Archiwum maj 2006


maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

 

Remanenty ... 2006-04-01 20:04

"Do szczęścia blisko do nieba blisko do Ciebie blisko przez nocy mrok ..."

To fragment drugiej z piosenek. Pasuje wyjątkowo, bo faktycznie, blisko do Niego tylko przez nocy mrok jako, że ciągle jeszcze śni się mi co noc. W rzeczywistości, oddalamy się coraz bardziej od siebie. Wszystko wskazuje na to, że nigdy do siebie tak naprawdę nie pasowaliśmy. Pamiętam, jak kiedyś zapytał, czy ja naprawdę nie czuję, że kogoś ranię. Niestety, naprawdę nie czuję, bo zawsze staram się postępować tak, żeby nikomu nie sprawiać przykrości a jednak Jego często i niechcący ranię. Okazuje się, że jestem zbyt prosta, żeby zrozumieć, co Jego rani. Ot, chociażby, jak teraz. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że używanie przeze mnie na moich blogach Jego imienia może Go ranić. Siedzę więc już dość długo i wyszukuję te miejsca, wymazuję z nich Jego imię i w zamian wstawiam słowo Ukochany lub wykropkowuję, jak Ukochany nie komponuje się z resztą textu. Trochę to jeszcze potrwa niestety, bo zbyt dużo jest tych miejsc, ale w ciągu trzech dni mam nadzieję uporać się z tym zadaniem. Nie chcę nikogo ranić, a szczególnie Tego, Kogo kocham.

Wczoraj wieczorkiem odebrałam od Mariusza maila, który wklejam poniżej ku pamięci ...

"hej Elka
Pozdrowienia z UAE. Bede tu jescze do jutra i potem lece do punktu przeznaczenia. Jest na prawde ciekawie. Mam nadzieje ze u Ciebie wszystko dobrze. Szkoda ze nei chcialas sie jednak spotkac na chwilke przed moim wylotem.
Caluje mocno.
Evan"


Wspomnienie ... 2006-04-02 15:16

"Nikt mi Ciebie nie zastąpi nie zastąpi Ciebie nikt Twoja zazdrość śmieszna jest bo ja tylko Ciebie mam ..."

bez komentarza.

W nocy zaczęłam kasłać, a rano okazało się, że boli mnie również gardło. Na wszelki wypadek siedzę więc w domciu, ale pogoda jest tak piękna, że chyba wyjdę gdzieś z robaczkami. Jesteśmy już po obiedzie i robaczki postanowiły, że pojedziemy do Auchana, bo dawno nie byliśmy. Do obiadu byli oboje na rowerach a najstarszy chłopak siedział w domciu. Teraz on jest na podwórku a robaczki w domciu dla bezpieczeństwa, żeby znów ich nie pobił, jak ostatnio 2 dni z rzędu.

Wczoraj miałam znakomity humor, bo natychmiast po wyjściu z domciu natknęłam się na pięknego roześmianego piegowatego rudzielca, który tym razem powiedział mi dzień dobry. Poprzednio tylko uśmiechnął się do mnie cudownie.

Poszłam z całą trójką dzieciaczków na zakupy w celu kupienia najstarszemu i średniemu chłopcu wiosennych kurtek, ale w trakcie okazało się, że nie ma takich kurtek, jakie chcą, więc w zamian kupiłam im spodnie. A ponieważ ciągle miałam świetny humor, więc dałam im wszystkich część kieszonkowego, znaczy po 30 złociszy.

I mam nadzieję, że nie zapeszę, jak pochwalę się, że od wizyty u nas pań pedagożek nie było jeszcze żadnej awantury w wykonaniu najstarszego chłopca, tylko te pobicia robaczków, co i tak jest jego wielkim sukcesem.

 

Dno ... 2006-04-03 11:22

Moje samopoczucie jest denne i to nie tylko ze względu na chore gardło. Oglądałam wczoraj wieczorkiem nagrany już kiedyś na video film, który był jakby o mnie. Taki życiowy z cyklu okruchy życia a dotyczył niewierności w małżeństwie.

Dwie rodziny ...

seniorzy, w której mężczyzna był niewierny i oprócz żony miał jeszcze dwie kochanki

i jego córki, która niewierność miała po ojcu.

Za pierwszym razem, o którym w filmie była tylko mowa, zdradziła męża w łóżku. Za drugim razem, który był pokazany na filmie, spotykała się i całowała z innym, bez spraw łóżkowych.

Oczywiście film zakończył się happy endem, niemniej jednak spowodował, że niewiele tej nocy spałam, za to wiele myślałam o czymś takim, jak niewierność. I nie tylko. Obejrzenie tego filmu i moje przemyślenia utrwaliły mnie w moim postanowieniu pisania na blogach historii mojego życia.

 

 

slodka_idiotka : :
maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Tata 2006-04-03 23:09

To tacie zawdzięczam swoje imię. Z dzieciństwa pamiętam, że zawsze byłam oczkiem w głowie swojego taty. Tata w ogóle bardzo lubił dzieci, wszystkie dzieci i to po nim odziedziczyłam tą miłość i słabość do dzieci. Pomoc ludziom, to druga pasja mojego taty, którą również po nim odziedziczyłam. A co za tym idzie także "miękkie serce i twardą d...", które idą w parze. Trzecią pasję mojego taty niektórzy określają mianem "dusza towarzystwa", ale w wykonaniu mojego taty było to plus "na świeczniku". Niestety, ta przypadłość też stała się moim udziałem jako, że popisywanie się w towarzystwie mam chyba wpisane w genach. Czwarta pasja mojego taty, to - paradoxalnie - kobiety, a paradoxalnie dlatego, że bardzo kochał moją mamę, jednak zaliczał każdą kobietę, która mu się nawinęła.

To pewnie dlatego od swojego mężczyzny nie wymagam wierności a jedynie przyzwoitości, znaczy, żeby robił to poza moimi oczami i nigdy nie przyznawał się do tego. Stąd zapewne również wzięła się moja niechęć do związków zawieranych oficjalnie. I znów paradox ... chciałabym, żeby mój Ukochany był taki, jak mój tata. Chodzi o prozę życia codziennego. Tata nigdy nie przywiązywał żadnej wagi do pieniędzy i było mu wszystko jedno, że pieniądze miała mama, bo brał i wydawał je, jak własne. Pozycja mojego taty w domciu była zawsze na poziomie księcia, wokół którego kręci się na każde zawołanie niewolnica, czyli moja mama. W kuchni tata zjawiał się rzadko i zawsze tylko przez przypadek, znaczy, jak zabłądził niechcący. Wychodząc z domciu zawsze mówił, gdzie idzie, nawet, jak szedł do kościoła. Był bardzo dobrym tancerzem i to właśnie on nauczył mnie tańczyć, wprawdzie nie na poziomie "Tańca z gwiazdami", jednak na tyle, że słysząc muzykę nie potrafię ustać spokojnie na miejscu. Wierzył w Pana Boga i był na tyle dobrym katolikiem, że z własnej winy nie opuścił nigdy żadnej niedzielnej ani świątecznej Mszy Świętej. Po śmierci mamy ożenił się powtórnie przed upływem okresu żałoby, gdyż nie potrafił żyć sam i to na tyle, że nie miałam nic przeciwko temu małżeństwu.

Tata chorował na nadciśnienie tętnicze krwi, którą to chorobę odziedziczyłam również, jednak bardzo dbał o swoje zdrowie i żyłby do dzisiaj, gdyby nie wypadek, w którym został zabity przez samochód ciężarowy.

 

Mama 2006-04-04 18:15

Gdyby nie tata, miałabym na imię Elżbieta, takie imię wybrała dla mnie mama. Nie wiem, czy wierzyła w Boga. Nigdy o to nie zapytałam. Niby do kościoła nie chodziła, ale jednak z tatą mieli kościelny ślub a poza tym mama miała kilka córek chrzestnych. Mama zawsze twierdziła, że nie lubi dzieci i gdyby tata tak bardzo nie chciał dzieci, to byliby bezdzietnym małżeństwem. Mimo to uważam, że na matkę nadawała się bardziej, niż tata na ojca. Może dlatego, że mnie kochała bardzo i dawała mi to odczuć. Zawsze zdawałam sobie sprawę z tego, że woli mnie od moich dwóch sióstr i zawsze mogę na nią liczyć. Poza tym zawsze wspominała różne fajne rzeczy z mojego najwcześniejszego dzieciństwa i to w samych superlatywach. Zawsze też była ze mnie bardzo dumna. Kiedy z ust mamy usłyszałam "nie", zawsze wiedziałam, że nie ma siły, która zmieniłaby jej decyzję. Wtedy udawałam się do taty, który mówił "tak" i wykłócał się z mamą, że jest dla mnie zbyt sroga. Jednak, w przeciwieństwie do taty, mama była zawsze bardzo sprawiedliwa. Mama miała tak wielkie powodzenie u mężczyzn, że niezrozumiałe było, czemu ciągle była z tatą. Ale w pewnym momencie przestała być wierna tacie. Nie wiem, ile razy go zdradziła w łóżku, ja wiedziałam o jednym jej kochanku i to takim na dłużej. Zawsze wyobrażałam sobie, że są w sobie zakochani i tylko ślub z tatą jest na przeszkodzie do ich połączenia się na zawsze. A potem wszystko rozwiało się, wróciło do poprzedniego stanu i nic nie wskazywało na to, że był to tylko taki odwet, który nie spełnił swojego zadania. Mamie zawdzięczam o wiele więcej, niż tacie. Przede wszystkim zdrowego pojęcia honoru. Poza tym zdolności do przyszłościowego myślenia. I wielu, wielu innych rzeczy ... takich, jak sprawiedliwości, rozwagi, myślenia przyczynowo-skutkowego, zapobiegliwości, tolerancji, spokoju, życzliwości, uśmiechu dla każdego i w każdej sytuacji, rzetelności, punktualności, optymizmu, itd., itp. A to, czego najbardziej jestem jej wdzięczna, to kobiecości.

Mama często powtarzała, że chciałaby żyć tylko 35 lat, bo potem już kobiety tracą urok, a ona chce zostać w pamięci wszystkich, jako piękna kobieta. I to mamie wyjątkowo dobrze udało się. Po prostu w pewnym momencie przestała chodzić do lekarza i łykać tabletek, co przy jej bardzo wysokim nadciśnieniu tętniczym krwi zakończyło się tak, jak sobie tego życzyła, szybką i chyba bezbolesną śmiercią w wieku 40. lat.

 

Maryla 2006-04-05 09:45

Maryla, to moja najstarsza siostra, nieżyjąca już, niestety. W sumie, to pozostało mi po niej wiele nieprzyjemnych wspomnień. Mimo wszystko kochałam ją bardzo i z jej śmiercią nie mogę pogodzić się do dziś. Umarła, bo nie chciała już żyć, ale z kimś takim, jak jej mąż, też nie chciałabym żyć. Ostatni raz widziałam ją chyba tydzień przed śmiercią. Była jakaś smutna, zaniedbana, nie chciała pogadać i nie dała się niczym poczęstować. Przyszła do mnie pożyczyć 20 złociszy, bo nie miała za co ugotować obiadu. Jeżeli zestawi się to z faktem, że mieli 2 domy a Rysiek jeździł najnowszym modelem volxvagena, to mówi to samo za siebie. Z dzieciństwa pamiętam ją, jako wyniosłą i zarozumiałą dziewczynę. Z wieloma koleżankami nie chciała nawet rozmawiać, bo np. były zbyt biedne lub brudne, jak twierdziła. Z pierwszego roku jej małżeństwa moje podejrzenie budzi fakt, że przyszła kiedyś późno w nocy do mnie, bo bała się wrócić do swojego domciu. Na drugi dzień Rysiek wygonił ją z domu i chciała sprowadzić się do mnie z psem. Trzeciego dnia pogodzili się a efektem tej nocy poza domem była córka bardzo podobna do jej współpracownika, z którym wtedy była na pomiarach rzekomo. Te 3 fakty, taty, mamy i siostry sprawiły, że zaczęłam podejrzewać niewierność zapisaną w genach. Wprawdzie nie pasuje mi to zupełnie do mnie, bo mam czyste sumienie pod tym względem, jednak ... na wszelki wypadek postanowiłam nie wiązać się z nikim oficjalnie.

 

Elwira 2006-04-06 11:15

Elwira, to moja młodsza ode mnie o 5 lat siostra, którą wprost uwielbiałam. Włoski i oczka miała czarniutkie, jak diabełek, najpiękniejszy uśmiech świata i dużo piękniejszą buzię od nas dwóch. Najmocniej z całej rodziny obciążona naszą dziedziczną chorobą, złośliwym nadciśnieniem tętniczym krwi. I na to zmarła w wieku dziecięcym pomimo, że dzieci w zasadzie nie miewają wylewu krwi do mózgu. Czułam się winna jej śmierci, bo miałam iść do sklepu po chleb, ale nie chciało mi się i Elwirka mnie wyręczyła. Pobiegła, schyliła się do koszyka po chleb i to wystarczyło. Rodzice wielokrotnie tłumaczyli mi, że wcześniej czy później, to musiało tak zakończyć się, ale wyrzuty sumienia pozostały.

