Najnowsze wpisy, strona 12


cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Marki 2 ... 2006-03-14 10:39
 
W jednym z kobiecych pisemek przeczytałam taki text:
 
"Psychologowie twierdzą, że prawie 100% internetowych związków szybko rozpada się w rzeczywistym świecie. Na szczęście, nie wszystkie."
 
I całe szczęście, że jest to "na szczęście", bo mam nadzieję na trwały już związek.
O przypadku w moim związku z Markiem można mówić tylko raz, znaczy nasze poznanie się było przypadkiem.
Marek wybierał się do mojego miasta i postanowił znaleźć na gg kogoś, z kim mógłby mile spędzić czas wolny.
I to był jedyny przypadek, że byłam wtedy na gg mimo bardzo późnej pory.
Reszta, to już upór, wytrwałość i konsekwencja Marka, który - podobnie, jak ja - zawsze bierze to, na co ma ochotę.
Tylko dlatego jesteśmy teraz razem mimo, że najpierw rozstaliśmy się za obopólnym porozumieniem, potem wygoniłam go, a za trzecim razem uciekłam mu.
To jeden Marek, ten najważniejszy w moim życiu, Mężczyzna mojego życia.
 
Drugi Marek, to najstarszy chłopiec z trójki rodzeństwa, które u nas przebywa.
Znaleźli mnie w domu dziecka, gdzie jeździłyśmy jako wolontariuszki z koleżankami, które - tak, jak ja - wybierały się na resocjalizację.
Dzieci pochodzą z wyjątkowo patologicznej rodziny, gdyż i matka i ojciec pili nałogowo alkohol i palili nałogowo papierosy.
Ich wspomnienia z domu, to wszczynane przez ojca ciągłe kłótnie, awantury, bicie przez tatę mamy i dzieci.
I właśnie najstarszy chłopiec powiela te zachowania ojca, robiąc awantury o byle co i bijąc młodsze rodzeństwo, ostatnio nawet do krwi.
Tak, jak nie potrafię oglądać filmu, w którym są sceny brutalne chociażby, tak samo nie potrafię przechodzić do porządku dziennego nad faktem bicia przez starszego chłopca młodszego rodzeństwa.
Ja nie byłam nigdy przez nikogo bita, więc sama też nie potrafię uderzyć, jednak ustanowiłam wspólnie z dziećmi w naszym domciu system nagród i chłopak po prostu jest rzadziej wynagradzany, co odbiera, jako karę.
Ostanio, kiedy zabrałam mu komputer, który kiedyś tam dostał w nagrodę za dobre oceny w szkole, postawił się, zrobił wielką awanturę z wielokrotnym silnym trzaskaniem drzwiami i powiedział mi dobitnie, dokładnie i bardzo wulgarnie, co o mnie myśli.
Nie będę tu tego wszystkiego powtarzała ze względu na słownictwo, jakiego nie używam.
Zresztą chcę o tym jak najszybciej zapomnieć i nigdy do tego już nie wracać.
I nie chcę żyć pod jednym dachem z kimś, kto uważa, że jestem frajerką i daję mu bez przerwy nabierać się, bo to nieprawda.
Ja po prostu cały czas miałam nadzieję, że przejrzy na oczy i dawałam mu szansę, może i zbyt wiele razy, ale dałabym mu ją znów, gdyby nie to, że tym razem, poza moimi plecami i prosząc o niepowtarzanie mi tego, powiedział do pani pedagog w szkole, że nie chce już u mnie być.
Owszem, zdarzyło to się już kiedyś, że coś takiego mówił mi, jednak wtedy mówił to w złości, a poza tym do innych ludzi twierdził, że chce u mnie być.
Teraz powiedział to na zimno zarówno do mnie, jak i do pani pedagog szkolnej.
 
Ufff ...
wyrzuciłam to z siebie.
I będę to czytała codziennie, zastanawiając się, czy wycofać z sądu żądanie zabrania go z naszej rodziny, czy wprost przeciwnie, nalegać i pisać kolejne pisma, bo sąd jakoś nie spieszy się i pomimo upływu dwóch tygodni, nie ma żadnej reakcji, ani ze strony sądu, ani ze strony kuratorki sądowej.

 
 
Miłość ... 2006-03-14 21:49
 
Pisałam już gdzieś kiedyś, że często kupuję różne czasopisma, do których dołączony jest jakiś dodatek, np. ciekawa płyta CD lub coś w tym stylu.
Dodatek biorę a pisemko, najczęściej kobiece, kładę na regale i czeka, aż będę miała trochę czasu, żeby poczytać.
No i właśnie miałam trochę czasu i wzięłam pierwsze z góry, którym jest "Pani domu".
Znalazłam w niej ciekawe rady w artykule pt. "Spróbuj odświeżyć waszą miłość" ...
 
"Zakochać się to nie sztuka, prawdziwą sztuką jest umiejętne pielęgnowanie miłości!
Na początku jest fascynacja.
Potem przychodzi prawdziwa miłość, dojrzała i pełna namiętności.
Warto ją pielęgnować, by rutyna jej nie zabiła!"
 
Text ten zainteresował mnie na tyle, że zostawiłam sobie te 50 rad, które mówią, jak to zrobić i mam zamiar o tym trochę tutaj napisać, żeby mieć pod ręką w razie czego.
 
"1. Okazuj szacunek partnerowi i wymagaj tego samego.
To podstawowa zasada, jaka powinna obowiązywać w każdym związku.
Szanowanie wzajemnych potrzeb oznacza, że nie wolno poniżać drugiej osoby, krytykować, ośmieszać!
Często w kłótni wyrzucamy z siebie żale i pretensje, zamiast po prostu o tym rozmawiać!
A gdy działamy pod wpływem emocji, robimy i mówimy rzeczy, których potem żałujemy ..."
 
Ten pierwszy punkt na szczęście nie dotyczy ani mnie ani Marka, ale zapisałam go na wypadek, gdyby kiedyś dotyczył.
Na razie jeszcze jakoś nie potrafimy kłócić się, za to rozmawiamy dużo i szczerze.
No i szanujemy nie tylko siebie nawzajem, ale również swoje poglądy i różne takie dotyczące nas oboje.
 
Ciąg dalszy nastąpi ...
 
 
Ewelina ... 2006-03-15 23:00
 
Przyszła dziś do mnie Ewelina.
Niewesoło u niej.
Bartek zostawił ją na dobre.
Ale ma już następnego chłopaka.
Dziwnie szybko to u niej poszło, ale jej sprawa.
Przy okazji, tak mimochodem wspomniała, że ma już ukończone 26 lat.
Chciała pożyczyć 600 złociszy.
Niepotrzebnie i zbyt zawile tłumaczyła, po co.
I tak jej nie pożyczyłam.
Nie lubię pożyczać.
Od nikogo i nikomu.
Sama nigdy takich potrzeb nie mam, a zamiast pożyczyć wolę dać, bo wtedy mam pewność, że wraz z pożyczką nie skończy się nasza przyjaźń.
Ewelinie nie pożyczyłam, bo jest mi coś winna.
Twardy dysk i oryginalny system.
Wzięła już ponad pół roku temu.
I udaje, że nie pamięta.
Więc ja udaję, że nie mam pieniędzy.
A najlepsze, że ja doskonale wiem, że ona pamięta.
Tak dobrze pamięta, jak dobrze wie, że ja pieniądze mam zawsze.
Widziałam to po niej.
Była cały czas czerwona, jak burak.
Wypiła kapuczinkę i poszła.
Szczerze mówiąc, czuję się trochę głupio.
Ale Marek mnie pochwalił.
- Nareszcie zaczynasz mówić nie.
Na swoim przykładzie widzę, że człowiek faktycznie zmienia się co 7 lat.
 
