Archiwum czerwiec 2006, strona 1


cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Masakra! 2006-03-23 17:38
 

Nie na wi dzę dzie ci!

 
 
Re-mateut ... 2006-03-24 11:03
 
To nie słowa.
To mantra.
Psycholodzy twierdzą, że każdy człowiek, jak będzie w kółko powtarzał coś, w co nie wierzy, to na pewno w to uwierzy.
To albo nie jestem człowiek, albo nie każdy.
Ułożyłam sobie taką mantrę, nawet z melodią i powtarzałam w kółko, w myślach oczywiście, jednak bez rezultatu, niestety.
Wychodzi na to, że jestem ułomna i nawet znienawidzieć nie potrafię.
Kiedyś w piaskownicy jeden z dyskutantów powiedział, że najlepszą metodą na zapomnienie jest nienawiść.
I tak, jak nie potrafię kochać miłością, która w nienawiść się przemienia, tak nie potrafię chyba w ogóle nienawidzieć.
 
A problem w tym, że oboje z Markiem nie mogliśmy w ogóle zasnąć po tej nieszczęsnej wizycie pedagożek.
Siedziały u nas ponad dwie godziny i nagadały o wiele za dużo, jak na naszą wytrzymałość psychiczną.
W nocy dogadaliśmy się z Markiem, że oboje odnieliśmy wrażenie, jakby przyszły na zlecenie kuratorki dzieci, co tłumaczyłoby, czemu tak nalegały na to spotkanie.
Niepotrzebnie na przykład wywlokły do chłopaka stwierdzenie, że trafi do pogotowia opiekuńczego, gdzie będzie oczekiwał na miejsce w jakiejś rodzinie lub w jakimś domu dziecka.
W końcu uzgodnione było, że pójdzie do jakiejś rodziny, sam lub z rodzeństwem, a nie do pogotowia opiekuńczego, które jest jeszcze gorsze od domu dziecka.
Wiem, bo obie przyrodnie siostry dzieci, zanim trafiły do domu dziecka, były właśnie w pogotowiu opiekuńczym i wspominają je, jako coś dużo gorszego od domu dziecka.
Owszem, powinno nam być wszystko jedno, co się z nimi stanie, byle pozbyć się najstarszego chłopaka.
Ale nie jest i nigdy nie będzie, bo przywiązaliśmy się już do całej trójki i żadne z dzieci naprawdę nie zasługuje na gorszy los.
Nawet ten najstarszy, bo jest, jaki jest, ale jest inteligentny i zasługuje na lepszy los.
Statystyki mówią, że prawie 100% dzieci z domu dziecka, po ukończeniu 18 lat wraca z powrotem w to bagno, z którego wyszły.
On ma szansę zostać kimś i zmienić swój los.
Miał ph, że trafił do mnie i nie potrafię poradzić sobie z nim, ale na pewno w jakiejś innej rodzinie poradziliby sobie z nim.
A najgorsze, że na koniec rozmowy stwierdził, że nie chce od nas nigdzie odchodzić i chce zostać u nas.
Panie spojrzały na mnie, ale nawet nie pozwoliłam im zadać żadnego pytania, tylko z miejsca wypaliłam, że wykluczone.
I tu zdania nie zmienię niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie.
I nigdy nie pozwolę, żeby którekolwiek z tych dzieci trafiło z powrotem do domu dziecka.
Albo, co jeszcze gorsze, do pogotowia opiekuńczego.
 
Qrcze ...
tylko, co zrobić?
 
 
 
Mężczyźni ... 2006-03-25 09:58
 
Nie obraźcie się panowie, ale właśnie krąży po necie coś takiego:
 
"Mężczyźni są jak sztuczne szczęki:
trudno draństwo dopasować
a do tego często wstyd się przyznać
że się coś takiego ma
i jeszcze pielęgnuje."
 
Mnie osobiście, po przeczytaniu tego, nasunęła się taka refleksja:
chyba jestem taką sztuczną szczęką, którą każdy mężczyzna od razu i bez ostrzeżenia, próbuje dopasować do siebie, a kiedy już osiąga cel, wstyd mu się przyznać, że ma nie to, czego chciał.
Kto nie rozumie, to wyjaśnię, że należę do ludzi, którzy swój urok mają tylko w naturalnej formie.
Po prostu nie potrafię być sztuczna, zatracam wtedy sama siebie.
Więcej tolerancji panowie.
Nawet Cugowski śpiewa o tym słowami:
"czemu pięknie nie umiemy różnić się ..."
a kiedyś gdzieś przeczytałam, że mężczyzna jest dojrzały dopiero wtedy, kiedy potrafi zaakceptować kobietę taką, jaka jest, więc nie warto przejmować się takim, który szuka w niej odbicia siebie, albo inaczej, swojej drugiej połówki.
Najpierw musi pojąć, że nie jesteśmy klonami, więc musimy różnić się.
 
Re-arrow ...
nawet, gdybyś go chciał, nie dałabym Ci go, właśnie dlatego, że też Cię lubię.
 
Re-Pecio ...
moja mantra "nie na wi dzę dzie ci" oznacza, że z całego serca i całym rozumem chciałabym znienawidzieć dzieci przynajmniej na tyle, żeby stało dla mnie się całkiem obojętne, co się z nimi stanie, jak je zabiorą ode mnie.
 
Re-Lets ...
wyjaśnienie, skąd te dzieci wzięły się u mnie znajdziesz w notce nr 49. Re-Robert ... i nie tylko ... z dnia 21.03.br.
 
Re-zagubiona_dusza ...
każdego człowieka da się zmienić, ale w tym wypadku chodzi nie tyle o zmianę go, ile o to, żeby zrozumiał, że jego zachowanie nie jest akceptowane społecznie i jeżeli chce żyć w społeczeństwie, to musi zmienić swoje zachowanie, bo jeżeli tego nie zrozumie, to zawsze będzie tylko udawał przez jakiś czas, ale zawsze tylko do osiągnięcia jakiś tam swoich celów, potem znów pokaże swoje chamstwo.
 
 
 
Wrrr ... 2006-03-26 11:13
 
"Co dla mężczyzny oznacza obiad z pięciu dań?
Czteropak piwa i gazeta."
 
O!
I takiego faceta mi właśnie trzeba.
Znaczy takiego, któremu obiad kojarzy się z piwem i gazetą po obiedzie.
Bo gotowanie przez mężczyzn obiadu powinno być prawnie zabronione.
A wejście do kuchni karane więzieniem.
Natomiast za włożenie czegokolwiek do lodówki, oprócz piwa oczywiście, powinna obowiązywać kara śmierci.
A kto uważa, że to za surowa kara, powinien zobaczyć moją lodówkę dzisiaj w godzinę po włożeniu do niej mięsa przez Marka.
Dosłownie półki ociekały krwią.
Musiałam wszystko wyjąć na stół i całą lodówkę wewnątrz umyć.
Tymczasem zamrażalnik zaczął rozmarzać, więc najpierw musiałam powkładać wszystko do środka, po czym ją powtórnie zamrozić.
Po godzinie, kiedy zamrażalnik już zamarzł, expresowo wyjęłam wszystko na stół, również expresowo powycierałam lodówkę w środku i powkładałam wszystko z powrotem do środka.
Mam już wprawę, bo takie sytuacje zdarzają się co najmniej raz w tygodniu.
A podobne, typu "zapomniałem zamknąć lodówkę", średnio również raz w tygodniu.
W każdym bądź razie na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że z moim Mężczyzną dało by się nawet może i żyć, gdyby każde z nas miało swoją kuchnię z pełnym wyposażeniem.
Bo rola służącej wyjątkowo mi nie odpowiada.
A Marek wyjątkowo upodobał sobie życie ze służącą pod jednym dachem.
I nie może zrozumieć, że niewolnica i służąca, to dwie różne rzeczy.
A ja mam naturę niewolnicy, nie służącej.
Co więcej, to nie mam najmniejszej ochoty do zmiany.
A Markowi niewolnica nie pasuje w ogóle, on wymarzył sobie księżniczkę.
MASAKRA!
Jak my się kiedyś nie pozabijamy, to cud będzie.
I możliwe, że będzie, bo nawet kłócić się nie potrafimy.
Biorę ścierę i sprzątam po nim, bo co będę gadała, jak przecież sam widzi, co narobił.
Ale i tak marzy mi się Prawdziwy Mężczyzna, taki bardziej książę, niż kucharz.
Pod warunkiem wszelako, że będzie potrzebował niewolnicy.
Książę i niewolnica.
Qrcze, dobry tytuł.
Muszę coś spłodzić, co by można było tak zatytułować.
 
