Najnowsze wpisy, strona 4


mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Samobójstwo ... 2005-04-10 21:26
 
Chyba wiem, jak czują się samobójcy.
 
Wróciłam z Wrocławia cała i zdrowa, jak zwykle mawiam.
Musiałam oczywiście codziennie dzwonić do mojego mężczyzny, żeby nie martwił się.
Przyrzekłam mu to i słowa dotrzymałam.
Ma to zresztą i swoje dobre strony, bo uczę się zabierać ze sobą komórkę.
W sumie, to żałuję, że pojechałam.
Okazało się, że owszem, nasza rodzina, jako pochodząca ze stolicy, jaśnieje warszawską gościnnością, ale ich drugie połówki już niekoniecznie.
Nawet kawą nie zostałam poczęstowana, co bardzo przeżywałam.
Najśmieszniejsze jest to, że ciocia zapytała, czy napiję się kawy.
Odpowiedziałam, że chętnie, ale jak ma Cappuccino, bo tylko tą piję.
Upewniła mnie, że ma i zaraz dostanę, po czym wyszła do kuchni i wróciła z kawą tylko dla siebie.
Tak, że zrozumiałam, czemu byłam jedynym gościem.
Wszyscy pozostali odmówili przybycia tłumacząc to żałobą po Papieżu.
Ślub, jak ślub, para młoda, jak para młoda, nie ma o czym pisać.
Wprawdzie o gościnności tej cioci słyszałam już dawno i wszyscy zawsze współczuli wujkowi, ale nie wierzyłam w to za bardzo.
Poza tym we Wrocławiu dosłownie lało w piątek i sobotę, więc z konieczności siedzieliśmy w domu, a jak dziś wyjrzało słonko, to musieliśmy wracać.
Ale odwiedziliśmy Jolę i Piotrka, u których zastaliśmy Sandrę i razem wróciliśmy do domu.
Pokazali mi trochę moich fotek, z których najbardziej podobały mi się te z kortu tenisowego a w drugiej kolejności te z moich prac na nowym mieszkanku, ale dostanę je później, bo Piotrek ma je w czymś takim małym, co nosi na szyi i jak kiedyś do mnie przyjedzie, to z tego czegoś mi je wgra w mojego kompa.
Nie umiem tego wytłumaczyć, bo Piotrek ma cyfrowy aparat fotograficzny, z którego np. od razu wgrał dzisiejsze fotki w swojego kompa a te poprzednie ma w czymś tak małym, że ma to raptem kilka cm długości i ponoć jest w tym około 500 moich fotek.
Masakra!
 
Oprócz Sandry spotkałam u Piotrka Andrzeja, który miał się kiedyś już żenić i na ten temat sobie podyskutowalismy.
Otóż Andrzej miał już dwie żony, na obydwu się zawiódł, znaczy zostawiły go dla innego i to w obu przypadkach żonatego mężczyzny i teraz postanowił, że już z żadną się nie ożeni.
Ma wprawdzie trzecią kobietę, ale żyją bez ślubu, a Andrzej stwierdził, że jak jeszcze i na tej zawiedzie się, to popełni samobójstwo.
I w kontexcie tego pomyślałam sobie, to co ja mam dopiero robić, jak zawiodłam się w realu na trzech facetach i na trzech w necie?
Skoro on myśli o popełnieniu samobójstwa, to ja je już chyba powinnam popełnić.
Myślałam o tym całą powrotną drogę i chyba już wiem, jak czują się samobójcy ...

 
 
Duch 2005-04-11 20:44
 
Ciekawe
jak pachniesz
jak wyglądasz
jaką masz barwę głosu
 
ciekawe
czy dotykając
zabijasz ...
 
jesteś
jak jeden wielki podstęp
fałszywy brak drżenia w głosie
fałszywe nierozbiegane oczy
aby uśpić we mnie czujność
 
popełniłeś błąd
i poszedłeś
zostawiając mi
swój środek ciężkości
mam go w garści
 
wyrwałam siebie i postawiłam obok
jest nas dwie na Ciebie jednego
 
zobacz ...
stoję przy Tobie i się uśmiecham
no zobacz, jak mi serce bije ...
spójrz we mnie ...
 
 
 
Fotki ... 2005-04-12 12:12
 
Qrcze ...
jak ja nie lubię niezadowolonych ludzi.
Miał nas z Wrocławia odwieźć Piotrek samochodem, ale zdecydowałam się wracać pociągiem, więc Piotrek zrezygnował z jazdy, w związku z czym Sandra też wracała z nami pociągiem, z czego wydawała się nawet zadowolona, ale w nocy na gg Piotrek powiedział mi, że żaliła się na za długą jazdę.
Masakra!
Tak już mam, że wolę jeździć pociągiem, niż samochodem.
 
Gorzej, że znów coś tam za dużo zjadłam i waga znów poszła w górę o 3 kg tym razem.
Mój mężczyzna twierdzi, że to przez te chipsy.
Wkurzył mnie w sumie, bo powiada:
"wam to tylko dać chipsy!"
Sam niby nie kupuje, ale wyżerać mi przychodzi.
 
W rezultacie chyba zacznę znów chodzić z Majką na calanetics.
Termin mam odległy, bo dopiero od 9. maja, więc mam nadzieję, że do tego czasu zrzucę kilka kg.
Ale powyciągać się trzeba będzie, żeby mięśnie były zdrowe.
 
Na lipiec mamy 3 tygodnie w Kołobrzegu, z czego bardzo wszyscy się cieszymy, co więcej, to Sandra chce z nami jechać, więc będzie superowo.
Piotrek z Jolą, jak zwykle, muszą mieć jakuzi, bo poniżej tego stardartu im nie wypada.
Ale my nie mamy takich wymagań i nam na szczęście nawet Kołobrzeg wystarczy.
 
A w ogóle, to porozmawiałam sobie wczoraj na gg z Evanem, ale tak od serca i jestem pełna nowych obaw.
Ale o tem potem ...
znaczy innego dnia.
Dziś nie mam nastroju, bo humor mi trochę skwaśniał po rozmowie z nim.
Ale dostałam od niego super piosenkę o wilczej nocy ... brrr !!!
 
Z atrakcji wczorajszych muszę odnotować jeszcze wizytę z Zuzką u psychiatry.
Po drodze zaniosłam do wywołania kliszę z pobytu u Joli i Piotrka.
Nagrał mi facet ją też na CD i miałam kłopot z wgraniem zdjęć do kompa.
Napisałam nawet na gg prośbę o pomoc, ale zanim ktokolwiek się zgłosił, sama doszłam, co i jak i mam już w kompie 18 nowych swoich fotek.
Teraz czekam jeszcze na Piotrka, który wgra mi te z jego aparatu cyfrowego i z tego czegoś, co nosi na szyi.
A w ogóle, to miał rację ten, co kiedyś powiedział, że robię się coraz ładniejsza.
Był wprawdzie po drodze również taki, co powiedział, że słoń mi na twarz nadepnął, ale wg mnie powiedział to ze złości.
Co by nie mówić, to sama sobie się podobam i uważam, że jestem ładna.
Szkoda tylko, że zdjęcia nie potrafią tego właściwie oddać, ale jestem niefotogeniczna, niestety.
A faceci różnie mówią ...
np., że wyglądam na niedostępną
inni, że na zarozumiałą
jeden taki, że na Madonnę w kapliczce
jeszcze inny, że na zimną lalę
a mój mężczyzna wczoraj powiedział, że na kukiełkę
na szczęście większość jest takich, co w ogóle na mnie nie zwracają uwagi, bo nie jestem w ich typie.
I tych najbardziej kocham.
 
A dziś na godzinę 16,10 mam zaproszenie od Zuzki wychowawczyni na rozmowę.
Wolę nie myśleć, co mnie tam czeka ...
 
 
Kiedy ... 2005-04-13 13:52
 
No cóż, wprawdzie nie lubię niezadowolonych ludzi, ale sama ostatnio jestem coraz mniej zadowolona ze swojego życia, które straciło dla mnie sens.
A kiedy życie traci sens, wtedy sensu nabiera śmierć.
Tak stało się i u mnie.
Zaczęłam myśleć o samobójstwie.
I dlatego za wszelką cenę muszę znaleźć nowy sens życia.
 
