Komentarze: 0
"Rozumiem, że walczysz o dzieci adopcyjne ..." | 2005-10-01 12:49 |
To pytanie, które zadał mi Marek w komentarzu do mojej ostatniej notki z września.
Może nie tyle walczę o te dzieci, co chciałabym je zatrzymać, skoro już do mnie trafiły.
Adopcja byłaby najlepszym wyjściem z sytuacji głównie z tego powodu, że obecnie za wiele osób ma coś do powiedzenia w kwestii wychowania ich.
Na przykładach wyjaśnię o co chodzi.
Najstarszy chłopiec ma bardzo duże uszy i z tego powodu jest wyśmiewany przez inne dzieci.
Chcieliśmy z Markiem zafundować mu operację plastyczną, ale ponieważ nie zgodził się, doradziłam mu, żeby zapuścił włosy na długie, które nota bene uwielbiam u facetów.
Opiekunka prawna dzieci w sprawozdaniu do sądu napisała, że żałuję dziecku na fryzjera i jest zarośnęty.
Dziewczynka chciała chodzić modnie ubrana i poprosiła o taką bluzkę, jak mam ja, bo chce żeby jej też było widać pępek.
Jej wychowawczyni w sprawozdaniu do sądu napisała, że chodzi w za ciasnych ubrankach, z których widać gołe ciało.
Kiedy z wizytą w naszym domciu była pani z opieki społecznej, Zuzka akurat miała na sobie modną bluzkę z długimi rękawkami, z których wystawały tylko końce palców, więc do sądu poszło sprawozdanie, że nosi bluzki po mnie.
Nota bene ja mam 163 cm wzrostu a Zuzka 135, więc w bluzce po mnie wyglądałaby, jak w za dużej sukience a nie bluzce, ale pani zabrakło wyobraźni.
Kupiłam więc jej ubranka stosowne dla dziewczynki z dobrego domu, co pani pedagog z ośrodka adopcyjnego w swoim z kolei sprawozdaniu skwitowała stwierdzeniem, że dziewczynka ma niemodne ubranka.
Ten stan najlepiej oddają polskie przysłowia:
"kto chce rzucić w psa, zawsze kamień znajdzie"
"jak nie kijem, to go pałką".
A cała rzecz jest w tym, że nikt nie wierzył i nie wierzy, że uda mi się wspólnie z Markiem wychować te dzieci i wychwytują wszystko, co tylko można obrócić przeciwko nam, bo wiadomo:
"i w całym dziura się znajdzie"
i nieważne tu jest, że w wyniku takich działań, dzieci mogą trafić z powrotem do domu dziecka, ważne jest tylko, żeby okazało się, że wszyscy, którzy byli przeciwko nam, mieli rację.
I wzorem ERRADA napiszę teraz
ciąg dalszy nastapi ...
bo w następnej notce będzie odpowiedź na drugie pytanie Marka. |
Pierwsze marzenie ... | 2005-10-01 22:11 |
Największym moim marzeniem na dzień dzisiejszy jest zatrzymanie na stałe tych dzieciaczków, które wzięłam na wychowanie z domu dziecka.
|
Dlaczego ... | 2005-10-02 16:42 |
Dlaczego nie chcesz założyć własnej rodziny?
Dlaczego nie chcesz sama urodzić swoich dzieci?
W sumie, to chciałabym założyć swoją rodzinę i urodzić swoje dzieci, ale z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że trudno mi będzie znaleźć faceta, który mnie zechce na stałe.
Jakoś tak mam, że spotykam w swoim życiu wyłącznie facetów, którzy nie są w stanie mnie zaakceptować i na siłę próbują mnie zmieniać.
Tylko jeden raz udało mi się poznać faceta, który mnie akceptował, ale jak się potem okazało, kosztem własnego dyskomfortu.
Nie chciałam brać tych dzieci, sam fakt, że one chcą, nie był wystarczający, dopiero własna potrzeba oderwania się od myślenia skłoniła mnie do wzięcia tych dzieci.
A skoro już są, to moja odpowiedzialność każe mi je wychowywać do osiągnięcia przez nie samodzielności życiowej.
Zresztą, jak na razie, to nie chcę ani własnego faceta, ani własnej rodziny, ani własnych dzieci, za to potrzebuję tych pięciu lat na dokładne przebudowanie własnego życia i odnalezienie samej siebie i sensu życia, bo dotychczasowe życie straciło dla mnie sens ... |
Smutno mi ... | 2005-10-03 11:26 |
Jestem w trakcie przebudowywania swojego życia.
Zaczęłam od tego, że zrezygnowałam z dyżurów w pracy.
Pozostawiłam sobie tylko organizację imprez.
Zrobiłam też sobie przerwę w studiach.
Teoretycznie dziekanka, praktycznie rezygnacja.
Potrzebuję więcej czasu dla dzieci i to dlatego.
Z własnej i nieprzymuszonej woli chcę zostać taką kurą domową.
Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze tylko kuchnia do mojej wyłącznej dyspozycji.
Zaczęłam od zmiany w niej wszystkiego, co mi nie pasi, na to, co mi odpowiada.