A tak w ogóle, to mam dziś świetny humor, bo dostałam zaproszenie i znów z całą rodzinką jedziemy na wiochę wypocząć.
Tym razem trochę bliżej, bo zaledwie 7 km poza miasto, ale za to mamy zapewnione kilka godzin z atrakcjami nawet.
Dzieciaki już cieszą się a nawet pakują co nieco do plecaczków.
Nawet Marek jest podexcytowany.
 
Pozdrówka dla życzliwej mi damskiej części zaglądających na mój blog a dla męskiej części gorące całuski ...
 
 
 
Artystycznie ... 2006-03-26 23:48
 
Uwielbiam taniec.
Przetańczyć, to bym mogła i całą noc.
Tylko najpierw musi znaleźć się ktoś, kto mnie wyciągnie na coś tańcującego.
 
Niedzielna wyprawa na wiochę nie powiodła się nam, bo wyszliśmy z domciu i stwierdziliśmy, że pada.
Każdy zajął się czymś tam a ja włączyłam sobie video z nagranym baletem "Śpiąca królewna" Czajkowskiego.
Nie rozumiem baletu, nie potrafię też sama wyrażać cokolwiek przez taniec, ale i tak patrzyłam, jak zaczarowana.
 
W ogóle, to uwielbiam piękne rzeczy, co przypisane jest mi nawet znakiem zodiaku.
 
Uwielbiam malarstwo i oglądam je z wielkim zaciekawieniem mimo, że większości obrazów po prostu nie rozumiem i nie potrafię powiedzieć, kto je namalował.
 
Uwielbiam muzykę i piosenki pomimo, że jest mi wszystko jedno, czy słucham muzyki poważnej, czy też lekkiej, rozrywkowej, arii operowych, operetkowych czy piosenek.
 
Najbardziej uwielbiam poezje, ale takie, które napisał ktoś znany mi i nie ma znaczenia, że nie rozumiem, o czym pisze, bo mogę zapytać, albo - co nawet wolę - mogę sama domyślać się, o kim lub o czym pisze.
 
Moje uwielbienie dla artyzmu bierze się chyba stąd, że sama nie mam żadnych artystycznych zdolności.
No, może za wyjątkiem tańca, który wychodzi mi wyjątkowo dobrze.
Pisywałam też czasami coś, w czym co niektórzy widzieli wiersze, a co sama nazywałam swoimi skrótami myślowymi i których już zupełnie nie pisuję, gdyż o mojej miłości już pomału zapominam, a o Marku myślę normalnie, jak o każdym innym mężczyźnie, więc nigdy nie brakuje mi normalnych słów do wyrażenia wszystkiego, co jest z nim związane.
 
To tyle moich przemyśleń o artyzmie.
Napisałam też do sądu informację, którą jutro zaniosę.
A przy okazji zajrzę do akt, czy coś dzieje się w sprawie dzieci.
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

To i owo ... 2006-03-27 20:36
 
Mario_B. ...
 
Mężczyzna w kuchni ...
pytam się grzecznie: po co?
 
Kobieta wiadomo ...
droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek.
A poza tym już starożytni ...
no dobrze, nie będę truła i tak każdy wie, że kuchnia już od zawsze jest domeną kobiet.
Mój Mężczyzna też po sobie sprząta i zmywa, a jak ...
tylko, że potem jest jeszcze trudniej doprowadzić wszystko do poprzedniego stanu.
Na dodatek należy to robić, jak go nie ma w domciu, żeby nie wpadł w kompleksy.
I najlepiej nic nie mówić, bo w końcu skąd niby mężczyzna ma wiedzieć, że jak położy w lodówce na najwyższej półce mięso ociekające krwią, to po godzinie krwią będzie ociekała nie tylko półka, na której ono leży, ale także wszystko, co jest poniżej.
W końcu - gdyby to od mężczyzny zależało - krew byłaby ciałem stałym i byłoby po kłopocie. :)
 
Powiem tak ...
jak mężczyzna chce trafić do serca kobiety wystarczy, żeby kupił kawałek złota np. albo przytulił i zrobił to wszystko, co jest później, a w niektórych związkach to, co powinno być później.
Zakamuflowałam to tak, żeby nie drażnić co niektórych, znaczy tych, których sex denerwuje.
 
 
mateut ...
 
wzięłam te dzieci tylko i wyłącznie dlatego, że chciały.
Prawda jest taka, że najstarszy chłopak już nie chce.
Sam to powiedział i to nie w nerwach, jak było już kiedyś, a na zimno.
I wcale to nie jest tak, że już chce, bo naprawdę nie chce.
Wierz mi, wiem, co mówię.
Byłam przy tym.
I był Marek, który wie to, co ja.
Nienawiść ...
nie wzięła się z nikąd, po prostu wielokrotnie słyszałam już słowa, że te dzieciaczki można znienawidzieć za to, jak zachowują się.
Więc spróbowałam.
A tok mojego myślenia był taki, że gdybym je znienawidziła, przestałoby mi zależeć na tym, co się z nimi stanie.
I wcale nie jest to chore.
Jeżeli już, to jest to gest z serii "tonący brzytwy się chwyta".
A ja tak mniej więcej czuję się, jak tonący.
I wiem, co mówię, bo topiłam się kiedyś.
Totalna niemoc.
W obu przypadkach.
Nie umiejąc pływać, nie mogłam nic zrobić, wszystko było w przysłowiowych rękach Boga.
Teraz też nie mogę nic zrobić.
Taka jest prawda.
Najprostsze byłoby oddać najstarszego chłopaka.
I to im szybciej, tym lepiej.
Nie piszę tu wszystkiego, bo wtedy moje - już i tak bardzo długie notki - byłyby o wiele, wiele dłuższe.
Rzecz w tym, że byliśmy z chłopakiem w międzyczasie na badaniu psychologicznym i pani psycholog jednak jest zdania, że powinien on odejść z naszej rodziny.
Tylko, że nie można go tak po prostu oddać.
Musi być najpierw postanowienie sądu.
A gdybyś mi niedowierzał, to tak po cichutku zdradzę Ci tajemnicę, że chłopak nie tylko robi się coraz gorszy, ale także coraz bardziej udoskonala swoje wredoctwo.
Np. ostatnio zaczął rzucać we mnie książkami szkolnymi.
I nie wiem, jak to skończyłoby się, gdyby nie zdecydowana postawa Marka, który chwycił go za włosy i przydusił do tapczana.
 
Pisałam już kiedyś.
Najstarszy chłopak jest zdolny do wszystkiego.
Do wszystkiego najgorszego.
 
 
Tere-fere ... 2006-03-28 18:25
 
Dlaczego Bóg stworzył faceta ?
Bo wibrator nie ma funkcji koszenia trawnika ... :d
 
Tytuł notki, to cytat z Mario_B. a przywłaszczyłam sobie, bo fajnie brzmi.
I przyznaję, masz rację, dobre ciasto działa lepiej, niż złoto, fakt.
Tyle tylko, że jak dostanę coś złotego, to mam prezent, który mogę z dumą nosić i którego zazdroszczą mi wszystkie przyjaciółki.
A jak zjem kawałek dobrego ciasta, to mam prezent, który muszę potem przez godzinę wybiegać, żeby nie pozostał tu i tam i nie sprawiał satysfakcji moim przyjaciółkom.
Morał ...
jasne, że nadajecie się i to jeszcze jak, do wszelkich działań, które mają na celu unicestwić piękną sylwetkę swojej ukochanej.
Bo nawet, jak zaprze się i nie zje ciasta, to zrobicie jej dziecko, po którym tylko nielicznym udaje się powrócić do swojej poprzedniej sylwetki.
 