Czy mogą nim być te dzieciaki, kóre wzięłam na wychowanie z domu dziecka?
Raczej nie, bo nie wiem, czy mi ich nie zabiorą, są tylko na razie umieszczone u mnie.
Wczoraj w ich szkole był dzień wywiadówek.
U najmłodszej dziewczynki i najstarszego chłopca była tylko informacja, a u średniego chłopca pełne zebranie.
Najgorzej jest z dziewczynką.
Pisałam już, że z jej wychowawczynią mam na pieńku, więc przed wyjściem mój mężczyzna powiedział, żebym nie zadzierała z nią bardziej, tylko wysłuchała, co ma do powiedzenia i wróciła do domu, to wspólnie przedyskutujemy sprawę i jakby co, to on pójdzie porozmawiać z dyrektorem szkoły, którego zna służbowo.
Łatwo radzić, trudniej wykonać.
Facetka na wstępie poinformowała mnie, że z Zuzką już sobie dziś poradziła, bo posadziła ją w ostatniej ławce a przed nią i po obu jej bokach zostawiła po dwie wolne ławki, więc nie ma z kim rozmawiać.
Wprawdzie jeszcze grzecznie, jednak z przekąsem w głosie zapytałam, czemu nie wzięła pod uwagę zalecenia wydanego przez poradnię psychologiczno - pedagogiczną, podpisanego przez psychologa, pedagoga i kierownika poradni nakazującego posadzenia jej w pierwszej ławce.
Nastąpiła chwila ciszy, po której facetka stwierdziła, że w tej sprawie osobiście skontaktuje się z poradnią, a dla mnie ma 2 zadania.
Po pierwsze, Zuzka nie rozróżnia czasowników, przymiotników i przysłówków, a po drugie ma kłopoty ze zrozumieniem dzielenia pisemnego i mam z nią to w domu poćwiczyć.
Złośliwie odpowiedziałm, że skoro sama nie potrafi jej tego nauczyć, to spróbuję, chociaż za skutek nie ręczę, a co do lepszego zachowania Zuzki, to od dziś bierze tabletki uspokajające, które przepisała jej lekarz psychiatra, więc będzie spokojniejsza również w pierwszej ławce.
Krakowskim targiem stanęło na tym, że jeżeli do końca tygodnia Zuzka będzie spokojna, to od poniedziałku powróci do pierwszej ławki.
U Jasia wszystko oki, natomiast Marek złapał 6 jedynek, po dwie z historii i religii i po jednej z matematyki i przyrody.
Zapytał mnie w domu, czy mogłabym wypisać go z religii, więc odpowiedziałam krótko, że nie, ale obiecał, że jedynki poprawi.
 
Wczoraj mój mężczyzna zaczął malowanie Zuzki pokoju.
Znaczy wczoraj zerwał stare tapety, dziś coś tam szoruje i ma zamiar malować sufit, a jutro kłaść tapety na ściany.
Muszę go pochwalić, że kupił piękne tapety.
Jasno niebieskie w białe ciapki.
Wiadomo, biały i niebieski uspokaja, a Zuzka jest nadpobudliwa psychicznie i ruchowo.
 
 
Kiedy życie ... 2005-04-14 16:32
 
Na początek fragmenty z jednej rozmowy na gg :
 
no cóż :)
mnie się podoba :)
wróciłem do łask :)
 
to jest wierszyk który napisała żona reżysera filmu
 
cmoka będę chciał jak przyjedziesz
 
coś się w Tobie odzywa ...
lubię te słowa w Twoich ustach
 
prawda jest taka że mam kobietę
nominalnie
a co to jest?
nie wiem
możesz to odczytać jako zaproszenie
 
hmm
pomyśl o mnie..
Śpij spokojnie..
śliczna:)
 
Poznałam go na pewnym katolickim forum młodzieżowym.
Zdobył moje uznanie tym, że na początku naszej pierwszej rozmowy, przedstawił się z imienia i nazwiska, z czym w necie spotkałam się wówczas po raz pierwszy.
Pierwszy też przysłał swoje zdjęcie.
Spodobał mi się szalenie.
Wprawdzie blondyn, ale za to z długimi włosami i pełnym zarostem na twarzy.
Byłam oczarowana jego elokwencją, pięknymi wierszami, wyglądem i wielu, wielu innymi rzeczami.
Pewnej nocy sprawił, że gotowa z nim byłam na wszystko.
Banalnie.
Brzmiało to mniej więcej tak:
"kładę Cię na podłogę wysłaną skórami, odwracasz się, przytulam się do Ciebie z tyłu, czujesz, że rosnę, odwracasz się i widzisz wielkiego wilka ..."
i zadziałało.
Po kilku dniach mała sprzeczka i sławetne słowa:
"mam dziewczynę".
I moja ucieczka.
A teraz?
Czyżby powtórka z rozrywki?
Znów gorące rozmowy i znów gorzkie słowa:
"mam kobietę".
Czyżbym była skazana na zajętych facetów?
Moja zasada:
"uciekam, ilekroć wyczuję jakąś kobietę"
nie straciła na aktualności.
I to niezależnie od tego, że nie jestem już tak pewna, jak kiedyś, że jest słuszna.
Słuszna, czy nie, to moja niezmienialna zasada.
Nie chcę budować swojego szczęścia na łzach innej kobiety ...
Evan, wybacz ...
jestem zbyt tchórzliwa, żeby powiedzieć Ci to wprost.
Myślę, że skoro tyle już razy odchodziliśmy od siebie, właściwie tylko po to, żeby potem móc wrócić, to chyba nadszedł już wreszcie czas, żeby odejść na zawsze ...
 
 
slodka_idiotka : :
mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Kiedy życie traci ... 2005-04-15 15:20
 
Ufff ...
nareszcie koniec bałaganu w mieszkaniu.
Muszę przyznać, że mój mężczyzna zdolności manualne ma.
W przeciwieństwie zresztą do mnie.
Za to ja mam zdolności organizatorskie, których jemu brakuje.
Teoretycznie uzupełniamy się więc.
W praktyce różnie z tym bywa.
Jednak niezależnie od wszystkiego, Zuzka dziś będzie spała w swoim odnowionym pokoju.
W międzyczasie okazało się, że firana u niej jest wprawdzie nowa, ale zasłonę muszę dokupić, bo istniejąca, kolorystycznie mi się nie komponuje ze ścianami.
 
A tak a propos odnowy, to jednak zdecydowałam się, że fryzjerka musi mi zrobić trwałą i balejage.
Znaczy trwałą w maju, a balejage w czerwcu.
Muszę jakoś w lipcu wyglądać nad tym polskim morzem.
 
Wracając do bałaganu, to zaczęłam przy okazji porządkować sobie swój pokój, co polegało głównie na przeglądaniu wszystkiego i wyrzucaniu co niektórych rzeczy i starych dokumentów.
Mój mężczyzna zapytał, czy mam zamiar umierać, bo ponoć przed śmiercią ludzie robią takie porządki.
To jego pytanko spowodowało, że pomyślałam sobie trochę na ten temat i wyszło mi, że jest to bardzo prawdopodobne.
Chociażby z tego powodu, że abstrahując od tego, co w domu, to tu na blogach też zabrałam się do remanentu moich zawiedzionych nadziei, a na pewnym forum niechcący rozpętałam trzecią wojnę światową tematem o samobójstwie.
Na dodatek jest już jedna osoba, która poparła taką a nie inną moją decyzję.
A temat wziął mi się stąd, że najpierw zaczęłam jakby trochę nadużywać alkoholu, a kiedy ze wstydu przestałam, to zamieniłam go na kawę.
I jedno i drugie, to samobójstwo przy moim nadciśnieniu.
Dodatkowo, jak Zuzce lekarka psychiatra przepisała tabletki, to przyszło mi do głowy, że mam w ręku łatwy sposób na bezbolesne umieranie.
Paranoja ...
a może schizofrenia ...
chyba, że jakaś inna schiza.

 
 
Gdy życie traci sens ... 2005-04-16 12:43
 
Z moich obserwacji wynika, że wszyscy faceci są porąbani co najmniej w takim samym stopniu, jak ja i dlatego ich kocham.
Piotrek zobaczył na moim gg hasło, że jadę na drugi koniec wszystkiego i w odpowiedzi przysłał mi taką maksymę:
 
"Drogi mej nie wytyczyły ni głos werbla, ni cytra.
Idę, póki starczy siły. Idę po pół litra."

 
A ja idę się pochlastać ...
może nawet naprawdę.
 
