Archiwum 10 czerwca 2006


cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Rysiek 2006-03-01 18:37
 
Bardzo długo tu nie pisałam, ale nie dlatego, że nie mam o czym, tylko tak trudno było mi zebrać się do napisania o moim trzecim i największym zranieniu, jakie pamiętam.
Poprzednie 2 zranienia dotyczyły mnie bezpośrednio.
Lalek w swoim dzieciństwie miałam bardzo dużo, ale tak pięknej, jak tamta stłuczona, już nigdy nie miałam.
Przyjaciół też miałam i mam bardzo wielu, ale do żadnego nie czuję tego, co czułam wtedy do Heńka.
To, o którym chcę napisać teraz, dotyczyło bardziej mojego taty, niż mnie, ale zraniło bardziej mnie, niż tatę, wbrew pozorom.
 
Pewnego dnia tata poszedł do mojej siostry, która była już wówczas mężatką, na dodatek w ciąży.
Po kilku godzinach telefon, że tata leży w szpitalu.
Przywiozła go karetka wezwana przez przypadkowego przechodnia, który zobaczył leżącego na chodniku tatę z pokrwawioną twarzą.
W szpitalu okazało się, że tata ma również złamany nos i kilka żeber.
Wszystkie rany zostały zadane tacie przez męża mojej siostry, który zbił, przewrócił i skopał tatę i zostawił na chodniku.
Najbardziej przerażające były oczywiście rany na twarzy.
Popłakałam się i pojechałam do siostry wyjaśnić, co się stało.
Okazało się, że tata posiedział trochę u siostry, która czekała z obiadem na swojego męża, Ryśka i poszedł.
Po drodze do domu spotkał Ryśka, który podpity wracał z pracy prowadząc za rączkę 3letnią wówczas córeczkę, Ewunię.
Tata zdążył tylko go zapytać, czemu wraca tak późno i podpity, jak wie, że w domu czeka żona w ciąży i martwi się, po czym został zaatakowany przez Ryśka i skopany.
Ewunia, opowiadając mi o tym, z dumą powiedziała: 
- jak tata kopał dziadka, to ja mu pomagałam i też kopałam dziadka.
Nie mogłam patrzeć na tatę, nie płacząc jednocześnie.
A łkałam tak, że wszyscy wokół płakali również, łącznie z tatą.
Powstało wówczas we mnie tak wielkie zranienie, że nigdy już nie potrafiłam tak naprawdę wybaczyć Ryśkowi.
Zawsze, patrząc na niego, widziałam tatę z poranioną twarzą.
Niby z Ryśkiem rozmawiałam, jak zagadnął, ale pierwsza już nigdy nie odezwałam się do niego.

 
 
Wiara, nadzieja, miłość ... 2006-03-01 00:25
 
Na pewno mój związek z Markiem do wymarzonych nie należy.
Jak każda dziewczyna marzyłam o Ukochanym w moim łóżku.
Nie wyszło nie bez mojego udziału.
Pewnie nawet tylko ja byłam winna.
Nieważne.
Stało się.
Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia żyję w takim związku, gdzie pustkę po miłości wypełnił sex.
Przynajmniej jest przyjemnie.
Nawet bardzo przyjemnie.
I bezpiecznie.
Jak mnie zostawi, serce nie uklęknie.
A może nie zostawi?
Może przyjemność płynąca z udanego sexu zamieni się w miłość?
W końcu istnieją pary, gdzie tak było.
Sama poznałam kogoś takiego.
Znam też pewnego żonatego mężczyznę, który czasami umawia się na sex ze swoją przyjaciółką i na dodatek wszyscy mają z tego satysfakcję.
Znam też dziewczynę, której ukochany odszedł do innej, ale czasami jeszcze spotykają się tylko i wyłącznie na sex.
Może i głupio, ale jednak czuję się lepsza od nich, bo żyję w związku, wprawdzie luźnym, ale z umową, zasadami i przysięgą wierności.
 
O północy zakończyliśmy ostatki, tym razem spędzone w piątkę w domciu.
 
O północy rozpoczął się wielki post.
W tym roku nie mam żadnych postanowień wielkopostnych.
I nie wiem, czy jeszcze wierzę w Pana Boga ...
 
"Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość."
 
Pierwsza odeszła nadzieja ...
czekam, aż odejdzie miłość ...
czy przetrwa wiara ...?
 
 
Sexistowsko ... 2006-03-02 13:42
 
Wszystko przez walentynki.
Jeszcze chwilę przed nimi byłam przekonana, że "po moim trupie".
Ale walentynki rozłożyły mnie na cztery łopatki.
 
Marek zaczął mówić do mnie "kochanie moje".
Nie "moje kochanie", jak każdy normalny facet, tylko "kochanie moje".
I traktuje mnie, jak księżniczkę.
Podobno wystarczy zgodzić się na ślub, żeby zmienił swoje podejście do mnie, ale w tej materii, to już naprawdę "po moim trupie".
 
Qrcze, a miało być tak pięknie.
Jestem typem niewolnicy i dlatego, to ja potrzebuję Księcia.
Na księżniczkę stanowczo nie nadaję się.
Głupia rola.
 
Wczoraj trochę wymiotowałam.
Rety, jak się ucieszył, że jestem w ciąży.
Marzyciel.
Lekarz uprzedzał, że gdyby pojawiły się wymioty, to mam przyjść po zmianę tabletek.
I zapewnił, że jak regularnie będę je łykała, to na pewno nie zajdę w ciążę.
 
Popełniłam wczoraj największe świństwo w swoim życiu.
Złożyłam w Sądzie wniosek o rozpatrzenie możliwości zabrania ode mnie najstarszego chłopaka.
Dwa dni z rzędu musiałam wzywać do niego pogotowie, bo dosłownie wpadł w szał i tłukł wszystko, co miał pod ręką.
I powiedział pedagog szkolnej, że już nie chce być u nas, chce do innej rodziny.
A wszystko też zaczęło się od walentynek.
 
Ale czego dobrego można spodziewać się po czymś, co pochodzi z USA?
 
Muszę kupić nową mychę, bo ta strajkuje ...
 
 
Orgazm ... 2006-03-03 20:37
 

Qrcze, może i proste, jak napisał Jędrek w komencie do poprzedniej notki, ale ja jestem jakaś ograniczona na umyśle i nie rozumiem, czy ten orgazm, to wynik działania palca, czy języka ...

w każdym bądź razie brzmi na tyle interesująco, że planuję wypad na któryś weekend do Krakowa celem osobistego badania organoleptycznego.
 
My_space ma rację, bo wiele jest takich, które chciałyby mieć u boku takiego Marka, powiem więcej, mojego Marka. I już kiedyś o tym pisałam, że nie wiem, co to jest nuda, bo jeszcze nigdy nie nudziłam się.
 
Pięknego Romeczka natomiast informuję, że jestem apodyktyczna, więc strajkującą mychę wyrzuciłam już z pracy i na jej miejsce mam nową, też internetową, na dodatek trochę mniejszą od poprzedniej.
"Gwiazdy za wysoko, horyzont za daleko, a deszcz niczym łzy ..." itd.
Rety, nie mów tak do mnie, bo gotowa jestem zakochać się w Tobie.
Na dodatek podniecają mnie mężczyźni starsi ode mnie, i to im więcej starsi, tym bardziej podniecają, więc uważaj.
 
A w_ż_s_m mogę jedynie odpowiedzieć, że tą szarą rzeczywistość zaczynam już odczuwać pomału pomimo, że żadnego ślubu nie było i nigdy nie będzie.
Masz pojęcie, że on już mnie nawet do kuchni niemal nie wpuszcza?
Zanim zaczęliśmy ze sobą spać, i nie tylko, to jeszcze czasami pozwolił mi coś ugotować, teraz już w ogóle nie.
Wygląda to tak, jakby dał mi sex za  kuchnię.
Na szczęście to ja skorzystałam na tej zamianie, bo częściej niż on używam tego, co uzyskałam.
 
Mateutowi odpowiem tak ...
jeżeli już mają przetrwać wszystkie trzy, to w takim zestawie:
mam nadzieję, że jeszcze wierzę w miłość.
Ale już nie chcę się przekonywać, czy mam rację.
 
A tak w ogóle, to wczorajszy dzień teoretycznie był spokojny, bo praktycznie, to nie wierzę, że ten spokój długo potrwa.
I dopiero dziś odkryłam, że popełniłam błąd i we wniosku napisałam na początku, że wnioskuję o rozpatrzenie możliwości zabrania chłopaka, a w zakończeniu, że proszę o natychmiastowe zabranie.
W każdym bądź razie niezależnie od tego, jak sprawa zakończy się, wygram i tak ja, bo odzyskam spokój.
A może przy okazji i głos, bo wszystko wskazuje na to, że utrata głosu ma podłoże bardziej psychiczne, niż fizyczne, chociaż też nie wiadomo tak do końca, jak to jest.
Gorzej będzie, jak Sąd postanowi o zabraniu całej trójki ...
szkoda robaczków.
 
 
Lekcja nr 3 ... 2006-03-04 21:06
 
- Jak jeszcze raz powiesz o mnie "żona", to bierzemy rozwód.
 
- No to jak mam mówić, kochanka?
 
- Ciekawe, czemu zaraz kochanka.
Innych możliwości nie ma? 
Bliższe prawdy byłoby już chyba "dziwka".
"Moja dziwka" brzmi lepiej, nie uważasz?
 
- Nie jestem idiotą.
 
- ???
 
- Pokaż mi faceta, który z dziwką ma trójkę dzieci, a my przecież mamy trójkę dzieci, wprawdzie nie naszych, ale mamy.
 
- Qrcze, jak baba.
Musi mieć ostatnie zdanie i na dodatek rację.
Z kim ja się zadaję ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Ufff ... 2006-03-05 20:21
 
Jestem już po naradzie domowej i na szczęście obyło się bez kłótni.
Bałam się, że najstarszy chłopak zrobi awanturę, jednak strach zwyciężył go.
Sam sobie wycenił talerzyk deserowy, który złośliwie stłukł, na 2 zł, ale prosił, żeby mu nie potrącać z nagrody, tylko z kieszonkowego, więc wspaniałomyślnie zgodziłam się.
Wprawdzie talerzyk pamiątkowy i takiego już nigdzie nie dostanę, ale w imię zgody i spokoju w domciu, nie tylko na takie ustępstwa jestem gotowa.
 
A tak w ogóle, to niedziela upłynęła nam głównie w lesie, gdzie byliśmy pobiegać i muszę pochwalić dzieci, że spokojnie wytrzymali te 4 godzinki.
Wprawdzie bardziej u nich była to zabawa, niż bieganie, ale całe 4 godzinki byliśmy wszyscy w ruchu, a to najważniejsze.
 
Najstarszy chłopak jest tak grzeczny, że - gdybym go nie znała tak dobrze - pożałowałabym go i wycofała pismo z Sądu.
Ale nic z tych rzeczy.
Znam go i wiem, że to znów tylko takie przyczajenie się i wkrótce czeka nas, czyli mnie i Marka, następna wojna.
 
Z Markiem sprawy idą coraz lepiej, rozumiemy się bez słów a dodatkowo dajemy sobie tyle radości i przyjemności, że aż żal tylu straconych chwil ...

 
 
Rodzina ... 2006-03-06 17:25
 
Zawsze chciałam mieć rodzinę.
Taką prawdziwą, swoją.
A kiedy wreszcie mam ...
mój Wniosek do Sądu ma 8 stron.
Czytam go po kilka razy dziennie.
I jakbym nie próbowała, nie da się go wycofać.
Wspomnienie wszystkich zachowań i słów starszego chłopaka utwierdza w słuszności podjętej decyzji.
 
I ta ciągła cisza.
Żadnego odzewu.
Marek już radził się swojego adwokata.
To, czego możemy się spodziewać, nie brzmi zbyt optymistycznie.
W każdej chwili może przyjechać kuratorka dzieci.
Będziemy mieli wyjątkowe szczęście, jak zabierze tylko najstarszego chłopca.
Najprawdopodobniej zabierze całą trójkę.
Ewentualnie możemy dostać nakaz odwiezienia dziecka lub dzieci w określone miejsce.
Prawdopodobny jest też sceniariusz, że nikt nie zareaguje na mój Wniosek, bo napisałam o rozważenie możliwości zabrania, więc Sąd rozważy sobie w samotności lub z kuratorką i podejmie decyzję, że dzieci zostają u mnie, o czym nawet nie musi nas powiadamiać. 
Istnieje też możliwość, że odbędzie się sprawa w Sądzie, która rozstrzygnie wszystko.
 
Przeczytałam na jednym z regularnie czytanych przeze blogów, o pobiciu dziecka z wyjątkowym okrucieństwem ze skutkiem śmiertelnym.
Najgorszy chyba w tym wszystkim jest fakt, że brała w tym udział biologiczna matka dziecka.
Obiema rękami podpisuję się pod zakończeniem notki, które brzmi tak:
"Wszelkie argumenty przeciwko karze śmierci w tym momencie dla mnie przestają być w jakikolwiek sposób racjonalne. Śmierć za śmierć. Mam nadzieję, że gdy ludzie, którzy zabili to dziecko, trafią do paki, znajdą się tam więźniowie, którzy sami wymierzą sprawiedliwość... Taką mam nadzieję."
 
Ja też ...
 
 
Sex ... 2006-03-07 09:48
 
No i w końcu dałam plamę.
Położyłam swoją własną, pieczołowicie i czule przygotowaną i wypieszczoną imprezkę.
Fajnie rozmawiało i dyskutowało mi się o sexie do momentu, kiedy stał się on częścią mnie.
Nie sądziłam, że mam jakiekolwiek zahamowania w tym temacie.
A jednak mam.
Nie potrafię rozmawiać o swoich intymnych sprawach z innymi ludźmi.
A dokładniej z mężczyznami, bo z dziewczynami często sobie plotkujemy na te tematy i przy okazji wymieniamy doświadczeniami.
Potrafiłam coś tam opisać i zamieścić gdzieś tam w necie, bo wiedziałam, że czytający nie skomentują tego, a przede wszystkim nie znają i nigdy nie poznają mnie.
Ale nie potrafię rozmawiać o tym z ludźmi, którzy siedzą przy mnie.
I nie potrafię udawać, że sex znam tylko teoretycznie.
No bo jak udawać, jak na samo wspomnienie serce zaczyna mocniej bić a całe ciało robi się gorące ...
wstyd i hańba, ale po prostu uciekłam.
I nawet nie wiem, czy jeszcze pracuję.
 
Rzecz w tym, że temat tym razem dotyczył perwersji w sexie.
Taka lekka perwersja o nucie niezwykłości akurat mnie pociąga.
Co więcej, to mam takie odczucie, że Marka też.
I jak w tej sytuacji mówić i dyskutować o tym z tyloma ludźmi, na dodatek w większości mężczyznami, bo większa część damskiej publiki wymiękła już wcześniej.
Powinnam właściwie zadzwonić do któregos z chłopaków i zapytać, jak im poszło po moim wyjściu, ale nie mogę przełamać się i poczekam, aż któryś z nich pierwszy da głos.
 
W domciu dalej sielanka ...
i z dziećmi i z Markiem.
W ogóle, to Marek wyraził pogląd, że teraz dopiero, po tym moim Wniosku, wszyscy ci, którzy szczekali przeciw mnie, opamiętają się wreszcie i może nawet sami zaangażuja się w utrzymanie naszej, bądź co bądź rodziny.
No cóż, pozostaje tylko cierpliwie czekać.
 
 
Amok ... 2006-03-08 09:38
 
... szał ciał inaczej.
Oby trwał wiecznie.
Jest tak cudownie, że aż nie potrafię o tym pisać.
Mówić zresztą też nie.
Nie wiem, czemu, ale zawsze wydawało mi się, że Marek jest zimny, jak lód.
Jest zbyt poukładany po prostu.
Wydaje się, że wszystko kalkuluje na zimno.
Nic mylniejszego.
Znaczy, nie wszystko kalkuluje, potrafi być bardzo spontaniczny, a ja uwielbiam spontan, bo tylko z tego jest naprawdę wielka przyjemność.
Najgorsze, że nie mogę tak po prostu czasami przytulić się do niego i odpocząć po kolejnym szaleństwie.
Od razu jedno mu w głowie.
Qrcze, gdyby nie dzieciaki, wzięłabym go na wypóbowanie, ile wytrzyma.
No, ale muszę się wysypiać, bo rano trzeba wstawać o siódmej.
Już zresztą i tak ciągle chodzę niewyspana.
Fajnie wyszło, jak Marcin zapytał Marka, co ja taka niewyspana, czy za bardzo mnie nie męczy w nocy i nie daje spać.
A Marek spokojnie na to, że ja już taki spioch z natury jestem, że nawet zmiany strefy czasu nie zauważyłam i niezależnie od tego, gdzie jestem, to wystarczy chwilę do mnie nie mówić, a na pewno zasnę.
Wkurzyłam się i powiedziałam, że od spania wolę sex z nim i nawet nie poczułam się głupio, Marek zresztą też nie, ale Marcin, a i owszem.
A dokładniej mówiąc, to czasami czuję się rozdarta, bo w trakcie różnych takich wydaje mi się, że zaczynam Marka kochać albo nawet już go kocham, natomiast w ciągu dnia bywa i tak, że nie lubię go.
Jednak odczucia mamy jednakowe.
Znaczy, ja jestem pewna, że Marek mnie kocha, a Marek ciągle mi wmawia, że ja też go kocham.
Umysł mówi mi, że tak powinno być ...
jednak serce ...
uparte serce ...
strajkuje.
 
 
 
Niedopieszczona ...? 2006-03-09 11:03
 
Tyle się działo, że nie wiem, od czego zacząć ...
może od najważniejszego i najmilszego.
 
Dostałam 19 białych róż.
Dziś w kilkanaście minut po północy.
Dotyczą oczywiście dnia kobiet.
Maila z nimi i życzeniami odebrałam krótko po godzinie dziesiątej.
Nie potrafię powiedzieć, czemu, ale ...
reszta jest milczeniem.
 
We wtorek w domciu miałam następny horror z najstarszym chłopakiem.
To, co mówi i krzyczy jest na tyle przykre, że nawet tutaj przemilczę wszystko.
Zdecydowałam się zadzwonić do jego kuratorki z prośbą o natychmiastowe zrobienie z tym czegoś.
Powiedziała, że o wszystkim musi zadecydować Sąd i poradziła napisać pismo z żądaniem rozpatrzenia sprawy w trybie pilnym, co natychmiast uczyniłam.
Zaraz pojadę dostarczyć to pismo do Sądu.
 
A poza tym mam dziś wizytę u gastroenterologa, więc przy okazji załatwię też ginekologa.
Chodzi o zmianę tabletek, bo po tych mam mdłości.
I sprawa jest pilna, bo dzieci mam już dość na najbliższe 9 lat, więc muszę się chronić przed wpadką.
 
Wczoraj, z okazji dnia kobiet, chciałam zmienić fryzurkę i wybrałam się w tym celu do pewnego, rodem z Francji zakładu fryzjerskiego, jednak po drodze spotkałam Jacka z Rafałem, którzy zachwycili się moją fryzurą.
Jacek stwierdził, że takiej mnie jeszcze nie widział i wyglądam w niej tajemniczo.
Rafał zaś, że wyglądam zawadiacko.
Męski punkt widzenia na tyle mnie zaintrygował, że zrezygnowałam na chwilę jeszcze ze zmiany fryzury.
Nie udało się też nic kupić w zamian z butów lub odzieży, bo obaj poszli ze mną i udzielali mi takich rad, po których zrezygnowana wróciłam do domciu.
 
Od mojego Pana i Władcy dostałam na dzień kobiet loda wielkiego, jak świat, po zjedzeniu którego rozbolał mnie ząb.
MASAKRA!
Na dodatek po nocnych szaleństwach trwających tym razem do trzeciej nad ranem okazało się, że podszedł też ropą, co Marek podsumował stwierdzeniem:
 
- To wszystko dlatego, że za wcześnie miałaś dość i zasnęłaś, jesteś po prostu niedopieszczona ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Okrutnica ... 2006-03-09 23:05
 
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Jestem już zaopatrzona w tabletki, po których nie będzie mnie mdliło.
Podobno.
Facetka powiada, że różnie różne kobiety reagują, ale zazwyczaj, jak jedne coś nie tego, to drugie już są w porzo.
Pożyjemy, zobaczymy.
Najważniejsze, żeby Marek nie zorientował się, bo będę miała niezły meksyk.
W każdym bądź razie jestem zdecydowana nie dać się uwiązać przy niemowlaku.
Do ukończenia przeze mnie trzydziestu lat.
 
Od gastroenterologa dostałam też nowe tabletki, ponoć dwukrotnie silniejsze od poprzednich.
Na moją chrypę powiedział, że jest sexi.
Czego tych lekarzy na studiach uczą.
W swojej obronie zeznałam, że poprzednio miałam bardzo wysoki głos i w ogóle o bardzo dużej skali, więc teraz nie mogę przyzwyczaić się do tej jednobrzmiącej chrypki.
Usłyszałam, że najważniejsze, to nie pić alkoholu w żadnych ilościach i w żadnej postaci a także nie spożywać czekolady, kakao i kawy, co powinno wydatnie pomóc w odzyskaniu głosu.
Załamka.
 
Na sobotę mamy zaproszenie od Sandry.
Przy okazji, w obecności Marka, poplotkowałyśmy sobie o facetach.
Rety, ilu Sandra miała facetów i jakie ma doświadczenie.
Powiedziała, że kiedyś przekonam się, na jaki skarb trafiłam.
Marek nie wytrzymał i zapytał, kiedy, na co usłyszał, że wtedy, jak go zdradzę.
Na to, to już mnie wzięło i grzecznie zapytałam, czy kochała się kiedyś z moim Markiem.
Od słowa do słowa okazało się, że przeciętny facet po jednym numerku zasypia.
Jeżeli to prawda, to faktycznie mam więcej szczęścia, niż rozumu.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby Marek dał się przekonać i zamienił nocne balangi na dzienne.
 
Czy ktoś wie, czemu faceci wolą kochać się w nocy, niż rano i w dzień?
 

 
 
Cudownie ... 2006-03-10 21:02
 
Przespałam się trochę i teraz piję kawusię.
W oczekiwaniu na nocne szaleństwo i próbę sił, o niczym innym nie potrafię myśleć.
Oj, będzie się działo, oj będzie ...
 
 
Kochać ... 2006-03-11 18:58
 
Wstałam dopiero niedawno.
Jasne, że przegrałam i Marek wytłumaczył mi, czemu.
Szkoda, że po czasie.
Rzecz w tym, że w takim tempie, to podobno każdy facet wraca do sił.
No ale wg mnie niemożliwością jest kochanie się powtórne bez zmycia z siebie pozostałości po poprzednim.
Nieważne.
Najważniejsze, że ...
po pierwsze, pasujemy pod tym względem świetnie do siebie
po drugie, oboje uwielbiamy experymenty i długie dystanse, również w sexie
po trzecie, sex przysłania mi tęsknotę i ten, za którym tęsknię, oddala się jakby i staje coraz mniej wyraźny.
A za chwilę jedziemy do Sandry, która ma pewną uroczystość, ale na wszelki wypadek nie napiszę, jaką.
 
 
Substytut ... 2006-03-12 18:22
 
Ech ...
chyba szkoda słów, ale jednak napiszę.
Żałuję, że poszłam wczoraj do Sandry.
Popatrzyłam na zbyt wiele zakochanych par i wzięło mnie.
Chociaż z drugiej strony, to tak sobie pomyślałam, że mnie i Marka wszyscy też postrzegają, jako zakochanych.
Może u nich to też tylko pozory ...
muszę przestać "bywać".
 
A wszystkich, którym nie bardzo leży to, że piszę o sexie, przepraszam.
To taki zamiennik.
Po prostu nie chcę opisywać tego horroru, jaki teraz trwa w naszym domciu.
I tak nikt, kto tego nie przeżył osobiście, nie uwierzy.
A ja też nie chcę rozdrapywać w nieskończoność ran, bo co dzień dochodzą nowe, więc nawet, gdybym była masochistką i tak moje potrzeby w tym zakresie byłyby w pełni pokryte.
Jednak nie jestem, więc trudno mi to wszystko znosić i mam nadzieję, że w tym tygodniu już wszystko wreszcie rozstrzygnie się.
 
A Marek, mój Mężczyzna, jest cudowny.
W końcu mógłby powiedzieć, że uprzedzał.
Ale nie mówi.
I całe szczęście.
Sama pamiętam.
Ale to i tak niczego nie zmienia.
Może, gdybym potrafiła złożyć wszystko w ręce Pana Boga ...
ale nie potrafię.
Nie winię Pana Boga, nie mówię, ani nie myślę, że Pan Bóg zabrał mi rodzinę, bo nie zabrał, odeszli z własnej winy.
Ale jak już tak się stało, to powinnam poczekać, aż Pan Bóg da mi następną.
A nie szukać sobie samej.
Mój tata mawiał, że pierwsza kobieta jest od Pana Boga, druga od ludzi a trzecia od diabła i dlatego trzeci raz już nie ożenił się.
Idąc tym tropem mogę powiedzieć tak:
od Pana Boga dostałam Marka
od ludzi dostałam Kogoś innego i ludzie mi go zabrali
a miłosierny Pan Bóg dał mi po raz drugi Marka.
 
Tylko ...
czy ja jeszcze wierzę w Pana Boga?
 
 
Rozdarta ... 2006-03-13 16:11
 
Ktoś mądry powiedział, że "mało która kobieta widzi romantyzm w samotności".
Nie wiem, czy to z powodu romantyzmu, ale ja w samotności widzę wielki urok.
A poza tym, to rozróżniam dwa rodzaje samotności:
 
kiedy jest mi źle, chciałabym uciec w ostępy leśne, gdzie nigdy i nikt mnie nie odnajdzie
 
kiedy mam jakiegoś faceta, chciałabym uciec z nim na bezludną wyspę
 
ale dziś mam ochotę na obydwa rodzaje samotności.
 
Bardzo liczę na ten tydzień, że rozwiążą się moje najważniejsze kłopoty.
Pierwsze rozwiązanie miało przyjść dzisiaj, bo zapowiedziała się z wizytą pani pedagog szkolna, która chciała porozmawiać o najstarszym chłopcu.
Niestety, zadzwoniła, że nie może przyjść i poprosiła mnie o przyjście do niej do szkoły za tydzień, czyli 20. marca.
Mam nadzieję, że jednak sąd coś tymczasem postanowi i nie będę już musiała nigdzie w jego sprawie chodzić.
Dla pewności napisałam w tej sprawie kolejne pismo do sądu zatytułowane "Odpowiedź ...", które z wielką satysfakcją zaniósł Marek ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Marki 2 ... 2006-03-14 10:39
 
W jednym z kobiecych pisemek przeczytałam taki text:
 
"Psychologowie twierdzą, że prawie 100% internetowych związków szybko rozpada się w rzeczywistym świecie. Na szczęście, nie wszystkie."
 
I całe szczęście, że jest to "na szczęście", bo mam nadzieję na trwały już związek.
O przypadku w moim związku z Markiem można mówić tylko raz, znaczy nasze poznanie się było przypadkiem.
Marek wybierał się do mojego miasta i postanowił znaleźć na gg kogoś, z kim mógłby mile spędzić czas wolny.
I to był jedyny przypadek, że byłam wtedy na gg mimo bardzo późnej pory.
Reszta, to już upór, wytrwałość i konsekwencja Marka, który - podobnie, jak ja - zawsze bierze to, na co ma ochotę.
Tylko dlatego jesteśmy teraz razem mimo, że najpierw rozstaliśmy się za obopólnym porozumieniem, potem wygoniłam go, a za trzecim razem uciekłam mu.
To jeden Marek, ten najważniejszy w moim życiu, Mężczyzna mojego życia.
 
Drugi Marek, to najstarszy chłopiec z trójki rodzeństwa, które u nas przebywa.
Znaleźli mnie w domu dziecka, gdzie jeździłyśmy jako wolontariuszki z koleżankami, które - tak, jak ja - wybierały się na resocjalizację.
Dzieci pochodzą z wyjątkowo patologicznej rodziny, gdyż i matka i ojciec pili nałogowo alkohol i palili nałogowo papierosy.
Ich wspomnienia z domu, to wszczynane przez ojca ciągłe kłótnie, awantury, bicie przez tatę mamy i dzieci.
I właśnie najstarszy chłopiec powiela te zachowania ojca, robiąc awantury o byle co i bijąc młodsze rodzeństwo, ostatnio nawet do krwi.
Tak, jak nie potrafię oglądać filmu, w którym są sceny brutalne chociażby, tak samo nie potrafię przechodzić do porządku dziennego nad faktem bicia przez starszego chłopca młodszego rodzeństwa.
Ja nie byłam nigdy przez nikogo bita, więc sama też nie potrafię uderzyć, jednak ustanowiłam wspólnie z dziećmi w naszym domciu system nagród i chłopak po prostu jest rzadziej wynagradzany, co odbiera, jako karę.
Ostanio, kiedy zabrałam mu komputer, który kiedyś tam dostał w nagrodę za dobre oceny w szkole, postawił się, zrobił wielką awanturę z wielokrotnym silnym trzaskaniem drzwiami i powiedział mi dobitnie, dokładnie i bardzo wulgarnie, co o mnie myśli.
Nie będę tu tego wszystkiego powtarzała ze względu na słownictwo, jakiego nie używam.
Zresztą chcę o tym jak najszybciej zapomnieć i nigdy do tego już nie wracać.
I nie chcę żyć pod jednym dachem z kimś, kto uważa, że jestem frajerką i daję mu bez przerwy nabierać się, bo to nieprawda.
Ja po prostu cały czas miałam nadzieję, że przejrzy na oczy i dawałam mu szansę, może i zbyt wiele razy, ale dałabym mu ją znów, gdyby nie to, że tym razem, poza moimi plecami i prosząc o niepowtarzanie mi tego, powiedział do pani pedagog w szkole, że nie chce już u mnie być.
Owszem, zdarzyło to się już kiedyś, że coś takiego mówił mi, jednak wtedy mówił to w złości, a poza tym do innych ludzi twierdził, że chce u mnie być.
Teraz powiedział to na zimno zarówno do mnie, jak i do pani pedagog szkolnej.
 
Ufff ...
wyrzuciłam to z siebie.
I będę to czytała codziennie, zastanawiając się, czy wycofać z sądu żądanie zabrania go z naszej rodziny, czy wprost przeciwnie, nalegać i pisać kolejne pisma, bo sąd jakoś nie spieszy się i pomimo upływu dwóch tygodni, nie ma żadnej reakcji, ani ze strony sądu, ani ze strony kuratorki sądowej.

 
 
Miłość ... 2006-03-14 21:49
 
Pisałam już gdzieś kiedyś, że często kupuję różne czasopisma, do których dołączony jest jakiś dodatek, np. ciekawa płyta CD lub coś w tym stylu.
Dodatek biorę a pisemko, najczęściej kobiece, kładę na regale i czeka, aż będę miała trochę czasu, żeby poczytać.
No i właśnie miałam trochę czasu i wzięłam pierwsze z góry, którym jest "Pani domu".
Znalazłam w niej ciekawe rady w artykule pt. "Spróbuj odświeżyć waszą miłość" ...
 
"Zakochać się to nie sztuka, prawdziwą sztuką jest umiejętne pielęgnowanie miłości!
Na początku jest fascynacja.
Potem przychodzi prawdziwa miłość, dojrzała i pełna namiętności.
Warto ją pielęgnować, by rutyna jej nie zabiła!"
 
Text ten zainteresował mnie na tyle, że zostawiłam sobie te 50 rad, które mówią, jak to zrobić i mam zamiar o tym trochę tutaj napisać, żeby mieć pod ręką w razie czego.
 
"1. Okazuj szacunek partnerowi i wymagaj tego samego.
To podstawowa zasada, jaka powinna obowiązywać w każdym związku.
Szanowanie wzajemnych potrzeb oznacza, że nie wolno poniżać drugiej osoby, krytykować, ośmieszać!
Często w kłótni wyrzucamy z siebie żale i pretensje, zamiast po prostu o tym rozmawiać!
A gdy działamy pod wpływem emocji, robimy i mówimy rzeczy, których potem żałujemy ..."
 
Ten pierwszy punkt na szczęście nie dotyczy ani mnie ani Marka, ale zapisałam go na wypadek, gdyby kiedyś dotyczył.
Na razie jeszcze jakoś nie potrafimy kłócić się, za to rozmawiamy dużo i szczerze.
No i szanujemy nie tylko siebie nawzajem, ale również swoje poglądy i różne takie dotyczące nas oboje.
 
Ciąg dalszy nastąpi ...
 
 
Ewelina ... 2006-03-15 23:00
 
Przyszła dziś do mnie Ewelina.
Niewesoło u niej.
Bartek zostawił ją na dobre.
Ale ma już następnego chłopaka.
Dziwnie szybko to u niej poszło, ale jej sprawa.
Przy okazji, tak mimochodem wspomniała, że ma już ukończone 26 lat.
Chciała pożyczyć 600 złociszy.
Niepotrzebnie i zbyt zawile tłumaczyła, po co.
I tak jej nie pożyczyłam.
Nie lubię pożyczać.
Od nikogo i nikomu.
Sama nigdy takich potrzeb nie mam, a zamiast pożyczyć wolę dać, bo wtedy mam pewność, że wraz z pożyczką nie skończy się nasza przyjaźń.
Ewelinie nie pożyczyłam, bo jest mi coś winna.
Twardy dysk i oryginalny system.
Wzięła już ponad pół roku temu.
I udaje, że nie pamięta.
Więc ja udaję, że nie mam pieniędzy.
A najlepsze, że ja doskonale wiem, że ona pamięta.
Tak dobrze pamięta, jak dobrze wie, że ja pieniądze mam zawsze.
Widziałam to po niej.
Była cały czas czerwona, jak burak.
Wypiła kapuczinkę i poszła.
Szczerze mówiąc, czuję się trochę głupio.
Ale Marek mnie pochwalił.
- Nareszcie zaczynasz mówić nie.
Na swoim przykładzie widzę, że człowiek faktycznie zmienia się co 7 lat.
 
Wieczorkiem obejrzałam na jedynce film z cyklu "Okruchy życia" zatytułowany "Dziecko na sprzedaż", który nie tylko, że kilkakrotnie wywołał u mnie łzy w oczach, ale jeszcze zakończył się sentecją, którą chcę tu przytoczyć"
 
"Urodzenie dziecka, to sprawa natury.
Adopcja dziecka, to sprawa Boga."
 
A na jutro mamy rodzinną atrakcję.
Wypad na wiochę.
Niedaleko, tylko 21 km poza miasto.
 
 
Dla nas ... 2006-03-16 23:04
 
Część druga, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"2. Zapomnijcie o obowiązkach i rzućcie się w wir zabawy!
Pranie, sprzątanie, dziury w budżecie domowym - codzienne sprawy absorbują nas na tyle, że zapominamy o przyjemnościach! Zróbcie sobie raz w tygodniu przerwę od wszystkich obowiązków i zorganizujcie wspólną zabawę - spacer, wyprawę do kina czy po prostu imprezę. Ale pamiętaj - żadnego zrzędzenia, zmywania i sprzątania! To czas tylko dla was."
 
No tu to mnie mają jako, że te rady skierowane są do kobiet i to kobiety muszą zadbać o takie pielęgnowanie miłości.
Rzecz w tym, że ja osobiście nie mam potrzeb w stylu zabawa, kino czy impreza.
Jednak Marek akurat uwielbia te rzeczy i jak już gdzieś idziemy, to w zasadzie jest to z jego woli i zazwyczaj tylko z jakiejś okazji, a dla towarzystwa, to góra raz w miesiącu.
Jedyne, o co mogę zadbać i zorganizować, to długi spacer raz w tygodniu, ale z kolei Marek nie lubi chodzić, on chyba urodził się w samochodzie i do poruszania się samochód jest mu niezbędny.
Ja za to, jeżeli już muszę przemieszczać się, to preferuję pociąg, w drugiej kolejności autobus a w trzeciej samolot.
A Marek w pociąg czy autobus nie wsiądzie, bo nie będzie jeździł z hołotą.
No i jak zwykle, to ja muszę się poświęcić i raz w tygodniu robić coś, co Marek uwielbia.
Wybór padł na niedzielę, bo najłatwiej załatwić dzieciakom jakąś atrakcję na niedzielę, żebyśmy mogli mieć ją wolną od dzieciaków i tylko dla siebie.
Zaczynam od najbliższej niedzieli.
Wielki post, czyli imprezy odpadają.
Wiem ...
wyruszymy w odwiedziny do jego siostry w Rzeszowie, więc będzie to 2 w jednym, odwiedzi ukochaną siostrę, do której pojedziemy samochodem kierowanym przez niego osobiście.
Tak nawiasem mówiąc, to jego siostrę ja również uwielbiam.
Z wzajemnością zresztą.
Czyli i wilk syty i owca cała.
Qrcze ...
już widzę Marka minę, jak zaproponuję mu wypad tylko we dwoje do jego siostry na niedzielę ...
tylko tak się zastanawiam ...
czy ja faktycznie mam co pielęgnować ...?
 
 
Dziwka ... 2006-03-17 22:51
 
Wypad na wiochę udał się świetnie.
Odpoczęliśmy wszyscy na świeżym powierzu, szkoda tylko, że raptem przez 4 godzinki.
To był taki czas dla rodziny, przed czasem dla nas, żeby Marek nie dostał zawału na myśl, skąd ja naraz taka dobra zrobiłam się i chcę z nim jechać do jego siostry.
 
Wieczorkiem oglądałam z kasety video program "Rozmowy w toku", który kiedyś tam był emitowany w TVN.
Moją uwagę przyciągnęła kobieta, która stwierdziła, że jest uzależniona od sexu i wyjaśniła, jak to uzależnienie wygląda.
Pani psycholog wyjaśniła, że takie uzależnienie powstaje w wyniku przeżycia nieszczęśliwej miłości.
No i do tej pory wszystko mi się zgadzało z moją sytuacją, a że mam skłonność do uzależnień, więc włosy stanęły mi dęba.
Werbalnie.
A w ogóle, to kobiety raczej współczuły facetce, natomiast mężczyźni chętnie chcieliby spróbować z nią sexu, bo "to byłoby ciekawe", jak uzasadniali.
Na szczęście z dalszej części programu wynikało niezbicie, że ja jednak nie jestem uzależniona od sexu i raczej nigdy nie będę.
 
A dziś od rana najstarszy chłopak urządził nam taki "koncert" trzaskania drzwiami i rzucania czym popadnie, że musieliśmy udać się z nim do psychiatry, który stwierdził, że jest to chore i wypisał mu skierowanie do szpitala psychiatrycznego.
Niestety, na wolne miejsce przyjdzie nam poczekać około miesiąca a być może, że i dłużej.
W domciu dowiedziałam się od niego, że to wszystko przeze mnie, bo jestem dziwką j....ą, k...ą p........ą i nie pamiętam, kim jeszcze, bo nie w pełni znam to słownictwo.
 
Tak więc muszę opracować następne pismo do sądu, które zaniosę w poniedziałek i zastanowić się, czy ryzykować pozostawienie dzieci pod opieką kogoś, kto może nie dać sobie z najstarszym chłopcem rady.
Całe szczęście, że jeszcze nie mówiłam Markowi o planowanym wyjeździe do jego siostry.
Qrcze, czy ten sąd zrobi coś z tym wreszcie, czy będzie czekał na nieszczęście?
Bo wygląda na to, że po tym chłopaku można spodziewać się wszystkiego najgorszego.
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Uśmiech ... 2006-03-18 21:06
 
Część trzecia, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"3. Życzliwość stosuj na co dzień!
Często zapominamy o najprostszych rzeczach - uśmiechu, miłych słowach, spełnianiu życzeń. Staramy się być sympatyczni wobec obcych, a warto obdarzyć ciepłem także partnera!"
 
