ja i trójka dzieciaczków, je ustalać.
Prawa dziecka mają na razie 8 punktów.
Obowiązki - 10.
Nagrody - 18.
Nie wolno - 8.
Kary - 3.
Wszystkie działy  w założeniu są rozwojowe, więc i punktów z czasem na pewno przybędzie w miarę potrzeb.
W każdym bądź razie dzisiaj, jak dotąd, jest spokój w domciu.
Postanowiliśmy też każdego dnia po kolacji spotykać się na naradzie, na której będziemy podsumowywali cały dzień i przyznawali kary lub nagrody w zależności od zachowania dzieci.
Marek odmówił udziału w tej farsie, jak to wszystko nazwał.
 
No cóż, mój Mężczyzna stawia się, niestety.
Ale ma do tego prawo.
I tak jest kochany.
Jestem nim zauroczona po raz drugi.
Najchętniej nieba bym mu przychyliła a on nie pozwala mi nawet ugotować sobie obiadku.
Wczoraj, krakowskim targiem, ja ugotowałam rosołek z kury a on potrawkę z kurczaka w sosie musztardowym na drugie danie.
Ale dziś już nie wpuścił mnie do kuchni.
Orzekł, że wystarczy, jak robię śniadanko i kolacyjkę a w międzyczasie wymyślam i podaję drugie śniadanko i podwieczorek.
I ciągle odgraża się, że zrobi mi dziecko, na dodatek w kuchni na stole, jak będę ingerowała w jego jadłospis i kucharzenie.
Goście wczoraj pojechali, więc zapytałam, jak teraz będzie  ze spaniem, na co figlarnie zmrużył oczy i powiedział, żebym nie bała się, bo mi nie ucieknie i woli ze mną spać.
W sumie, to ja też wolę, jak ktoś obok mnie pochrapuje sobie w nocy.
Jedyny problem tylko w tym, że muszę uważać, żeby niechcący nie dotknąć się do niego, bo zaraz opacznie to rozumie i potem chodzimy oboje niedospani.
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli oddać dzieciaki, bo wolę z nich zrezygnować, niż z tego, co potrafi robić ze mną mój Mężczyzna.
I będzie to najważniejszy z powodów, dla których z nich zrezygnuję.
O ile zrezygnuję, bo postaram się jakoś to pogodzić razem.
W końcu nie musimy spać razem a kochać się możemy tylko w dzień, jak dzieci są w szkole.
 
 
 

Teoria i praktyka ... 2006-02-21 17:33
 
Nic jeszcze w życiu nie sprawdziło mi się tak dokładnie, jak teoria z praktyką w sexie.
Może dlatego, że najpierw poznałam sex dokładnie od strony teorii, niemniej jednak już w trakcie tego poznawania wiedziałam, że sex, to jest to, co będę lubiała najbardziej i to mi się zgadza na 100%.
Nawet do tego stopnia, że zastanawiam się, czy nie przestać pisać tego bloga, bo w głowie mi ciągle tylko sex, który zaprząta wszystkie moje myśli, więc nie bardzo mam już na cokolwiek poza tym chętkę.
A jak będę pisała tylko i wyłącznie o sexie, to zanudzą się wszyscy ci, którzy go nie lubią i znów zacznie się na moim blogu któraś tam z kolei wojna światowa.
No cóż, jestem bardzo czuła na męski dotyk i to sprawia, że niewiele mi trzeba do pełnego orgazmu.
Identycznie ma Majka, bo właśnie wczoraj wieczorkiem porozmawiałyśmy sobie o tym w trójkę, z Sandrą jeszcze, która dla odmiany nie lubi sexu.
Najbardziej zaciekawia mnie, że Sandra nie lubi wytrysku do środka a my z Majka z kolei uwielbiamy, bo jest to taka dodatkowa podnieta no i pretext potem do wspólnej kapieli, w której główną rolę gra również sex.
Qrcze ...
teraz dopiero rozumiem, po co małżonkowie wyjeżdżają w podróż poślubną.
Uzgodniliśmy już z Markiem, że jak nam dzieci wcześniej nie zabiorą, to wyślemy je latem na kolonie a sami ruszymy w coś na kształt podróży poślubnej, ale bez ślubu oczywiście.
W ogóle, to Marek straszy mnie, że jak go zdradzę, to popełni samobójstwo i będę go miała na sumieniu.
Powiedziałam mu, że jak jeszcze raz powie coś w tym stylu, to obrażę się i znajdę sobie kogoś, kto mi uwierzy, że jestem wierniejsza od psa i nie będzie zadręczał siebie i mnie takimi podejrzeniami.
Rety, no i nie wiem, o czym pisać, więc chyba znajdę sobie jakiś inny blog, gdzie mnie nikt nie zna i będę opisywać wszystko o naszym sexie, bo na pisanie o innych rzeczach naprawdę nie mam ochoty, natomiast nasz sex jest naprawdę wart uwieńczenia ku pamięci.
Jest nawet bardzo prawdopodobne, że na temat sexu już wkrótce dostanę zajoba  z przerzutką ...
o ile już go nie mam.

 
RE- 2006-02-22 17:49
 
Jędrek ...
to określenie przywiozłam zza oceanu i jest tam powszechnie używane przez Polonię amerykańską w Filadelfii.
I masz rację, brzmi strasznie, dla mnie też.
A oznacza, jak zrozumiałam, coś na kształt konika, fioła czy jak tam w Twojej części Polski mówi się na nadmierne i na dodatek zwariowane zainteresowanie jakimś tematem.
Nota bene w mojej części Polski mówimy w takim wypadku "ma fioła na punkcie".
A tak a propos, to w jakiej części Polski Ty mieszkasz?
Piękny uśmiech dla Ciebie ...
 