Ale to później, bo teraz chcę jeszcze odnotować kilka faktów na wypadek, gdybym jednak zmieniła swoje nastawienie do życia i śmierci.
No więc tak.
Wczoraj Marek wrócił ze szkoły z informacją, że wychowawca zabrał ich na zwiedzanie gimnazjum, w którego rejonie mieszkają i zdecydował się zrezygnować z tego, które ja mu wybrałam i iść do tego, w którym byli, bo idzie do niego cała klasa.
Normalnie wyglebałabym się, gdybym nie stała tak mocno na ziemi.
I to ma być ta mądrzejsza część ludzkości.
Spokojnie zrezygnował z najlepszej i ekskluzywnej szkoły w mieście, do której trzeba załatwiać przyjęcie, na rzecz bezpłatnej wprawdzie, ale jednak podrzędnej szkoły.
Nie pozostało mi nic innego, jak spokojnie powiedzieć mu, że może iść do każdej szkoły, do jakiej tylko sobie zażyczy.
 
To już teraz nie dziwię się zupełnie, że dorosły mężczyzna nie godzi się na pozostawanie na utrzymaniu ukochanej kobiety i woli uczyć się i uczyć innych o np. Japonii, niż pojechać i zobaczyć Japonię z bliska, na co byłoby go stać, gdyby nie upierał się przy przyjemności zapracowania osobiście na swoje życie.

Albo Darek.
Też znajomość netowa.
Kliknął do mnie na gg.
I to akurat w czasie, gdy byłam sama.
Nie zapomnę go do końca życia.
Często oglądam jego fotki.
Błagał wręcz o zgodę, że jak nam nie wyjdzie, to pozostaniemy przyjaciółmi.
Nawet nie wiem, czy jest jeszcze sam.
A przekonywał, że przyjaźń damsko - męska najczęściej przeradza się w miłość najtrwalszą na świecie.
 
Darek, Evan i Bartek, to 3 znajomości netowe, z którymi wiązałam mniejsze lub większe nadzieje i które wspominać zawsze będę miło i ciepło.
Reszta, to tylko tak po drodze, bez żadnych nadziei i marzeń, bardziej dla zapełnienia wolnego czasu, po których nawet wspomnień nie pozostało żadnych znaczących.
A jeżeli, to takie, kóre chce się jak najszybciej zapomnieć.
 
Jutro zacznę opisywać trzech ważnych mężczyzn w moim życiu realnym.
Taki remanent.
Być może zbliża się jakiś kulminacyjny moment mojego życia i stąd to resume.
 
 
Gdy życie traci sens, sensu ... 2005-04-17 13:49
 
Proszę mnie nie brać dosłownie
proszę się z lekka uśmiechnąć
proszę mnie nie brać zbyt dosłownie
gdyż ja dosłownie siebie nie biorę
a to, że jestem, wzięłam w nawias
czuję się niedokończona
niczym zbyt późno rozpoczęty szkic
moje stopy nie zostawiają śladów
a jedyny cień ze mnie rzuca serce ...
 
 
Kiedy życie traci sens, sensu nabiera ... 2005-04-18 13:33
 
Opisując moje znajomości netowe, zaczęłam od końca, bo najpierw pisałam o Bartku, potem o Evanie, a na końcu o Darku, czyli podług ważności, od najważniejszego poczynając.
Dziś o pewnej znajomości rozpoczętej w necie a zakończonej w realu, którą również uważam za najważniejszą.
Gdybym miała Wojtka ustawić w swojej hierarchii wartości, znalazłby się w niej na drugim miejscu, to znaczy zaraz za Bartkiem.
 
Fragmenty z dwóch rozmów na gg:
 
cześć
możemy porozmawiać?
pamiętasz mnie?
naprawdę????
jestem za bardzo natrętny...?
to ja próbowalem się częściej do Ciebie odezwać niż Ty...
nie odpisywałaś...
zawsze jak tu wchodzilem patrzyłem czy jesteś, niestety na prożno...
nawet się o Ciebie pytałem Eweliny, do której dałaś mi kiedyś kontakt
a e-mail też do Ciebie napisałem.....
ale pocieszające jest to, że wreszcie znów możemy porozmawiać...
pisałaś mi o nim już?
pewnie przygnębiła Cię ta przygoda z chłopakiem...
nie chcę być uszczypliwy,ale myślałem, że to Ty doradzasz zagubionym
nie warto pić
może to brzmi banalnie
ale można sobie w inny sposób czas zająć
jeśli przeszkadzam to powiedz
to nie będę Ci już dzisiaj zawracał główki:)
nic... taka ciekawa dziewczyna i nie robi nic ciekawego...:)
no wlaśnie jest odwrotnie, wcale to nie znaczy,że jesteś "do niczego"
po prostu piszę szczerze
hmm....is that you?
a teraz...:D
z paintballa
a jak wrócę to myślę, że odpowiesz...
 
 
Wojtek ...
qrcze, to chłopak, o jakim zawsze marzyłam.
Ciemne włosy, ciemne oczy, ciemna karnacja, trochę za wysoki, ale szczupły.
Poznaliśmy się na gg z jego inicjatywy.
Kliknął z jakimś pytankiem odnośnie wyjazdu do Teze.
Rozmawiało nam się na tyle przyjemnie, że już pierwszego dnia wymieniliśmy się zdjęciami.
W realu wpadliśmy na siebie przypadkiem i od razu poznaliśmy się.
Z jego ust padło cześć, a kiedy nie mógł doczekać się odpowiedzi, pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta.
Jeszcze dziś czuję ten delikatny pocałunek.
Chyba on sprawił, że zniknęła moja wrodzona nieśmiałość i dałam zaprosić się do Palomy, w pobliżu której akurat staliśmy.
Wkrótce okazało się, że jest moim Księciem a ja jego księżniczką i jesteśmy z tej samej bajki.
Niestety, przyszedł dzień, kiedy musiałam powiedzieć mu o Marku.
"Przespałaś się z nim za srebrny zegarek i to nawet nie dał ci go, tylko rzucił na łóżko."
Tych słów nie zapomnę nigdy.
Zranił mnie bardzo.
Nigdy nie przeprosił.
"Szanuj się, bo jak nie będziesz sama siebie szanowała, to i inni ciebie nie uszanują" - mawiała moja mama.
Dlatego potrafię wybaczyć, potrafię zapomnieć, potrafię zaczynać od nowa nawet po kilka razy, ale nie potrafię nie szanować się.
 
A tak nawiasem mówiąc, to jestem bardzo ciekawa, kto Wojtka uświadomił, że zaczęłam pić.
Wprawdzie już skończyłam, niemniej jednak nie powinien nic o tym wiedzieć.
Studiuje teraz przecież w Rzymie.
 
 
 
Kiedy życie traci sens, sensu nabiera śmierć 2005-04-19 14:41
 
Przyszła dziś kolej na porządki w komodzie.
I nagroda, którą sobie sama znalazłam.
Nie powiem, w jaką część bielizny zawinięty, ale znalazłam list.
Przeczytałam calutki, chociaż znam go już na pamięć.
Był czas, kiedy czytałam go po kilka razy dziennie, potem codziennie, w końcu schowałam i zapomniałam o nim.
Miło znaleźć taką pamiątkę.
Cudem ocalały skarb.
Nie, nie będę go tu cytować, ani jednego słowa z niego nie zacytuję, jest napisany tylko do mnie i kochaną ręką.
Zastanawiam się, gdzie go schować.
Nie chciałabym, żeby ktokolwiek go znalazł, gdybym np. kiedyś umarła.
Dokładniej, nie chciałabym, żeby ktokolwiek go czytał, opócz mnie.
Najlepiej byłoby go spalić a popiół zostawić na pamiątkę, ale nie o to mi chodzi.
Mam nadzieję, że nie zginę tragicznie tak, jak mój tata, więc będę miała czas go spalić przed swoją śmiercią.
W każdym bądź razie wychodzi na to, że mam początki sklerozy, bo faktycznie o nim zapomniałam.
A może tak miało być.
I dlatego na wszelki wypadek pozostawię go sobie na pamiątkę.
I na tyle, na ile znam siebie, znów będę go czytała codziennie.
I ... nieważne ...
 
 
slodka_idiotka : :
mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Zbyszek 2005-04-20 13:35
 
Moja pierwsza miłość jeszcze z ogólniaka.
Całkowicie w moim typie.
Ciemne włosy, ciemne oczy, ciemna karnacja, niski sexowny głos, wzrost w granicach 175 cm, podobne moim zainteresowania plus elokwencja.
Udawał, że jest zakochany w mojej przyjaciółce, Alince.
Ktoś mu doradził, że w ten sposób zainteresuję się nim.
Ech, ci doradcy ...
że mnie kocha powiedział dopiero, jak już byłam z Markiem.
Widujemy się często, ale prawie nie rozmawiamy ze sobą.
Staram się unikać go, jak tylko mogę.
Jest dla mnie zbyt niebezpieczny.
Na dodatek teraz już naprawdę ma swoją kobietę, jak mówi.
Często śni mi się w nocy.
Szkoda, że nam nie wyszło.