Wieczorkiem obejrzałam na jedynce film z cyklu "Okruchy życia" zatytułowany "Dziecko na sprzedaż", który nie tylko, że kilkakrotnie wywołał u mnie łzy w oczach, ale jeszcze zakończył się sentecją, którą chcę tu przytoczyć"
 
"Urodzenie dziecka, to sprawa natury.
Adopcja dziecka, to sprawa Boga."
 
A na jutro mamy rodzinną atrakcję.
Wypad na wiochę.
Niedaleko, tylko 21 km poza miasto.
 
 
Dla nas ... 2006-03-16 23:04
 
Część druga, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"2. Zapomnijcie o obowiązkach i rzućcie się w wir zabawy!
Pranie, sprzątanie, dziury w budżecie domowym - codzienne sprawy absorbują nas na tyle, że zapominamy o przyjemnościach! Zróbcie sobie raz w tygodniu przerwę od wszystkich obowiązków i zorganizujcie wspólną zabawę - spacer, wyprawę do kina czy po prostu imprezę. Ale pamiętaj - żadnego zrzędzenia, zmywania i sprzątania! To czas tylko dla was."
 
No tu to mnie mają jako, że te rady skierowane są do kobiet i to kobiety muszą zadbać o takie pielęgnowanie miłości.
Rzecz w tym, że ja osobiście nie mam potrzeb w stylu zabawa, kino czy impreza.
Jednak Marek akurat uwielbia te rzeczy i jak już gdzieś idziemy, to w zasadzie jest to z jego woli i zazwyczaj tylko z jakiejś okazji, a dla towarzystwa, to góra raz w miesiącu.
Jedyne, o co mogę zadbać i zorganizować, to długi spacer raz w tygodniu, ale z kolei Marek nie lubi chodzić, on chyba urodził się w samochodzie i do poruszania się samochód jest mu niezbędny.
Ja za to, jeżeli już muszę przemieszczać się, to preferuję pociąg, w drugiej kolejności autobus a w trzeciej samolot.
A Marek w pociąg czy autobus nie wsiądzie, bo nie będzie jeździł z hołotą.
No i jak zwykle, to ja muszę się poświęcić i raz w tygodniu robić coś, co Marek uwielbia.
Wybór padł na niedzielę, bo najłatwiej załatwić dzieciakom jakąś atrakcję na niedzielę, żebyśmy mogli mieć ją wolną od dzieciaków i tylko dla siebie.
Zaczynam od najbliższej niedzieli.
Wielki post, czyli imprezy odpadają.
Wiem ...
wyruszymy w odwiedziny do jego siostry w Rzeszowie, więc będzie to 2 w jednym, odwiedzi ukochaną siostrę, do której pojedziemy samochodem kierowanym przez niego osobiście.
Tak nawiasem mówiąc, to jego siostrę ja również uwielbiam.
Z wzajemnością zresztą.
Czyli i wilk syty i owca cała.
Qrcze ...
już widzę Marka minę, jak zaproponuję mu wypad tylko we dwoje do jego siostry na niedzielę ...
tylko tak się zastanawiam ...
czy ja faktycznie mam co pielęgnować ...?
 
 
Dziwka ... 2006-03-17 22:51
 
Wypad na wiochę udał się świetnie.
Odpoczęliśmy wszyscy na świeżym powierzu, szkoda tylko, że raptem przez 4 godzinki.
To był taki czas dla rodziny, przed czasem dla nas, żeby Marek nie dostał zawału na myśl, skąd ja naraz taka dobra zrobiłam się i chcę z nim jechać do jego siostry.
 
Wieczorkiem oglądałam z kasety video program "Rozmowy w toku", który kiedyś tam był emitowany w TVN.
Moją uwagę przyciągnęła kobieta, która stwierdziła, że jest uzależniona od sexu i wyjaśniła, jak to uzależnienie wygląda.
Pani psycholog wyjaśniła, że takie uzależnienie powstaje w wyniku przeżycia nieszczęśliwej miłości.
No i do tej pory wszystko mi się zgadzało z moją sytuacją, a że mam skłonność do uzależnień, więc włosy stanęły mi dęba.
Werbalnie.
A w ogóle, to kobiety raczej współczuły facetce, natomiast mężczyźni chętnie chcieliby spróbować z nią sexu, bo "to byłoby ciekawe", jak uzasadniali.
Na szczęście z dalszej części programu wynikało niezbicie, że ja jednak nie jestem uzależniona od sexu i raczej nigdy nie będę.
 
A dziś od rana najstarszy chłopak urządził nam taki "koncert" trzaskania drzwiami i rzucania czym popadnie, że musieliśmy udać się z nim do psychiatry, który stwierdził, że jest to chore i wypisał mu skierowanie do szpitala psychiatrycznego.
Niestety, na wolne miejsce przyjdzie nam poczekać około miesiąca a być może, że i dłużej.
W domciu dowiedziałam się od niego, że to wszystko przeze mnie, bo jestem dziwką j....ą, k...ą p........ą i nie pamiętam, kim jeszcze, bo nie w pełni znam to słownictwo.
 
Tak więc muszę opracować następne pismo do sądu, które zaniosę w poniedziałek i zastanowić się, czy ryzykować pozostawienie dzieci pod opieką kogoś, kto może nie dać sobie z najstarszym chłopcem rady.
Całe szczęście, że jeszcze nie mówiłam Markowi o planowanym wyjeździe do jego siostry.
Qrcze, czy ten sąd zrobi coś z tym wreszcie, czy będzie czekał na nieszczęście?
Bo wygląda na to, że po tym chłopaku można spodziewać się wszystkiego najgorszego.
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Uśmiech ... 2006-03-18 21:06
 
Część trzecia, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"3. Życzliwość stosuj na co dzień!
Często zapominamy o najprostszych rzeczach - uśmiechu, miłych słowach, spełnianiu życzeń. Staramy się być sympatyczni wobec obcych, a warto obdarzyć ciepłem także partnera!"
 
No z tym, to akurat nie miałam nigdy żadnych problemów.
Do czasu.
Znaczy do czasu, jak najstarszy chłopak rozpoczął wojnę z nami a właściwie ze mną.
Lekarz psychiatra orzekł, że to skutek burzy hormonów, jaka obecnie w nim ma miejsce.
Tylko czemu chłopak winą obarcza mnie?
Nigdy nie dałam mu do tego żadnej podstawy.
Nawet nie pozwalałam mu mówić do siebie przez ty.
Jak zapytał "to jak mam mówić" odpowiedziałam, że może przez pani albo niech znajdzie jakąś inną formę, bo nie jestem i nigdy nie będę jego koleżanką, więc nie może mówić do mnie przez ty.
Mówił więc najczęściej bezosobowo.
 
Powiem szczerze, że jestem załamana.
Nigdy nie podejrzewałam tego typu problemów.
 
Dziś od rana znów mieliśmy "cyrk" w wykonaniu najstarszego chłopaka.
Zastanawiam się, czy nie napisać oficjalnego doniesienia na Policję, że znęca się fizycznie nad młodszym rodzeństwem.
No i nad nami też, tyle tylko, że psychicznie.
 
Marka rozbolało dziś serce i ciągle jeszcze czuje ból w łokciach, co świadczy, że coś złego dzieje się w układzie żylnym.
Jedną żyłę ma już udrażnianą sztucznie, więc bardzo boję się, że mi umrze na zawał.
 