 
Dotyk_Anioła ...
na początek najważniejsze, jak dostać się na Twój blog?
Gg niestety nie posiadam już, bo bezczelnie wywala mnie z netu.
A odpowiadając ...
mówiąc sex, myślę o sexie i myślę, że jest to dobre zjawisko, bo nawet Marek powiedział mi dziś, że będą ze mnie ludzie, bo potrafię oddzielić sex od miłości.
Tak mi się to moje życie pogmatwało, że kocham nie tego, który mnie kocha i kocham się nie z tym, którego kocham.
Jednak wierząc, że przysłowia są mądrością narodu, "jak nie mam tego, którego kocham, to kocham tego, którego mam", zakładając, że słowo kocham w drugim wypadku oznacza sex.
A co do kąpieli ...
w zasadzie rano i wieczorem biorę prysznic, nie lubię moczyć się godzinami, jak Marek, więc sama rozumiesz ... wchodzę mu do wanny w określonym celu.
Teoretycznie - uwolnić się od pozostałości po sexie, praktycznie - sex w wannie jest cudowny, ciepła woda robi swoje, nie tylko rozleniwia.
Nie wiem, po co w Twoim mniemaniu jest podróż poślubna, ja myślę, że jednak głównie dla sexu w sprzyjających warunkach.
Bo popatrz, nie musisz o nic się martwić, mieszkasz w hotelu, więc w zasadzie w obcym otoczeniu, nikt nie przychodzi, nie przeszkadza, na dodatek obsługują Cię wokół, podają posiłki, zmieniają pościel, żyć nie umierać, aż miłość piękniejszą się staje.
A ponieważ jestem przeciwniczką ślubów zawieranych przed kimkolwiek, więc dla mnie będzie to tak, jak napisałam, coś na kształt podróży poślubnej.
Dzieci ...
no cóż ...
znów użyłam moich skrótów myślowych i zostałam nie do końca zrozumiana.
Napisałam wprawdzie, że postaram się jakoś pogodzić to razem, ale nie koniecznie mi się to uda.
Już to kiedyś pisałam ...
są ludzie, którzy od początku nie wierzą, że poradzę sobie z tymi dziećmi i w związku z tym jesteśmy kontrolowani ponad miarę do wytrzymania.
To przed nimi chciałam uciec za ocean.
Już nie chcę, bo Marek stwierdził, że ma już dosyć i nigdzie nie wyjedzie.
Ja też mam już dosyć.
Nie będę nigdzie już dzieci chowała.
Wolę zostać z Markiem.
W końcu są to służby powołane do działania w imię dobra dziecka.
Mam już dość walki i przekonywania, że nie jestem wielbłądem.
"Umywam ręce", jak powiedział Piłat.
Tym bardziej, że mam teraz w imię czego to uczynić.
Znaczy, jak zabraknie mi dzieciaczków, to mam już inny cel życia.
Własną przyjemność.
Nie ślubowałam ascetyzmu.
A ponieważ, odkąd tylko pamiętam, zawsze tracę wszystko i wszystkich, których kocham, więc nie mam złudzeń, że i te dzieci kiedyś stracę i może nawet lepiej wcześniej, niż później.
Kończę ze ślepym posłuszeństwem i wypełnianiem wszystkich bzdurnych zaleceń i stawiam w najbliższych dniach sprawę na ostrzu noża ...
albo sąd orzeknie, że działam w imię dobra dzieci i da mi wolną rękę w wychowywaniu ich ...
albo niech ich zabiera do domu dziecka, bo innej rodziny jakoś nie może znaleźć.
W końcu byliśmy oboje z Markiem i dziećmi badani w ośrodku, gdzie psycholog i pedagog zgodnie orzekli, że nadajemy się do wychowania tych dzieci.
A jak ktoś ma wątpliwości, to niech powtórzy badania, a nie czepia się nie wiadomo czego.
Do tematu powrócę jutro i w szczegółach opiszę ostatnie wypadki, bo też warte uwieńczenia ku pamięci.
 
I ...
UWAGA ...
kończę z tematem sexu na tych blogach.
Znalazłam inne miejsce, gdzie czytelnicy są tolerancyjni i tam piszę to, co w tym temacie chcę zachować sobie ku pamięci.
Nie ma tam też żadnej upierdliwej ...
reszta jest milczeniem.
 
Masakra! 2006-02-23 18:18
 
Jutro mam kolejny dzień, który powinien przynieść jakieś rozwiązanie istniejącej, napiętej sytuacji w naszym domciu.
Jestem świeżo po rozmowie z najstarszym chłopcem, w której zgodnie doszliśmy do wniosku, że czas zakończyć to, co nas łączy. 
Dokładniej mówiąc, on już nie chce u nas być a ja i Marek nie chcemy już, żeby on był u nas.
Jestem umówiona na jutro na badanie psychologiczne chłopaka, które zadecyduje, jaki będzie jego dalszy los.
Rzecz w tym, że on nie chce wracać do domu dziecka, tylko chce iść do jakiejś innej rodziny, na dodatek nie z rodzeństwem, tylko sam.
I z tym właśnie może być problem, bo prawdopodobnie sąd zabierze całą trójkę.
Próbuję to jakoś rozwiązać, znaczy przekonać kogo trzeba, że on ma wyjątkowo zły wpływ na pozostałą dwójkę.
A poza tym mam dowód w postaci jego wypracowania klasowego, w którym sam napisał, że nienawidzi swojego rodzeństwa.
Szczerze mówiąc, to małe są szanse na polubowne załatwienie tej sprawy, niemniej jednak warto spróbować, bo psycholog może np. orzec umieszczenie go w jakimś ośrodku szkolno - wychowawczym, z którego przyjeżdżałby do nas tylko na weekendy, święta, ferie i wakacje.
W międzyczasie sąd może spróbować znaleźć mu jakąś rodzinę, która go weźmie na stałe.
Ale na to, to już ja nie mam żadnego wpływu i wszystko w rękach psychologa i sądu.
Mam nadzieję, że jutro po badaniu coś tam się dowiem na ten temat i wtedy napiszę do sądu o rozwiązanie tego problemu jakoś.
W każdym bądź razie jestem już nastawiona na najgorsze, bo najprawdopodobniej sąd postanowi o zabraniu całej trójki, najgorsze jednak, że w tej sytuacji cała trójka trafi do jakiegoś domu dziecka.
 
Total załamka ... 2006-02-24 19:14
 
Wyszło na to, że jednak zupełnie nie nadaję się na matkę, bo nie rozumiem dzieci, a dokładniej, najstarszego chłopaka.
Ale po kolei.
Poszliśmy wszyscy i połowie drogi wpadłam na pomysł, że rozdzielimy się.
Ja z robaczkami pójdę do sądu sprawdzić, czy może dotarły już akta, a Marek z najstarszym chłopcem pójdą do psycholog.
Kto pierwszy będzie wolny, idzie do reszty.
W sądzie okazało się, że akta są i mogę je sobie poczytać, więc przekupiłam robaczki, znaczy dałam im po 4 złociszy, żeby kupiły sobie słodycze i potem siedziały cicho, a sama zagłębiłam się w tej pasjonującej lekturze, która sprawiła, że wyszłam z siebie i stanęłam obok.
Kurator społeczna napisała, że 2 tygodnie przed jej wizytą najstarszy chłopak dostał ode mnie lanie za to, że ponoć za późno wrócił do domciu, o czym sam jej ponoć powiedział.
Natomiast kurator etatowa tym razem ma zastrzeżenia do metod wychowawczych stosowanych przeze mnie, sposobu odżywiania dzieci, ubierania i kontaktu ze szkołą.
Ręce opadają.
Wynotowałam to wszystko i mam zamiar napisać ostrą ripostę do sądu, bo czytając akta odniosłam wrażenie, jakbym była traktowana, jak jakaś patologiczna osoba, której należy odebrać dzieci.
 
Pierwsi skończyliśmy, więc poszliśmy do Marka, który czekał na koniec badania najstarszego chłopaka i powiedział mi, że powinnam być od początku, bo pani psycholog musiała z nim porozmawiać z braku mnie.
Zdziwił mnie fakt, że poradziła mu, żebyśmy oddali całą trójkę dzieciaczków do domu dziecka.
I jakby wiedziona przeczuciem, wyszła pani psycholog i poprosiła mnie do środka, wypraszając najstarszego chłopaka.
Zaczęła od pytanka, skąd mnie zna, bo wie, że zna, tylko nie pamięta, skąd.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam, gdzie i przy czym pracuję, na co w odpowiedzi usłyszałam swoje nazwisko i imię i stwierdzenie, że teraz rozumie, czemu te dzieciaczki są u nas.
Nasza rozmowa trwała ponad godzinę i zakończyła się stwierdzeniem pani psycholog, że wg niej najstarszy chłopak powinien trafić do ośrodka szkolno - wychowawczego ze względu na swoje agresywne zachowania.
Dowiedziałam się też, że on sam chce być u nas i nigdzie nie chce od nas wyjeżdżać.
Pani psycholog zapytała też mnie, czy ja nigdy nie mówiłam do rodziców czegoś w stylu "po co ja się urodziłam", a kiedy usłyszała, że nigdy, sama przyznała się, że ona często tak rodzicom mówiła, jak nie chcieli jej czegoś dać czy kupić.
 
No i teraz mam zagwostkę, bo nie mogę zostawić tej sprawy tak, jak jest, bo na to nie pozwala mi moja duma, jednak stawiając sprawę na ostrzu noża mogę przegrać i dzieci zostaną zabrane.
 
MASAKRA!
 
 
A la Jędrek ... 2006-02-27 15:52
 
- Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że Cię mam, bo bez Ciebie, to bym chyba zginęła.
 
- No z tego, co pamiętam, to kilka ładnych lat byłaś sama, zanim sprowadziłem się do Ciebie i jakoś nie tylko, że nie zginęłaś, ale całkiem dobrze nawet sobie radziłaś.
 
- Qrcze, przy Tobie, to nawet poudawać się nie da, że jest się biedną malutką dziewczynką, która potrzebuje męskiego Mężczyzny przy sobie.
 
Lesson nr 2 - cokolwiek by to miało znaczyć ... 2006-02-28 09:54
 
- Wiesz, bałem się, że będziesz się ze mną kochała, ale myślała o Nim, a tymczasem miło rozczarowałem się, bo nie zamykasz oczu i patrzysz mi prosto w twarz, więc masz pełną świadomośc, że kochasz się ze mną.
 
- Też bałam się, że będziesz mnie kochał, a ja będę wyobrażała sobie, że robi to On i dlatego postanowiłam, że będę cały czas patrzyła na Ciebie i w ten sposób mam pewność, że kocham się z Tobą i z Tobą właśnie chcę kochać się, z nikim innym.
 
- Superowo, potrafisz oddzielić sex od miłości, będą z Ciebie ludzie.
 

slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Rysiek 2006-03-01 18:37
 
Bardzo długo tu nie pisałam, ale nie dlatego, że nie mam o czym, tylko tak trudno było mi zebrać się do napisania o moim trzecim i największym zranieniu, jakie pamiętam.
Poprzednie 2 zranienia dotyczyły mnie bezpośrednio.
Lalek w swoim dzieciństwie miałam bardzo dużo, ale tak pięknej, jak tamta stłuczona, już nigdy nie miałam.
Przyjaciół też miałam i mam bardzo wielu, ale do żadnego nie czuję tego, co czułam wtedy do Heńka.
To, o którym chcę napisać teraz, dotyczyło bardziej mojego taty, niż mnie, ale zraniło bardziej mnie, niż tatę, wbrew pozorom.
 
Pewnego dnia tata poszedł do mojej siostry, która była już wówczas mężatką, na dodatek w ciąży.
Po kilku godzinach telefon, że tata leży w szpitalu.
Przywiozła go karetka wezwana przez przypadkowego przechodnia, który zobaczył leżącego na chodniku tatę z pokrwawioną twarzą.
W szpitalu okazało się, że tata ma również złamany nos i kilka żeber.
Wszystkie rany zostały zadane tacie przez męża mojej siostry, który zbił, przewrócił i skopał tatę i zostawił na chodniku.
Najbardziej przerażające były oczywiście rany na twarzy.
Popłakałam się i pojechałam do siostry wyjaśnić, co się stało.
Okazało się, że tata posiedział trochę u siostry, która czekała z obiadem na swojego męża, Ryśka i poszedł.
Po drodze do domu spotkał Ryśka, który podpity wracał z pracy prowadząc za rączkę 3letnią wówczas córeczkę, Ewunię.
Tata zdążył tylko go zapytać, czemu wraca tak późno i podpity, jak wie, że w domu czeka żona w ciąży i martwi się, po czym został zaatakowany przez Ryśka i skopany.
Ewunia, opowiadając mi o tym, z dumą powiedziała: 
- jak tata kopał dziadka, to ja mu pomagałam i też kopałam dziadka.
Nie mogłam patrzeć na tatę, nie płacząc jednocześnie.
A łkałam tak, że wszyscy wokół płakali również, łącznie z tatą.
Powstało wówczas we mnie tak wielkie zranienie, że nigdy już nie potrafiłam tak naprawdę wybaczyć Ryśkowi.
Zawsze, patrząc na niego, widziałam tatę z poranioną twarzą.
Niby z Ryśkiem rozmawiałam, jak zagadnął, ale pierwsza już nigdy nie odezwałam się do niego.

 
 
Wiara, nadzieja, miłość ... 2006-03-01 00:25
 
Na pewno mój związek z Markiem do wymarzonych nie należy.
Jak każda dziewczyna marzyłam o Ukochanym w moim łóżku.
Nie wyszło nie bez mojego udziału.
Pewnie nawet tylko ja byłam winna.
Nieważne.
Stało się.
Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia żyję w takim związku, gdzie pustkę po miłości wypełnił sex.
Przynajmniej jest przyjemnie.
Nawet bardzo przyjemnie.
I bezpiecznie.
Jak mnie zostawi, serce nie uklęknie.
A może nie zostawi?
Może przyjemność płynąca z udanego sexu zamieni się w miłość?
W końcu istnieją pary, gdzie tak było.
Sama poznałam kogoś takiego.
Znam też pewnego żonatego mężczyznę, który czasami umawia się na sex ze swoją przyjaciółką i na dodatek wszyscy mają z tego satysfakcję.
Znam też dziewczynę, której ukochany odszedł do innej, ale czasami jeszcze spotykają się tylko i wyłącznie na sex.
Może i głupio, ale jednak czuję się lepsza od nich, bo żyję w związku, wprawdzie luźnym, ale z umową, zasadami i przysięgą wierności.
 
O północy zakończyliśmy ostatki, tym razem spędzone w piątkę w domciu.
 
O północy rozpoczął się wielki post.
W tym roku nie mam żadnych postanowień wielkopostnych.
I nie wiem, czy jeszcze wierzę w Pana Boga ...
 
"Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość."
 
Pierwsza odeszła nadzieja ...
czekam, aż odejdzie miłość ...
czy przetrwa wiara ...?
 
 
Sexistowsko ... 2006-03-02 13:42
 
Wszystko przez walentynki.
Jeszcze chwilę przed nimi byłam przekonana, że "po moim trupie".
Ale walentynki rozłożyły mnie na cztery łopatki.
 
Marek zaczął mówić do mnie "kochanie moje".
Nie "moje kochanie", jak każdy normalny facet, tylko "kochanie moje".
I traktuje mnie, jak księżniczkę.
Podobno wystarczy zgodzić się na ślub, żeby zmienił swoje podejście do mnie, ale w tej materii, to już naprawdę "po moim trupie".
 
Qrcze, a miało być tak pięknie.
Jestem typem niewolnicy i dlatego, to ja potrzebuję Księcia.
Na księżniczkę stanowczo nie nadaję się.
Głupia rola.
 
Wczoraj trochę wymiotowałam.
Rety, jak się ucieszył, że jestem w ciąży.
Marzyciel.
Lekarz uprzedzał, że gdyby pojawiły się wymioty, to mam przyjść po zmianę tabletek.
I zapewnił, że jak regularnie będę je łykała, to na pewno nie zajdę w ciążę.
 
Popełniłam wczoraj największe świństwo w swoim życiu.
Złożyłam w Sądzie wniosek o rozpatrzenie możliwości zabrania ode mnie najstarszego chłopaka.
Dwa dni z rzędu musiałam wzywać do niego pogotowie, bo dosłownie wpadł w szał i tłukł wszystko, co miał pod ręką.
I powiedział pedagog szkolnej, że już nie chce być u nas, chce do innej rodziny.
A wszystko też zaczęło się od walentynek.
 
Ale czego dobrego można spodziewać się po czymś, co pochodzi z USA?
 
Muszę kupić nową mychę, bo ta strajkuje ...
 
 
Orgazm ... 2006-03-03 20:37
 

Qrcze, może i proste, jak napisał Jędrek w komencie do poprzedniej notki, ale ja jestem jakaś ograniczona na umyśle i nie rozumiem, czy ten orgazm, to wynik działania palca, czy języka ...

w każdym bądź razie brzmi na tyle interesująco, że planuję wypad na któryś weekend do Krakowa celem osobistego badania organoleptycznego.
 
My_space ma rację, bo wiele jest takich, które chciałyby mieć u boku takiego Marka, powiem więcej, mojego Marka. I już kiedyś o tym pisałam, że nie wiem, co to jest nuda, bo jeszcze nigdy nie nudziłam się.
 
Pięknego Romeczka natomiast informuję, że jestem apodyktyczna, więc strajkującą mychę wyrzuciłam już z pracy i na jej miejsce mam nową, też internetową, na dodatek trochę mniejszą od poprzedniej.
"Gwiazdy za wysoko, horyzont za daleko, a deszcz niczym łzy ..." itd.
Rety, nie mów tak do mnie, bo gotowa jestem zakochać się w Tobie.
Na dodatek podniecają mnie mężczyźni starsi ode mnie, i to im więcej starsi, tym bardziej podniecają, więc uważaj.
 
A w_ż_s_m mogę jedynie odpowiedzieć, że tą szarą rzeczywistość zaczynam już odczuwać pomału pomimo, że żadnego ślubu nie było i nigdy nie będzie.
Masz pojęcie, że on już mnie nawet do kuchni niemal nie wpuszcza?
Zanim zaczęliśmy ze sobą spać, i nie tylko, to jeszcze czasami pozwolił mi coś ugotować, teraz już w ogóle nie.
Wygląda to tak, jakby dał mi sex za  kuchnię.
Na szczęście to ja skorzystałam na tej zamianie, bo częściej niż on używam tego, co uzyskałam.
 
Mateutowi odpowiem tak ...
jeżeli już mają przetrwać wszystkie trzy, to w takim zestawie:
mam nadzieję, że jeszcze wierzę w miłość.
Ale już nie chcę się przekonywać, czy mam rację.
 
A tak w ogóle, to wczorajszy dzień teoretycznie był spokojny, bo praktycznie, to nie wierzę, że ten spokój długo potrwa.
I dopiero dziś odkryłam, że popełniłam błąd i we wniosku napisałam na początku, że wnioskuję o rozpatrzenie możliwości zabrania chłopaka, a w zakończeniu, że proszę o natychmiastowe zabranie.
W każdym bądź razie niezależnie od tego, jak sprawa zakończy się, wygram i tak ja, bo odzyskam spokój.
A może przy okazji i głos, bo wszystko wskazuje na to, że utrata głosu ma podłoże bardziej psychiczne, niż fizyczne, chociaż też nie wiadomo tak do końca, jak to jest.
Gorzej będzie, jak Sąd postanowi o zabraniu całej trójki ...
szkoda robaczków.
 
 
Lekcja nr 3 ... 2006-03-04 21:06
 
- Jak jeszcze raz powiesz o mnie "żona", to bierzemy rozwód.
 
- No to jak mam mówić, kochanka?
 
- Ciekawe, czemu zaraz kochanka.
Innych możliwości nie ma? 
Bliższe prawdy byłoby już chyba "dziwka".
"Moja dziwka" brzmi lepiej, nie uważasz?
 
- Nie jestem idiotą.
 
- ???
 
- Pokaż mi faceta, który z dziwką ma trójkę dzieci, a my przecież mamy trójkę dzieci, wprawdzie nie naszych, ale mamy.
 
- Qrcze, jak baba.
Musi mieć ostatnie zdanie i na dodatek rację.
Z kim ja się zadaję ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Ufff ... 2006-03-05 20:21
 
Jestem już po naradzie domowej i na szczęście obyło się bez kłótni.
Bałam się, że najstarszy chłopak zrobi awanturę, jednak strach zwyciężył go.
Sam sobie wycenił talerzyk deserowy, który złośliwie stłukł, na 2 zł, ale prosił, żeby mu nie potrącać z nagrody, tylko z kieszonkowego, więc wspaniałomyślnie zgodziłam się.
Wprawdzie talerzyk pamiątkowy i takiego już nigdzie nie dostanę, ale w imię zgody i spokoju w domciu, nie tylko na takie ustępstwa jestem gotowa.
 
A tak w ogóle, to niedziela upłynęła nam głównie w lesie, gdzie byliśmy pobiegać i muszę pochwalić dzieci, że spokojnie wytrzymali te 4 godzinki.
Wprawdzie bardziej u nich była to zabawa, niż bieganie, ale całe 4 godzinki byliśmy wszyscy w ruchu, a to najważniejsze.
 
Najstarszy chłopak jest tak grzeczny, że - gdybym go nie znała tak dobrze - pożałowałabym go i wycofała pismo z Sądu.
Ale nic z tych rzeczy.
Znam go i wiem, że to znów tylko takie przyczajenie się i wkrótce czeka nas, czyli mnie i Marka, następna wojna.
 
Z Markiem sprawy idą coraz lepiej, rozumiemy się bez słów a dodatkowo dajemy sobie tyle radości i przyjemności, że aż żal tylu straconych chwil ...

 
 
Rodzina ... 2006-03-06 17:25
 
Zawsze chciałam mieć rodzinę.
Taką prawdziwą, swoją.
A kiedy wreszcie mam ...
mój Wniosek do Sądu ma 8 stron.
Czytam go po kilka razy dziennie.
I jakbym nie próbowała, nie da się go wycofać.
Wspomnienie wszystkich zachowań i słów starszego chłopaka utwierdza w słuszności podjętej decyzji.
 
I ta ciągła cisza.
Żadnego odzewu.
Marek już radził się swojego adwokata.
To, czego możemy się spodziewać, nie brzmi zbyt optymistycznie.
W każdej chwili może przyjechać kuratorka dzieci.
Będziemy mieli wyjątkowe szczęście, jak zabierze tylko najstarszego chłopca.
Najprawdopodobniej zabierze całą trójkę.
Ewentualnie możemy dostać nakaz odwiezienia dziecka lub dzieci w określone miejsce.
Prawdopodobny jest też sceniariusz, że nikt nie zareaguje na mój Wniosek, bo napisałam o rozważenie możliwości zabrania, więc Sąd rozważy sobie w samotności lub z kuratorką i podejmie decyzję, że dzieci zostają u mnie, o czym nawet nie musi nas powiadamiać. 
Istnieje też możliwość, że odbędzie się sprawa w Sądzie, która rozstrzygnie wszystko.
 
Przeczytałam na jednym z regularnie czytanych przeze blogów, o pobiciu dziecka z wyjątkowym okrucieństwem ze skutkiem śmiertelnym.
Najgorszy chyba w tym wszystkim jest fakt, że brała w tym udział biologiczna matka dziecka.
Obiema rękami podpisuję się pod zakończeniem notki, które brzmi tak:
"Wszelkie argumenty przeciwko karze śmierci w tym momencie dla mnie przestają być w jakikolwiek sposób racjonalne. Śmierć za śmierć. Mam nadzieję, że gdy ludzie, którzy zabili to dziecko, trafią do paki, znajdą się tam więźniowie, którzy sami wymierzą sprawiedliwość... Taką mam nadzieję."
 
Ja też ...
 
 
Sex ... 2006-03-07 09:48
 
No i w końcu dałam plamę.
Położyłam swoją własną, pieczołowicie i czule przygotowaną i wypieszczoną imprezkę.
Fajnie rozmawiało i dyskutowało mi się o sexie do momentu, kiedy stał się on częścią mnie.
Nie sądziłam, że mam jakiekolwiek zahamowania w tym temacie.
A jednak mam.
Nie potrafię rozmawiać o swoich intymnych sprawach z innymi ludźmi.
A dokładniej z mężczyznami, bo z dziewczynami często sobie plotkujemy na te tematy i przy okazji wymieniamy doświadczeniami.
Potrafiłam coś tam opisać i zamieścić gdzieś tam w necie, bo wiedziałam, że czytający nie skomentują tego, a przede wszystkim nie znają i nigdy nie poznają mnie.
Ale nie potrafię rozmawiać o tym z ludźmi, którzy siedzą przy mnie.
I nie potrafię udawać, że sex znam tylko teoretycznie.
No bo jak udawać, jak na samo wspomnienie serce zaczyna mocniej bić a całe ciało robi się gorące ...
wstyd i hańba, ale po prostu uciekłam.
I nawet nie wiem, czy jeszcze pracuję.
 
Rzecz w tym, że temat tym razem dotyczył perwersji w sexie.
Taka lekka perwersja o nucie niezwykłości akurat mnie pociąga.
Co więcej, to mam takie odczucie, że Marka też.
I jak w tej sytuacji mówić i dyskutować o tym z tyloma ludźmi, na dodatek w większości mężczyznami, bo większa część damskiej publiki wymiękła już wcześniej.
Powinnam właściwie zadzwonić do któregos z chłopaków i zapytać, jak im poszło po moim wyjściu, ale nie mogę przełamać się i poczekam, aż któryś z nich pierwszy da głos.
 
W domciu dalej sielanka ...
i z dziećmi i z Markiem.
W ogóle, to Marek wyraził pogląd, że teraz dopiero, po tym moim Wniosku, wszyscy ci, którzy szczekali przeciw mnie, opamiętają się wreszcie i może nawet sami zaangażuja się w utrzymanie naszej, bądź co bądź rodziny.
No cóż, pozostaje tylko cierpliwie czekać.
 