 
 
Tęsknota ... 2005-04-21 14:18
 
Jakoś tak się porobiło, że nie mogę przestać myśleć o śmierci.
Niby wiosna powinna budzić chęć do życia, a u mnie przygnębienie.
Przypominają mi się różne zdarzenia z mojego życia i nie tylko.
Również obie siostry, rodzice, obie babcie i jeden dziadek, bo drugi zmarł przed moim urodzeniem.
Mam dziwne wrażenie, jakbym zbliżała się do kresu życia.
Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale czuję, że moja przyszłość nie istnieje.
Chciałabym otrząsnąć się z tego, ale nie potrafię.
Na dodatek tegoroczne wiosenne porządki jeszcze przygnębiają mnie mocniej.
Gdzie spojrzę, tam widzę przeszłość, ale bez przyszłości.
Szukając pewnego maila znalazłam pewien wiersz i pewną fotkę, o których zapomniałam, że istnieją.
To też takie z serii bez przyszłości, które powinny już nie istnieć, powiedziałabym cudem ocalone od zagłady.
Mój wrodzony sentyment do pięknych rzeczy nie pozwolił mi na usunięcie ich i zostały wbrew mojemu przekonaniu, że powinnam nie wracać do tego, co nie ma przyszłości.
I tak sobie pomyślałam, że nawet gdybym zmuszona była wyrzucić wszystko, co postanowiłam zachować w mej pamięci, to pozostanie to i tak w mojej duszy.
W duszy, bo dusza nie umiera, dusza ma życie wieczne.
 
Najgorsze, że straciłam również ochotę na robienie czegokolwiek.
Ale nie ma się czemu dziwić.
Utrata sensu w życiu pociąga za sobą niechęć do działania, bo po co i dla kogo?
Nawet, jak jest po co i dla kogo, to nie ma tego, dla kogo chciało się to robić.
Ech ...
 
Evan sprzedaje siostrę za 50 zyla i pudełko czekoladek.
A mnie ktoś z komentujących nazwał prostytutką netową.
Paranoja ...
nie sprzedaję miłości za pieniądze.
Jeżeli już co, to kupiłabym chętnie miłość takiego jednego za wszystko, co posiadam.
Na mózg mi padło, ale nie żartuję, tak właśnie czuję.
Nic na to nie poradzę, że jak o nim myślę, to widzę łóżko.
I niezależnie od wszystkiego, prześladuje mnie myśl, żeby zacząć wszystko od nowa ...
tylko, czy wszystko da się zacząć od nowa ...?
 
 
Marek ... 2005-04-22 15:00
 
Rety ...
tyle razy w różnych miejscach już o nim pisałam i zawsze starałam się pisać coś nowego, z czego wynikałoby, że nie powinnam już mieć czego o nim napisać, a tu jest wprost odwrotnie.
O Marku identycznie, jak o Bartku, mogłabym pisać bez przerwy i tematu nigdy nie wyczerpać.
 
Przepuklina daje mu się coraz bardziej we znaki.
Już nie da jej się schować, więc wygląda na to, że uwięzła.
A to grozi śmiercią, jak przeczytałam w necie.
Nie chcę przekonywać go do operacji, bo jak faktycznie nie obudzi się po narkozie, będę miała wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.
W końcu jest dorosłym mężczyzną i musi sam o sobie decydować.
 
Nie da się ukryć, że jest kochany, bo nawet w końcu zgodził się na mój wyjazd w spodniach.
Szczyci się mną niezależnie od okoliczności i zawsze stoi po mojej stronie, nawet za cenę kłótni ze swoimi przyjaciółmi.
Poza tym, mamy tylko wspólnych przyjaciół.
 
Ostatnio znów zdobyłam jego uznanie i to bardzo prozaicznie.
Kazał kupić toto lotka, poprosiłam o 2, dla siebie też, ale dostałam na jednym kuponie.
Dałam mu z uwagą, że jak będą trafne, to dzielimy się fifty - fifty.
Najpierw oniemiał a potem powiedział : "rety, tobie naprawdę na kasie nie zależy, przecież mógłbym uciec, jakby trafiło się kilka milionów".
Dziś oddał kupon ze słowami: "nie mamy problemu, są tylko 2 trafne."
Jak niewiele trzeba, żeby wzbudzić jego podziw.
 
Czasami mnie wnerwia.
Ale częściej dziękuję Panu Bogu, że go mam.
Niestety, nie ma zupełnie wspólnego języka z dzieciakami.
Całe szczęście, że nie zgodziłam się ślub.
Nie nadaje się na męża i to nie tylko przez dzieci.
Mam nadzieję, że ...
nie ważne.
 
 
Rozkład ... 2005-04-23 15:10
 
Psująca się powoli od środka
zapodziewam się w tym domu
gubię siebie wszędzie
za chwilę już mnie tu zupełnie nie będzie
odejdę w nieskończoność, w niebyt ...
 
 
 
Norbi ... 2005-04-24 11:26
 
Znamy się od wtorku 19. bm., kiedy to dopisał mnie do listy uczestników.
Od tej pory wiedziałam, że wygram.
I faktycznie, nasza pół godziny trwająca rozmowa w parku zakończyła się przyjęciem mnie.
Zwycięstwo tym cenniejsze, że na rozmowę wybrałam - niechcący zresztą - park, w którym ruch był w tym czasie większy, niż pod pałacem kultury, co przeszkadzało trochę w swobodnej rozmowie.
Nie wiem nawet, czy lepszym pomysłem nie byłby spacer po Marszałkowskiej.
Pewnie byłoby mniejsze zainteresowanie przechodniów, niż w tym nieszczęsnym parku.
W sumie, to powinnam na zakończenie odtańczyć swój sławny już taniec zwycięstwa, ale jakoś nie miałam na to ochoty.
Z prozaicznego powodu, facet jest wyjątkowo zarozumiały.
Gdybym napisała tu i teraz, co go kręci, to wszystkie małolaty posikałyby się z radości.
Ale nie napiszę.
Inteligentni domyślą się mniej więcej, o co chodzi.
 
Wczoraj zadał mi bardzo poważnie i bardzo mądrze pytanko, które dokładnie brzmiało tak:
 
"jak się czujesz?
 
Odpowiedziałam równie poważnie i równie mądrze:
 
"czuję się jak ... 
żeby nie skłamać i prawdy nie powiedzieć ...
jak dziwka.
A ponieważ nie wiem, jak czuje się dziwka, więc nie jest to ani kłamstwo ani prawda.
A czemu?
Miłość zakłada, że kochasz mnie taką, jaką jestem.
Ty natomiast żądasz, żebym była taką, jaką chcesz kochać.
Czyli czuję się, jak dziwka."
 
A dziś wydzwania od samego rana.
Fajnie to potem wygląda na liście telefonów:
 
nieznany
 
bo oczywiście nie odbieram, tylko patrzę, kto dzwonił, jak już zamilknie.
Jakby co, to powiem, że chciałam oddzwonić, ale nie umiałam.
Rzecz w tym, że ma zastrzeżony nr i nie ma mocnych na podejrzenie go.
 
Przedwczoraj zastrajkowałam mu i zgłosiłam listę żądań.
Wczoraj frajer zgodził się na wszystko.
Najlepsze, że ciągle myśli, że to on w tym układzie rządzi.
 
A dzisiaj wydzwania, bo wczoraj, jak zgodził się spełnić wszystkie, zresztą tylko 3 na początek, moje żądania, to zażądał - uwaga! naprawdę zażądał - żebym obiecała swoją decyzję związaną z 5. maja wstrzymać na czas nieokreślony.
A jeśli już mu to obiecam, to chce również mieć pewność, że w przypadku wyznaczenia nowej daty, co najmniej 48 godzin wcześniej poinformuję go o niej.
Dziś, a najpóźniej jutro, chce otrzymać moją odpowiedź.
Śmieszny facet.
Odezwę się dopiero jutro.
 