I znikąd żadnej pomocy.
 
Czy damy radę przetrwać?
 
Chłopak odgraża się, że ze szpitala wróci jeszcze gorszy, więc postanowiliśmy z Markiem, że jak już go odwieziemy do tego szpitala, to żadna siła nie zmusi nas do odebrania go i zabrania z powrotem do domciu.
 
Dla pewności zwiniemy wszystko i wyjedziemy tam, gdzie nigdy nikt nas nie odnajdzie.
Innego wyjścia nie ma.
Teraz to już nic i nikt nie przekona nas o jego poprawie czy dobrych zamiarach.
To już po prostu koniec.
A ja mam kolejną nauczkę, żeby zawsze i we wszystkim słuchać Marka.
Okazuje się, że nie muszę go kochać, żeby go słuchać.
Wystarczy, że Marek zawsze ma rację.
Nawet, jak wszystko wskazuje na coś zupełnie przeciwnego.

 
 
Buahaha ... 2006-03-19 21:38
 
Właśnie niedawno wróciłam z robaczkami z McDonalda.
Oni zjedli po zestawie Happy Meal a ja duże frytki i dużą Coca Colę, bo na samą myśl, że mam zjeść zestaw, zrobiło mi się jakoś dziwnie. 
Jasiu wybrał sobie okulary a Zuzka alarm.
 
W sumie nie pojechaliśmy nigdzie, bo nawet nie próbowałam w obecnej sytuacji proponować tego Markowi.
Po szalonej nocy wspólnie postanowiliśmy, że do południa robaczki będą same przed domem, po obiedzie Marek zabiera ich na spacer, a po podwieczorku ja zabieram je do McDonalda.
 
Byłam więc sobie w domciu pilnując najstarszego chłopca i przeglądając moją wspominaną już wcześniej stertę czasopism kobiecych.
No i znalazłam coś, co rozśmieszyło mnie zdrowo a zwie się to "Słowniczek damsko - męski" z podtytułem "Poznaj prawdziwe znaczenie popularnych męskich zwrotów".
Jest ich w sumie 7.
Dziś najlepszy:
 
"Byłaś u fryzjera?"
 
I wyjaśnienie ...
 
"Najbardziej prawdopodobna reakcja na wszelkie zmiany w twoim wyglądzie - od nowej sukienki po utratę pięciu kilogramów. Mężczyźni nie są zbyt uważnymi obserwatorami. Ma to jednak dobre strony. Może wreszcie zrozumiesz, że on - w przeciwieństwie do ciebie - nie uważa, że masz zmarszczki i za szerokie biodra."
 
Twoja odpowiedź:
 
"Naprawdę widać?"
 
I uzasadnienie:
 
"Po co ma wiedzieć, że wydałaś pół pensji na nową garsonkę. Niech żyje w przekonaniu, że chodzi o kilka złotych za podcięcie końcówek włosów."
 
Qrcze!
Jak to faktycznie sprawdza się w małżeństwie, to chyba jednak dam się Markowi skusić i podpiszę ten cyrograf na własną wolność.
Rzecz w tym, że Marek obecnie zauważa u mnie każdy szczegół i nawet, jak kupiłam nową bluzkę w kolorze brudno-białym z nadzieją, że nie pozna, bo podobną mam w kolorze kremowym, to i tak od razu zauważył:
- znowu nowa bluzka, powinnaś mieć specjalną szafę na bluzki, tyle ich masz.
Może i jestem marzycielką, ale w tej sytuacji naprawdę marzę, żeby zaczął być, jak inni faceci.
Tyle tylko, że ci mniej spostrzegawczy są już po ślubie.
I podobno każdego mężczyznę tak zmienia ślub, więc  ...
tylko co będzie, jak po ślubie okaże się, że Marek jednak nie jest, jak każdy?
 
 
Rutyna ...? 2006-03-21 09:35
 
To notka, którą miałam dodać wczoraj, ale blogi nie otwierały się:
 
Część czwarta, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"4. Przegoń z sypialni małżeńską rutynę.
Wzajemne pożądanie z czasem się zmniejsza - i jest to naturalne. Może więc najwyższy czas wprowadzić zmiany? Wypróbujcie nowe pozycje - pozwól, by partner odkrył twoje strefy erogenne i ... zaufaj mu!"
 
Jak czytam coś takiego, to odechciewa mi się na długo małżeństwa.
 
Jestem właśnie bardzo zmęczona.
Najstarszy chłopak nagadał w szkole bzdur i zostałam wezwana do pani pedagog celem konfrontacji.
Jasne, że poszłam, nie mam nic do ukrycia.
Spotkanie nie odbyło się, bo chłopak po prostu uciekł i nie przyszedł.
A obie panie pedagożki, zamiast zrozumieć, co tu jest grane, zapowiedziały się na jutro do domciu celem konfrontacji.
Ściemniłam tak, że jestem pewna jego obecności jutro przy tej konfrontacji ...
tylko, po co to?
Nic to już nie zmieni, tak czy inaczej, musi opuścić nasz dom.
Nie cierpię ludzi, którzy kłamią.
Żeby teraz nawet klękał przede mną i błagał ze łzami w oczach i tak mu nie uwierzę.
Człowiek z honorem wycofuje się z chwilą, kiedy jego kłamstwo zostaje zdemaskowane, ale nie on, on brnie z kłamstwa w kłamstwo.
 
Po wizycie w szkole poszłam jeszcze do mojego banku w celu zlikwidowania drugiej już z kolei książeczki, bo skończył się okres, na jaki deklarowałam wkład.
Nazbierało się znów trochę pieniążków i muszę zastanowić się, w czym je tym razem ulokować.
Marek namawia mnie znów na mieszkanko, ale ja mam coraz większą ochotę na wyemigrowanie do Paryża na przykład lub Brukseli.
W każdym bądź razie, jeżeli zabiorą całą trójkę dzieciaczków, to na pewno to zrobię.
Gorzej z Markiem, bo ma służbowe kontakty z Niemcami i tam najchętniej by zamieszkał.
Ja z kolei Niemcy stawiam na drugim miejscu po Anglii w rankingu krajów, w których nie chciałabym mieszkać za żadną cenę.
Qrcze!
Jak się tak zastanowić, to okazuje się, że z Markiem mamy wszystko odwrotnie, więc aż dziw bierze, że ciagle jesteśmy razem.
I podobno łóżko, to za mało na szczęśliwy związek.
Ale może wystarczy na trwały związek?
 
 
Re- Robert ... i nie tylko ... 2006-03-21 23:45
 
Fakt, można pogubić się, więc żebym ja się w końcu w tym wszystkim nie pogubiła doszczętnie, przypomnę jeszcze raz.
 
Ten, którego kocham, to Poeta, ale nie jesteśmy razem, bo mnie rzucił i miał rację, sama siebie też kiedyś rzucę.
 
Marek ...
no tu sprawa jest bardziej skomplikowana.
Kiedyś wydawało mi się, że go kocham.
Potem rozstaliśmy się na ponad pół roku.
W końcu zeszliśmy się powtórnie.
Uważam go za Przyjaciela, takiego prawdziwego Przyjaciela i wypróbowanego.
Od mniej więcej miesiąca łączy nas wspólne łóżko i szalony sex, bo w końcu zdecydowałam się poświęcić swoje dziewictwo właśnie jemu.
Pomimo, że go nie kocham, to jest mi z nim dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Kochając się z nim odreagowuję również wszelkie złe chwile, jakie zdarzają się w ciągu dnia.
 
