Komentarze: 0
Jestem ... | 2006-02-01 17:05 |
Wybrałam się wczoraj do Gordona z Majką i Marcinem, którzy tak nawijali po drodze, że na chwilę utraciłam kontakt z rzeczywistością, zakręciło mi się w głowie, poślizgnęłam się i wyglebałam się tak dokładnie, że wróciła moja kontuzja, na dodatek obydwu kolan.
Wprawdzie przy chodzeniu obywam się bez kul, ale tak bardzo boli, że najchętniej siedzę lub leżę.
Na pociechę mam tak piękną fryzurkę, że nawet Marek od razu odgadł jej autora i docenił klasę dobrego strzyżenia. |
Policja ... | 2006-02-02 17:07 |
Wczoraj udało się wyglebać starszemu chłopcu i to tak dotkliwie, że przyszedł z pokrwawionym kolanem i musiałam ratować go plastrem z bandażem. Wściekłość ogarnia dosłownie na te nieposypane chodniki, na których lód nie pozwala spokojnie chodzić.
Dlatego dziś, jadąc na Policję, zabrałam ze sobą Marka, którego trzymałam pod rękę ze strachu przed następnym wypadkiem.
No i najgorsze, czyli po co ta Policja.
Wyszła taka sytuacja, że przyszła do nas do domciu pani kurator dzieci i po ogólnej rozmowie poprosiła mnie i Marka o wyjście z pokoju, bo chce porozmawiać z samymi dziećmi.
Kiedy już poszła sobie, dziewczynka zapytała mnie, czy chcę wiedzieć, o co ich pytała.
Powiedziałam, że nie, ale jak chce mi powiedzieć, to mogę posłuchać.
No i powiedziała, że pani kurator zapytała, czym ich bijemy, na co starszy chłopak powiedział szeptem, że rękami, a młodszy powtórzył to na głos.
Na to kuratorka zapytała ich, czy chcą wrócić do domu dziecka a oni odpowiedzieli, że nie.
Na pytanie, czemu, odpowiedzieli, że w domu dziecka bili ich drewnianymi wieszakami.
Zapytałam, czy to prawda, ale obaj chłopcy najpierw zaprzeczali, że to nieprawda, potem młodszy wyznał, że tylko starszy tak powiedział.
Zapytałam więc starszego, czemu kłamie, ale wypierał się.
No cóż, zarzut bicia jest poważnym zarzutem i konsekwencją może być sprawa w sądzie karnym, więc zadzwoniłam na Policję z pytaniem, czy mogą mi pomóc.
W rezultacie pojechaliśmy w trójkę na spotkanie, na którym najstarszy chłopak przyznał, że nie jest bity a powiedział tak tylko dlatego, że kuratorka kilkakrotnie ponawiała pytanie i zapewniała, że nic nam nie powie.
Został poinformowany o konsekwencjach takiego postępowania oraz przemocy wobec młodszego rodzeństwa.
Na koniec policjantka zapytała go, czy chce u nas być dalej, na co odpowiedział, że tak.
Mnie zapytała, czy chcę dalej mieć te dzieci, na co odpowiedziałam, że zdążyłam je pokochać i sama nie oddam ich ale gdyby ktoś mi je zabrał, to kamień spadłby mi z serca, bo mam już dość tych oskarżeń ze strony najstarszego chłopca.
To tyle o tej sprawie.
Jutro idę do Sądu zobaczyć, co o tej sytuacji napisała pani kurator.
Dzwoniła też dziś psycholog z Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej, że po badaniu zakwalifikowała młodszego chłopca do kształcenia specjalnego, ale nie pójdzie do szkoły specjalnej, tylko w swojej szkole będzie miał indywidualne kształcenie. |
Fajnie jest ... | 2006-02-03 19:45 |
Nic w Sądzie nie zobaczyłam, bo jeszcze akta nie dotarły z poprzedniego Sądu.
Muszę zajrzeć znów około połowy lutego.
Oddałam w Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej do skserowania 3 karty z leczenia w szpitalu psychiatrycznym młodszego chłopca i złożyłam swój szanowny podpis pod wnioskiem o kształcenie go programem indywidualnym na poziomie szkoły specjalnej.
Było też trzech tym razem facetów, którzy wymienili mi okno w kuchni.
No ja dziś to mam szczęście.
Przyjechał Piotrek z propozycją, żebym wybrała się z nimi do Paryża.
Uświadomiłam go dokładnie, co ja tam zwiedzałam, ale stwierdził, że chętnie zwiedzą Paryż od tej samej strony.
Nie pozostało mi nic innego, jak uśmiechnąć się przepięknie i wyznać, że domyślam się, po co tak naprawdę jestem im tam potrzebna.
Załapał od razu, że mnie nie przechytrzy i powiedział, że nie tylko do pilnowania dzieci jestem im niezbędna, ale również, jako znająca język francuski i mająca w Paryżu bezpłatne noclegi.
- Ale za to płacimy za wszystko i jeszcze dostaniesz kieszonkowe.
Popatrzyłam z nadzieją na Marka i nie zawiódł mnie, bo powiedział:
- Jedź, należy ci się.
Qrcze, będę miała darmowe i superanckie ferie zimowe.
Nie bardzo wiem wprawdzie od czego, ale jednak. |
Śmiechu warte ... | 2006-02-04 18:01 |
Jeden z blogowiczów znów zaczyna.
Ale tym razem nie żartuję.
Jak zwróci się do mnie "mała", odnajdę i zgwałcę.
A teraz słowo na niedzielę:
"nie mów nic, nie mów nic
nie chcę wiedzieć
co naprawdę dzieje się dokoła nas
nie mów nic, nie mów nic
daj mi siebie
miłość to jest wszystko
czego trzeba nam"
o ile ona w ogóle istnieje.
Bo coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to tylko taka zabawa facetów.
Bawi się taki dziewczyną, jak kotek myszką.
|
Odpoczywam ... | 2006-02-05 18:30 |
Od poniedziałku muszę już niestety zacząć intensywniejsze życie, więc na razie wypoczywam, żeby zebrać siły i chęci, bo zleniwiałam ostatnio do granic wytrzymałości.
Zajrzałam do ulotki tabletek, które aktualnie łykam i zobaczyłam, że z działań niepożądanych, oprócz senności i niewyraźnego widzenia, które dotąd wyraźnie odczuwałam, są wymienione też zawroty głowy, co odczułam we wtorek na chwilę przed utratą równowagi i upadkiem na oblodzonym chodniku.
A poza tym, to głównie oglądam TV lub śpię, więc od poniedziałku na pewno miną już wszelkie bóle kolan.
Wczorajszego wieczorku najstarszy chłopak znów stracił panowanie nad sobą i zdemolował listwę elektryczną, co spowodowało wysadzenie bezpieczników i brak dopływu prądu do naszego domciu.
Na szczęście Marek wiedział, co zrobić i już prąd jest wszędzie tam, gdzie powinien być.
Jedyne, na co wpadłam ja, to zabranie mu radia, ale chyba niezbyt dobry to pomysł, bo już nie ma nic, ani telewizora, ani komputera, ani radia, więc pozostało mu tylko czytanie książek i nauka.
W sumie, to najchętniej pozbyłabym się go i powstrzymuje mnie przed tym tylko litość nad robaczkami, które nie są aż tak wredne, jak on.
Tym, którzy zaglądają tu i wiedzą, kim jestem wyjaśniam, że tym razem uciekam przed Jackiem, znaczy przed tym żonatym facetem, na którego ochota mi nie mija jakoś.
Niektóre jego fotki czasami goszczą na moim pulpicie i sprawiają, że im dłużej na niego patrzę, tym bardziej go pożądam.
Problem tylko w tym, że mimo ochoty i tak nie potrafię zeszmacić się, niestety.
W najgorszym wypadku ucieknę znów za ocean.
A czemu wróciłam, napiszę jutro.
Na dziś mam już dosyć po kolejnej awanturze z najstarszym chłopakiem.
Wymyślił sobie zabawę i co jakiś czas robił spięcie w prądzie.
Domyśliłam się, jak weszłam do jego pokoju w momencie, kiedy zgasło światło i zobaczyłam, że wychodzi spod biurka.
Marek musiał odsuwać wszystkie meble, żeby wyciągnąć listwę elektryczną ze sznurem, więc musiałam najpierw pousuwać rzeczy ze środka.
Umęczyłam się przy okazji trochę, ale z przyjemnością skonstatowałam, że kolana już mnie nie bolą ani trochę, więc jutro mogę wyruszyć z robaczkami "w miasto" |