Wiem jedno, należy mu się porządna nauczka i mam zamiar mu ją dać.
A jak mi się nie uda, to jest tu na blogach jedna superowa dziewczyna, która zresztą ulepiona jest chyba z tej samej gliny, co ja i która z facetami pogrywa, jak chce i kiedy chce.
Ja jakoś nie potrafię, za bardzo ich stawiam na piedestale.
Poproszę ją, bo ma wprawę w robieniu sobie z facetów jaj, a jak jej się uda, to gotowa jestem dać jej za to tysiaka.
A ponieważ nie wiem, czy życzy sobie takiej reklamy, więc nie wymieniam z nicka.
Jakby co, to sama ujawni się w komentach.
Zrobisz to dla mnie za 3 koła?
 
slodka_idiotka : :
mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

To i owo ... 2005-04-25 13:39
 
Kiedyś miałam na blogu cytat:
"A po nocy przychodzi dzień
a po burzy spokój ..."
zlikwidowałam, jak okazało się, że po nocy przyszło zaćmienie słońca, a po burzy następna burza.
A teraz ...
mam ochotę zaprotestować, ale z falą nie ma to nic wspólnego
a poza tym, nie chcę
byłaby to powtórka z rozrywki
chciałabym wprawdzie wiedzieć, co się z Nim dzieje, co porabia, czy jest szczęśliwy, czy ma kogoś
ale dotąd byłam ograniczona w pisaniu świadomością, że czytają to również kochane oczy
teraz będę mogła pisać wszystko, co czuję i myślę, ze świadomością, że jeżeli dla mnie 5. maja br. stanie się historią, będę mogła przeanalizować wszystko dokładnie i mieć z tego jakąś tam nauczkę
wtopa całkowita ...
w życiu nie pomyślałabym, że Norbi trafi na mojego bloga i przeczyta, co o nim napisałam
nie chciałam robić mu przykrości, bo przez te kilka dni zdążyłam szczerze go polubić
ale stało się, co się stało i nic już tego nie zmieni
przeprosiłam go już za to i mam nadzieję, że mi wybaczy
a przede wszystkim odwołuję frajera i oświadczam, że po pewnych wyjaśnieniach Norbiego doszłam do wniosku, że pomyliłam się w takiej jego ocenie, nie jest frajerem w żadnym calu
żaden facet nie jest w stanie mnie zainteresować ani nawet zaciekawić i jeszcze trochę, to zacznę ich traktować, jak czarna-róża
Grzegorz ciągle nie odzywa się.
Czyli, jak przestałam się odzywać, to zrozumiał, że go rzuciłam.
Nasi górą!
Jednak mam rację, że też w takich sytuacjach nie odzywam się.
Przynajmniej w takich sytuacjach jestem trendy.
Bartosz jednak rozstał się z ukochaną.
Mimo, że pasi mi wyjątkowo, nie odzywam się.
Może jeszcze do siebie wrócą.
W końcu nie pierwszy raz rozstali się.
Nie jestem świnią i nie wykorzystam sytuacji.
Niestety, ciągle jeszcze wierzę we wszystko, co kto do mnie mówi.
Już to niedawno pisałam, żaden facet nie jest mi do niczego potrzebny.
No cóż ... nawet, jeżeli nie jest to cała prawda, to jedna jaskółka wiosny nie czyni, jak mówi jedno z polskich przysłów.
3 fakultety niczym są, jak nie kocha się dzieci.
Zuzka od tygodnia siedzi w pierwszej ławce i nie przynosi do domu żadnych uwag w dzienniczku ucznia, ale jej nauczycielka widocznie postanowiła zwyciężyć i zażądała ode mnie prowadzenia zeszytu głośnego czytania.
Odpowiedziałam, że szkołę już ukończyłam, czego jestem pewna, więc żadnych zeszytów nie będę prowadziła, tym bardziej, że Zuzce we wnioskach po badaniu w poradni psychologiczno-pedagogicznej napisali, że czyta o pół roku lepiej, niż powinna, co świadczy jasno, że czytanie ćwiczy w domu.
Qrcze, ciekawe, co ta baba jeszcze wymyśli.
A to, że inni rodzice bez szemrania takie zeszyty prowadzą, mam gdzieś.
NO  RULES
Takie hasło miałam naklejone na poprzednim monitorze.
I mam ochotę zrobić to znowu.
Nie udało mi się zrobić sobie od kwietnia wyjazdówy w każdy piątek.
Ale czekam na nie i tak niecierpliwie.
Zobaczymy, co z tego wyniknie.
W każdym bądź razie dla mojego jestestwa decydującym będzie piątek 6. maja.
Jak go przeżyję, to będzie znaczyło, że będę żyła ...
resztę dokładniej napiszę jutro.
A w ogóle, to znów nie idę dziś do pracy.
Pieniądze też nie są mi do niczego potrzebne.
I tak mam ich w nadmiarze.
Brakuje mi tylko szczęścia, a na to nie zapracuję nigdy i nigdzie.
Szczęścia nie da rady kupić za żadne pieniądze, niestety.
A poza tym, to nie zasługuję na szczęście.
Robię się coraz bardziej wredna chyba, choć wcale tego nie chcę.
Ale nie dziwię się sobie, bo po takich doświadczeniach, jakie miałam do tej pory, powinnam być wredną suką.
Ale na to jestem za głupia ...

 
 
Nie lubię poniedziałków ... 2005-04-25 21:30
 
Zawsze w poniedziałek musi wydarzyć się coś okropnego.
A dzisiejszy przeszedł sam siebie.
Rano obudziłam się już przed 5. i nie mogłam zasnąć.
Jakoś tak po 8. zobaczyłam, że Norbi znalazł mojego bloga.
Masakra!
Po 15. do domu przyszła ze szkoły tylko Zuzia.
Na dodatek powiedziała, że Jasia w ogóle nie było w świetlicy.
Zadzwoniłam i świetlicowa potwierdziła tą smutną prawdę.
Siedziałam z sercem w gardle i zastanawiałam się, co zrobić.
Lekcje skończył o 11,25 i nikt go potem nie wiedział.
Postanowiłam poczekać na powrót mojego mężczyzny.
Na szczęście Jasio wrócił przed nim cały i zdrowy.
Przeliczyłam się w swoich siłach, niestety.
Wychowanie tej trójki dzieci przechodzi moje siły.
Zapytałam mojego mężczyzny, co by zrobił z nimi, gdybym umarła.
Spokojnie odpowiedział, że oddałby z powrotem do domu dziecka.
I dodał:
Nie umieraj jeszcze, ja chcę pierwszy umrzeć.
Zaczynam podejrzewać, że przejrzał mnie i moje plany.
Jest bardzo inteligentny a ja zapominam o środkach ostrożności.
Jeszcze 10 dni ...
 