 
Amok ... 2006-03-08 09:38
 
... szał ciał inaczej.
Oby trwał wiecznie.
Jest tak cudownie, że aż nie potrafię o tym pisać.
Mówić zresztą też nie.
Nie wiem, czemu, ale zawsze wydawało mi się, że Marek jest zimny, jak lód.
Jest zbyt poukładany po prostu.
Wydaje się, że wszystko kalkuluje na zimno.
Nic mylniejszego.
Znaczy, nie wszystko kalkuluje, potrafi być bardzo spontaniczny, a ja uwielbiam spontan, bo tylko z tego jest naprawdę wielka przyjemność.
Najgorsze, że nie mogę tak po prostu czasami przytulić się do niego i odpocząć po kolejnym szaleństwie.
Od razu jedno mu w głowie.
Qrcze, gdyby nie dzieciaki, wzięłabym go na wypóbowanie, ile wytrzyma.
No, ale muszę się wysypiać, bo rano trzeba wstawać o siódmej.
Już zresztą i tak ciągle chodzę niewyspana.
Fajnie wyszło, jak Marcin zapytał Marka, co ja taka niewyspana, czy za bardzo mnie nie męczy w nocy i nie daje spać.
A Marek spokojnie na to, że ja już taki spioch z natury jestem, że nawet zmiany strefy czasu nie zauważyłam i niezależnie od tego, gdzie jestem, to wystarczy chwilę do mnie nie mówić, a na pewno zasnę.
Wkurzyłam się i powiedziałam, że od spania wolę sex z nim i nawet nie poczułam się głupio, Marek zresztą też nie, ale Marcin, a i owszem.
A dokładniej mówiąc, to czasami czuję się rozdarta, bo w trakcie różnych takich wydaje mi się, że zaczynam Marka kochać albo nawet już go kocham, natomiast w ciągu dnia bywa i tak, że nie lubię go.
Jednak odczucia mamy jednakowe.
Znaczy, ja jestem pewna, że Marek mnie kocha, a Marek ciągle mi wmawia, że ja też go kocham.
Umysł mówi mi, że tak powinno być ...
jednak serce ...
uparte serce ...
strajkuje.
 
 
 
Niedopieszczona ...? 2006-03-09 11:03
 
Tyle się działo, że nie wiem, od czego zacząć ...
może od najważniejszego i najmilszego.
 
Dostałam 19 białych róż.
Dziś w kilkanaście minut po północy.
Dotyczą oczywiście dnia kobiet.
Maila z nimi i życzeniami odebrałam krótko po godzinie dziesiątej.
Nie potrafię powiedzieć, czemu, ale ...
reszta jest milczeniem.
 
We wtorek w domciu miałam następny horror z najstarszym chłopakiem.
To, co mówi i krzyczy jest na tyle przykre, że nawet tutaj przemilczę wszystko.
Zdecydowałam się zadzwonić do jego kuratorki z prośbą o natychmiastowe zrobienie z tym czegoś.
Powiedziała, że o wszystkim musi zadecydować Sąd i poradziła napisać pismo z żądaniem rozpatrzenia sprawy w trybie pilnym, co natychmiast uczyniłam.
Zaraz pojadę dostarczyć to pismo do Sądu.
 
A poza tym mam dziś wizytę u gastroenterologa, więc przy okazji załatwię też ginekologa.
Chodzi o zmianę tabletek, bo po tych mam mdłości.
I sprawa jest pilna, bo dzieci mam już dość na najbliższe 9 lat, więc muszę się chronić przed wpadką.
 
Wczoraj, z okazji dnia kobiet, chciałam zmienić fryzurkę i wybrałam się w tym celu do pewnego, rodem z Francji zakładu fryzjerskiego, jednak po drodze spotkałam Jacka z Rafałem, którzy zachwycili się moją fryzurą.
Jacek stwierdził, że takiej mnie jeszcze nie widział i wyglądam w niej tajemniczo.
Rafał zaś, że wyglądam zawadiacko.
Męski punkt widzenia na tyle mnie zaintrygował, że zrezygnowałam na chwilę jeszcze ze zmiany fryzury.
Nie udało się też nic kupić w zamian z butów lub odzieży, bo obaj poszli ze mną i udzielali mi takich rad, po których zrezygnowana wróciłam do domciu.
 
Od mojego Pana i Władcy dostałam na dzień kobiet loda wielkiego, jak świat, po zjedzeniu którego rozbolał mnie ząb.
MASAKRA!
Na dodatek po nocnych szaleństwach trwających tym razem do trzeciej nad ranem okazało się, że podszedł też ropą, co Marek podsumował stwierdzeniem:
 
- To wszystko dlatego, że za wcześnie miałaś dość i zasnęłaś, jesteś po prostu niedopieszczona ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Okrutnica ... 2006-03-09 23:05
 
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Jestem już zaopatrzona w tabletki, po których nie będzie mnie mdliło.
Podobno.
Facetka powiada, że różnie różne kobiety reagują, ale zazwyczaj, jak jedne coś nie tego, to drugie już są w porzo.
Pożyjemy, zobaczymy.
Najważniejsze, żeby Marek nie zorientował się, bo będę miała niezły meksyk.
W każdym bądź razie jestem zdecydowana nie dać się uwiązać przy niemowlaku.
Do ukończenia przeze mnie trzydziestu lat.
 
Od gastroenterologa dostałam też nowe tabletki, ponoć dwukrotnie silniejsze od poprzednich.
Na moją chrypę powiedział, że jest sexi.
Czego tych lekarzy na studiach uczą.
W swojej obronie zeznałam, że poprzednio miałam bardzo wysoki głos i w ogóle o bardzo dużej skali, więc teraz nie mogę przyzwyczaić się do tej jednobrzmiącej chrypki.
Usłyszałam, że najważniejsze, to nie pić alkoholu w żadnych ilościach i w żadnej postaci a także nie spożywać czekolady, kakao i kawy, co powinno wydatnie pomóc w odzyskaniu głosu.
Załamka.
 
Na sobotę mamy zaproszenie od Sandry.
Przy okazji, w obecności Marka, poplotkowałyśmy sobie o facetach.
Rety, ilu Sandra miała facetów i jakie ma doświadczenie.
Powiedziała, że kiedyś przekonam się, na jaki skarb trafiłam.
Marek nie wytrzymał i zapytał, kiedy, na co usłyszał, że wtedy, jak go zdradzę.
Na to, to już mnie wzięło i grzecznie zapytałam, czy kochała się kiedyś z moim Markiem.
Od słowa do słowa okazało się, że przeciętny facet po jednym numerku zasypia.
Jeżeli to prawda, to faktycznie mam więcej szczęścia, niż rozumu.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby Marek dał się przekonać i zamienił nocne balangi na dzienne.
 
Czy ktoś wie, czemu faceci wolą kochać się w nocy, niż rano i w dzień?
 

 
 
Cudownie ... 2006-03-10 21:02
 
Przespałam się trochę i teraz piję kawusię.
W oczekiwaniu na nocne szaleństwo i próbę sił, o niczym innym nie potrafię myśleć.
Oj, będzie się działo, oj będzie ...
 
 
Kochać ... 2006-03-11 18:58
 
Wstałam dopiero niedawno.
Jasne, że przegrałam i Marek wytłumaczył mi, czemu.
Szkoda, że po czasie.
Rzecz w tym, że w takim tempie, to podobno każdy facet wraca do sił.
No ale wg mnie niemożliwością jest kochanie się powtórne bez zmycia z siebie pozostałości po poprzednim.
Nieważne.
Najważniejsze, że ...
po pierwsze, pasujemy pod tym względem świetnie do siebie
po drugie, oboje uwielbiamy experymenty i długie dystanse, również w sexie
po trzecie, sex przysłania mi tęsknotę i ten, za którym tęsknię, oddala się jakby i staje coraz mniej wyraźny.
A za chwilę jedziemy do Sandry, która ma pewną uroczystość, ale na wszelki wypadek nie napiszę, jaką.
 
 
Substytut ... 2006-03-12 18:22
 
Ech ...
chyba szkoda słów, ale jednak napiszę.
Żałuję, że poszłam wczoraj do Sandry.
Popatrzyłam na zbyt wiele zakochanych par i wzięło mnie.
Chociaż z drugiej strony, to tak sobie pomyślałam, że mnie i Marka wszyscy też postrzegają, jako zakochanych.
Może u nich to też tylko pozory ...
muszę przestać "bywać".
 
A wszystkich, którym nie bardzo leży to, że piszę o sexie, przepraszam.
To taki zamiennik.
Po prostu nie chcę opisywać tego horroru, jaki teraz trwa w naszym domciu.
I tak nikt, kto tego nie przeżył osobiście, nie uwierzy.
A ja też nie chcę rozdrapywać w nieskończoność ran, bo co dzień dochodzą nowe, więc nawet, gdybym była masochistką i tak moje potrzeby w tym zakresie byłyby w pełni pokryte.
Jednak nie jestem, więc trudno mi to wszystko znosić i mam nadzieję, że w tym tygodniu już wszystko wreszcie rozstrzygnie się.
 
A Marek, mój Mężczyzna, jest cudowny.
W końcu mógłby powiedzieć, że uprzedzał.
Ale nie mówi.
I całe szczęście.
Sama pamiętam.
Ale to i tak niczego nie zmienia.
Może, gdybym potrafiła złożyć wszystko w ręce Pana Boga ...
ale nie potrafię.
Nie winię Pana Boga, nie mówię, ani nie myślę, że Pan Bóg zabrał mi rodzinę, bo nie zabrał, odeszli z własnej winy.
Ale jak już tak się stało, to powinnam poczekać, aż Pan Bóg da mi następną.
A nie szukać sobie samej.
Mój tata mawiał, że pierwsza kobieta jest od Pana Boga, druga od ludzi a trzecia od diabła i dlatego trzeci raz już nie ożenił się.
Idąc tym tropem mogę powiedzieć tak:
od Pana Boga dostałam Marka
od ludzi dostałam Kogoś innego i ludzie mi go zabrali
a miłosierny Pan Bóg dał mi po raz drugi Marka.
 
Tylko ...
czy ja jeszcze wierzę w Pana Boga?
 
 
Rozdarta ... 2006-03-13 16:11
 
Ktoś mądry powiedział, że "mało która kobieta widzi romantyzm w samotności".
Nie wiem, czy to z powodu romantyzmu, ale ja w samotności widzę wielki urok.
A poza tym, to rozróżniam dwa rodzaje samotności:
 
kiedy jest mi źle, chciałabym uciec w ostępy leśne, gdzie nigdy i nikt mnie nie odnajdzie
 
kiedy mam jakiegoś faceta, chciałabym uciec z nim na bezludną wyspę
 
ale dziś mam ochotę na obydwa rodzaje samotności.
 
Bardzo liczę na ten tydzień, że rozwiążą się moje najważniejsze kłopoty.
Pierwsze rozwiązanie miało przyjść dzisiaj, bo zapowiedziała się z wizytą pani pedagog szkolna, która chciała porozmawiać o najstarszym chłopcu.
Niestety, zadzwoniła, że nie może przyjść i poprosiła mnie o przyjście do niej do szkoły za tydzień, czyli 20. marca.
Mam nadzieję, że jednak sąd coś tymczasem postanowi i nie będę już musiała nigdzie w jego sprawie chodzić.
Dla pewności napisałam w tej sprawie kolejne pismo do sądu zatytułowane "Odpowiedź ...", które z wielką satysfakcją zaniósł Marek ...
slodka_idiotka : :