A dzieci ...
znalazły mnie w domu dziecka, do którego jeździłyśmy z przyjaciółkami, jako wolontariuszki.
Przyplatały się do mnie i dosłownie błagały, żebym je zabrała, a że lubię dzieci, więc ubłagały.
Jest to trójka rodzeństwa, ale ani z Markiem, ani ze mną nie łączą te dzieci żadne więzy krwi, nie należą też w żaden inny sposób do jego ani mojej rodziny, są nam całkowicie obce.
Owszem, starałam się o adopcję, ale bezskutecznie, jednak w wyniku pomyłki podobno, sąd umieścił je tymczasowo u mnie.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że jest poszukiwana rodzina adopcyjna dla tych dzieci a ja, w wyniku pewnych zawirowań i za obopólną zgodą, znaczy moją i najstarszego chłopca, zdecydowałam się oddać najstarszego chłopca, jednak znając praktyki w tym zakresie, czyli nierozdzielania rodzeństwa wiadomo, że sąd zabierze całą trójkę dzieci do innej rodziny.
 
To tyle ...
jak jeszcze jakieś niejasności, to pytaj, odpowiem na każde pytanie, bo uważam, że ludzie uczciwi nie mają nic do ukrycia.
 
A dzisiejszy dzionek upływa mi nieciekawie.
Miały przyjść do naszego domciu obie pedagożki na konfrontację, udało mi się nawet przytrzymać w domciu najstarszego chłopca, ale panie w ostatniej chwili zadzwoniły, że przyjdą jutro.
Zepsuły mi w ten sposób nie tylko humor ale i cały dzionek, bo w tej sytuacji odechciało mi się wszystkiego.
To już druga taka sama sytuacja w ich wykonaniu.
Jak jeszcze jutro nie przyjdą, to więcej nie umówię się z nimi na żadne spotkanie.
Tym bardziej, że żadne spotkania nie są potrzebne, ja swojego zdania już nie zmienię, więc wszelkie próby są bez sensu.
 
 
Pedagożki ... 2006-03-22 21:39
 
Przyszły jednak.
I choć z wielkim trudem, ale udało mi się utrzymać w domciu najstarszego chłopca do ich przyjścia.
A czemu z wielkim trudem, to zapisała Zuzka na kartce, którą zostawiła na stole, żeby panie pedagożki przeczytały sobie.
I panie przeczytały, ale kartki nie zabrały, więc zostawiłam ją sobie na pamiątkę i teraz tu zacytuję:
 
"powiedział kiedy przyjdzie ta idiotka
cały czas kopie mnie i mówi o dupie
proszę go zamknąć w szpitalu psychiatrycznym
dziękuję"
 
Tak więc nie tylko ja jestem dla niego frajerką, pedagożka dla niego jest idiotką, co świadczy o tym, z kim mam do czynienia.
 
Miałam tą odwagę i powiedziałam obu paniom, że los chłopca jest już przesądzony i nie nikt nie ma żadnych szans na zmianę mojego postanowienia.
Przyjęły do wiadomości, ale mimo to chcą prowadzić dalej te bezsensowne rozmowy, bo twierdzą, że do zabrania chłopca jest jeszcze daleko i muszę nastawić się, że potrwa to co najmniej 3 miesiące, o ile w ogóle pół roku wystarczy, a w tym czasie będziemy skazani na wspólne przebywanie i trzeba to jakoś ułożyć, w czym one będą pomocne.
Szczerze mówiąc, to wystraszyły mnie tym okropnie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać kolejne pismo do sądu, tym razem ze sprawozdaniem z ich wizyty.
W podsumowaniu mogę na razie jedynie napisać, że ta konfrontacja uzmysłowiła mi jeszcze bardziej potrzebę jak najszybszego usunięcia chłopaka z naszego domciu.
 
Mam też pewną satysfakcję, gdyż obie panie, po wysłuchaniu moich argumentów i zdania chłopca stwierdziły, że mają swoje dzieci i gdyby to o nie szło, to też zabrałyby im komputer.
Zresztą nie zakwestionowały żadnej z moich metod wychowania dzieciaków a nawet dziwiły się, skąd u mnie taka zdolność.
Wyjaśniłam, że postępuję po prostu tak samo, jak ze mną postępowali moi rodzice, za co im do tej pory jestem bardzo wdzięczna.
 
I to by było na tyle na dzisiaj ...
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 0

Masakra! 2006-03-23 17:38
 

Nie na wi dzę dzie ci!

 
 
Re-mateut ... 2006-03-24 11:03
 
To nie słowa.
To mantra.
Psycholodzy twierdzą, że każdy człowiek, jak będzie w kółko powtarzał coś, w co nie wierzy, to na pewno w to uwierzy.
To albo nie jestem człowiek, albo nie każdy.
Ułożyłam sobie taką mantrę, nawet z melodią i powtarzałam w kółko, w myślach oczywiście, jednak bez rezultatu, niestety.
Wychodzi na to, że jestem ułomna i nawet znienawidzieć nie potrafię.
Kiedyś w piaskownicy jeden z dyskutantów powiedział, że najlepszą metodą na zapomnienie jest nienawiść.
I tak, jak nie potrafię kochać miłością, która w nienawiść się przemienia, tak nie potrafię chyba w ogóle nienawidzieć.
 
A problem w tym, że oboje z Markiem nie mogliśmy w ogóle zasnąć po tej nieszczęsnej wizycie pedagożek.
Siedziały u nas ponad dwie godziny i nagadały o wiele za dużo, jak na naszą wytrzymałość psychiczną.
W nocy dogadaliśmy się z Markiem, że oboje odnieliśmy wrażenie, jakby przyszły na zlecenie kuratorki dzieci, co tłumaczyłoby, czemu tak nalegały na to spotkanie.
Niepotrzebnie na przykład wywlokły do chłopaka stwierdzenie, że trafi do pogotowia opiekuńczego, gdzie będzie oczekiwał na miejsce w jakiejś rodzinie lub w jakimś domu dziecka.
W końcu uzgodnione było, że pójdzie do jakiejś rodziny, sam lub z rodzeństwem, a nie do pogotowia opiekuńczego, które jest jeszcze gorsze od domu dziecka.
Wiem, bo obie przyrodnie siostry dzieci, zanim trafiły do domu dziecka, były właśnie w pogotowiu opiekuńczym i wspominają je, jako coś dużo gorszego od domu dziecka.
Owszem, powinno nam być wszystko jedno, co się z nimi stanie, byle pozbyć się najstarszego chłopaka.
Ale nie jest i nigdy nie będzie, bo przywiązaliśmy się już do całej trójki i żadne z dzieci naprawdę nie zasługuje na gorszy los.
Nawet ten najstarszy, bo jest, jaki jest, ale jest inteligentny i zasługuje na lepszy los.
Statystyki mówią, że prawie 100% dzieci z domu dziecka, po ukończeniu 18 lat wraca z powrotem w to bagno, z którego wyszły.
On ma szansę zostać kimś i zmienić swój los.
Miał ph, że trafił do mnie i nie potrafię poradzić sobie z nim, ale na pewno w jakiejś innej rodzinie poradziliby sobie z nim.
A najgorsze, że na koniec rozmowy stwierdził, że nie chce od nas nigdzie odchodzić i chce zostać u nas.
Panie spojrzały na mnie, ale nawet nie pozwoliłam im zadać żadnego pytania, tylko z miejsca wypaliłam, że wykluczone.
I tu zdania nie zmienię niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie.
I nigdy nie pozwolę, żeby którekolwiek z tych dzieci trafiło z powrotem do domu dziecka.
Albo, co jeszcze gorsze, do pogotowia opiekuńczego.
 