 

ja 2006-04-07 14:43

Jestem leniwa

jestem powolna

jestem mało spostrzegawcza

nie umiem szyć

nie lubię sprzątać

nie mam słuchu muzycznego

nie mam żadnych zdolności artystycznych

niektórzy mówią o mnie, że jestem zarozumiała

to tylko niektóre z moich licznych wad.

W sumie, to najchętniej napisałabym, że współczuję mężczyźnie, który będzie ze mną żył pod jednym dachem, ale jest już taki i wcale mu nie współczuję, niestety. Chociaż uczciwie przyznaję, że nie wyobrażam sobie naszego wspólnego życia na dłuższą metę, gdyż różnimy się dokładnie we wszystkim. Dla przykładu wczoraj próbowaliśmy ustalić coś na temat wakacji, no i wyszło nam, że on pojedzie w Bieszczady a ja nad morze. Na dodatek on samochodem a ja pociągiem, więc nawet, gdyby udało się nam osiągnąć konsensus w sprawie miejsca, to i tak nie pojechalibyśmy razem. I tak dosłownie jest we wszystkim, za co próbujemy wziąć się wspólnie. Już nawet próbowałam wciągnąć go w komputer, bo gdyby załapał jakieś gry, to miałabym w tym czasie kuchnię do dyspozycji, ale też nie dał się. Jest zdania, że wysyłanie i odbieranie mailii oraz umiejętność pogadania na gg i tlenie w zupełności mu wystarczą w jego pracy a w życiu prywatnym komputer w ogóle nie jest mu potrzebny.

Twierdzi, że mam jeszcze 3 poważne wady:

nie jestem oszczędna

nie daję rozpieszczać się

jestem uzależniona od komputera.

Tak szczerze mówiąc, to jestem zadowolona, że nie mam skłonności do zdrady, bo nie mam, skoro nawet w naszym luźnym bądź co bądź związku, jestem mu wierna i nie zamierzam tego zmieniać. Po obydwojgu rodzicach odziedziczyłam złośliwe nadciśnienie tętnicze krwi, którego jednak nie odważyłam się wykorzystać, kiedy postanowiłam umrzeć.

Mój tata był ładnym i przystojnym mężczyzną o czarnych włosach i oczach, które odziedziczyła po nim Elwirka.

Moja mama była piękną i zgrabną blondynką o zielonych oczach, blond włosy odziedziczyła po niej Maryla a ja zielone oczy.

Nie wiadomo skąd do blond włosów Maryli wzięły się brązowe oczy a do moich zielonych oczu brązowe włosy.

 

slodka_idiotka : :
maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

wieśniara 2006-04-08 12:46

Na blogu elka_a piszę historię swojego życia, ale jestem w stanie to robić tylko w czasie, kiedy nikogo nie ma w domciu i mam ciszę, bo muszę przypomnieć i poukładać sobie wszystko. Natomiast w sobotę i niedzielę postanowiłam pisać tutaj o wszystkim, co działo się w międzyczasie. A w ogóle to w trakcie tego pisania historii mojego życia, na boku porządkuję sobie swoje blogi. Bo okazało się, że rozmnożyły się do zawrotnej ilości ośmiu sztuk, z której 2 już zlikwidowałam a jeszcze 3 mam w planie zlikwidować w najbliższym czasie. W domciu panuje względna cisza w zachowaniu najstarszego chłopaka. Co więcej, to nie mam jakoś odwagi iść do sądu i sprawdzić, czy w ogóle coś dzieje się w tej sprawie. A powinno coś dziać się, gdyż nie mam zamiaru zmieniać swojej decyzji odnośnie niego. Z Markiem wszystko na jak najlepszej drodze. Ciągle jesteśmy zafascynowani sobą. I pomimo, że różnimy się w każdym aspekcie naszego życia, to wszystko wskazuje na to, że uda nam się.

Dostałam od Evana maila, którego zatytułował "Ela nooo".

A oto jego treść:

Alka do jasne ciasnej, odpisz cos cooo?
Qrcze, siedze kilka tysiecy kilometrow od domu, wryyy
Apeluje o nieignorowanie mnie :)
Caluje mocno
Mariusz (EVAN)
PS: Evan@... jest teraz adresem firmowym mojej matki i nie odbieram tego maila juz od 2 tygodni.

Nie wiem już, co o nim sądzić. Wybierał się do tego Iraku i wybierał a teraz sugeruje, że wreszcie w nim się znalazł. Żeby tak jeszcze wyjaśnił, gdzie widzi moje miejsce, skoro ma dziewczynę, z którą spodziewa się dziecka ...

 

cudo 2006-04-09 18:13

Tak, jak wczoraj tryskałam wprost humorem i życiem, tak dzisiaj tylko spałabym i spała. Wygląda na to, że to po tej wczorajszej wyprawie do lasu na bieganie, bo po czterech godzinach byłam tak okropnie zmęczona, jakbym drugie tyle biegała. Najgorsze, że na dzisiaj obiecałam robaczkom konie a nie mam najmniejszej chęci wychodzić w ogóle z domciu. W rezultacie znów musiałam ich przekupić, na co Marek, jak zwykle zareagował wykładem na temat metod wychowywania dzieci. W sumie, to sama jestem ciekawa tej nowej stadniny koni, ale nie dzisiaj, innym razem. Natomiast w odpowiedzi na komentarze do poprzedniej notki wyjaśniam, że Mariusz, to taka tylko i wyłącznie znajomość internetowa, jednak z różnymi takimi podtextami. Na dodatek po rycerzach pozostały nie tylko zakute łby, bo Mariusz jest autentycznym rycerzem, kieruje nawet bractwem rycerskim i to wszystko sprawia, że nie jest mi tak zupełnie obojętny.

Na dzień dzisiejszy można powiedzieć, że kiedyś tam wiązałam z nim pewne nadzieje, jednak życie pokazało wyraźnie, że on, czarując mnie, miał na uwadze, jakby już co, to tylko sprawy łóżkowe.

