Bez tytułu
Komentarze: 0
NIC ... | 2006-02-16 13:12 |
Spróbowałam i już wiem, że nie potrafię kroczyć odnowionymi drogami miłości i dobroci. I wbrew temu, co kto o tym sądzi, jestem ... "wielkie NIC, nawet trochę mniej, dokładnie tak, bo na ten wianek zer składają się moje wszystkie próby zrobienia z tym czegoś sensownego. To tak, jak w matematyce. Pewnie dlatego mam zdolności matematyczne. Można sobie wziąć zero i mnożyć je przez każdą liczbę, nawet największą, zawsze i tak wyjdzie zero. Zero uwieńczone wiankiem zer. Czyli coś bez sensu. Bo tak, jak zero ma jeszczcze jakiś sens, tak zero uwieńczone wiankiem zer jest bez sensu. "wielkie NIC w siebie zapatrzone czyli twór narcyzowaty, nie róża, którą chciałabym być, tylko jak kwiat, to narcyz a raczej narcyza, damska odmiana męskiego w końcu narcyza. I faktycznie muzyki nawet do tańca mi nie potrzeba, bo wypracowałam sobie swój autorski taniec zwycięstwa, który miał w założeniu być tańcem indiańsko - podobnym a jest ... no właśnie, czym jest, jak nawet Indianie zdrowo uśmieli się na jego widok. "wielkie NIC, skrzętnie uzbierane
wielkie NIC, choć z pozoru COŚ" zgadza się, jestem tylko z pozoru coś, jak fatamorgana. Piękna z daleka, z bliska NIC.
"wielkie NIC, w Tobie zakochane,
puste jak oczu Twoich blask tyle z tego, tyle z tego w końcu masz, tyle z tego masz ..." tak, jestem pusta, jak oczu pewnych blask, które błyszczą już dla innej. Wprawdzie w moim sercu i w mojej pamięci ciągle ON jest, ale pomału znikają szczegóły. Są oczy, ale bez blasku dla mnie. Jest uśmiech, ale skrywany dla innej. Jak rysunek, na którym widać tylko kontury.
"Wielkie NIC, w Tobie zakochane."
nic dodać, nic ująć.
Ale przecież ...
"Miłość jest drapieżnym ptakiem,
którego widzi się tylko raz ...
Miłość czarną jest pustynią, płonie w niej samotny kwiat ..."
ten samotny kwiat, to ja
płonę w czarnej pustyni
byłam sz_alona
jestem sp_alona
a nawet wyp_alona
od środka
ciało
to pozory istnienia
szata skrywająca
serce
płonące miłością
drapieżne
zakochane ...
miłość, to ja
Szczere i gorące wyrazy współczucia dla ewentualnych czytelników ... |
Tajemnica ... | 2006-02-16 16:05 |
Na początek moja wielka tajemnica.
Piszę pamiętnik realny, w zeszycie.
Zaczęłam od pierwszego dnia pobytu za oceanem.
I jakoś tak wyszło, że - jak na razie - kontynuuję.
W oddzielnym zeszycie zapisuję też swoje skróty myślowe.
W pracy powiedziałam chłopakom, że zawiodłam się na nich i przez nich nawet w internecie zostałam wyśmiana, że zgarnęłam tylko 7 walentynek.
W odpowiedzi usłyszałam, że boją się przychodzić do mnie do domciu, bo Marek jakoś dziwnie na nich patrzy.
Fakt, Marek nie trawi większości moich przyjaciół, jest po prostu zbyt poważnym człowiekiem, żeby dobrze czuć się wśród takich pomyleńców, jakimi jest nasza paczka.
Jutro mamy gości i to dwóch panów.
Szykuje się szansa dla mnie, bo musimy mieć 2 wolne pokoje a ponieważ mamy tylko jeden wolny, więc Marek zadecydował, że odda swój pokój i zanocuje u mnie.
Zaoferował się wprawdzie spać na podłodze, ale powiedziałam, że po moim trupie i zgodził się spać ze mną.
Jest jeszcze wprawdzie jeden poważny problem, ale dziś z nim o tym porozmawiam.
Rzecz w tym, że jego mamuśka doradziła mu jeść codziennie czosnek, który pomaga przy cukrzycy i on go je, a następstwa, to chyba każdy wie, jakie ...
śmierdzi od niego tak, że omijam go z daleka.
Poproszę, żeby na te 2 dni zrezygnował z czosnku, bo jak nie, to pójdę na dworzec spać.
I mam nadzieję, że zrezygnuje.
A jak już znajdzie się w moim łóżku, to ...
w najgorszym wypadku skończy się na przytulankach.
Qrcze, lubię czuć, jak mu przy mnie twardnieje pewna część ciała.
Podnieca mnie to wtedy okropnie i zaczynam czuć w środku wilgoć i jest to bardzo przyjemne.
Może tym razem przekonam się, co jest dalej?
Wczoraj dostałam spóźnioną walentynkę od kogoś, za kim bardzo tęsknię i zdjęcie kogo ostatnio dość często gości na moim pulpicie ale z kim zdecydowałam się na razie nie spotykać i zawiesić naszą znajomość do lepszych czasów.
Jakoś nie potrafię przetrawić tej jego żony.
I w ogóle, to tak sobie myślę, że jak ja nawet nie potrafię zeszmacić się, to naprawdę jestem do niczego ...
i pewnie dlatego tak bardzo brakuje mi tego, czego jeszcze nie potrafię nazwać.