Qrcze ...
tylko, co zrobić?
 
 
 
Mężczyźni ... 2006-03-25 09:58
 
Nie obraźcie się panowie, ale właśnie krąży po necie coś takiego:
 
"Mężczyźni są jak sztuczne szczęki:
trudno draństwo dopasować
a do tego często wstyd się przyznać
że się coś takiego ma
i jeszcze pielęgnuje."
 
Mnie osobiście, po przeczytaniu tego, nasunęła się taka refleksja:
chyba jestem taką sztuczną szczęką, którą każdy mężczyzna od razu i bez ostrzeżenia, próbuje dopasować do siebie, a kiedy już osiąga cel, wstyd mu się przyznać, że ma nie to, czego chciał.
Kto nie rozumie, to wyjaśnię, że należę do ludzi, którzy swój urok mają tylko w naturalnej formie.
Po prostu nie potrafię być sztuczna, zatracam wtedy sama siebie.
Więcej tolerancji panowie.
Nawet Cugowski śpiewa o tym słowami:
"czemu pięknie nie umiemy różnić się ..."
a kiedyś gdzieś przeczytałam, że mężczyzna jest dojrzały dopiero wtedy, kiedy potrafi zaakceptować kobietę taką, jaka jest, więc nie warto przejmować się takim, który szuka w niej odbicia siebie, albo inaczej, swojej drugiej połówki.
Najpierw musi pojąć, że nie jesteśmy klonami, więc musimy różnić się.
 
Re-arrow ...
nawet, gdybyś go chciał, nie dałabym Ci go, właśnie dlatego, że też Cię lubię.
 
Re-Pecio ...
moja mantra "nie na wi dzę dzie ci" oznacza, że z całego serca i całym rozumem chciałabym znienawidzieć dzieci przynajmniej na tyle, żeby stało dla mnie się całkiem obojętne, co się z nimi stanie, jak je zabiorą ode mnie.
 
Re-Lets ...
wyjaśnienie, skąd te dzieci wzięły się u mnie znajdziesz w notce nr 49. Re-Robert ... i nie tylko ... z dnia 21.03.br.
 
Re-zagubiona_dusza ...
każdego człowieka da się zmienić, ale w tym wypadku chodzi nie tyle o zmianę go, ile o to, żeby zrozumiał, że jego zachowanie nie jest akceptowane społecznie i jeżeli chce żyć w społeczeństwie, to musi zmienić swoje zachowanie, bo jeżeli tego nie zrozumie, to zawsze będzie tylko udawał przez jakiś czas, ale zawsze tylko do osiągnięcia jakiś tam swoich celów, potem znów pokaże swoje chamstwo.
 
 
 
Wrrr ... 2006-03-26 11:13
 
"Co dla mężczyzny oznacza obiad z pięciu dań?
Czteropak piwa i gazeta."
 
O!
I takiego faceta mi właśnie trzeba.
Znaczy takiego, któremu obiad kojarzy się z piwem i gazetą po obiedzie.
Bo gotowanie przez mężczyzn obiadu powinno być prawnie zabronione.
A wejście do kuchni karane więzieniem.
Natomiast za włożenie czegokolwiek do lodówki, oprócz piwa oczywiście, powinna obowiązywać kara śmierci.
A kto uważa, że to za surowa kara, powinien zobaczyć moją lodówkę dzisiaj w godzinę po włożeniu do niej mięsa przez Marka.
Dosłownie półki ociekały krwią.
Musiałam wszystko wyjąć na stół i całą lodówkę wewnątrz umyć.
Tymczasem zamrażalnik zaczął rozmarzać, więc najpierw musiałam powkładać wszystko do środka, po czym ją powtórnie zamrozić.
Po godzinie, kiedy zamrażalnik już zamarzł, expresowo wyjęłam wszystko na stół, również expresowo powycierałam lodówkę w środku i powkładałam wszystko z powrotem do środka.
Mam już wprawę, bo takie sytuacje zdarzają się co najmniej raz w tygodniu.
A podobne, typu "zapomniałem zamknąć lodówkę", średnio również raz w tygodniu.
W każdym bądź razie na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że z moim Mężczyzną dało by się nawet może i żyć, gdyby każde z nas miało swoją kuchnię z pełnym wyposażeniem.
Bo rola służącej wyjątkowo mi nie odpowiada.
A Marek wyjątkowo upodobał sobie życie ze służącą pod jednym dachem.
I nie może zrozumieć, że niewolnica i służąca, to dwie różne rzeczy.
A ja mam naturę niewolnicy, nie służącej.
Co więcej, to nie mam najmniejszej ochoty do zmiany.
A Markowi niewolnica nie pasuje w ogóle, on wymarzył sobie księżniczkę.
MASAKRA!
Jak my się kiedyś nie pozabijamy, to cud będzie.
I możliwe, że będzie, bo nawet kłócić się nie potrafimy.
Biorę ścierę i sprzątam po nim, bo co będę gadała, jak przecież sam widzi, co narobił.
Ale i tak marzy mi się Prawdziwy Mężczyzna, taki bardziej książę, niż kucharz.
Pod warunkiem wszelako, że będzie potrzebował niewolnicy.
Książę i niewolnica.
Qrcze, dobry tytuł.
Muszę coś spłodzić, co by można było tak zatytułować.
 
A tak w ogóle, to mam dziś świetny humor, bo dostałam zaproszenie i znów z całą rodzinką jedziemy na wiochę wypocząć.
Tym razem trochę bliżej, bo zaledwie 7 km poza miasto, ale za to mamy zapewnione kilka godzin z atrakcjami nawet.
Dzieciaki już cieszą się a nawet pakują co nieco do plecaczków.
Nawet Marek jest podexcytowany.
 
Pozdrówka dla życzliwej mi damskiej części zaglądających na mój blog a dla męskiej części gorące całuski ...
 
 
 
Artystycznie ... 2006-03-26 23:48
 
Uwielbiam taniec.
Przetańczyć, to bym mogła i całą noc.
Tylko najpierw musi znaleźć się ktoś, kto mnie wyciągnie na coś tańcującego.
 
Niedzielna wyprawa na wiochę nie powiodła się nam, bo wyszliśmy z domciu i stwierdziliśmy, że pada.
Każdy zajął się czymś tam a ja włączyłam sobie video z nagranym baletem "Śpiąca królewna" Czajkowskiego.
Nie rozumiem baletu, nie potrafię też sama wyrażać cokolwiek przez taniec, ale i tak patrzyłam, jak zaczarowana.
 
W ogóle, to uwielbiam piękne rzeczy, co przypisane jest mi nawet znakiem zodiaku.
 
Uwielbiam malarstwo i oglądam je z wielkim zaciekawieniem mimo, że większości obrazów po prostu nie rozumiem i nie potrafię powiedzieć, kto je namalował.
 
Uwielbiam muzykę i piosenki pomimo, że jest mi wszystko jedno, czy słucham muzyki poważnej, czy też lekkiej, rozrywkowej, arii operowych, operetkowych czy piosenek.
 
Najbardziej uwielbiam poezje, ale takie, które napisał ktoś znany mi i nie ma znaczenia, że nie rozumiem, o czym pisze, bo mogę zapytać, albo - co nawet wolę - mogę sama domyślać się, o kim lub o czym pisze.
 
