metamorfozy
Komentarze: 4
Fakt, przeobrażam się, przekształcam i zmieniam wygląd zewnętrzny. Co więcej, to co jakiś czas przebudowuję również swoje życie. Zmieniło się również moje podejście do ludzi i do dzieci. Jestem po prostu ostrożniejsza. Był czas, że z wdzięcznością przyjmowałam każdą radę i natychmiast stosowałam się do niej. Ale przyszedł czas, kiedy przekonałam się, że tak nie można, bo grozi to zagubieniem.
Przykłady?
A chociażby ostatnie wydarzenia.
Te same osoby, które zarzucały mi, że jestem z Markiem dla pieniędzy i radziły mi wycofać się z tego związku, teraz, kiedy ten związek stał się historią, biorą stronę Marka i radzą mi powrót do niego. Szczerze mówiąc, to chętnie zrobiłabym to, ale z ostrożności postanowiłam jednak dać szansę mojemu obecnemu mężczyźnie. I żeby nawet waliło się i paliło, to wyjadę z nim, żeby kiedyś nie żałować, że tego nie zrobiłam. Wiem ... mogę kiedyś żałować, że to zrobiłam. Będę jednak mieć tą świadomość, że coś zrobiłam ... bo znam już ból, jaki sprawia żal, że nie dałam komuś szansy.
A co do dzieci ... no cóż, kiedy postanowiłam zaopiekować się nimi, kierowałam się tylko sercem. Najstarszy chłopak określił to kiedyś, że dałam się nabrać. Po części ma rację. Bo powiedział też, że będzie mnie nabierał tyle razy, ile będzie chciał. I w tej części pomylił się. Przyszedł moment, kiedy zrozumiałam, że samo serce bywa złym doradcą. Nie sądzę, że zrozumieć te niuanse może ktoś, kto tego nie przeżył osobiście. Dziś właśnie zawiozłam mu do pogotowia resztkę jego rzeczy ... komputer, rower i wielki karton po telewizorze wypełniony po brzegi zabawkami, grami, puzlami, czasopismami, komiksami i innymi książkami. I widziałam, że zeszło z niego całe powietrze. To już nie napuszony nastolatek, to flak. Po prostu flak. Sam sobie skopał przyszłość. Pokazał, co potrafi. Zahaczył o prawo. Jego zachowanie sprawiło, że nawet wakacji nie będzie miał. Za karę. Pod znakiem zapytania stanęła też kwestia umieszczenia go w jakiejkolwiek rodzinie. Jeżeli gdzieś zostanie umieszczony, to na pewno nie będzie to ta rodzina, w której jest pozostała dwójka dzieci. Więcej nie napiszę na ten temat. To już nie moja sprawa. Natomiast jeszcze moją sprawą jest pozostała dwójka dzieci. Tak, jak odniosłam nie kwestionowaną porażkę w wypadku opieki nad najstarszym chłopcem, tak w wypadku młodszych dzieci wiem, że czegoś je nauczyłam. Najbardziej jestem dumna z tego, że mają poczucie własnej wartości i nie dadzą w życiu sobą pomiatać. A że przestałam o nie walczyć ... no cóż, trzeba umieć odejść z honorem. Święty Ignacy Loyola uczył, że powinniśmy zmieniać to, co zmienić można, godzić się z tym, czego zmienić się nie da, i potrafić odróżnić jedno od drugiego, żeby nie walczyć z wiatrakami.
Wybacz Marku ... wiem, że powinnam jeszcze coś napisać, ale na dziś mam już naprawdę dosyć.
Dodaj komentarz