 
Nie ma mnie bez Ciebie ... 2005-04-26 15:58
 
Tak kiedyś napisałam, a ktoś skomentował, że to tylko słowa.
Niestety, dla mnie nie tylko, dla mnie, to ...
trudno mi to sformułować, chociaż jest to tylko jedno słowo.
Kiedyś jeden taki próbował porozmawiać ze mną o sexie i zapytał, co lubię, więc bez namysłu odpowiedziałam mu, że słodycze.
Tak właśnie koment "to tylko słowa" ma się do mojego "nie ma mnie bez Ciebie ...".
I teraz właśnie jestem w odpowiednim momencie i nastroju, żeby to udowodnić czynem.
Jeżeli nie zajdzie nic nieprzewidzianego, to udowodnię.
I nie znaczy to, że uciekam przed czymkolwiek lub kimkolwiek.
Tak po prostu i zwyczajnie moje życie straciło sens.
Nie bawię się życiem, to życie bawi się mną.
Ja po prostu jestem bardzo ciekawska.
Wlezę wszędzie, gdzie mnie jeszcze nie było.
Najbardziej interesują mnie mężczyźni.
Nie ma mężczyzny, którego nie chciałabym poznać.
I nie ma rzeczy, którą mógłby dać mężczyzna, a ja nie chciałabym wziąć.
Kiedyś jeden taki na blogach wystawił siebie na aukcję z ceną 1 zyla.
Zgłosiłam się, jako pierwsza i wygrałam aukcję pomimo, że Puszek z USA dawała kilkanaście razy więcej.
Wojtek zapytał wtedy, czy zakładam jakąś hodowlę mężczyzn, bo oficjalnie już miałam dwóch chętnych i zakupiłam trzeciego.
Jak zobaczyłam, że dwóch facetów poszukuje dziewczyny do trójkata, natychmiast zgłosiłam się.
Dla mnie byłaby to frajda a może i nowy sens życia, bo skoro nie chce mnie jeden facet tylko dla siebie, to może dwóch zechce.
Mężczyźni lubią zawody wszelkiego rodzaju i rywalizację, więc sądziłam, że przeżyję coś nadzwyczajnego.
Niestety, okazało się, że takie trójkaty rządzą się swoimi prawami i to całkiem innymi, niż to sobie wyobrażałam.
Natomiast ja jestem wyjątkową egoistką i wszystko wokół mnie musi być wg moich zasad i moich potrzeb.
Zrezygnowałam więc, bo wprawdzie lubię i deklaruję się spełniać wszystkie zachcianki, ale Ukochanego mężczyzny.
Zgłosiłam się też na konkurs piękności na jakimś blogu, ale wygrałam walkowerem.
Kiedyś szukałam w katalogu pewnego Roberta i zobaczyłam u innego Roberta napis: lepiej być szczęśliwym, niż bogatym.
Kliknęłam z pytaniem, czy jest szczęśliwy, a kiedy usłyszałam, że tak powiedziałam, że ja jestem bogata, więc jak połączymy siły, to będzie z nas idealna para.
W ten sposób poznałam wypróbowanego już przyjaciela, byłego mistrza Polski w walkach wschodnich.
Uświadomił mnie wtedy, że gdybym była bogata, to nie pracowałabym.
Mam po prostu dziennikarskie zacięcie i zawsze jestem tam, gdzie coś się dzieje, więc nie rozumiem, czemu inni tego nie rozumieją.
Zastanawiam się, czy nie przeprowadzić się jednak do USA, gdzie nie będę nikomu miała za złe, że mnie nie rozumie, bo nie znam angielskiego.
Mój mężczyzna nawet się śmieje, że nareszcie Amerykanie zaczną uczyć się polskiego, żeby móc się ze mną porozumieć.
Ambiwalencja uważa, że ja jestem oblegana przez facetów.
Nic bardziej mylnego, to zupełnie nie tak, nie oblegana, to pewne.
Kocham facetów, oni to wyczuwają i jakoś tak lgniemy do siebie.
Problem tylko w tym, że w pewnym momencie przestajemy się rozumieć.
Całkiem możliwe, że jestem temu winna, bo w porę nie dostrzegam pewnych sygnałów.
Kiedy dostrzegam i chcę się wycofać, zazwyczaj jest już za późno.
Fakt, czasami chciałabym co niektórych facetów odpowiednio potraktować, ale nigdy jeszcze mi się to nie udało, bo zbyt wysoko ustawiłam ich sobie wcześniej na piedestale.
Among_the_dead nie lubi zrównywania facetów i ma rację, ja też tego nie lubię.
Każdy facet jest inny, ma inne zalety i inne wady, więc wymaga innego traktowania.
Z facetami nie koniecznie trzeba ostro, jednak czasami trzeba im pokazać, że się jest.
Mają to do siebie, że lubią szybko spocząć na laurach i czekać na hołdy.
Owszem, ma to swój urok, niemniej jednak bywa również męczące, niestety.
Czarna-róża mi imponuje swoim feminizmem, jednak nie chciałabym jej naśladować.
Nie masz pojęcia, jak trudno być facetem.
Każdy czegoś od niego oczekuje, albo uważa, że on czegoś nie potrafi.
Jak rodzina żyje w biedzie, to winą obarcza się mężczyznę, że za mało zarabia, nie żonę, że za bardzo się stroi.
A przy rozwodzie sąd dzieci pozostawia przy matce nawet, jak wolałyby być z ojcem.
Lets ...
Norbi jest faktem z mojego życia, jak wszystko, co opisuję.
Nie musisz w to wierzyć, ale wpisał mi się w komenty i jak klikniesz w jego imię, to otworzy Ci się jego mail i sama możesz zapytać.
Przywykłam już do tego, że nikt mi nie wierzy i ani mnie to ziębi, ani grzeje, bo bloga piszę dla siebie na pamiątkę, a nie pod czytelników.
Norbi ...
nie jesteś frajerem, to ja się sfrajerowałam, jakby już co, ale i tak nasz układ nie miał szans na powodzenie.
W każdym bądź razie, jeżeli jest prawdą to, co mówiłeś, to podziwiam Twoją fantazję, która czasami przebija moją nawet.
Pamiętaj, że mam dla Ciebie wielki szacunek i podziwiam Cię.
Pufka ...
no cóż, jak wejdziesz w komenty notki 24. Norbi ... i klikniesz w jego imię, otworzy Ci się jego mail i możesz sama zapytać go, kim jest.
My_strange_life ...
masz rację z dzieciakami, ale popalić to mi wczoraj dali, a raczej dał Jasiu i najgorsze, że nie umiem zdenerwować się i wyładować złości, tylko jestem spokojna, a wewnątrz wszystko gotuje się, co sprawia, że potem przez kilka godzin jestem niezdolna do prawidłowego funkcjonowania.
Zaczęłam odlicznie czasu.
5. maja br. będzie datą przełomową w moim życiu, jak nie znajdę sobie do tego dnia nowego sensu życia, to 6. maja br. przejdę do historii.
Jeszcze 9 dni ...
 
 
 
Porządków ciąg dalszy ... 2005-04-27 00:27
 
Wszyscy w kółko sprzątają, więc i ja znowu powróciłam do sprzątania.
Poprzednie porządki w necie zakończyłam na likwidacji ostatecznej gg.
Ale zanim je zlikwidowałam, najpierw przekopiowałam sobie całe archiwum.
I mam nadzieję, że całe, bo robiłam to dokładnie i każdą osobę, którą już przekopiowałam, usuwałam z listy, aż doszłam do zerowego stanu na liście.
Pozostało mi jeszcze gg na drugim systemie, ale to już zostawiam na koniec, gdyby czasami była koniecznośc skorzystania z niego.
Teraz czytam wszystko na kontach, żeby zapamiętać, choć nie wiem, po co i dopiero wtedy usuwam z poczty.
A w ogóle, to włosy stanęły mi dęba, jak zobaczyłam, ile mam kont, więc zaczęłam też niektóre likwidować.
Najbardziej cieszą mnie odnalezione różne takie zapomniane skarby, które teoretycznie zostały usunięte, a w praktyce odnajdują się tu i tam.
Umieszczam je tak na wszelki wypadek w pewnej płatnej poczcie i mam nadzieję, że jednak jeszcze do nich zajrzę.
Muszę uczciwie przyznać, że chociaż przy tych wszystkich czynnościach często płaczę, to jednak robi mi się jakoś lżej na sercu i duszy.
Zastanawiam się też, czy nie wejść na piaskownicę, żeby tam zlikwidować swoje konto i swoje wszystkie posty.
Poprzednie konto "marita" zlikwidował mi Chicken, bo za długo nie pokazywałam się i jak weszłam po raz drugi, to nie mogłam już się zalogować i musiałam założyć nowe konto a posty z tamtego konta siłą rzeczy pozostały i już nie da rady ich usunąć.
Co bardziej tępi użytkownicy forum doszli do wniosku, że założyłam nowe konto, żeby nikt mnie nie poznał.
Buahahaha ...
a niby czego miałam się bać?
Ukamienowania?
Żałosne ...
My_strange_life ...
Piątka była zawsze moją szczęśliwą cyfrą, więc liczę, że i tym razem przyniesie mi szczęście, bo data 5.05.05, to aż trzykrotnie użyta 5.
A ma to dla mnie olbrzymie znaczenie, bo nie chciałabym, żeby zakończyło się wszystko płukaniem żołądka, jak wróżyła mi na forum pewna dziewczyna.
Ambiwalencja ...
Mój wygląd na pewno nie kusi nikogo, bo choć jestem ładna, to jednak nic nadzwyczajnego, mam wiele przyjaciółek po stokroć ładniejszych ode mnie.
Kiedyś Wojtek mi powiedział, że w moich textach kierowanych do facetów są podtexty i to one sprawiają, że mam powodzenie.
Ale to jakaś bzdura, bo jak zapytałam o konkrety, to powiedział, że jak mu mówię "spokojnej nocki i słodkich snów", to zaraz sobie wyobraża, że śpi ze mną.
To przecież to samo można sobie wyobrażać, jak się słyszy "dobranoc".
A w ogóle, to tak sobie pomyślałam teraz, że do mnie lgną tylko tacy jak ja zwariowani faceci, a nawet bardziej, bo powiedz sama, czy np. normalny facet stawiałby wyżej w swojej hierarchii wartości przyjaciółkę od ukochanej?
To nawet ja wolę jednego Ukochanego od wszystkich przyjaciół razem wziętych, a ode mnie nietrudno jest być mądrzejszym.
Raz tylko przylgnął do mnie prawdziwy ideał niemal i dlatego ciągle z nim jestem mimo, że go nie kocham.
Jeszcze 8 dni ...
 