Moje uwielbienie dla artyzmu bierze się chyba stąd, że sama nie mam żadnych artystycznych zdolności.
No, może za wyjątkiem tańca, który wychodzi mi wyjątkowo dobrze.
Pisywałam też czasami coś, w czym co niektórzy widzieli wiersze, a co sama nazywałam swoimi skrótami myślowymi i których już zupełnie nie pisuję, gdyż o mojej miłości już pomału zapominam, a o Marku myślę normalnie, jak o każdym innym mężczyźnie, więc nigdy nie brakuje mi normalnych słów do wyrażenia wszystkiego, co jest z nim związane.
 
To tyle moich przemyśleń o artyzmie.
Napisałam też do sądu informację, którą jutro zaniosę.
A przy okazji zajrzę do akt, czy coś dzieje się w sprawie dzieci.
slodka_idiotka : :
cze 10 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

To i owo ... 2006-03-27 20:36
 
Mario_B. ...
 
Mężczyzna w kuchni ...
pytam się grzecznie: po co?
 
Kobieta wiadomo ...
droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek.
A poza tym już starożytni ...
no dobrze, nie będę truła i tak każdy wie, że kuchnia już od zawsze jest domeną kobiet.
Mój Mężczyzna też po sobie sprząta i zmywa, a jak ...
tylko, że potem jest jeszcze trudniej doprowadzić wszystko do poprzedniego stanu.
Na dodatek należy to robić, jak go nie ma w domciu, żeby nie wpadł w kompleksy.
I najlepiej nic nie mówić, bo w końcu skąd niby mężczyzna ma wiedzieć, że jak położy w lodówce na najwyższej półce mięso ociekające krwią, to po godzinie krwią będzie ociekała nie tylko półka, na której ono leży, ale także wszystko, co jest poniżej.
W końcu - gdyby to od mężczyzny zależało - krew byłaby ciałem stałym i byłoby po kłopocie. :)
 
Powiem tak ...
jak mężczyzna chce trafić do serca kobiety wystarczy, żeby kupił kawałek złota np. albo przytulił i zrobił to wszystko, co jest później, a w niektórych związkach to, co powinno być później.
Zakamuflowałam to tak, żeby nie drażnić co niektórych, znaczy tych, których sex denerwuje.
 
 
mateut ...
 
wzięłam te dzieci tylko i wyłącznie dlatego, że chciały.
Prawda jest taka, że najstarszy chłopak już nie chce.
Sam to powiedział i to nie w nerwach, jak było już kiedyś, a na zimno.
I wcale to nie jest tak, że już chce, bo naprawdę nie chce.
Wierz mi, wiem, co mówię.
Byłam przy tym.
I był Marek, który wie to, co ja.
Nienawiść ...
nie wzięła się z nikąd, po prostu wielokrotnie słyszałam już słowa, że te dzieciaczki można znienawidzieć za to, jak zachowują się.
Więc spróbowałam.
A tok mojego myślenia był taki, że gdybym je znienawidziła, przestałoby mi zależeć na tym, co się z nimi stanie.
I wcale nie jest to chore.
Jeżeli już, to jest to gest z serii "tonący brzytwy się chwyta".
A ja tak mniej więcej czuję się, jak tonący.
I wiem, co mówię, bo topiłam się kiedyś.
Totalna niemoc.
W obu przypadkach.
Nie umiejąc pływać, nie mogłam nic zrobić, wszystko było w przysłowiowych rękach Boga.
Teraz też nie mogę nic zrobić.
Taka jest prawda.
Najprostsze byłoby oddać najstarszego chłopaka.
I to im szybciej, tym lepiej.
Nie piszę tu wszystkiego, bo wtedy moje - już i tak bardzo długie notki - byłyby o wiele, wiele dłuższe.
Rzecz w tym, że byliśmy z chłopakiem w międzyczasie na badaniu psychologicznym i pani psycholog jednak jest zdania, że powinien on odejść z naszej rodziny.
Tylko, że nie można go tak po prostu oddać.
Musi być najpierw postanowienie sądu.
A gdybyś mi niedowierzał, to tak po cichutku zdradzę Ci tajemnicę, że chłopak nie tylko robi się coraz gorszy, ale także coraz bardziej udoskonala swoje wredoctwo.
Np. ostatnio zaczął rzucać we mnie książkami szkolnymi.
I nie wiem, jak to skończyłoby się, gdyby nie zdecydowana postawa Marka, który chwycił go za włosy i przydusił do tapczana.
 
Pisałam już kiedyś.
Najstarszy chłopak jest zdolny do wszystkiego.
Do wszystkiego najgorszego.
 
 
Tere-fere ... 2006-03-28 18:25
 
Dlaczego Bóg stworzył faceta ?
Bo wibrator nie ma funkcji koszenia trawnika ... :d
 
Tytuł notki, to cytat z Mario_B. a przywłaszczyłam sobie, bo fajnie brzmi.
I przyznaję, masz rację, dobre ciasto działa lepiej, niż złoto, fakt.
Tyle tylko, że jak dostanę coś złotego, to mam prezent, który mogę z dumą nosić i którego zazdroszczą mi wszystkie przyjaciółki.
A jak zjem kawałek dobrego ciasta, to mam prezent, który muszę potem przez godzinę wybiegać, żeby nie pozostał tu i tam i nie sprawiał satysfakcji moim przyjaciółkom.
Morał ...
jasne, że nadajecie się i to jeszcze jak, do wszelkich działań, które mają na celu unicestwić piękną sylwetkę swojej ukochanej.
Bo nawet, jak zaprze się i nie zje ciasta, to zrobicie jej dziecko, po którym tylko nielicznym udaje się powrócić do swojej poprzedniej sylwetki.
 
W podsumowaniu dyskusji o kuchni pragnę stwierdzić, że przekonaliście mnie wszyscy i nie mam nic przeciwko obecności mężczyzny w kuchni ...
pod warunkiem wszelako, że nie będzie to mój Mężczyzna w mojej kuchni ...
nawet, jeżeli ta kuchnia znajduje się w jego domciu.
Mężczyzna, który mnie zdobywa musi mieć świadomość, że wraz z sercem musi mi oddać kuchnię, niestety.
Problem tylko w tym, że ten, który teraz jest moim Mężczyzną, nie ma tej świadości, bo już mnie zdobył.
 
A w ogóle, to gdyby ktoś był ciekaw, co u mnie słychać poza tym, to wyjaśniam, że wstawałam dziś dwukrotnie.
Najpierw o 7,00 żeby nakarmić i wysłać dzieci do szkoły, a kiedy już poszły, ja poszłam z powrotem do łóżka mojego Mężczyzny, żeby bardziej zadowolona wstać powtórnie o 12,00 w cudownym humorze.
Niestety, telefon od pedagożki szkolnej najstarszego chłopaka skutecznie zepsuł mi ten cudowny nastrój.
 
I to by było na tyle ...
o szczegółach dziś nie napiszę.
 