 

Marek 2006-04-10 15:16

Długo zastanawiałam się, co lub kogo opisać teraz, ale wyszło mi, że jak ma to być historia pisana od tyłu, to najważniejszą dla mnie osobą obecnie jest niewątpliwie Marek. A ponieważ pisałam o nim bardzo często i wiele już napisałam, więc muszę uważać, żeby nie powtarzać się. Zacznę może od tego, że Marek zbyt często naprzykrza mi się, siadając np. w fotelu w moim pokoju i opowiadając różne ciekawostki z życia politycznego kraju. Sprawia to, że polityki szczerze nienawidzę, bo - jak mówią niektórzy - co za dużo, tego i świnia nie chce. Niestety, równie często zdarza się, że Marek przychodzi do mnie, siada w fotelu i bez słowa wpatruje się we mnie. A ponieważ lubię również w ciągu dnia mieć czas dla siebie, więc z konieczności zamykam się wtedy w swoim pokoju, żeby nie mógł wejść. Marek ma bardzo ciekawą przypadłość, a mianowicie o każdej kobiecie czy dziewczynie, z jaką styka się w jakiś tam sposób, zawsze ma coś złego do powiedzenia. Na początku naszej znajomości, kiedy byłam jeszcze nastolatą, wydawało mi się, że podobam się mu tylko ja. Natomiast teraz, tak prawdę mówiąc, nie wiem, co o tym myśleć. No bo tak. Marka mama opowiedziała mi o Marka pierwszej i jedynej do czasu poznania mnie, dziewczynie. Kochał ją tak bardzo, że kiedy go rzuciła dla innego, targnął się na swoje życie. Cudem odratowany przysiągł, że już nigdy i żadna. I tak było do czasu poznania mnie. Okazuje się, że jestem bardzo podobna do jego pierwszej i jedynej miłości. Po usłyszeniu tego byłam zdecydowana zakończyć naszą znajomość jak najszybciej. Życie jednak miało swój scenariusz i stało się tak, że z nim właśnie utraciłam swoje dziewictwo, które tak troskliwie pielęgnowałam i ochraniałam do czasu spotkania kogoś, kogo pokocham.

C'est la vie ...

"nic nie boli tak, jak życie".

Mnie teraz też boli bardzo fakt, że Marek we mnie kocha dziewczynę, którą naprawdę kocha. Ten fakt tłumaczy jego takie różne sprzeczności, jak np. dlaczego mówi mi, że mnie nie kocha ale wszystkich znajomych uprzedził, żeby nie zbliżali się do mnie za blisko, bo zabije. Jednak na przekór wszystkiemu ja osobiście uważam, że jednak mnie kocha. Nawet, jeżeli we mnie kocha swoją pierwszą dziewczynę. Co dziwne, obie mamy to samo nazwisko, więc możliwe jest jakieś dalsze pokrewieństwo. A poza tym, to Marek ma już tylko same zalety. Od kiedy z nim jestem mam ciągle wrażenie, że bez niego zginęłabym.

I mam nadzieję, że w końcu przestanie zadręczać mnie o potomka, bo nawet dziś, kiedy zobaczył, że naprawdę źle się czuję, stwierdził, że to rosnące we mnie dziecko tak mnie męczy.

 

Maja 2006-04-11 14:05

Ze wszystkich moich przyjaciół ona właśnie zajmuje najwyższą pozycję. Jest najstarszą, bo aż od piaskownicy i najbardziej sprawdzoną moją serdeczną przyjaciółką. Nasza przyjaźń opierała się zawsze na naszych przeciwieństwach chyba. Uwielbiałam ją od dziecka, bo zawsze bardzo dużo mówiła, za siebie i za mnie. I to dosłownie. Do tego stopnia, że nauczyciele w szkole nazywali ją moim adwokatem. A ponieważ ja z natury jestem bardzo małomówna, natomiast uwielbiam słuchać, więc wiadomo. Przyjaźń na całe życie. Nie powiem, ostatnio coraz częściej jestem o nią zazdrosna. I znów paradox. Kiedyś było odwrotnie, to ona była wściekle wprost zazdrosna o mnie. Miała Marcina, który wyraźnie i jawnie podrywał mnie, więc nie zwracała już nawet uwagi na nic, tylko mnie winiła za to, bo byłam do wzięcia, jak mówiła. Teraz role odwróciły się. Ale zaczęło się to tak naprawdę już w momencie, kiedy Marek sprowadził się do mnie. Od wtedy Maja przyjęła postawę kotki, ciągle łasiła się do kogoś, w tym również do Marka, na dodatek często siadając mu na kolanach. Marek nie reagował do momentu, aż kiedyś powiedziałam Majce, żeby zeszła z jego kolan, bo to jest mój mężczyzna. A następnym razem Marek po prostu usunął ją stanowczo ze swoich kolan mówiąc, żeby znalazła sobie inne miejsce do siadania. Jestem o nią zazdrosna, bo Marek kiedyś sam powiedział, że gdyby nie była tak głupia, jak jest, to na pewno zakochałby się w niej, gdyż z wyglądu jest jego ideałem. Piękna naturalna blondynka o kocich oczach. Na dodatek, co by nie mówić, to pasuje do niego bardziej, niż ja. Pewna nadzieja tkwi w Marcinie, który wprawdzie ją porzucił, niemniej jednak czasami umawia się z nią. Wyjeżdżają wtedy gdzieś w Polskę i spędzają upojne chwile, a czasami nawet dnie i noce, w łóżku. I wcale nie wstydzą się tego mówiąc, że jest to jedyny aspekt ich życia, w którym czują i rozumieją się dobrze.

 

klękajcie narody 2006-04-12 12:30

Zgodnie z radami, jakich udzieliła mi ola83 i Real_motherfucker odpisałam Evanowi ...

Hejka.

W sumie, to nie wiem nawet, co Ci napisać.
Ale za to jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń.
Opiszesz?

Całuski serdeczne ode mnie ...

W odpowiedzi napisał ...

No witam, nie pytam nawet czemu sie tak dlugo nei odzywalas chociaz przeznam ze sprawilas mi tym troche przykrosci.

Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze moja kobieta nie chce ze mna byc I w sumie jestem wolny mimo tego ze bede ojcem. Ale dosc zlych mysli. Jestem w Iraku juz od ponad tygodnia. Nie da mrady opisac Ci wszystkiego co sie tu dzieje wiec postaram sie postreszczac.

Pracuje jako Operations Specialist w departamencie Operations-Transportation dla firmy KBR (Amerykanska firma ktora zajmuje sie caloscia wsparcia logistycznego wszystkich operacji bojowych i misji wojsk USA, Kanady i Anglii). Ogolnie moja praca polega na jezdzeniu w konwojach I byciu lacznikiem miedzy dowodcami polskic eskort i dowodca konwoju logistycznego KBR (czyli jestem tlumaczem tak jakby). Jezdze sobie co drogi dzien w konwojac do innych baz wojskowych w regionie.

Co poza tym. Irak jest pieknym krajem I nie tyle zniszczonym przez wojne co przez bezmyslnosc ludnosci cywilnej ktora po prostu jest banda brudasow nie myslaca nawet o tym zeby smieci wywiesc na smietnisko tylko wyrzucajaca cale kosze na ziemie przed wlasnymi domami. Pustynie sa tu pokryte polaciami (jak okiem siegnac) zielonej trawy i zoltych stepow. Ogolnie wyladowalem na poczatku w bazie w ktorej znajduje sie Ziggurat (najstarsza swiatynia ksiezyca – ponad 4000 lat, w ktorej ludzie skladali nawet ofiary z ludzi), zaraz obok jest rowniez 4000 letni dom w ktorym urodzil sie prorok Abraham – czyli tego ktory jak sobie z tamtad poszedl to zabral ze soba 200 000 ludzi. (ale to taka ciekawostka).

Ogolnie musze powiedziec Ci ze ludzie, ktorzy, tu mieszkaja (tzn w regionie Ad Divaniyah) so do nas nastawieni bardzo pozytywnie. Musza z reszta zdawac sobie sprawe ze od nas zalezy ich byt i przyszlosc. Jednak to nastawienei nie jest tym wymuszone. Swoja droga, muzulmanie, jesli chodzi I religie to ci wierzacy we wlasciwa forme tej religii sa ludzmi po prostu gleboko wierzacymi, sroniacymi od polityki I na prawde prowadzacy dobry tryb zycia.

Ale wracajac do tematu. Podoba mi sie tu I jest mi ardzo dobrze.

Ela, teraz Ty mi cos powiedz. Co sie z Toba dzieje I prosze, odpowiedz mi troche szerzej niz 3 zdania… Martwie sie o Ciebie, moze podswiadomie, ale mam wrazenei ze cos sie nie za dorbze u Ciebie dzialo.

Przesylam kilka fotek.

Caluje mocno

Ku ewentualnej pamięci moja odpowiedź ...

Nie odzywałam się tak długo, bo najpierw nie mogłam dostać się do tego konta, a potem zastanawiałam się, czy w ogóle pisać do Ciebie. I zaraz wyjaśnię, czemu. Po prostu od pewnego już czasu jestem w stałym związku z Markiem i nie chcę komplikować sobie życia. Dla jasności, śpimy ze sobą i na dodatek okazało się, że w tym aspekcie naszego życia pasujemy do siebie wyjątkowo dobrze. Nie chciałabym nic zmieniać, bo naprawdę jest mi bardzo dobrze i przyjemnie na dodatek. Z pewnością nie jest to tak, jak sobie wymarzyłam, ale nie wszystkie marzenia spełniają się przecież. Jedynym zgrzytem w moim życiu okazały się te dzieciaki, które wzięłam z domu dziecka zbyt pochopnie jednak. Dokładniej mówiąc, najstarszy chłopak, który ukończył już 14 lat i zaczęła się u niego burza hormonów, jak określił to lekarz. Wygląda na to, że jest po prostu o mnie zazdrosny, bo cała heca z nim rozpoczęła się w momencie, kiedy zaczęliśmy z Markiem spać ze sobą. Tylu ludzi zaangażowało się w pomoc nam, bez skutecznie zresztą, że jedynym wyjściem stało się zabranie go z naszej rodziny. Złożyłam odpowiedni wniosek w sądzie, potem jeszcze 3 ponaglenia i zapadła martwa cisza. Zdaję sobie sprawę z tego, że zabiorą prawdopodobnie całą trójkę, ale doprawdy nie widzę już żadnego innego rozwiązania. Tym bardziej, że Marek ma chore serce i cukrzycę a na nim zależy mi bardziej, niż na obcych w końcu mi dzieciach. To tyle na mój temat.

Zazdroszczę Ci szczerze, że możesz być tam, gdzie jesteś, bo ja w mojej obecnej sytuacji też najchętniej wyjechałabym znowu do USA, ale mój Mężczyzna jest całkowicie na nie, więc nie mam wyjścia. Wiesz, zazdroszczę Ci też, że coś widziałeś i czymś tam interesujesz się, bo ja ostatnio jestem w takim nastroju, że wszędzie widzę tylko alkohol i w sumie tylko on mnie interesuje. Jeszcze w USA, to przynajmniej poznałam ogromną ilość nowych ludzi, bo w Paryżu to tylko lokale od tej mocniejszej, bo procentowej strony.

A w ogóle, to byłeś w środku tej świątyni księżyca Ziggurat? Gdybyś miał okazję obfotografować ją jeszcze w środku, to byłabym Ci bardzo wdzięczna za takie fotki.

A w ogóle, to serdecznie dziękuję za wszystkie fotki, wgrałam je od razu w wygaszacz ekranu i teraz podziwiam w przerwach od pracy. Szkoda tylko, że kaczor psuje mi Twój widok. A w ogóle, to jak to się stało, że rozmawiałeś z samym prezydentem bądź co bądź?

Wiesz, w tych długich włosach i zaroście na twarzy robisz bardziej pioronujące wrażenie, niż taki wygolony tu i tam.

Napiszesz, czym tak naraziłeś się Pani swojego serca, że aż nie chce już Ciebie?

Pozdrówka i całuski ...

i wesołe życzonka pod tym adresem:

http://www.100lat.info/kaczki/

Ufff ...

to tyle.

W przewidywaniu następnych komplikacji mojego i tak już zbyt ciekawego i bogatego życia, pluję sobie obficie w brodę i nadziwić się nie mogę, że tak łatwo dałam sprowokować się do napisania Mariuszowi tego, co napisałam.

Pozdrówka i ucałowanka dla ewentualnych czytelników ...

i takie różne wyrazy.

Znaczy ...

współczucia.

 

slodka_idiotka : :
maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

podłamka 2006-04-13 21:36

W poniedziałek byłam na zebraniu u najstarszego chłopaka.

Niewesoło.

Ma 7 jedynek i wiele, wiele godzin nieobecnych z powodu wagarów.

We wtorek zebrania u średniego chłopca i dziewczynki.

Chłopiec ma kształcenie specjalne, więc i oceny lepsze, bo aż 9 piątek, najwięcej z całej trójki i tylko 6 jedynek, czyli najmniej.