 
Ostatni Mohikanin ... 2005-04-27 19:13
 
No, wycofał się ostatni mężczyzna z komentowania moich notek, więc zostałyśmy dziewczyny same i możemy teraz poplotkować o facetach mając pewność, że żaden nie podsłuchuje.
Ambiwalencja ...
sorki, nie zrozumiałam ale miałam szczere zamiary.
Dotyk_Anioła ...
nie, nie dlatego z nim jestem, że jest idealny, ale dlatego, że mnie chce taką, jaką jestem i nie chodzi tu o wygląd, tylko o sferę uczuć, myśli, intelektu itp.itd.
My_strange_life ...
możliwe, że nie zrobię tego, w końcu na tym blogu prima aprilis trwa zawsze, więc może to być równie dobrze prawda, jak i żart prima aprilisowy.
Pierwszego kwietnia też nie jesteś pewna, czy to, co słyszysz jest prawdą, czy żartem.
Pożyjemy ... zobaczymy ...  
 
 
Irek ... 2005-04-28 14:44
 
Chłopak, z którym nie wiązałam nigdy żadnych nadziei, a któremu jednak bardzo wiele zawdzięczam, bo był jednym z najważniejszych w moim życiu.
Syn jednej z przyjaciółek mojej mamy.
Dorastaliśmy razem i nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile dla niego znaczę do momentu, aż doprowadził do tego, że znaleźliśmy się sam na sam.
Zapytał, czy może mnie pocałować.
Nie miałam na to ochoty, bo nigdy mi się nie podobał, jednak jego bliskość i dotyk sprawiły, że pragnęłam tego bardzo.
Ale prędzej zapadłabym się pod ziemię, niż powiedziała tak.
Ta przygoda sprawiła, że zdałam sobie sprawę, jak jestem czuła na dotyk i bliskość chłopaka.
Od tego momentu wytworzyłam wokół siebie taką niewidzialną, ale wyczuwalną przeze mnie otoczkę, w obręb której nie dopuszczałam żadnego przedstawiciela płci przeciwnej.
Mam ją po dzień dzisiejszy i nazywam swoją strefą intymną.
Wszyscy moi przyjaciele należą do osób, które mają do mnie bliski dostęp.
Natomiast inni znajomi są trzymani przeze mnie na dystans, co oznacza, że nawet ręki im nie podaję.
I nie jest to żadna fanaberia.
Bezbłędnie wyczuwam osoby, z którymi wchodzę w krótkim czasie w bliskie kontakty, jak i takie, z którymi nigdy nie będzie to możliwe.
Około czterech lat temu wykryłam wokół siebie dodatkową, bardziej intymną strefę, do której miał wstęp tylko Marek.
Rok temu odkryłam, że jest jeszcze jeden mężczyzna, dla którego istnieje trzecia, najintymniejsza strefa wokół mnie. 
To mężczyzna, o którym nie potrafię myśleć inaczej, jak tylko w najintymniejszy sposób na świecie.
Zbliża się długi weekend.
W planach miałam wyjazd z Zuzką i Jasiem do Gdańska, skąd otrzymałam zaproszenie od kogoś niedawno poznanego.
Jednak po wyskoku Jasia dziwnie byłoby zachowywać się, jakby nic się nie stało, więc jako karę, zawiesiłam wyjazd do Gdańska.
Jednak jakąś krótszą, jednodniową np. wycieczkę zafunduję chyba całej trójce.
Mój mężczyzna zostanie sam wypocząć, bo za bardzo go denerwują moje robaczki.
Jeszcze 7 dni ...
 
 
 
Hmmm ... 2005-04-29 00:23
 
Jakoś tak mam, że jestem chwalipiętą i co gorsza, lubię się chwalić.
Mój mężczyzna mówi nawet, że jak czymś się chwalę, to w taki sposób, że od razu zazdrość bierze i chętka na to samo.
Ale to wcale nie tak.
Ja po prostu cieszę się, jak komuś coś idzie dobrze, więc jak mi coś wychodzi, to opowiadam o tym, bo wydaje mi się, że inni będą się cieszyli razem ze mną.
Nic bardziej złudnego.
Owszem, są i tacy, którzy cieszą się ze mną, ale są i tacy, którzy z zazdrości robią wredne uwagi, a czasami jeszcze gorzej.
Na szczęście w moim najbliższym otoczeniu są tylko tacy, co cieszą się razem ze mną.
Problem jeszcze w tym, co kogo cieszy ...
bo dziewczyna na pewno ucieszy się z oświadczyn Ukochanego ...
Ukochany natomiast może się zasmucić, że został przyjęty.
Znów dostałam w głowę cieniem przydrożnego krzyża.
Dostałam zaproszenie na szkolenie w Łodzi, które trwać będzie od piątku 6. maja do niedzieli 8. maja.
Już dawno temu obiecałam robaczkom, że ich zabiorę ze sobą, a poza tym chętnie odwiedziłabym Laurę, bo już 100 lat jej nie widziałam.
Że nie wspomnę już o Evanie, który naprasza się o spotkanie, ale z nim wiadomo, ma dzieczynę, a raczej kobietę, jak powiedział, więc nie będę sobie życiorysu zaśmiecała.
Qrcze, nie mogli zrobić tego szkolenia teraz w ten długi weekend?
A w ogóle, to miło mi, że Zbychu nie wywalił mnie z pracy, bo ostatnie 2 poniedziałki darowałam sobie dyżury bez żadnego powiadomienia, że mnie nie będzie.
No i mam zagwostkę, bo albo zrezygnuję ze szkolenia, albo z moich ostatecznych planów, gdyż przełożenie terminu nie wczodzi w grę.
Teraz ...
albo nigdy!
Jeszcze 6 dni ...
 
 
 
Żywioł ... 2005-04-29 20:30
 
"Ela, Twoim żywiołem jest powietrze, a Ci z pod znaku powietrza tak pędzą, że ciągle się spóźniają."
Takie słowa usłyszałam wczoraj od mojego mężczyzny.
I nawet zgodziłabym się z takim podsumowaniem mnie.
Ostatnio faktycznie mam wrażenie, że pędzę.
Czuję też, że brak mi czasu, co obliguje mnie do coraz większego pędu.
A im bardziej pędzę, tym czasu robi się jakby mniej.
Zupełnie, jak w tym wierszyku:
"Idzie Grześ przez wieś worek piasku niesie ...".
Najgorsze, że czasu brakuje mi również na zatrzymanie się nad sprawami ważnymi, wymagającymi przemyślenia ...
jednak mimo wszystko humor mam dziś znakomity.
Przypomniało mi się nawet, jak Zbyszek kiedyś powiedział, że ja to umrę z uśmiechem na ustach.
Jest mi dziwnie lekko i wesoło na duszy.
Pół dnia przespałam, a po południu w moim pokoju zaczęła się dyskoteka.
Jestem już po wszystkich hip hopach, teraz leci PUMP IT UP z super hitów 2005 roku.
I chyba znam już przyczynę takiego stamu rzeczy.
Jest to po prostu chyba rodzinne.
Moja siostra zawsze mówiła, że wcześniej, czy później i tak umrzeć trzeba, więc lepiej wcześniej, bo mniej się człowiek namęczy na tym świecie.
Ona nie chciała żyć i ja już doszłam do tego samego punktu w swoim życiu.
Aha ...
a mój mężczyzna dokonał dziś poważnego zakupu, a mianowicie kupił sobie rower.
Nie, nie ROVER, tylko prawdziwy rower.
Pamiętam, jak Ala zamieniła swojego cadilaca na rovera i wszyscy z niej się śmieli, że sprzedała samochód i kupiła rower.
Marek nie sprzedał żadnego samochodu, a rower kupił, żeby przez ten długi weekend jeździć z dzieciakami na wycieczki.
Powiedział, że zostawi mnie samą sobie, żebym się wypłakała, to może mi przejdzie.
Myślę, że wątpię, ale trochę luzu i tak mi się przyda.
Ciągle jeszcze 6 dni przede mną ...
slodka_idiotka : :
lut 02 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Ja ... 2005-05-01 00:26
 
Czuję się odarta ze wszystkiego
Taka bez przeszłości i bez przyszłości.
Przeszłość wykasowałam.
Przyszłość zniknęła sama.
Wspominam pewną znajomość netową.
Wykasowaną z netu, pozostałą w duszy.
I ostatnie marzenia z nią związane.
Trzy tygodnie w Kołobrzegu.
Pierwszym jego zadaniem jest znalezienie mnie.
A to, po charakteryzacji, nie jest łatwe.
Jak z nawigacją u niego w porzo, trafi po dzieciach.
I po Sandrze, którą zna z fotografii.
Czy podejdzie i pocałuje mnie w usta?
Nie, musi udawać, że nie znamy się.
To jego drugie zadanie, gra i udawanie.
Musi znaleźć sposób na poznanie mnie oficjalnie.
I nigdy nie wydać się z faktem wcześniejszej znajomości.
Zaczynamy wszystko od nowa, albo bye.
Eh, rozmarzyłam się.
Ciekawe, czy oprze się Sandrze.
Podrywaczka, już ją widzę skaczącą wokół niego.
Na samą myśl zazdrość mnie ogarnia.
Która z nas dwóch znajdzie się w jego łóżku?
Stawiam na Sandrę, bardziej do niego pasuje.
Mimo, że czarnulka, to równie delikatna z wyglądu, jak on.
Ja, żeby do niego pasować, będę musiała ciągle grać.
Z natury jestem twarda, inaczej nie przeżyłabym.
Mój naturalny wygląd mówi "nie podchodź do mnie".
Twarda, zaborcza, egoistka, materialistka i nie tylko.
Wprawdzie nie postępuję zgodnie z zasadą
"po trupach do zwycięstwa"
ale to mówi mój wygląd i moje postępowanie.
Najgorsze, że ostatnio nawet nie potrafię znaleźć sobie nowego sensu życia.
Najprostsza, zdawałoby się próba zostania dziwką, też mi nie wyszła.
A tak w ogóle, to ciekawa jestem ich min, jakby zauważyli, że jestem dziewicą.
Ale prawdopodobnie nie zorientowaliby się nawet.
Po mnie nic by nie zauważyli, a w razie czego, wyparłabym się.
Owszem, jak trzeba, to potrafię zrobić minę niewiniątka.
Jak trzeba, to głosik też staje się słodziutki i obiecujący.
Nie wierz mi, nie ufaj mi, to motto stosowne do mnie ...
 
wczoraj w nocy na Polonii była powtórka Szansy na sukces z Czarno czarnymi.
Wykonawcy śpiewali bardzo stare piosenki.
Jedna z nich brzmiała tak:
 
"Odrobinę szczęścia w miłości
odrobinę serca czułego
jedną małą chwilę radości
u boku kochanego
stanąć z nim na ślubnym kobiercu
potem łzami zalać się
potem stanąć sercem przy sercu
i usłyszeć kocham cię ..."
 
gdyby nie ten ślubny kobierzec, to powiedziałabym, że ktoś znał moje marzenia już 100 lat temu ...
a może mniej lub więcej.
Rozkleiłam się tak, że oczy mi się pocą ...
 

 
 
 
Co mnie tu trzyma ...? 2005-05-02 00:16
 
W sumie, to myślę, że nic, a jeżeli już, to raczej należałoby zapytać, kto mnie tu trzyma.
Straciłam sens życia i jakoś nie mogę znaleźć sobie innego.
Jedyne, co wpadło mi na myśl, to znalezienie sensu w sexie.
I też nie wyszło, jak wszystko od jakiegoś czasu.
Może by i wyszło, gdybym nie była tak ukierunkowana na jednego tylko faceta.
Nie chodzi mi po prostu o to, żeby znaleźć się w czyimś łóżku.
Ja chcę się znaleźć tylko w łóżku jednego i to konkretnego faceta.
A zdałam sobie z tego sprawę dopiero, jak doszło do konkretnej rozmowy.
Mam swoje fantazje w tym zakresie, potrafiłam też zaakceptować cudze fantazje.
Wszystko było oki do momentu, jak zdałam sobie sprawę, że wszystko mogę zaakceptować, ale tylko w odniesieniu do jednego i to konkretnego faceta.
Z innymi facetami owszem, zaakceptować mogę prawie wszystko, ale nic z tego nie jest wykonalne, co więcej, dla mnie nie jest nawet wyobrażalne.
 
Nie trzyma mnie tu też mój mężczyzna, to pewne, bo go po prostu nie kocham.
Na pewno nie jest mi obojętny, ale to tylko kwestia przyzwyczajenia.
Fakt, jest kochany, ale tak, jak każdy inny facet.
Mój mężczyzna, którego nie kocham, to prawda.
A jestem z nim, bo nie mam nikogo innego.
Wiem, sama pisałam, że żaden facet nie jest mi do niczego potrzebny, ale to tylko taki wyraz buntu, więc nie dokładnie prawda.
Mój mężczyzna wprawdzie akceptuje te dzieci z domu dziecka, ale zupełnie nie potrafi się z nimi dogadać.
Chociaż ...
kupił rower i już drugi dzień poświęcił na wycieczkę rowerową z nimi.
Ale go nie kocham, bo nie kocha się za coś, to raczej kocha się mimo wszystko, jak ktoś mi kiedyś napisał w komentach.
Szczerze mówiąc, to najczęściej mnie denerwuje i to czasami do tego stopnia, że marzę o naszym rozstaniu.
 
Nie są w stanie zatrzymać mnie też te dzieci.
Przykre, ale tak to odczuwam.
Tłumaczę to sobie w ten sposób, że skoro ich mama zmarła i pozostawiła je, to czemu właściwie ja mam się przejmować, co z nimi się stanie, gdybym ja umarła.
Przecież w każdej chwili może zdarzyć się tragiczny wypadek, w wyniku którego zginę i takie ryzyko jest wplecione w życie każdego człowieka.
Można powiedzieć na upartego, że skoro je wzięłam, to powinnam starać się wywiązać ze swojego zobowiązania.
Tyle tylko, że oficjalnie, to są one u mnie tymczasowo i w każdej chwili mogą zostać odebrane i umieszczone w innej rodzinie.
To samo stanie się po mojej śmierci, po prostu wrócą do domu dziecka albo zostaną umieszczone w innej rodzinie.
A wzięłam je, bo wzorowałam się na dwóch znanych mi rodzinach, które uczyniły to samo wcześniej.
Jola i Piotrek wzięli 7 lat temu Maciusia, a teraz dobrali sobie dziewczynkę.
Pani Elżbieta z mężem wzięli trójkę rodzeństwa, a są już niemłodzi, bo mają trzech dorosłych synów.
Ja z kolei chcę kogoś kochać, a jak nie mogę znaleźć nikogo, kto chce być przeze mnie kochany, to spróbowałam spełnić się w miłości do tych dzieci, chociaż czasami to bardzo trudne.
 
Qrcze!
Jak na wojnie.
Ludzie strzelają, Pan Bóg kule nosi ...
 
 
 
 
Marek ... 2005-05-03 00:12
 
Opowiedział mi o szkole i internacie w Sandomierzu.
Powiedział, że tam poznał dziewczynę o nazwisku Adamska.
I że z tej znajomości nie ma przyjemnych wspomnień.
Nie pytałam o nic mimo, że bardzo jestem ciekawa.
Ale szanuję jego prywatność.
A poza tym wcale nie wiem, czy chciałabym usłyszeć tą historię.
Pamiętam, jak zawsze było mi przykro, gdy któryś z chłopaków, z którym wiązałam jakieś tam nadzieje, opowiadał mi o swoich byłych.
Lepiej nie wiedzieć, wtedy serce nie boli.
Przeszłość jest przeszłością i niech nią pozostanie.
 
A teraz zaczyna mi coraz bardziej imponować.
Dziś już trzeci dzień, jak w spokoju i ciszy wybrał się z dzieciakami na wycieczkę rowerową.
Nabieram coraz bardziej przekonania, że z nim dzieciaki są bezpieczne.
Nie odda ich z powrotem do domu dziecka.
I widzę, że dzieciaki zaczynają go uwielbiać.
Przedwczoraj jeździli 5 godzin, wczoraj 6 a dziś 8.
Jutro wybierają się znowu na wycieczkę rowerową.
Mam więc naprawdę dużo ciszy i spokoju.
Robię tylko zakupy i gotuję obiad.
Dziś nawet prania nie zrobiłam, bo okropnie bolała mnie głowa.
Mam zatkane uszy, więc widocznie ciśnienie znów mi skoczyło.
Na wszelki wypadek nie zrobiłam sobie kawy, tylko zaparzyłam i wypiłam kwiat głogu, który wspomaga pracę serca.
Przespałam kilka godzin i nawet nie wiem, ile.
Wieczorem sprawa wyjaśniła się, bo lunął deszcz, a potem jeszcze zagrzmiało.
Może jutro będzie chłodniej, bo dziś upał był ponad 30 stopni.
 
Szykuję się do wyjazdu ...
 
slodka_idiotka : :