 
 
 
Szczegóły ... 2006-03-29 17:07
 
Najpierw odpowiedzi na niektóre komentarze.
 
my space ...
 
no więc tak, dziś są urodziny najstarszego chłopaka, który kończy właśnie 14 lat i jest zdania, że z tej okazji powinniśmy wyprawić mu przyjęcie.
Ja jestem innego zdania, gdyż w czasie jednego z horrorów w jego wydaniu uprzedziłam go, że jak nie przestanie, to może zapomnieć o urodzinach.
Nie przestał a nawet, jak następnego dnia próbowałam sprawę załagodzić i już zupełnie na spokojnie powiedziałam mu, żeby nie przeginał, bo chyba nie wyobraża sobie, że za takie zachowanie wyprawię mu urodziny, w odpowiedzi usłyszałam jedno słowo:
"wyprawisz".
No i teraz konsekwentnie próbuje mnie do tego zmusić przez obie panie pedagożki.
W tej właśnie sprawie dzwoniła pani pedagog.
Że niby chłopak czuje się bardzo pokrzywdzony.
Wyjaśniłam więc, że został przeze mnie dwukrotnie uprzedzony o takim następstwie jego zachowania i mimo to robił dalej swoje, więc musi ponieść tego konsekwencje.
W odpowiedzi pani pedagog stwierdziła, że wobec tego skontaktuje się z kuratorką dzieci, żeby do czasu rozpatrzenia sprawy przez sąd umieściła chłopaka w pogotowiu opiekuńczym, bo nie może on żyć w takim zawieszeniu.
Nie odezwałam się, bo tymczasem tyle nadziało się z winy najstarszego chłopaka, że jest mi już naprawdę wszystko jedno, co z nim stanie się, byle jak najszybciej odszedł z naszego domciu.
Kiedy później omawiałam to z Markiem, stwierdził on, że wygląda to na kolejny szantaż, tym razem w wykonaniu pedagożki.
 
Kto uważa, że jestem dla niego zbyt sroga, niech wyjaśni mi, co powinnam np. zrobić, jak w poniedziałek wieczorem chwycił Zuzkę, jedną ręką zatkał jej usta, żeby nie krzyczała, a drugą chwycił kredkę i zaostrzoną stroną włożył jej do ucha i naciskając zaczął nią kręcić.
Kiedy puścił Zuzkę, ta płacząc przyszła do mnie ze skargą.
Na moje pytanie, czemu to zrobił, wyjaśnił, że chce jej popsuć ucho, żeby zagłuchła.
A Zuzce powiedział, że jak będzie spała, to przewróci na nią mebel, który ją zabije i przestanie już skarżyć.
 
I niezależnie od tego, czy to się komu podoba, czy nie, ja uważam, że chłopak powinien odejść z naszego domciu jak najszybciej.
Dla własnego dobra i dobra wszystkich, z którymi teraz przebywa.
Dodam może jeszcze, że gdybym chciała napisać wszystko, co powinnam o tym chłopcu, to musiałabym napisać baaardzo grubą książkę.
 
 
ERRAD ...
 
liczba mnoga wzięła się z komentarza Mario_B., który w całości wygląda tak:
 
Tere-fere - i tak Tobie nie wierzę. A złoto nigdy tak nie działa jak dobre ciasto - wiem z własnego doswiadczenia. I żadnych wykretów - w telewizji tez sami kucharze - Pascal, Makłowicz, Bikont - obojetnie jaki program nie włączysz....:-)To mówi samo za siebie. Nadajemy się i to jeszcze jak....
 
Zrozumiałam z niego, że kiedy pisze on o sobie w liczbie pojedyńczej, to przedstawia wówczas swoje zdanie, natomiast pisząc w liczbie mnogiej staje się samozwańczo być może a być może z upoważnienia, przedstawicielem wszystkich mężczyzn lub jakiejś ich części, więc też i w tym duchu mu odpowiedziałam.
 
 
mateut ...
 
dwie kuchnie, to niezły pomysł pod warunkiem, że jedna z nich, czyli moja, zamykana na klucz, bo dla mojego Mężczyzny nie ma świętości, wlezie wszędzie, a szczególnie tam, gdzie nikt go nie prosi.
A co do kartki walentynkowej ...
no cóż, sam wyjaśnił, że była to tylko ulepszona forma nabrania mnie.
Jasne, że rzucanie przez niego książkami we mnie można wyjaśnić nie lubieniem przez niego szkoły, a dla wyrazumiałej osoby jest też zapewne proste znalezienie wytłumaczenia dla siniaka na mojej nodze po kontakcie z jego butem.
Zresztą on sam tłumaczy, że tylko wystawił nogę a ja sama na nią wpadłam.
Wcześniej machał tylko sobie z nudów nożem a Jasiu niepotrzebnie podszedł i potem wielka afera, że go zranił, jak to on sam siebie zranił.
Innym razem, kiedy stojąc wystawił nogę, Jasiu biegnąc zahaczył o nią, przewrócił się na betonie, rozharatał do krwi oba kolana i też nikt nie mógł zrozumieć, że to Jasia wina.
A kiedy Jasiu wrócił z boiska z pokrwawioną klatką piersiową i pozapychanymi piaskiem ustami, nosem i uszami, to też wszyscy niesłusznie przyczepili się do jego starszego brata, który tylko lekko go pchnął, żeby mógł przejść, bo Jasiu stał na jego drodze.
Nawet w gimnazjum sami niesprawiedliwi nauczyciele i np. chemiczka niesłusznie wpisała mu uwagę, że zranił do krwi kolegę, bo przecież kolega chciał go uderzyć i niechcący nadział się na długopis trzymany ostrym końcem zwróconym w stronę kolegi tylko przez przypadek, a nauczycielka, która nic nie widziała twierdzi, że to on go zaatakował długopisem.
Biedne, pokrzywdzone dziecko ...
nawet ja nie mogę zrozumieć, że jak mnie kopie, to z miłości a nie z chęci siłowego rozwiązania problemu.
I powinnam dać mu kolejną szansę, żeby przekonać się, czy ją wykorzysta, czy też zechce np. poderżnąć mi we śnie nożem gardło.
Fakt ...
słowa, to tylko połowa prawdy ...
druga połowa prawdy, to czyny.
 
 
Dotyk_Anioła ...
 
też kiedyś sądziłam, że dziecko jest szczęściem i miłością.
Teraz mam w tej sprawie mieszane uczucia.
Na wszelki wypadek, w tajemnicy przed moim Mężczyzną, łykam tabletki, żeby to szczęście nie przydarzyło się nam.
A Twoje słowa "A jak mężczyzna kocha ..." zamienię na pytanko "A jak przekonać się, że mężczyzna kocha?"
Z tym, że wolałabym nie przekonywać się, że nie kocha, bo wtedy ...
sama rozumiesz.
 
 
A teraz, co u mnie ...
ale dla inteligentnych.
 
- Po czym poznać, że facet ma ochotę na sex?
- Oddycha.
 
Ja też oddycham pomimo, że nie jestem facetem.
Zawsze to jakaś forma odprężenia.
Na dodatek najprzyjemniejsza ze wszystkich mi znanych.
 
 
 
Happy end ... 2006-03-30 19:20
 
No i minął ten feralny dzień, czyli urodziny najstarszego chłopca.
W rezultacie Marek wpadł na pomysł i poradził mi wykupić dla niego w McDonaldzie zestaw Happy Meal.
Powiedział, że rozumie moje racje, ale jak tak postąpię, to być może załagodzi to sytuację i nie wybuchnie następny konflikt, a poza tym nikt nie powie, że nic mu nie daliśmy.
I zgodnie z radą Marka dałam chłopakowi paragon, 2 bilety na autobus w obie strony, powiedziałam, że musi to odebrać jeszcze dziś i wyszłam z jego pokoju.
Wieczorem przy kolacji pochwalił się robaczkom zabawką i powiedział, że na urodziny dostał ode mnie zestaw do odebrania w McDonaldzie.
Nikt tego nie skomentował w żaden sposób, więc ja też milczałam.
I tak zakończyły się jego urodziny.
Mam nadzieję, że wspomniał sobie przy okazji zeszłoroczne prezenty i czegoś go to nauczyło.
 