Na razie mam już półkę po lewej stronie i małą chłodziarkę po prawej.
Najtrudniej było z chłodziarką, bo stoi już duża i w pełni sprawna, ale zaproponowałam, że kupię małą, postawimy ją na tej dużej i jak przez rok wystarczy ta mała, to Marek osobiście wystawi tą dużą do piwnicy.
Trochę opornie idzie ten nowy wystrój kuchni, ale w końcu to nie mój domek i muszę do wszystkich zmian przekonywać właściciela, czyli Marka, który na szczęście jest dość spolegliwy, co dobrze wróży na przyszłość, bo zmian mam w planie dużo więcej ... |
Drugie marzenie ... | 2005-10-03 21:14 |
Najważniejszym moim marzeniem jest mężczyzna, starszy ode mnie, może być nawet dużo, nie palący papierosów, który mnie zaakceptuje taką, jaka jestem, pokocha i zamieszka ze mną.
|
6009 | 2005-10-04 17:17 |
Jak kogoś ciekawi, skąd tytuł notki 6009, to wyjaśniam, że pod takim numerem zostałam zarejestrowana na forumowisku.
A że ostatnio zajmowałam się sexem przygotowując cykl imprez w pracy, więc skojarzenie miałam od razu prawidłowe.
Znaczy pozycja 69 i dwa zera w środku, nic dodać, nic ująć i pomarzyć można ...
ale kto mnie tam zechce, jak ja nawet do komórki nie nadaję się, bo rzadko udaje mi się zdążyć ją odebrać.
Muszę się też pochwalić, że przy moich dzieciaczkach uczę się nawet seriali oglądać.
Znaczy na razie oglądałam jeden i to nawet nie brazylijski ale nasz, czysto polski.
Plebania się nazywa i dzieci musiały oglądać, "bo w domu dziecka nam pozwalali".
No i okazało się, że moje życie jest faktycznie, jak z filmu, bo w tym jednym usłyszałam aż dwa znajome mi z rozmów na gg i telefonicznych dialogi:
Mężczyzna: a tak poza tym, to bardzo Cię kocham, wiesz?
Kobieta: ja Ciebie bardziej
Mężczyzna: bardziej się już nie da
Kobieta: .......
Mężczyzna: kocham Cię wariatko
i jak przypomniałam sobie, że określenie wariatko wybitnie mi się wtedy nie spodobało ...
ech, szkoda gadać, nie nadaję się do filmu również, nie tylko do komórki.
Ciekawe, czy ja się w ogóle do czegoś nadaję? |
Szkolenie ... | 2005-10-05 11:24 |
Dwudniowe, piątek i sobota, na dodatek około 500 km ode mnie.
W piątek rozpoczyna się dopiero o 18,00 i ten dzień sobie daruję.
Zabieram robaczki i jedziemy na sobotę a w niedzielę zrobimy sobie zwiedzanie.
A ponieważ Zbyszek wyobrażał sobie, że coś tam powiem, więc rozczaruję go.
Kupię sobie 3 czekolady Lindt z alkoholem i chrypa na zawołanie gotowa.
Zresztą dla pewności popiję piwem Karmi a na koniec gorące Cappuccino.
Robaczki już się cieszą i dopytują, czy znów będą dostawały po 10 zyla codziennie.
To taka nasza tradycja mojego pomysłu.
Rzecz w tym, że za dużo różnych rzeczy wypraszają przy różnych okazjach, żeby kupić.
Wymyśliłam więc antidotum i daję im po dziesiątaku i rządzą się same.
Obiecał się Czesiu, że z nami pojedzie, ale czy dotrzyma słowa, to śmiem wątpić, bo to nie pierwsza taka jego deklaracja ...
jedyna więc nadzieja w Darku, który nigdy jeszcze nie przegapił żadnej okazji, żeby ze mną wyjechać gdziekolwiek.
Dziś rano zapytałam Marka, czy nie pojechalibyśmy w piątkę, ale stwierdził, że ze mną wszędzie, byle nie w towarzystwie moich przyjaciół, którzy mu zupełnie nie leżą.
Nota bene był już ze mną dwukrotnie, więc wie, co mówi a mówi, że moi przyjaciele są jeszcze bardziej zwariowani, niż ja a on jest za poważny na takie wygłupy.
Powiedział też, że owszem, puści mnie z robaczkami, ale pod warunkiem, że będę codzienne dzwoniła i mówiła, czy wszystko w porządku ...
dla mnie to żadna nowina, bo zawsze to muszę robić, ilekroć gdziekolwiek wyjeżdżam.
|
Trzecie marzenie ... | 2005-10-05 22:45 |
Najprzyjemniejszym moim marzeniem jest sex z Ukochanym.
Wiem, że będzie on tym, co najbardziej będę lubiała.
Teorię mam już opanowaną w 100%.
Kolej na praktykę, czyli przyjemniejszą część sexu.
I jest to trzecie i ostatnie marzenie, na realizację którego nie mam wpływu.
Znaczy teoretycznie mam, ale praktycznie żadnego.
Podobnie, jak na poprzednie dwa, które wcześniej wymieniłam ... |