W podsumowaniu dyskusji o kuchni pragnę stwierdzić, że przekonaliście mnie wszyscy i nie mam nic przeciwko obecności mężczyzny w kuchni ...
pod warunkiem wszelako, że nie będzie to mój Mężczyzna w mojej kuchni ...
nawet, jeżeli ta kuchnia znajduje się w jego domciu.
Mężczyzna, który mnie zdobywa musi mieć świadomość, że wraz z sercem musi mi oddać kuchnię, niestety.
Problem tylko w tym, że ten, który teraz jest moim Mężczyzną, nie ma tej świadości, bo już mnie zdobył.
 
A w ogóle, to gdyby ktoś był ciekaw, co u mnie słychać poza tym, to wyjaśniam, że wstawałam dziś dwukrotnie.
Najpierw o 7,00 żeby nakarmić i wysłać dzieci do szkoły, a kiedy już poszły, ja poszłam z powrotem do łóżka mojego Mężczyzny, żeby bardziej zadowolona wstać powtórnie o 12,00 w cudownym humorze.
Niestety, telefon od pedagożki szkolnej najstarszego chłopaka skutecznie zepsuł mi ten cudowny nastrój.
 
I to by było na tyle ...
o szczegółach dziś nie napiszę.
 
 
 
 
Szczegóły ... 2006-03-29 17:07
 
Najpierw odpowiedzi na niektóre komentarze.
 
my space ...
 
no więc tak, dziś są urodziny najstarszego chłopaka, który kończy właśnie 14 lat i jest zdania, że z tej okazji powinniśmy wyprawić mu przyjęcie.
Ja jestem innego zdania, gdyż w czasie jednego z horrorów w jego wydaniu uprzedziłam go, że jak nie przestanie, to może zapomnieć o urodzinach.
Nie przestał a nawet, jak następnego dnia próbowałam sprawę załagodzić i już zupełnie na spokojnie powiedziałam mu, żeby nie przeginał, bo chyba nie wyobraża sobie, że za takie zachowanie wyprawię mu urodziny, w odpowiedzi usłyszałam jedno słowo:
"wyprawisz".
No i teraz konsekwentnie próbuje mnie do tego zmusić przez obie panie pedagożki.
W tej właśnie sprawie dzwoniła pani pedagog.
Że niby chłopak czuje się bardzo pokrzywdzony.
Wyjaśniłam więc, że został przeze mnie dwukrotnie uprzedzony o takim następstwie jego zachowania i mimo to robił dalej swoje, więc musi ponieść tego konsekwencje.
W odpowiedzi pani pedagog stwierdziła, że wobec tego skontaktuje się z kuratorką dzieci, żeby do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd umieściła chłopaka w pogotowiu opiekuńczym, bo nie może on żyć w takim zawieszeniu.
Nie odezwałam się, bo tymczasem tyle nadziało się z winy najstarszego chłopaka, że jest mi już naprawdę wszystko jedno, co z nim stanie się, byle jak najszybciej odszedł z naszego domciu.
Kiedy później omawiałam to z Markiem, stwierdził on, że wygląda to na kolejny szantaż, tym razem w wykonaniu pedagożki.
 
Kto uważa, że jestem dla niego zbyt sroga, niech wyjaśni mi, co powinnam np. zrobić, jak w poniedziałek wieczorem chwycił Zuzkę, jedną ręką zatkał jej usta, żeby nie krzyczała, a drugą chwycił kredkę i zaostrzoną stroną włożył jej do ucha i naciskając zaczął nią kręcić.
Kiedy puścił Zuzkę, ta płacząc przyszła do mnie ze skargą.
Na moje pytanie, czemu to zrobił, wyjaśnił, że chce jej popsuć ucho, żeby zagłuchła.
A Zuzce powiedział, że jak będzie spała, to przewróci na nią mebel, który ją zabije i przestanie już skarżyć.
 
I niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie, ja uważam, że chłopak powinien odejść z naszego domciu jak najszybciej.
Dla własnego dobra i dobra wszystkich, z którymi teraz przebywa.
Dodam może jeszcze, że gdybym chciała napisać wszystko, co powinnam o tym chłopcu, to musiałabym napisać baaardzo grubą książkę.
 
 
ERRAD ...
 
liczba mnoga wzięła się z komentarza Mario_B., który w całości wygląda tak:
 
Tere-fere - i tak Tobie nie wierzę. A złoto nigdy tak nie działa jak dobre ciasto - wiem z własnego doswiadczenia. I żadnych wykretów - w telewizji tez sami kucharze - Pascal, Makłowicz, Bikont - obojetnie jaki program nie włączysz....:-)To mówi samo za siebie. Nadajemy się i to jeszcze jak....
 
Zrozumiałam z niego, że kiedy pisze on o sobie w liczbie pojedyńczej, to przedstawia wówczas swoje zdanie, natomiast pisząc w liczbie mnogiej staje się samozwańczo być może a być może z upoważnienia, przedstawicielem wszystkich mężczyzn lub jakiejś ich części, więc też i w tym duchu mu odpowiedziałam.
 
 
mateut ...
 
dwie kuchnie, to niezły pomysł pod warunkiem, że jedna z nich, czyli moja, zamykana na klucz, bo dla mojego Mężczyzny nie ma świętości, wlezie wszędzie, a szczególnie tam, gdzie nikt go nie prosi.
A co do kartki walentynkowej ...
no cóż, sam wyjaśnił, że była to tylko ulepszona forma nabrania mnie.
Jasne, że rzucanie przez niego książkami we mnie można wyjaśnić nie lubieniem przez niego szkoły, a dla wyrazumiałej osoby jest też zapewne proste znalezienie wytłumaczenia dla siniaka na mojej nodze po kontakcie z jego butem.
Zresztą on sam tłumaczy, że tylko wystawił nogę a ja sama na nią wpadłam.
Wcześniej machał tylko sobie z nudów nożem a Jasiu niepotrzebnie podszedł i potem wielka afera, że go zranił, jak to on sam siebie zranił.
Innym razem, kiedy stojąc wystawił nogę, Jasiu biegnąc zahaczył o nią, przewrócił się na betonie, rozharatał do krwi oba kolana i też nikt nie mógł zrozumieć, że to Jasia wina.
A kiedy Jasiu wrócił z boiska z pokrwawioną klatką piersiową i pozapychanymi piaskiem ustami, nosem i uszami, to też wszyscy niesłusznie przyczepili się do jego starszego brata, który tylko lekko go pchnął, żeby mógł przejść, bo Jasiu stał na jego drodze.
Nawet w gimnazjum sami niesprawiedliwi nauczyciele i np. chemiczka niesłusznie wpisała mu uwagę, że zranił do krwi kolegę, bo przecież kolega chciał go uderzyć i niechcący nadział się na długopis trzymany ostrym końcem zwróconym w stronę kolegi tylko przez przypadek, a nauczycielka, która nic nie widziała twierdzi, że to on go zaatakował długopisem.
Biedne, pokrzywdzone dziecko ...
nawet ja nie mogę zrozumieć, że jak mnie kopie, to z miłości a nie z chęci siłowego rozwiązania problemu.
I powinnam dać mu kolejną szansę, żeby przekonać się, czy ją wykorzysta, czy też zechce np. poderżnąć mi we śnie nożem gardło.
Fakt ...
słowa, to tylko połowa prawdy ...
druga połowa prawdy, to czyny.
 
 
Dotyk_Anioła ...
 
też kiedyś sądziłam, że dziecko jest szczęściem i miłością.
Teraz mam w tej sprawie mieszane uczucia.
Na wszelki wypadek, w tajemnicy przed moim Mężczyzną, łykam tabletki, żeby to szczęście nie przydarzyło się nam.
A Twoje słowa "A jak mężczyzna kocha ..." zamienię na pytanko "A jak przekonać się, że mężczyzna kocha?"
Z tym, że wolałabym nie przekonywać się, że nie kocha, bo wtedy ...
sama rozumiesz.
 