I tak jeszcze dla wyjaśnienia napiszę, że wiem o chorobie chłopca, on zresztą też wie.
Ma w końcu orzeczoną grupę inwalidzką podobnie, jak jego rodzeństwo.
Tyle tylko, że odmawia leczenia.
Grozi, że nie będzie łykał żadnych tabletek tylko będzie je zbierał i otruje się nimi.
W tej sytuacji lekarz nie przepisuje mu żadnych lekarstw i dlatego właśnie ma skierowanie na leczenie w szpitalu.
Psychiatrycznym zresztą.
Oczekuje teraz na wolne miejsce.
 
 

 
 
Wspomnienie ... 2006-03-31 14:54
 
Właśnie wróciłam od fryzjera z trwałą i nową fryzurką jako, że fryzjerka, po zrobieniu trwałej, podcięła mi końcówki włosów i wymodelowała nową fryzurkę, co sprawiło, że tryskam dobrym humorkiem.
 
Rano wpadłam na pomysł i dałam całej trójce dzieciaczków po 2 złocisze do szkółki.
Nie wiem, jaki to będzie miało wpływ na najstarszego chłopca, niemniej jednak wczoraj i przedwczoraj zachowywał się w domciu poprawnie, więc nie miałam powodu do pominięcia go.
Jednak nie chciałabym, żeby to źle zrozumiał i sądził, że zmieniłam zdanie na jego temat.
 
W nocy miałam sen, że przyszedł do nas mój tata a ja zaczęłam zastanawiać się, jak mógł do nas przyjść, kiedy nie żyje i było to tak sugestywne, że obudziłam się.
Przypomniało mi się, że kiedyś miałam już podobny sen i ktoś mi wtedy powiedział, że jak przyśni się w nocy nie żyjący tata lub nie żyjąca mama, to oznacza, że ta osoba przyszła po tego, komu przyśniła się.
Jako refleksja nasunęła mi się myśl, żeby wykorzystać jeden z moich blogów i zacząć opisywać historię swojego życia.
 
A wczoraj wieczorkiem ogladałam z kasety video nagrany już kiedyś program "Szansa na sukces" ze Stenią Kozłowską i przyznam uczciwie, że łzy stanęły mi w oczach przy trzech piosenkach, które mi się odpowiednio skojarzyły ...
 
oto cytat z pierwszej z nich z dedykacją dla ... /reszta jest milczeniem/.
 
"ja za nikim nie tęsknię
i nikogo nie kocham
oprócz Ciebie ..."
 
slodka_idiotka : :
maj 21 2006 Bez tytułu
Komentarze: 1

 

Remanenty ... 2006-04-01 20:04

"Do szczęścia blisko do nieba blisko do Ciebie blisko przez nocy mrok ..."

To fragment drugiej z piosenek. Pasuje wyjątkowo, bo faktycznie, blisko do Niego tylko przez nocy mrok jako, że ciągle jeszcze śni się mi co noc. W rzeczywistości, oddalamy się coraz bardziej od siebie. Wszystko wskazuje na to, że nigdy do siebie tak naprawdę nie pasowaliśmy. Pamiętam, jak kiedyś zapytał, czy ja naprawdę nie czuję, że kogoś ranię. Niestety, naprawdę nie czuję, bo zawsze staram się postępować tak, żeby nikomu nie sprawiać przykrości a jednak Jego często i niechcący ranię. Okazuje się, że jestem zbyt prosta, żeby zrozumieć, co Jego rani. Ot, chociażby, jak teraz. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że używanie przeze mnie na moich blogach Jego imienia może Go ranić. Siedzę więc już dość długo i wyszukuję te miejsca, wymazuję z nich Jego imię i w zamian wstawiam słowo Ukochany lub wykropkowuję, jak Ukochany nie komponuje się z resztą textu. Trochę to jeszcze potrwa niestety, bo zbyt dużo jest tych miejsc, ale w ciągu trzech dni mam nadzieję uporać się z tym zadaniem. Nie chcę nikogo ranić, a szczególnie Tego, Kogo kocham.

Wczoraj wieczorkiem odebrałam od Mariusza maila, który wklejam poniżej ku pamięci ...

"hej Elka
Pozdrowienia z UAE. Bede tu jescze do jutra i potem lece do punktu przeznaczenia. Jest na prawde ciekawie. Mam nadzieje ze u Ciebie wszystko dobrze. Szkoda ze nei chcialas sie jednak spotkac na chwilke przed moim wylotem.
Caluje mocno.
Evan"


Wspomnienie ... 2006-04-02 15:16

"Nikt mi Ciebie nie zastąpi nie zastąpi Ciebie nikt Twoja zazdrość śmieszna jest bo ja tylko Ciebie mam ..."

bez komentarza.

W nocy zaczęłam kasłać, a rano okazało się, że boli mnie również gardło. Na wszelki wypadek siedzę więc w domciu, ale pogoda jest tak piękna, że chyba wyjdę gdzieś z robaczkami. Jesteśmy już po obiedzie i robaczki postanowiły, że pojedziemy do Auchana, bo dawno nie byliśmy. Do obiadu byli oboje na rowerach a najstarszy chłopak siedział w domciu. Teraz on jest na podwórku a robaczki w domciu dla bezpieczeństwa, żeby znów ich nie pobił, jak ostatnio 2 dni z rzędu.

Wczoraj miałam znakomity humor, bo natychmiast po wyjściu z domciu natknęłam się na pięknego roześmianego piegowatego rudzielca, który tym razem powiedział mi dzień dobry. Poprzednio tylko uśmiechnął się do mnie cudownie.

Poszłam z całą trójką dzieciaczków na zakupy w celu kupienia najstarszemu i średniemu chłopcu wiosennych kurtek, ale w trakcie okazało się, że nie ma takich kurtek, jakie chcą, więc w zamian kupiłam im spodnie. A ponieważ ciągle miałam świetny humor, więc dałam im wszystkich część kieszonkowego, znaczy po 30 złociszy.

I mam nadzieję, że nie zapeszę, jak pochwalę się, że od wizyty u nas pań pedagożek nie było jeszcze żadnej awantury w wykonaniu najstarszego chłopca, tylko te pobicia robaczków, co i tak jest jego wielkim sukcesem.

 

Dno ... 2006-04-03 11:22

Moje samopoczucie jest denne i to nie tylko ze względu na chore gardło. Oglądałam wczoraj wieczorkiem nagrany już kiedyś na video film, który był jakby o mnie. Taki życiowy z cyklu okruchy życia a dotyczył niewierności w małżeństwie.

Dwie rodziny ...

seniorzy, w której mężczyzna był niewierny i oprócz żony miał jeszcze dwie kochanki

i jego córki, która niewierność miała po ojcu.

Za pierwszym razem, o którym w filmie była tylko mowa, zdradziła męża w łóżku. Za drugim razem, który był pokazany na filmie, spotykała się i całowała z innym, bez spraw łóżkowych.

Oczywiście film zakończył się happy endem, niemniej jednak spowodował, że niewiele tej nocy spałam, za to wiele myślałam o czymś takim, jak niewierność. I nie tylko. Obejrzenie tego filmu i moje przemyślenia utrwaliły mnie w moim postanowieniu pisania na blogach historii mojego życia.

 

 

slodka_idiotka : :