Dziewczynka natomiast znów zachowuje się bardzo źle u wszystkich nauczycieli, mało tego, to ma 17 jedynek i zagrożenie jedynką na koniec roku z matematyki.

A w ogóle, to zaczyna mnie już męczyć ta sytuacja w zawieszeniu i jutro idę do sądu zajrzeć w akta, czy już coś ktoś robi w sprawie zabrania od nas najstarszego chłopaka.

Na święta mam już wszystko kupione.

Prezenty też już są spakowane.

Jutro ostatnia kosmetyka, czyli sprzątanko.

A w sobotę już tylko niezbędne czynności typu szykowanie i pieczenie.

W tym roku pełen luz, bo nie będziemy mieli żadnych gości.

Cała jestem w skowronkach.

 

jupiii 2006-04-18 19:00

Znikłam niespodziewanie za sprawą mojego Mężczyzny, który w tajemnicy przygotował nam święta poza naszymi zwykłymi miejscami pobytu i porwał nas i zawiózł tam w piątek.

Pierwszy raz w życiu spędziłam tak upojne święta Wielkanocne, do których nawet nie przyłożyłam ręki, gdyż na dodatek zostały przygotowane przez kogoś innego.

Nie, nie napiszę gdzie byłam ani nie podam żadnych szczegółów, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji i jeszcze gorszych uczuć w stosunku do mnie u kogoś, kto z natury już mnie nie lubi.

Jak już kiedyś pisałam prowadzę realny pamiętnik w zeszycie, gdzie opiszę wszystko po kolei, jak było, gdzie było i dlaczego było, czyli wszystko, co i tak jest znane mojemu Mężczyźnie.

Tu natomiast odnotuję swoje wszystkie wrażenia i odczucia, które chciałabym zapamiętać i co do których mam określone oczekiwania.

Znaczy chodzi o to, żeby nigdy nie wpadły w oczy mojemu Mężczyźnie.

Dzisiaj, czyli na początek, resume tych czterech dni:

kocham ludzi, kocham życie, kocham świat http://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZNLove Letterhttp://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZN

pozdrówka i ucałowanka dla wszystkich

dla Jędrka też http://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZNKiss With Pigtailshttp://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZN

 

zarozumiała 2006-04-20 11:51

Zawsze buntowałam się, jak ktoś mówił o mnie, że jestem zarozumiała.

Okazało się, że jednak jestem.

A zorientować się powinnam już wtedy, jak napisałam, że wydrapię oczy komuś, kto mnie zastąpi przy boku Ukochanego.

Jest przecież oczywiste, że czegoś takiego nie zrobię nigdy, więc afiszowanie się z takim pomysłem było tylko zarozumiałością z mojej strony.

Po prostu oczekiwałam na zapewnienie, że po mnie choćby potop, ale nigdy inna.

A doczekałam się stwierdzenia, że teraz jestem ja, ale jak będzie następna, to nawet ślepa będzie cenniejsza ode mnie.

I w sumie jest to logiczne z męskiego punktu widzenia, ale nie mojego.

Ja w swoim zarozumialstwie zawsze i wszędzie chcę być tą jedyną i niezastąpioną, a przecież powszechnie wiadomo, że ludzie są podobni do siebie i każdego można zastąpić kim innym.

I w tym ogólnym podobieństwie, to tylko ja mam zawsze ph poznać kogoś jedynego i niezastąpionego.

Bo wbrew pozorom takie wyjątki istnieją i to one właśnie potwierdzają regułę, jak wiadomo.

A te całe, psychologiczne niemal wywody, mają na celu delikatne wprowadzenie ewentualnych czytelników w stwierdzenie mojego Mężczyzny, że jestem jedyną i niepowtarzalną a na dodatek niezastąpioną i po mnie choćby potop, to i tak następnej już nigdy nie będzie.

Nie będę ukrywała, że słowa takie są balsamem na me rany.

I nawet w nie wierzę.

Bo mam podstawy do tego.

W końcu jestem dopiero jego drugą ukochaną.

A ma już 30 lat.

Pierwszą poznał i pokochał w wieku 14 lat.

Rzuciła go po roku dla innego, bogatszego.

Targnął się na swoje życie, ale został cudownie ocalony.

Wtedy postanowił, że będzie bogaty.

Mnie poznał, kiedy ukończył 25 lat i miał już swoją firmę przewozową.

I nikogo nie miał w trakcie.

A moja zarozumiałość każe mi wierzyć w to, co on mówi.

Na dodatek twierdzi, że dlatego wywiózł mnie tak daleko, żeby w niecodziennej scenerii wypowiedzieć słowa, których jeszcze nikt i nigdy z jego ust nie słyszał.

Wprawdzie nie powiedział do mnie jeszcze nigdy "kocham cię", ale czuję się tak, jakbym właśnie to usłyszała.

Mam takie dziwne uczucie, że Pan Bóg stwarzając człowieka zapomniał wyposażyć go w skrzydła ...

 

Sandra 2006-04-20 23:51

Moja przyjaźń z Sandrą trwa już od kilku lat i dla mnie jest bardzo owocna.

Na niej właśnie najwięcej wzoruję się, bo jej zachowanie i postępowanie może być wzorem dla każdej dziewczyny.

Jest bardzo pewna siebie, zawsze wie, czego chce i jak ma postąpić.

I jest bardzo kobieca, delikatna i uśmiechnięta.

Ma klasę.

W sytuacjach konfliktowych Sandra zawsze jest górą.

Nawet z dorosłymi radzi sobie znakomicie, taktownie ale stanowczo.

Chłopaków zmienia, jak rękawiczki przysłowiowe i rzadko ma tylko jednego.

Jej opis na gg najczęściej brzmi :

"kochuniam Cię mój Skarbie"

i każdy z chłopaków może go brać do siebie.

Uwielbia wszelkiego rodzaju imprezy, na których z upodobaniem popija piwo w niemałych ilościach.

Jest najpiękniejsza z naszej paczki.

Uczy się średnio dobrze, ale musi pracować, bo mamcia skąpi jej na kieszonkowym.

Najczęściej pracuje w różnego rodzaju barach i stąd chyba jej zamiłowanie do piwa.

 

fotki 2006-04-21 23:59

Drugi dzień dzisiaj siedziałam w albumie i porządkowałam zdjęcia swoje i cudze, bo znów miałam ich nowy przypływ.

Noszę się od jakiegoś już czasu z chęcią zakupienia aparatu fotograficznego, co by uwidocznić każdą podróż.