 
A teraz, co u mnie ...
ale dla inteligentnych.
 
- Po czym poznać, że facet ma ochotę na sex?
- Oddycha.
 
Ja też oddycham pomimo, że nie jestem facetem.
Zawsze to jakaś forma odprężenia.
Na dodatek najprzyjemniejsza ze wszystkich mi znanych.
 
 
 
Happy end ... 2006-03-30 19:20
 
No i minął ten feralny dzień, czyli urodziny najstarszego chłopca.
W rezultacie Marek wpadł na pomysł i poradził mi wykupić dla niego w McDonaldzie zestaw Happy Meal.
Powiedział, że rozumie moje racje, ale jak tak postąpię, to być może załagodzi to sytuację i nie wybuchnie następny konflikt, a poza tym nikt nie powie, że nic mu nie daliśmy.
I zgodnie z radą Marka dałam chłopakowi paragon, 2 bilety na autobus w obie strony, powiedziałam, że musi to odebrać jeszcze dziś i wyszłam z jego pokoju.
Wieczorem przy kolacji pochwalił się robaczkom zabawką i powiedział, że na urodziny dostał ode mnie zestaw do odebrania w McDonaldzie.
Nikt tego nie skomentował w żaden sposób, więc ja też milczałam.
I tak zakończyły się jego urodziny.
Mam nadzieję, że wspomniał sobie przy okazji zeszłoroczne prezenty i czegoś go to nauczyło.
 
I tak jeszcze dla wyjaśnienia napiszę, że wiem o chorobie chłopca, on zresztą też wie.
Ma w końcu orzeczoną grupę inwalidzką podobnie, jak jego rodzeństwo.
Tyle tylko, że odmawia leczenia.
Grozi, że nie będzie łykał żadnych tabletek tylko będzie je zbierał i otruje się nimi.
W tej sytuacji lekarz nie przepisuje mu żadnych lekarstw i dlatego właśnie ma skierowanie na leczenie w szpitalu.
Psychiatrycznym zresztą.
Oczekuje teraz na wolne miejsce.
 
 

 
 
Wspomnienie ... 2006-03-31 14:54
 
Właśnie wróciłam od fryzjera z trwałą i nową fryzurką jako, że fryzjerka, po zrobieniu trwałej, podcięła mi końcówki włosów i wymodelowała nową fryzurkę, co sprawiło, że tryskam dobrym humorkiem.
 
Rano wpadłam na pomysł i dałam całej trójce dzieciaczków po 2 złocisze do szkółki.
Nie wiem, jaki to będzie miało wpływ na najstarszego chłopca, niemniej jednak wczoraj i przedwczoraj zachowywał się w domciu poprawnie, więc nie miałam powodu do pominięcia go.
Jednak nie chciałabym, żeby to źle zrozumiał i sądził, że zmieniłam zdanie na jego temat.
 
W nocy miałam sen, że przyszedł do nas mój tata a ja zaczęłam zastanawiać się, jak mógł do nas przyjść, kiedy nie żyje i było to tak sugestywne, że obudziłam się.
Przypomniało mi się, że kiedyś miałam już podobny sen i ktoś mi wtedy powiedział, że jak przyśni się w nocy nie żyjący tata lub nie żyjąca mama, to oznacza, że ta osoba przyszła po tego, komu przyśniła się.
Jako refleksja nasunęła mi się myśl, żeby wykorzystać jeden z moich blogów i zacząć opisywać historię swojego życia.
 
A wczoraj wieczorkiem ogladałam z kasety video nagrany już kiedyś program "Szansa na sukces" ze Stenią Kozłowską i przyznam uczciwie, że łzy stanęły mi w oczach przy trzech piosenkach, które mi się odpowiednio skojarzyły ...
 
oto cytat z pierwszej z nich z dedykacją dla ... /reszta jest milczeniem/.
 
"ja za nikim nie tęsknię
i nikogo nie kocham
oprócz Ciebie ..."
 
slodka_idiotka : :