Komentarze: 0
odpowiedzi ...
2005-11-24 19:49
Mirage | 2005-11-25 16:02 |
Zamieszczam dziś coś, w czym wyraziłam część swoich uczuć.
Każdemu, kto potrafi bezbłędnie, linijka po linijce, zinterpretować ten text, spełnię - jak bajkowa złota rybka - 3 życzenia.
A oto wytwór mojego chorego umysłu ...
Mirage
najbardziej boli to, czego nigdy nie było
zimne oczy patrzące w zieloną głębię
głupie włosy pokręcone, jak moja miłość
i ten uśmiech, którego nie widać
zmysłowe usta dające nadzieję
delikatne ręce chroniące ogień świecy
i krzak stojący w śniegu ...
peron bez pocałunku dwóch obcych osób
gołębie nie karmione czterema rękami
góry bez echa sexownego głosu
ścieżki nie podeptane czterema nogami
tego nigdy nie było
to tylko marzenie
oczarowanie
i zapomnienie ...
|
ufff ... | 2005-11-27 21:32 |
Zmęczeni, wykończeni, ale szczęśliwi.
W takie dni wraca nadzieja, że wszystko będzie oki.
Dla mnie osobiście ten weekend był bardzo sentymentalny.
Mimo, że również bardzo zwariowany.
A jutro wyjątkowy kierat w pracy.
Ale też i dużo przyjemności.
Pożegnanie.
Ostatni mój dzień w pracy.
Nasza ucieczka z dziećmi już przypieczętowana.
Wszystko zapięte na ostatni guzik.
I w czwartek ...
baj, baju, będziem w raju ... |
wolna ... | 2005-11-28 21:07 |
Jestem wprawdzie w stanie wskazującym, ale przedostatnie drzwi zamknięte na klucz.
W sumie, to pozostał mi jeszcze tylko jutrzejszy dzień, bo w środę po południu jedziemy na andrzejki, a po andrzejkach w siną dal.
Nie pochwalę się, gdzie jedziemy, żeby tak na wszelki wypadek nikt nic nie wiedział.
W każdym bądź razie, zgodnie z sugestią Marka, komputer i internet idą w odstawkę.
Prawdopodobnie na 2 lata, ale - zgodnie z sugestią Jacka - być może, że tylko na rok.
Mam nadzieję, że taki stan rzeczy pozwoli mi na szybsze zapomnienie tego, co powinnam zapomnieć już dawno.
W sumie, to wszyscy cieszymy się tak samo, choć nie powiem, że i nie odczuwamy pewnego niepokoju.
Żałuję tylko jednego, że nie udało i nie uda mi się przed wyjazdem spotkać z Jackiem, ale po powrocie mam nadzieję nadrobić stracony czas ... |
do miłego ... | 2005-11-30 18:06 |
To już moja ostatnia notka przed wyjazdem.
Zainteresowanym wyjaśniam, że jedziemy do USA, a konkretniej do Filadelfii, gdzie mieszkają na stałe rodzice Marka i moja najstarsza siostra cioteczna Marita.
Największy problem mam ja, bo nie znam języka angielskiego, nie wspominając już o jednej z jego odmian, tj. amerykańskiej wersji.
Wprawdzie przez jakiś tam czas chodziłam w ogólniaku na angielski, ale nasz anglista wymyślił sobie experyment i naukę rozpoczął od konwersacji.
No i jak okazało się, że mi język łamie się na wymowie, to dałam sobie spokój i przeniosłam się na francuski.
Wracając jednak do sedna, to byłam na tyle bezczelna, że wczoraj rano w sądzie na sprawie zapytałam, czy możemy na jakiś czas wyjechać z dziećmi do Marka rodziców w USA, na co sędzia odpowiedziała, że nie widzi żadnych przeszkód, co nawet poleciła zaprotokołować.
Wieczorkiem urządziliśmy naszym przyjaciołom pożegnanie połączone z wróżbami andrzejkowymi.
Największe szczęście miałam ja, bo wyszedł mi woskowy but, co wróży - wg staropolskich przepowiedni - przygody, wyzwania, karierę zawodową i duże pieniądze.
Przygody, wyzwania i duże pieniądze, to mogę sobie wyobrazić, że znajdę w USA, ale w jaki sposób mogę tam zrobić karierę zawodową nie znając języka, nie wiem.
Pożyjemy ... zobaczymy ...
a tymczasem mówię wszystkim, którzy tu zajrzą, do miłego ...
i wybaczcie, że nie szybko odezwę się, o ile w ogóle.
Uczciwie powiem, że obawiam się, czy kiedykolwiek będę miała ochotę na powrót do kraju.
W końcu nic ani nikt mnie tu nie trzyma.
Chcę pozostawić tu łzy i cierpienie.
Zawsze przecież można zacząć od nowa.
I na to liczę.
Nowe miejsce, nowi ludzie, nowy język ...
kochani ...
właśnie przeczytałam Wasze komentarze do poprzedniej notki i ...
płaczę ...
z żalu, że Was stracę, jak nie wrócę ...
jeszcze raz wszystkiego naj ... |