No z tym, to akurat nie miałam nigdy żadnych problemów.
Do czasu.
Znaczy do czasu, jak najstarszy chłopak rozpoczął wojnę z nami a właściwie ze mną.
Lekarz psychiatra orzekł, że to skutek burzy hormonów, jaka obecnie w nim ma miejsce.
Tylko czemu chłopak winą obarcza mnie?
Nigdy nie dałam mu do tego żadnej podstawy.
Nawet nie pozwalałam mu mówić do siebie przez ty.
Jak zapytał "to jak mam mówić" odpowiedziałam, że może przez pani albo niech znajdzie jakąś inną formę, bo nie jestem i nigdy nie będę jego koleżanką, więc nie może mówić do mnie przez ty.
Mówił więc najczęściej bezosobowo.
 
Powiem szczerze, że jestem załamana.
Nigdy nie podejrzewałam tego typu problemów.
 
Dziś od rana znów mieliśmy "cyrk" w wykonaniu najstarszego chłopaka.
Zastanawiam się, czy nie napisać oficjalnego doniesienia na Policję, że znęca się fizycznie nad młodszym rodzeństwem.
No i nad nami też, tyle tylko, że psychicznie.
 
Marka rozbolało dziś serce i ciągle jeszcze czuje ból w łokciach, co świadczy, że coś złego dzieje się w układzie żylnym.
Jedną żyłę ma już udrażnianą sztucznie, więc bardzo boję się, że mi umrze na zawał.
 
I znikąd żadnej pomocy.
 
Czy damy radę przetrwać?
 
Chłopak odgraża się, że ze szpitala wróci jeszcze gorszy, więc postanowiliśmy z Markiem, że jak już go odwieziemy do tego szpitala, to żadna siła nie zmusi nas do odebrania go i zabrania z powrotem do domciu.
 
Dla pewności zwiniemy wszystko i wyjedziemy tam, gdzie nigdy nikt nas nie odnajdzie.
Innego wyjścia nie ma.
Teraz to już nic i nikt nie przekona nas o jego poprawie czy dobrych zamiarach.
To już po prostu koniec.
A ja mam kolejną nauczkę, żeby zawsze i we wszystkim słuchać Marka.
Okazuje się, że nie muszę go kochać, żeby go słuchać.
Wystarczy, że Marek zawsze ma rację.
Nawet, jak wszystko wskazuje na coś zupełnie przeciwnego.

 
 
Buahaha ... 2006-03-19 21:38
 
Właśnie niedawno wróciłam z robaczkami z McDonalda.
Oni zjedli po zestawie Happy Meal a ja duże frytki i dużą Coca Colę, bo na samą myśl, że mam zjeść zestaw, zrobiło mi się jakoś dziwnie. 
Jasiu wybrał sobie okulary a Zuzka alarm.
 
W sumie nie pojechaliśmy nigdzie, bo nawet nie próbowałam w obecnej sytuacji proponować tego Markowi.
Po szalonej nocy wspólnie postanowiliśmy, że do południa robaczki będą same przed domem, po obiedzie Marek zabiera ich na spacer, a po podwieczorku ja zabieram je do McDonalda.
 
Byłam więc sobie w domciu pilnując najstarszego chłopca i przeglądając moją wspominaną już wcześniej stertę czasopism kobiecych.
No i znalazłam coś, co rozśmieszyło mnie zdrowo a zwie się to "Słowniczek damsko - męski" z podtytułem "Poznaj prawdziwe znaczenie popularnych męskich zwrotów".
Jest ich w sumie 7.
Dziś najlepszy:
 
"Byłaś u fryzjera?"
 
I wyjaśnienie ...
 
"Najbardziej prawdopodobna reakcja na wszelkie zmiany w twoim wyglądzie - od nowej sukienki po utratę pięciu kilogramów. Mężczyźni nie są zbyt uważnymi obserwatorami. Ma to jednak dobre strony. Może wreszcie zrozumiesz, że on - w przeciwieństwie do ciebie - nie uważa, że masz zmarszczki i za szerokie biodra."
 
Twoja odpowiedź:
 
"Naprawdę widać?"
 
I uzasadnienie:
 
"Po co ma wiedzieć, że wydałaś pół pensji na nową garsonkę. Niech żyje w przekonaniu, że chodzi o kilka złotych za podcięcie końcówek włosów."
 
Qrcze!
Jak to faktycznie sprawdza się w małżeństwie, to chyba jednak dam się Markowi skusić i podpiszę ten cyrograf na własną wolność.
Rzecz w tym, że Marek obecnie zauważa u mnie każdy szczegół i nawet, jak kupiłam nową bluzkę w kolorze brudno-białym z nadzieją, że nie pozna, bo podobną mam w kolorze kremowym, to i tak od razu zauważył:
- znowu nowa bluzka, powinnaś mieć specjalną szafę na bluzki, tyle ich masz.
Może i jestem marzycielką, ale w tej sytuacji naprawdę marzę, żeby zaczął być, jak inni faceci.
Tyle tylko, że ci mniej spostrzegawczy są już po ślubie.
I podobno każdego mężczyznę tak zmienia ślub, więc  ...
tylko co będzie, jak po ślubie okaże się, że Marek jednak nie jest, jak każdy?
 
 
Rutyna ...? 2006-03-21 09:35
 
To notka, którą miałam dodać wczoraj, ale blogi nie otwierały się:
 
Część czwarta, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"4. Przegoń z sypialni małżeńską rutynę.
Wzajemne pożądanie z czasem się zmniejsza - i jest to naturalne. Może więc najwyższy czas wprowadzić zmiany? Wypróbujcie nowe pozycje - pozwól, by partner odkrył twoje strefy erogenne i ... zaufaj mu!"
 
Jak czytam coś takiego, to odechciewa mi się na długo małżeństwa.
 
Jestem właśnie bardzo zmęczona.
Najstarszy chłopak nagadał w szkole bzdur i zostałam wezwana do pani pedagog celem konfrontacji.
Jasne, że poszłam, nie mam nic do ukrycia.
Spotkanie nie odbyło się, bo chłopak po prostu uciekł i nie przyszedł.
A obie panie pedagożki, zamiast zrozumieć, co tu jest grane, zapowiedziały się na jutro do domciu celem konfrontacji.
Ściemniłam tak, że jestem pewna jego obecności jutro przy tej konfrontacji ...
tylko, po co to?
Nic to już nie zmieni, tak czy inaczej, musi opuścić nasz dom.
Nie cierpię ludzi, którzy kłamią.
Żeby teraz nawet klękał przede mną i błagał ze łzami w oczach i tak mu nie uwierzę.
Człowiek z honorem wycofuje się z chwilą, kiedy jego kłamstwo zostaje zdemaskowane, ale nie on, on brnie z kłamstwa w kłamstwo.
 
Po wizycie w szkole poszłam jeszcze do mojego banku w celu zlikwidowania drugiej już z kolei książeczki, bo skończył się okres, na jaki deklarowałam wkład.
Nazbierało się znów trochę pieniążków i muszę zastanowić się, w czym je tym razem ulokować.
Marek namawia mnie znów na mieszkanko, ale ja mam coraz większą ochotę na wyemigrowanie do Paryża na przykład lub Brukseli.
W każdym bądź razie, jeżeli zabiorą całą trójkę dzieciaczków, to na pewno to zrobię.
Gorzej z Markiem, bo ma służbowe kontakty z Niemcami i tam najchętniej by zamieszkał.
Ja z kolei Niemcy stawiam na drugim miejscu po Anglii w rankingu krajów, w których nie chciałabym mieszkać za żadną cenę.
Qrcze!
Jak się tak zastanowić, to okazuje się, że z Markiem mamy wszystko odwrotnie, więc aż dziw bierze, że ciagle jesteśmy razem.
I podobno łóżko, to za mało na szczęśliwy związek.
Ale może wystarczy na trwały związek?
 
 
Re- Robert ... i nie tylko ... 2006-03-21 23:45
 
Fakt, można pogubić się, więc żebym ja się w końcu w tym wszystkim nie pogubiła doszczętnie, przypomnę jeszcze raz.
 
Ten, którego kocham, to Poeta, ale nie jesteśmy razem, bo mnie rzucił i miał rację, sama siebie też kiedyś rzucę.
 
Marek ...
no tu sprawa jest bardziej skomplikowana.
Kiedyś wydawało mi się, że go kocham.
Potem rozstaliśmy się na ponad pół roku.
W końcu zeszliśmy się powtórnie.
Uważam go za Przyjaciela, takiego prawdziwego Przyjaciela i wypróbowanego.
Od mniej więcej miesiąca łączy nas wspólne łóżko i szalony sex, bo w końcu zdecydowałam się poświęcić swoje dziewictwo właśnie jemu.
Pomimo, że go nie kocham, to jest mi z nim dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Kochając się z nim odreagowuję również wszelkie złe chwile, jakie zdarzają się w ciągu dnia.
 
A dzieci ...
znalazły mnie w domu dziecka, do którego jeździłyśmy z przyjaciółkami, jako wolontariuszki.
Przyplatały się do mnie i dosłownie błagały, żebym je zabrała, a że lubię dzieci, więc ubłagały.
Jest to trójka rodzeństwa, ale ani z Markiem, ani ze mną nie łączą te dzieci żadne więzy krwi, nie należą też w żaden inny sposób do jego ani mojej rodziny, są nam całkowicie obce.
Owszem, starałam się o adopcję, ale bezskutecznie, jednak w wyniku pomyłki podobno, sąd umieścił je tymczasowo u mnie.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że jest poszukiwana rodzina adopcyjna dla tych dzieci a ja, w wyniku pewnych zawirowań i za obopólną zgodą, znaczy moją i najstarszego chłopca, zdecydowałam się oddać najstarszego chłopca, jednak znając praktyki w tym zakresie, czyli nierozdzielania rodzeństwa wiadomo, że sąd zabierze całą trójkę dzieci do innej rodziny.
 
To tyle ...
jak jeszcze jakieś niejasności, to pytaj, odpowiem na każde pytanie, bo uważam, że ludzie uczciwi nie mają nic do ukrycia.
 
A dzisiejszy dzionek upływa mi nieciekawie.
Miały przyjść do naszego domciu obie pedagożki na konfrontację, udało mi się nawet przytrzymać w domciu najstarszego chłopca, ale panie w ostatniej chwili zadzwoniły, że przyjdą jutro.
Zepsuły mi w ten sposób nie tylko humor ale i cały dzionek, bo w tej sytuacji odechciało mi się wszystkiego.
To już druga taka sama sytuacja w ich wykonaniu.
Jak jeszcze jutro nie przyjdą, to więcej nie umówię się z nimi na żadne spotkanie.
Tym bardziej, że żadne spotkania nie są potrzebne, ja swojego zdania już nie zmienię, więc wszelkie próby są bez sensu.
 
 
Pedagożki ... 2006-03-22 21:39
 
Przyszły jednak.
I choć z wielkim trudem, ale udało mi się utrzymać w domciu najstarszego chłopca do ich przyjścia.
A czemu z wielkim trudem, to zapisała Zuzka na kartce, którą zostawiła na stole, żeby panie pedagożki przeczytały sobie.
I panie przeczytały, ale kartki nie zabrały, więc zostawiłam ją sobie na pamiątkę i teraz tu zacytuję:
 
"powiedział kiedy przyjdzie ta idiotka
cały czas kopie mnie i mówi o dupie
proszę go zamknąć w szpitalu psychiatrycznym
dziękuję"
 
Tak więc nie tylko ja jestem dla niego frajerką, pedagożka dla niego jest idiotką, co świadczy o tym, z kim mam do czynienia.
 
Miałam tą odwagę i powiedziałam obu paniom, że los chłopca jest już przesądzony i nie nikt nie ma żadnych szans na zmianę mojego postanowienia.
Przyjęły do wiadomości, ale mimo to chcą prowadzić dalej te bezsensowne rozmowy, bo twierdzą, że do zabrania chłopca jest jeszcze daleko i muszę nastawić się, że potrwa to co najmniej 3 miesiące, o ile w ogóle pół roku wystarczy, a w tym czasie będziemy skazani na wspólne przebywanie i trzeba to jakoś ułożyć, w czym one będą pomocne.
Szczerze mówiąc, to wystraszyły mnie tym okropnie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać kolejne pismo do sądu, tym razem ze sprawozdaniem z ich wizyty.
W podsumowaniu mogę na razie jedynie napisać, że ta konfrontacja uzmysłowiła mi jeszcze bardziej potrzebę jak najszybszego usunięcia chłopaka z naszego domciu.
 
Mam też pewną satysfakcję, gdyż obie panie, po wysłuchaniu moich argumentów i zdania chłopca stwierdziły, że mają swoje dzieci i gdyby to o nie szło, to też zabrałyby im komputer.
Zresztą nie zakwestionowały żadnej z moich metod wychowania dzieciaków a nawet dziwiły się, skąd u mnie taka zdolność.
Wyjaśniłam, że postępuję po prostu tak samo, jak ze mną postępowali moi rodzice, za co im do tej pory jestem bardzo wdzięczna.
 
I to by było na tyle na dzisiaj ...
slodka_idiotka : :