A przed chwilką zobaczyłam w komentach jeszcze jedną walentynkę dla mnie i aż boję się w nią zajrzeć ... |
Oczekiwanie ... | 2006-02-17 16:45 |
"spalone mosty, to najlepszy w życiu start"
tak śpiewa Cugowski i ma rację.
Ja właśnie dzisiaj spalę ostatni most.
Najwyższy czas rozpocząć nowe życie.
Myślałam, że będę podexcytowana, ale nie, jednak jestem bardzo spięta.
Marka pokój już zajęty, więc nieodwołalnie będziemy spali razem w moim pokoju i w jednym łóżku, zgodnie z moim życzeniem.
A dokładniej na jednej wersalce, którą z tej okazji muszę rozłożyć, bo normalnie, to śpię na złożonej, tak mi wygodniej i mniej kłopotu, bo nie muszę jej składać i rozkładać każdego dnia.
Odważyłam się i poprosiłam Marka, żeby dziś nie jadł czosnku, a on mi na to, że już wczoraj go nie jadł, żeby zapach wywietrzał dokładnie.
Jedyne, czego obawiam się, to tego, że coś nam nie wyjdzie i nie będzie to tak piękne, jak powinno być, ale i tak oczekuję na ten moment ze zniecierpliwieniem, bo wiem, że nareszcie postawię kropkę nad i.
Marek ...
mój były ukochany ...
najpierw mnie nie chciał, bo byłam niepełnoletnia ...
potem, bo dążył za wszelką cenę do ślubu ...
a kiedy już zdecydował się na współżycie cielesne ze mną, ja wzięłam odwet i pokazałam mu, jak to jest, kiedy nie można zaspokoić swojego pożądania i jak się czułam, kiedy mnie odpychał.
A potem uświadomiłam sobie, że kocham kogoś innego ...
i kocham go nadal, ale miłością bez przyszłości, więc muszę się od niej uwolnić.
Nie potrafiłam zabić tej miłości.
Nie potrafiłam też zabić siebie.
Może uda się zabić sens tej miłości.
Tak sobie pomyślałam, że jak już nie będę miała tej jednej rzeczy, którą można ofiarować tylko raz i tylko jednej osobie, to spalę w ten sposób ostatni most i będę mogła w ten sposób rozpocząć nowe życie.
I to ma sens.
A na koniec słówko do Jędrka.
Przyzwyczaiłam się już, że rzadko Ciebie rozumiem i pogodziłam się już z tym, jednak gdybyś zechciał mnie oświecić, co w Twoim rozumieniu miała znaczyć ta walentynka dla mnie, byłabym Ci niezmiernie wdzięczna.
|
Erotycznie ... | 2006-02-18 18:32 |
Jestem już prawdziwą kobietą i bardzo cieszę się z tego powodu.
"skłonność do experymentowania, to oznaka inteligencji" - tak uważają naukowcy.
Znaczy, jestem inteligentna ponad poziom, bo ponad poziom lubię experymentować.
Wczorajszy dzień i dzisiejsza noc też były experymentem, na dodatek bardzo udanym experymentem.
Już tak długo jestem z Markiem, że w końcu należało przekonać się, czy pasujemy do siebie również w tym, najintymniejszym aspekcie naszego życia.
To, co przeżyłam, upewniło mnie w tym, o czym podświadomie byłam przekonana cały czas.
Uwielbiam sex.
Owszem, bolało, ale przyjemność była większa od bólu.
Tylko za pierwszym razem nie powstrzymałam się od "ałć".
W ogóle, to przyrzekłam sobie, że cały czas będę Markowi patrzyła w oczy.
Wytrzymałam tylko do tego "ałć".
Faktycznie zabolało, ale tylko na początku, potem, to już była taka lekko bolesna przyjemność, ale tak wielka przyjemność na końcu, że aż omdlałam z rozkoszy.
Gdzieś tak po godzinie zapragnęłam powtórki.
Nie będę chwaliła się dokładniej, żeby jakaś dziewczyna nie nabrała ochoty na mojego Mężczyznę, ale niewiele spaliśmy tej nocy.
I mimo niewyspania, nie mogłam przestać myśleć o łóżku a raczej o tym, co będziemy w nim znów robić, jak zostaniemy sami w domciu.
Marek wpadł więc na pomysł i wysłał dzieciaki do kina.
Kochany, zapytał, czy - jak zajdę w ciążę - to zgodzę się na ślub.
Odpowiedziałam dyplomatycznie, że pożyjemy, to zobaczymy i tak na wszelki wypadek nie mam zamiaru przyznawać mu się, że zdążyłam zaopatrzyć się w odpowiednie tabletki, więc pełen luz.
Luuudzieee ...
życie jest piękne!
A sex, to jest jeszcze piękniejszy!
Szczerze mówiąc, to obawiałam się, że Marek będzie chciał kochać się przy zgaszonym świetle i może jeszcze w stroju nocnym, ale na szczęście nie ma w tym względzie żadnych oporów i dla mnie dodatkową atrakcją jest widok i dotyk jego nagiego ciała ...
a ewentualnym czytelnikom wyjaśniam, że nie będę dręczyła Was już więcej żadnym opisem naszych szaleństw.
Chciałam tylko uwiecznić tutaj ten swój pierwszy raz i to nie tylko moja wina, że nie skończyło się na jednym razie. |
Sielanka ... | 2006-02-19 21:35 |
Krótko mówiąc ...
przeżywamy z Markiem miodowy miesiąc.
I wszyscy to zauważają.
Nawet dzieci zapytały, co się stało, ze ciągle patrzymy na siebie i uśmiechamy się do siebie. |
Dodaj komentarz