cze 10 2006

Bez tytułu


Komentarze: 0

Rysiek 2006-03-01 18:37
 
Bardzo długo tu nie pisałam, ale nie dlatego, że nie mam o czym, tylko tak trudno było mi zebrać się do napisania o moim trzecim i największym zranieniu, jakie pamiętam.
Poprzednie 2 zranienia dotyczyły mnie bezpośrednio.
Lalek w swoim dzieciństwie miałam bardzo dużo, ale tak pięknej, jak tamta stłuczona, już nigdy nie miałam.
Przyjaciół też miałam i mam bardzo wielu, ale do żadnego nie czuję tego, co czułam wtedy do Heńka.
To, o którym chcę napisać teraz, dotyczyło bardziej mojego taty, niż mnie, ale zraniło bardziej mnie, niż tatę, wbrew pozorom.
 
Pewnego dnia tata poszedł do mojej siostry, która była już wówczas mężatką, na dodatek w ciąży.
Po kilku godzinach telefon, że tata leży w szpitalu.
Przywiozła go karetka wezwana przez przypadkowego przechodnia, który zobaczył leżącego na chodniku tatę z pokrwawioną twarzą.
W szpitalu okazało się, że tata ma również złamany nos i kilka żeber.
Wszystkie rany zostały zadane tacie przez męża mojej siostry, który zbił, przewrócił i skopał tatę i zostawił na chodniku.
Najbardziej przerażające były oczywiście rany na twarzy.
Popłakałam się i pojechałam do siostry wyjaśnić, co się stało.
Okazało się, że tata posiedział trochę u siostry, która czekała z obiadem na swojego męża, Ryśka i poszedł.
Po drodze do domu spotkał Ryśka, który podpity wracał z pracy prowadząc za rączkę 3letnią wówczas córeczkę, Ewunię.
Tata zdążył tylko go zapytać, czemu wraca tak późno i podpity, jak wie, że w domu czeka żona w ciąży i martwi się, po czym został zaatakowany przez Ryśka i skopany.
Ewunia, opowiadając mi o tym, z dumą powiedziała: 
- jak tata kopał dziadka, to ja mu pomagałam i też kopałam dziadka.
Nie mogłam patrzeć na tatę, nie płacząc jednocześnie.
A łkałam tak, że wszyscy wokół płakali również, łącznie z tatą.
Powstało wówczas we mnie tak wielkie zranienie, że nigdy już nie potrafiłam tak naprawdę wybaczyć Ryśkowi.
Zawsze, patrząc na niego, widziałam tatę z poranioną twarzą.
Niby z Ryśkiem rozmawiałam, jak zagadnął, ale pierwsza już nigdy nie odezwałam się do niego.

 
 
Wiara, nadzieja, miłość ... 2006-03-01 00:25
 
Na pewno mój związek z Markiem do wymarzonych nie należy.
Jak każda dziewczyna marzyłam o Ukochanym w moim łóżku.
Nie wyszło nie bez mojego udziału.
Pewnie nawet tylko ja byłam winna.
Nieważne.
Stało się.
Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia żyję w takim związku, gdzie pustkę po miłości wypełnił sex.
Przynajmniej jest przyjemnie.
Nawet bardzo przyjemnie.
I bezpiecznie.
Jak mnie zostawi, serce nie uklęknie.
A może nie zostawi?
Może przyjemność płynąca z udanego sexu zamieni się w miłość?
W końcu istnieją pary, gdzie tak było.
Sama poznałam kogoś takiego.
Znam też pewnego żonatego mężczyznę, który czasami umawia się na sex ze swoją przyjaciółką i na dodatek wszyscy mają z tego satysfakcję.
Znam też dziewczynę, której ukochany odszedł do innej, ale czasami jeszcze spotykają się tylko i wyłącznie na sex.
Może i głupio, ale jednak czuję się lepsza od nich, bo żyję w związku, wprawdzie luźnym, ale z umową, zasadami i przysięgą wierności.
 
O północy zakończyliśmy ostatki, tym razem spędzone w piątkę w domciu.
 
O północy rozpoczął się wielki post.
W tym roku nie mam żadnych postanowień wielkopostnych.
I nie wiem, czy jeszcze wierzę w Pana Boga ...
 
"Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość."
 
Pierwsza odeszła nadzieja ...
czekam, aż odejdzie miłość ...
czy przetrwa wiara ...?
 
 
Sexistowsko ... 2006-03-02 13:42
 
Wszystko przez walentynki.
Jeszcze chwilę przed nimi byłam przekonana, że "po moim trupie".
Ale walentynki rozłożyły mnie na cztery łopatki.
 
Marek zaczął mówić do mnie "kochanie moje".
Nie "moje kochanie", jak każdy normalny facet, tylko "kochanie moje".
I traktuje mnie, jak księżniczkę.
Podobno wystarczy zgodzić się na ślub, żeby zmienił swoje podejście do mnie, ale w tej materii, to już naprawdę "po moim trupie".
 
