maj 21 2006

Bez tytułu


Komentarze: 0

Tata 2006-04-03 23:09

To tacie zawdzięczam swoje imię. Z dzieciństwa pamiętam, że zawsze byłam oczkiem w głowie swojego taty. Tata w ogóle bardzo lubił dzieci, wszystkie dzieci i to po nim odziedziczyłam tą miłość i słabość do dzieci. Pomoc ludziom, to druga pasja mojego taty, którą również po nim odziedziczyłam. A co za tym idzie także "miękkie serce i twardą d...", które idą w parze. Trzecią pasję mojego taty niektórzy określają mianem "dusza towarzystwa", ale w wykonaniu mojego taty było to plus "na świeczniku". Niestety, ta przypadłość też stała się moim udziałem jako, że popisywanie się w towarzystwie mam chyba wpisane w genach. Czwarta pasja mojego taty, to - paradoxalnie - kobiety, a paradoxalnie dlatego, że bardzo kochał moją mamę, jednak zaliczał każdą kobietę, która mu się nawinęła.

To pewnie dlatego od swojego mężczyzny nie wymagam wierności a jedynie przyzwoitości, znaczy, żeby robił to poza moimi oczami i nigdy nie przyznawał się do tego. Stąd zapewne również wzięła się moja niechęć do związków zawieranych oficjalnie. I znów paradox ... chciałabym, żeby mój Ukochany był taki, jak mój tata. Chodzi o prozę życia codziennego. Tata nigdy nie przywiązywał żadnej wagi do pieniędzy i było mu wszystko jedno, że pieniądze miała mama, bo brał i wydawał je, jak własne. Pozycja mojego taty w domciu była zawsze na poziomie księcia, wokół którego kręci się na każde zawołanie niewolnica, czyli moja mama. W kuchni tata zjawiał się rzadko i zawsze tylko przez przypadek, znaczy, jak zabłądził niechcący. Wychodząc z domciu zawsze mówił, gdzie idzie, nawet, jak szedł do kościoła. Był bardzo dobrym tancerzem i to właśnie on nauczył mnie tańczyć, wprawdzie nie na poziomie "Tańca z gwiazdami", jednak na tyle, że słysząc muzykę nie potrafię ustać spokojnie na miejscu. Wierzył w Pana Boga i był na tyle dobrym katolikiem, że z własnej winy nie opuścił nigdy żadnej niedzielnej ani świątecznej Mszy Świętej. Po śmierci mamy ożenił się powtórnie przed upływem okresu żałoby, gdyż nie potrafił żyć sam i to na tyle, że nie miałam nic przeciwko temu małżeństwu.

Tata chorował na nadciśnienie tętnicze krwi, którą to chorobę odziedziczyłam również, jednak bardzo dbał o swoje zdrowie i żyłby do dzisiaj, gdyby nie wypadek, w którym został zabity przez samochód ciężarowy.

 

Mama 2006-04-04 18:15

Gdyby nie tata, miałabym na imię Elżbieta, takie imię wybrała dla mnie mama. Nie wiem, czy wierzyła w Boga. Nigdy o to nie zapytałam. Niby do kościoła nie chodziła, ale jednak z tatą mieli kościelny ślub a poza tym mama miała kilka córek chrzestnych. Mama zawsze twierdziła, że nie lubi dzieci i gdyby tata tak bardzo nie chciał dzieci, to byliby bezdzietnym małżeństwem. Mimo to uważam, że na matkę nadawała się bardziej, niż tata na ojca. Może dlatego, że mnie kochała bardzo i dawała mi to odczuć. Zawsze zdawałam sobie sprawę z tego, że woli mnie od moich dwóch sióstr i zawsze mogę na nią liczyć. Poza tym zawsze wspominała różne fajne rzeczy z mojego najwcześniejszego dzieciństwa i to w samych superlatywach. Zawsze też była ze mnie bardzo dumna. Kiedy z ust mamy usłyszałam "nie", zawsze wiedziałam, że nie ma siły, która zmieniłaby jej decyzję. Wtedy udawałam się do taty, który mówił "tak" i wykłócał się z mamą, że jest dla mnie zbyt sroga. Jednak, w przeciwieństwie do taty, mama była zawsze bardzo sprawiedliwa. Mama miała tak wielkie powodzenie u mężczyzn, że niezrozumiałe było, czemu ciągle była z tatą. Ale w pewnym momencie przestała być wierna tacie. Nie wiem, ile razy go zdradziła w łóżku, ja wiedziałam o jednym jej kochanku i to takim na dłużej. Zawsze wyobrażałam sobie, że są w sobie zakochani i tylko ślub z tatą jest na przeszkodzie do ich połączenia się na zawsze. A potem wszystko rozwiało się, wróciło do poprzedniego stanu i nic nie wskazywało na to, że był to tylko taki odwet, który nie spełnił swojego zadania. Mamie zawdzięczam o wiele więcej, niż tacie. Przede wszystkim zdrowego pojęcia honoru. Poza tym zdolności do przyszłościowego myślenia. I wielu, wielu innych rzeczy ... takich, jak sprawiedliwości, rozwagi, myślenia przyczynowo-skutkowego, zapobiegliwości, tolerancji, spokoju, życzliwości, uśmiechu dla każdego i w każdej sytuacji, rzetelności, punktualności, optymizmu, itd., itp. A to, czego najbardziej jestem jej wdzięczna, to kobiecości.

Mama często powtarzała, że chciałaby żyć tylko 35 lat, bo potem już kobiety tracą urok, a ona chce zostać w pamięci wszystkich, jako piękna kobieta. I to mamie wyjątkowo dobrze udało się. Po prostu w pewnym momencie przestała chodzić do lekarza i łykać tabletek, co przy jej bardzo wysokim nadciśnieniu tętniczym krwi zakończyło się tak, jak sobie tego życzyła, szybką i chyba bezbolesną śmiercią w wieku 40. lat.

 

Maryla 2006-04-05 09:45

Maryla, to moja najstarsza siostra, nieżyjąca już, niestety. W sumie, to pozostało mi po niej wiele nieprzyjemnych wspomnień. Mimo wszystko kochałam ją bardzo i z jej śmiercią nie mogę pogodzić się do dziś. Umarła, bo nie chciała już żyć, ale z kimś takim, jak jej mąż, też nie chciałabym żyć. Ostatni raz widziałam ją chyba tydzień przed śmiercią. Była jakaś smutna, zaniedbana, nie chciała pogadać i nie dała się niczym poczęstować. Przyszła do mnie pożyczyć 20 złociszy, bo nie miała za co ugotować obiadu. Jeżeli zestawi się to z faktem, że mieli 2 domy a Rysiek jeździł najnowszym modelem volxvagena, to mówi to samo za siebie. Z dzieciństwa pamiętam ją, jako wyniosłą i zarozumiałą dziewczynę. Z wieloma koleżankami nie chciała nawet rozmawiać, bo np. były zbyt biedne lub brudne, jak twierdziła. Z pierwszego roku jej małżeństwa moje podejrzenie budzi fakt, że przyszła kiedyś późno w nocy do mnie, bo bała się wrócić do swojego domciu. Na drugi dzień Rysiek wygonił ją z domu i chciała sprowadzić się do mnie z psem. Trzeciego dnia pogodzili się a efektem tej nocy poza domem była córka bardzo podobna do jej współpracownika, z którym wtedy była na pomiarach rzekomo. Te 3 fakty, taty, mamy i siostry sprawiły, że zaczęłam podejrzewać niewierność zapisaną w genach. Wprawdzie nie pasuje mi to zupełnie do mnie, bo mam czyste sumienie pod tym względem, jednak ... na wszelki wypadek postanowiłam nie wiązać się z nikim oficjalnie.

 

Elwira 2006-04-06 11:15

Elwira, to moja młodsza ode mnie o 5 lat siostra, którą wprost uwielbiałam. Włoski i oczka miała czarniutkie, jak diabełek, najpiękniejszy uśmiech świata i dużo piękniejszą buzię od nas dwóch. Najmocniej z całej rodziny obciążona naszą dziedziczną chorobą, złośliwym nadciśnieniem tętniczym krwi. I na to zmarła w wieku dziecięcym pomimo, że dzieci w zasadzie nie miewają wylewu krwi do mózgu. Czułam się winna jej śmierci, bo miałam iść do sklepu po chleb, ale nie chciało mi się i Elwirka mnie wyręczyła. Pobiegła, schyliła się do koszyka po chleb i to wystarczyło. Rodzice wielokrotnie tłumaczyli mi, że wcześniej czy później, to musiało tak zakończyć się, ale wyrzuty sumienia pozostały.

 

ja 2006-04-07 14:43

Jestem leniwa

jestem powolna

jestem mało spostrzegawcza

nie umiem szyć

nie lubię sprzątać

nie mam słuchu muzycznego

nie mam żadnych zdolności artystycznych

niektórzy mówią o mnie, że jestem zarozumiała

to tylko niektóre z moich licznych wad.

W sumie, to najchętniej napisałabym, że współczuję mężczyźnie, który będzie ze mną żył pod jednym dachem, ale jest już taki i wcale mu nie współczuję, niestety. Chociaż uczciwie przyznaję, że nie wyobrażam sobie naszego wspólnego życia na dłuższą metę, gdyż różnimy się dokładnie we wszystkim. Dla przykładu wczoraj próbowaliśmy ustalić coś na temat wakacji, no i wyszło nam, że on pojedzie w Bieszczady a ja nad morze. Na dodatek on samochodem a ja pociągiem, więc nawet, gdyby udało się nam osiągnąć konsensus w sprawie miejsca, to i tak nie pojechalibyśmy razem. I tak dosłownie jest we wszystkim, za co próbujemy wziąć się wspólnie. Już nawet próbowałam wciągnąć go w komputer, bo gdyby załapał jakieś gry, to miałabym w tym czasie kuchnię do dyspozycji, ale też nie dał się. Jest zdania, że wysyłanie i odbieranie mailii oraz umiejętność pogadania na gg i tlenie w zupełności mu wystarczą w jego pracy a w życiu prywatnym komputer w ogóle nie jest mu potrzebny.

Twierdzi, że mam jeszcze 3 poważne wady:

nie jestem oszczędna

nie daję rozpieszczać się

jestem uzależniona od komputera.

Tak szczerze mówiąc, to jestem zadowolona, że nie mam skłonności do zdrady, bo nie mam, skoro nawet w naszym luźnym bądź co bądź związku, jestem mu wierna i nie zamierzam tego zmieniać. Po obydwojgu rodzicach odziedziczyłam złośliwe nadciśnienie tętnicze krwi, którego jednak nie odważyłam się wykorzystać, kiedy postanowiłam umrzeć.

Mój tata był ładnym i przystojnym mężczyzną o czarnych włosach i oczach, które odziedziczyła po nim Elwirka.

Moja mama była piękną i zgrabną blondynką o zielonych oczach, blond włosy odziedziczyła po niej Maryla a ja zielone oczy.

Nie wiadomo skąd do blond włosów Maryli wzięły się brązowe oczy a do moich zielonych oczu brązowe włosy.

 

slodka_idiotka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz