Komentarze: 6
Na razie jeszcze nie napiszę, że nudno, bo nie jest mi nudno. Mam wreszcie czas na pewne przemyślenia. W sumie, to sprawa jest oczywista, bo zawiniłam znowu ja. A raczej ta moja otwartość. Niestety, ale to mój odwieczny problem ... jestem zbyt otwarta na kontakty z ludźmi. Na dodatek mam brzydki zwyczaj obdarzania każego pełnym zaufaniem do momentu, aż sam tego nie skopie. No i wiadomo, mówię wszystko z całą otwartością, a jak trafię na drania, to wykorzystuje on to przeciwko mnie. Stało się tak i teraz. Kuratorka dzieci zapytała mnie, czy młodsze dzieci tęsknią za starszym bratem, a ja, jak ta zupełna idiotka, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że tak, a szczególnie dziewczynka, która wspomina go codziennie. Drugie pytanie brzmiało mniej więcej tak: "zapytam tak hipotetycznie, czy gdyby sąd postanowił o umieszczeniu młodszych dzieci w domu dziecka razem ze starszym bratem, to będzie ich pani odwiedzała w domu dziecka?" W sumie, to nie wiem, co powinnam odpowiedzieć, żeby nie skłamać i prawdy nie powiedzieć ... natomiast powiedziałam, zgodnie z prawdą, że dzieci nie wrócą do domu dziecka, bo wkręciłam rodzinę, która w takim wypadku weźmie je do siebie. I tak pogrzebałam swoje szanse. Sąd miał prosty i jasny wybór, więc postanowił to, co postanowił. W sumie, to nie mam żalu do nikogo, ale mam takie dziwne uczucie, że dzieciom nie będzie tam tak dobrze, jak u mnie. Ale to pewnie tylko moje zarozumialstwo, bo rodzinę tą znam od dziecka i nie mam jej nic do zarzucenia. Dzieci też bardzo ich lubią i nawet ucieszyli się, że u nich zamieszkają. U mnie byli robaczkami, potem aniołeczkami, a tam są perełkami i mówią, że bardziej im się to podoba. Najstarszy chłopak dołaczy do nich po uprawomocnieniu się wyroku. W sumie, to wzięłam uzasadnienie, ale naprawdę nie mam żadnej podstawy, żeby odwołać się od decyzji sądu. W głębi duszy uważam ją za słuszną. Jedyne, co mogłam zrobić, to nie rozstawać się z Markiem ... z decyzją sądu czy nie, to jednak miałabym dzieci u siebie. A tak, to mam to, co mam. Na dodatek ciągle brakuje mi Marka. Jak było, tak było, ale życie z nim miało rumieńce ... nigdy nie wiedziałam, czym mnie zaskoczy. Teraz żadnego zaskoczenia nie muszę się obawiać ... powaga i stateczność, to główne atrybuty mojego obecnego związku. I pomyśleć, że był czas, kiedy uważałam Marka za zbyt poważnego i statecznego dla mnie ... teraz z rozrzewnieniem wspominam jego szaleńcze pomysły i nasze noce bez godziny snu. Qrcze, gdybym znalazła sposób na wyjście z twarzą z mojego obecnego związku ...
a tak przy okazji ...
czy ktoś mógłby mnie poinstruować, jak pozbyć się w kulturalny sposób części zdjęcia?
Znaczy potrafię edytować zdjęcie i wymazać z niego to, czego jest za dużo, ale nie potrafię zrobić tego prostymi liniami. Pewnie jest jakiś sposób na narysowanie prostej linii, bo często dostaję takie ucięte fotki, ale nie chce mi się szukać w pomocy, bo z natury już nie lubię czytać żadnych instrukcji.
I tak zupełnie nie ironicznie ... błagam Evan, nie wtrącaj się i nie denerwuj, może ktoś oprócz Ciebie wie i grzecznie mnie poinstruuje. A skoro tak już zacząłeś udzielać się na moim blogu, to przy okazji przeczytaj, co Picasso napisał o mojej fotce z łukiem:
"super ujęcie ... idealna postawa wyprostowana (w lekkim rozkroku :) ), wysoko uniesione ramiona, zdecydowany uchwyt ..... brawo, byłabyś niezłą łuczniczką ... chociaż nie wiem jak z trafianiem do tarczy ;) Ujęcie działa na wyobraźnię. Sorry, że piszę w ten sposób, ale mam trochę duszę artysty i zawsze na zdjęcia i nie tylko, patrzę przez pryzmat estetyki i szukam wewnętrznego piękna. Może to wina tego, że od urodzenia jestem rysownikiem :) ...... chociaż ostatnio strasznie zaniedbałem swój talent :( :( :( ... brak czasu i chętnych do pozowania modelek :)".
Naucz się tak do mnie pisać, to może kiedyś jeszcze spojrzę na Ciebie łaskawszym okiem :). A nie tylko krytykujesz i krytykujesz ... a jak nie krytykujesz, to krzyczysz :). Albo wypominasz niepopełnione błędy ... cmok.