Jednak po zakończeniu porządkowania albumu mam mieszane uczucia, jak pomyślę, ile fotek będzie, jak zacznę sama dorzucać własnoręcznie zrobione.

Kiedyś, jak jeszcze nie miałam komputera, miałam taką filozofię, że nie ma sensu uwieczniać swoich podróży, tylko jak się coś zapomni, to jechać i jeszcze raz obejrzeć.

I teraz, po tej katorżniczej wręcz pracy dochodzę do wniosku, że to wcale nie było takie głupie, bo naprawdę wolałabym pojechać jeszcze raz tam, skąd są te fotki, niż je porządkować w albumie.

Jeszcze raz potwierdziła się więc moja teoria, że jestem stworzona, żeby żyć na żywioł, bo wszystkie moje plany zawsze biorą w łeb.

A wracając do naszego wyjazdu na święta, to dzieciaki zmusiły mnie, żeby ustawiła video na nagrywanie czasowe i nagrała im Szansę na sukces z zespołem Ich Troje.

I właśnie jesteśmy po oglądaniu tego, co nagrało się.

Powiem tak.

Zespołu Ich Troje nigdy nie darzyłam szczególną sympatią.

Ale słuchając dzisiaj, jak opowiadają o swoich wrażeniach z USA, poczułam do nich wyjątkową i wielką sympatię.

Okazało się bowiem, że ich i moje odczucia na temat tego państwa pokrywają się w 100%.

Co więcej, oni potrafili nazwać to, czego ja nie potrafiłam, a mianowicie smak amerykańskiego jedzenia.

Po swoim powrocie z Filadelfii, w mailu do jednego z moich czytelników napisałam tak:

"Tam natomiast, gdyby nie owoce, umarłabym z głodu, bo ichnie jedzenie nie ma smaku, ono jest po prostu nie do nazwania i nie do jedzenia."

Członkowie zespołu Ich Troje powiedzieli, że tamtejsze jedzenie smakuje, jak papier ścierny, co więcej, to amerykanie nawet ryby robią z papieru ściernego.

Aż śmiechem wybuchłam, jak to usłyszałam.

Rzecz w tym, że ja z natury ryb nie lubię, więc ich tam nawet nie próbowałam i okazuje się, że słusznie.
W każdym bądź razie ja zauważyłam tam to samo, że wszystko ma ten ohydny smak.

I to, co przygotowują, i to, co jest naturalne.

Czy to jest akurat smak papieru ściernego nie umiem powiedzieć jako, że papieru ściernego nigdy nie jadłam, ale brzmi to na tyle ohydnie, że doskonale pasuje do tego, co oni tam jadają.

A odnośnie skrzydeł, o których wspomniałam w poprzedniej notce, to napiszę wszystko jutro.

 

slodka_idiotka : :
maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

erotyka 2006-04-24 20:30

Fotki teoretycznie już uporządkowane.

Teoretycznie, bo znów dostałam trochę.

Ale ja też swoich trochę wysłałam.

Tyle tylko, że w kompie ich nie ubywa, a jakby nawet wprost przeciwnie.

A czarno - białe a i owszem, są również, już drugi facet przysłał mi siebie w czarno - białym wydaniu.

Z Evanem faktycznie miałam rację, że trzeba było nie zaczynać, bo znów mnie czaruje, jak tylko może.

Najpierw napisał, że kiedyś mnie kochał, a jak już miałam nadzieję, że pozostaniemy w czasie przeszłym, dziś dopisał, że na swój sposób kocha mnie nadal.

Może i moja wina, bo niepotrzebnie posłałam mu kilka swoich najnowszych fotek, na których jakby co nieco za dużo widać.

No ale znowu nie aż tyle, żeby mu się zebrało na miłość.

Ech ci faceci, kto ich zrozumie ...?

Z najstarszym chłopakiem już coraz gorzej a najgorsze ze wszystkiego są niedziele.

Qrcze, jakby diabeł w niego wstąpił albo jakieś opętanie mu przytrafiło się.

Wczoraj dał mi tak popalić, że nawet notki nie chciało mi się pisać.

W takich chwilach dziękuję Panu Bogu, że mam Marka, do którego wystarczy, że przytulę się a on już rozumie to po swojemu i ... szał ciał.

Faktem jest to, co kiedyś gdzieś słyszałam, że sex, to jeden z najpiękniejszych darów, jakie Pan Bóg dał człowiekowi.

Inaczej mówiąc, sex jest dobry na wszystko.

Przy okazji przyznam się po cichutku, że porządkuję całego kompa i wszystkie konta e-mailowe, gdyż mamy w planie wyjazd w dziewicze tereny.

No może i przesadziłam zdeczko, ale będzie to czas, kiedy mam zamiar odizolować się zupełnie od kompa.

Co jakiś czas będziemy w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu lub Zielonej Górze, ale tylko na 2 dni, więc nawet, jeżeli znajdę czas na wejście do netu, to i tak nie na długo.

Nie napiszę, gdzie udajemy się, żeby nie robić niepotrzebnej sensacji, bo nie wiadomo, na jak długo tam zostaniemy.

W każdym bądź razie Marek ma tam swoje możliwości a ja stałą w miarę pracę za godziwe wynagrodzenie.

Trochę kłopot z dzieciakami, na dodatek wiem, co czują, bo ja też miałam takie wędrujące dzieciństwo, ale za to kiedyś będą mogli powiedzieć, że mieli u nas ciekawe dzieciństwo.

To Marek kiedyś tak mnie podsumował: "z tobą doprawdy trudno się nudzić".

No ale jak inaczej, jak ja mam 100 pomysłów na dzień.

 

miłość 2006-04-25 22:31

Z mojego doświadczenia i posiadanych przeze mnie informacji wynika, że miłość jest uczuciem nieobliczalnym, które nie rządzi się żadnymi prawami i nie podlega żadnym ograniczeniom.

Oglądałam wczoraj wieczorkiem z kasety video nagrany już kiedyś program TVN "Rozmowy w toku" o ludziach z więzienia i w pewnym momencie słuchając pewnej pani doznałam niemal olśnienia.

Otóż ta kobieta, która ma już 50 lat, zakochała się od pierwszego wejrzenia w kryminaliście skazanym na karę śmierci za zabicie sąsiadki za to, że nie chciała pożyczyć mu pieniędzy na wódkę i ułaskawionym przez prezydenta.

Co więcej, to wyznała mu to, a on zareagował w ten sposób, że pierwszego napotkanego człowieka zapytał, czy w pobliżu znajduje się jakiś dom wariatów, bo podejrzewał, że ona stamtąd uciekła.

Ola83 w komentarzu do ostatniej notki zadała pytanko, jak można kochać przez internet, bo wg niej nie można kochać kogoś nie znając go.

Szczerze mówiąc jeszcze tak gdzieś 2 lata temu przyznałabym jej rację bez zastanowienia, bo zazwyczaj każdy uznaje za niemożliwe to, co jest wbrew logice.

Teraz już wiem, że jest to tak samo możliwe, jak to, że trzmiel lata - dla wyjaśnienia nie wiedzącym, trzmiel nie powinien latać, bo powierzchnia jego skrzydeł jest za mała w stosunku do masy ciała, żeby latanie było możliwe, jednak trzmiel o tym nie wie i lata.

Ja jednak wiem, że można zakochać się przez internet, bo sama doświadczam tego uczucia i wiem też, że nie jest to po prostu duża sympatia ani zauroczenie, bo takie sprawy bez wzajemności nie mogą trwać tak długo, jak ma to miejsce u mnie.

A olśnienie, jakiego doznałam słuchając tej pani w TVN, to zrozumienie, dlaczego w pewnym momencie i to w ściśle określonym momencie, wykasowałam blog alona i przeniosłam się na ten właśnie, czyli słodka_idiotka.

Sedno tkwi w tym, że ktoś, kto kocha tak, jak ja, naprawdę jest słodką_idiotką i słodką tylko dlatego, że pewnego typu mężczyznom to się podoba, nie wiadomo czemu.

Początek resume moich wywodów brzmi tak:

tamtej kobiecie powiodło się, bo żyje już w związku małżeńskim 3 lata z tamtym kryminalistą i wszystko wskazuje na to, że tak już pozostanie póki śmierć ich nie rozłączy

a zakończenie resume dopisze życie, mam nadzieję.

 

decyzja 2006-04-26 23:38

Może nienajlepsze, jednak mamy już rozwiązanie naszych problemów i ostateczną decyzję na najbliższą przyszłość.

W poniedziałek, czyli pierwszego maja wyjeżdżamy sobie poza granice naszego kraju.

Na razie nie napiszę, gdzie dokładnie jedziemy, a tak ogólnie, to będziemy w naszej, zjednoczonej w końcu Europie.

I tym razem jedziemy już na dłużej, chociaż na ile dokładniej, trudno mi jeszcze teraz powiedzieć.

I tak, jak już pisałam, co jakiś czas będziemy z konieczności w kraju, gdyż musimy doprowadzić do końca wszystkie sprawy związane z dziećmi.

Najłatwiej dla nas byłoby poczekać przynajmniej do końca roku szkolnego, ale niestety, Marek ma swoje zobowiązania i żeby mieć źródło dochodu, to musi być teraz, bo teraz jest potrzebny.

I na koniec zapraszam na stronę pod adresem:

http://www.uw-team.org/index.php?id=nick/nick

gdzie każdy, kto wpisze swój nick dowie się, co o on o nim mówi.

Mój nick elka mówi o mnie tak:

Emanuje z ciebie chęć do życia. Masz duszę artysty /muzyka, grafika itp./. Umiesz wyrażać swoją opinię, co często wprowadza cię w tarapaty. Jesteś dość delikatną osobą.

 

to i owo 2006-04-28 22:12

Korespondencja mailowa z Evanem rozwija się nadspodziewanie szybko.

Nie będę już cytować jego całych mailii, ale ku potomności zacytuję ich zakończenia:

Stęskniłem się za Twoją obecnością

Całuję mocno

Może daleko ale po części na zawsze Twój

Najczęściej oczywiście powtarza się "Całuję mocno".

Na dodatek Evan wyraźnie sugeruje, że nie jest już anty katolicki.

No i wykazuje jawną i wyraźną troskę o mnie, czym podbił mnie dokładnie.

Na szczęście z Markiem układa nam się coraz lepiej, więc nic naszemu związkowi nie grozi.

Ola83 ...

widzisz, moje relacje z dziećmi od samego początku były ustawione w taki sposób, że to one decydują o tym czy chcą u mnie być.

Najstarszy chłopiec sam chce odejść z naszego domciu, chociaż nie do końca to takie pewne, gdyż ciągle zmienia zdanie.

Nie ja ich wzięłam, to oni błagali, żebym ich wzięła i teraz to nie ja chcę je oddać, to najstarszy chłopiec chce odejść.

O dwójkę młodszych walczę, jak przysłowiowa lwica i na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że jednak najprawdopodobniej zostaną u nas.

Jednak najstarszy chłopak musi odejść, gdyż jego wpływ na młodsze rodzeństwo jest tak bardzo zły, że maluchy same błagają, żeby wreszcie go zabrali od nas.

Ja też nie chcę go już u nas, podobnie, jak Marek.

I ręczę Ci, że gdyby Tobie powiedział to, co powiedział nam, podjęłabyś taką samą decyzję.

I na koniec wyjaśniam, że Pan Bóg stwarzając człowieka powinien wyposażyć go w skrzydła, żeby człowiek nie musiał korzystać z samolotu chcąc lecieć do dalekiego kraju. http://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZNEiffel Towerhttp://www.smileycentral.com/?partner=ZSzeb001_ZN

 

Waterloo 2006-04-30 12:13

- Powiem ci szczerze, że nie mogę zrozumieć zupełnie, jak ty tak możesz we wszystkim słuchać Marka.

- No wiesz, w każdym związku ktoś musi nosić spodnie.

- Ty nie tylko nosisz sukienkę, ty jesteś jego niewolnicą.

- To moja natura.

- Majka, przestań mi ją buntować, to moja kobieta i musi mnie słuchać.

- OK, OK, ale żeby nie mogła korzystać z komputera, to przesada, tym bardziej, że wcale nie jest uzależniona.

- Jest, ale nie od komputera, tylko od kogoś, kogo poznała w necie i nie ma innej możliwości zapomnienia o nim, jak rezygnacja z siadania przed monitor.

- To prawda?

- Smutna, ale niestety, prawda i Marek chyba ma rację, dlatego dotrzymam umowy i poza domciem nie siądę do kompa. A zamiast maila wyślę ci widokówkę co jakiś czas, no i będę dzwoniła od czasu do czasu.

- To zaraz na początku podaj swój adres, żebym mogła przyjechać, jak przestaniesz pisać i dzwonić.

- Nie ma sprawy.

slodka_idiotka : :