Qrcze, a miało być tak pięknie.
Jestem typem niewolnicy i dlatego, to ja potrzebuję Księcia.
Na księżniczkę stanowczo nie nadaję się.
Głupia rola.
 
Wczoraj trochę wymiotowałam.
Rety, jak się ucieszył, że jestem w ciąży.
Marzyciel.
Lekarz uprzedzał, że gdyby pojawiły się wymioty, to mam przyjść po zmianę tabletek.
I zapewnił, że jak regularnie będę je łykała, to na pewno nie zajdę w ciążę.
 
Popełniłam wczoraj największe świństwo w swoim życiu.
Złożyłam w Sądzie wniosek o rozpatrzenie możliwości zabrania ode mnie najstarszego chłopaka.
Dwa dni z rzędu musiałam wzywać do niego pogotowie, bo dosłownie wpadł w szał i tłukł wszystko, co miał pod ręką.
I powiedział pedagog szkolnej, że już nie chce być u nas, chce do innej rodziny.
A wszystko też zaczęło się od walentynek.
 
Ale czego dobrego można spodziewać się po czymś, co pochodzi z USA?
 
Muszę kupić nową mychę, bo ta strajkuje ...
 
 
Orgazm ... 2006-03-03 20:37
 

Qrcze, może i proste, jak napisał Jędrek w komencie do poprzedniej notki, ale ja jestem jakaś ograniczona na umyśle i nie rozumiem, czy ten orgazm, to wynik działania palca, czy języka ...

w każdym bądź razie brzmi na tyle interesująco, że planuję wypad na któryś weekend do Krakowa celem osobistego badania organoleptycznego.
 
My_space ma rację, bo wiele jest takich, które chciałyby mieć u boku takiego Marka, powiem więcej, mojego Marka. I już kiedyś o tym pisałam, że nie wiem, co to jest nuda, bo jeszcze nigdy nie nudziłam się.
 
Pięknego Romeczka natomiast informuję, że jestem apodyktyczna, więc strajkującą mychę wyrzuciłam już z pracy i na jej miejsce mam nową, też internetową, na dodatek trochę mniejszą od poprzedniej.
"Gwiazdy za wysoko, horyzont za daleko, a deszcz niczym łzy ..." itd.
Rety, nie mów tak do mnie, bo gotowa jestem zakochać się w Tobie.
Na dodatek podniecają mnie mężczyźni starsi ode mnie, i to im więcej starsi, tym bardziej podniecają, więc uważaj.
 
A w_ż_s_m mogę jedynie odpowiedzieć, że tą szarą rzeczywistość zaczynam już odczuwać pomału pomimo, że żadnego ślubu nie było i nigdy nie będzie.
Masz pojęcie, że on już mnie nawet do kuchni niemal nie wpuszcza?
Zanim zaczęliśmy ze sobą spać, i nie tylko, to jeszcze czasami pozwolił mi coś ugotować, teraz już w ogóle nie.
Wygląda to tak, jakby dał mi sex za  kuchnię.
Na szczęście to ja skorzystałam na tej zamianie, bo częściej niż on używam tego, co uzyskałam.
 
Mateutowi odpowiem tak ...
jeżeli już mają przetrwać wszystkie trzy, to w takim zestawie:
mam nadzieję, że jeszcze wierzę w miłość.
Ale już nie chcę się przekonywać, czy mam rację.
 
A tak w ogóle, to wczorajszy dzień teoretycznie był spokojny, bo praktycznie, to nie wierzę, że ten spokój długo potrwa.
I dopiero dziś odkryłam, że popełniłam błąd i we wniosku napisałam na początku, że wnioskuję o rozpatrzenie możliwości zabrania chłopaka, a w zakończeniu, że proszę o natychmiastowe zabranie.
W każdym bądź razie niezależnie od tego, jak sprawa zakończy się, wygram i tak ja, bo odzyskam spokój.
A może przy okazji i głos, bo wszystko wskazuje na to, że utrata głosu ma podłoże bardziej psychiczne, niż fizyczne, chociaż też nie wiadomo tak do końca, jak to jest.
Gorzej będzie, jak Sąd postanowi o zabraniu całej trójki ...
szkoda robaczków.
 
 
Lekcja nr 3 ... 2006-03-04 21:06
 
- Jak jeszcze raz powiesz o mnie "żona", to bierzemy rozwód.
 
- No to jak mam mówić, kochanka?
 
- Ciekawe, czemu zaraz kochanka.
Innych możliwości nie ma? 
Bliższe prawdy byłoby już chyba "dziwka".
"Moja dziwka" brzmi lepiej, nie uważasz?
 
- Nie jestem idiotą.
 
- ???
 
- Pokaż mi faceta, który z dziwką ma trójkę dzieci, a my przecież mamy trójkę dzieci, wprawdzie nie naszych, ale mamy.
 
- Qrcze, jak baba.
Musi mieć ostatnie zdanie i na dodatek rację.
Z kim ja się zadaję ...
slodka_idiotka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz