Bez tytułu
Komentarze: 0
Uśmiech ...
2006-03-18 21:06
Buahaha ... | 2006-03-19 21:38 |
Właśnie niedawno wróciłam z robaczkami z McDonalda.
Oni zjedli po zestawie Happy Meal a ja duże frytki i dużą Coca Colę, bo na samą myśl, że mam zjeść zestaw, zrobiło mi się jakoś dziwnie.
Jasiu wybrał sobie okulary a Zuzka alarm.
W sumie nie pojechaliśmy nigdzie, bo nawet nie próbowałam w obecnej sytuacji proponować tego Markowi.
Po szalonej nocy wspólnie postanowiliśmy, że do południa robaczki będą same przed domem, po obiedzie Marek zabiera ich na spacer, a po podwieczorku ja zabieram je do McDonalda.
Byłam więc sobie w domciu pilnując najstarszego chłopca i przeglądając moją wspominaną już wcześniej stertę czasopism kobiecych.
No i znalazłam coś, co rozśmieszyło mnie zdrowo a zwie się to "Słowniczek damsko - męski" z podtytułem "Poznaj prawdziwe znaczenie popularnych męskich zwrotów".
Jest ich w sumie 7.
Dziś najlepszy:
"Byłaś u fryzjera?"
I wyjaśnienie ...
"Najbardziej prawdopodobna reakcja na wszelkie zmiany w twoim wyglądzie - od nowej sukienki po utratę pięciu kilogramów. Mężczyźni nie są zbyt uważnymi obserwatorami. Ma to jednak dobre strony. Może wreszcie zrozumiesz, że on - w przeciwieństwie do ciebie - nie uważa, że masz zmarszczki i za szerokie biodra."
Twoja odpowiedź:
"Naprawdę widać?"
I uzasadnienie:
"Po co ma wiedzieć, że wydałaś pół pensji na nową garsonkę. Niech żyje w przekonaniu, że chodzi o kilka złotych za podcięcie końcówek włosów."
Qrcze!
Jak to faktycznie sprawdza się w małżeństwie, to chyba jednak dam się Markowi skusić i podpiszę ten cyrograf na własną wolność.
Rzecz w tym, że Marek obecnie zauważa u mnie każdy szczegół i nawet, jak kupiłam nową bluzkę w kolorze brudno-białym z nadzieją, że nie pozna, bo podobną mam w kolorze kremowym, to i tak od razu zauważył:
- znowu nowa bluzka, powinnaś mieć specjalną szafę na bluzki, tyle ich masz.
Może i jestem marzycielką, ale w tej sytuacji naprawdę marzę, żeby zaczął być, jak inni faceci.
Tyle tylko, że ci mniej spostrzegawczy są już po ślubie.
I podobno każdego mężczyznę tak zmienia ślub, więc ...
tylko co będzie, jak po ślubie okaże się, że Marek jednak nie jest, jak każdy? |
Rutyna ...? | 2006-03-21 09:35 |
To notka, którą miałam dodać wczoraj, ale blogi nie otwierały się:
Część czwarta, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
"4. Przegoń z sypialni małżeńską rutynę.
Wzajemne pożądanie z czasem się zmniejsza - i jest to naturalne. Może więc najwyższy czas wprowadzić zmiany? Wypróbujcie nowe pozycje - pozwól, by partner odkrył twoje strefy erogenne i ... zaufaj mu!"
Jak czytam coś takiego, to odechciewa mi się na długo małżeństwa.
Jestem właśnie bardzo zmęczona.
Najstarszy chłopak nagadał w szkole bzdur i zostałam wezwana do pani pedagog celem konfrontacji.
Jasne, że poszłam, nie mam nic do ukrycia.
Spotkanie nie odbyło się, bo chłopak po prostu uciekł i nie przyszedł.
A obie panie pedagożki, zamiast zrozumieć, co tu jest grane, zapowiedziały się na jutro do domciu celem konfrontacji.
Ściemniłam tak, że jestem pewna jego obecności jutro przy tej konfrontacji ...
tylko, po co to?
Nic to już nie zmieni, tak czy inaczej, musi opuścić nasz dom.
Nie cierpię ludzi, którzy kłamią.
Żeby teraz nawet klękał przede mną i błagał ze łzami w oczach i tak mu nie uwierzę.
Człowiek z honorem wycofuje się z chwilą, kiedy jego kłamstwo zostaje zdemaskowane, ale nie on, on brnie z kłamstwa w kłamstwo.
Po wizycie w szkole poszłam jeszcze do mojego banku w celu zlikwidowania drugiej już z kolei książeczki, bo skończył się okres, na jaki deklarowałam wkład.
Nazbierało się znów trochę pieniążków i muszę zastanowić się, w czym je tym razem ulokować.
Marek namawia mnie znów na mieszkanko, ale ja mam coraz większą ochotę na wyemigrowanie do Paryża na przykład lub Brukseli.
W każdym bądź razie, jeżeli zabiorą całą trójkę dzieciaczków, to na pewno to zrobię.
Gorzej z Markiem, bo ma służbowe kontakty z Niemcami i tam najchętniej by zamieszkał.
Ja z kolei Niemcy stawiam na drugim miejscu po Anglii w rankingu krajów, w których nie chciałabym mieszkać za żadną cenę.
Qrcze!
Jak się tak zastanowić, to okazuje się, że z Markiem mamy wszystko odwrotnie, więc aż dziw bierze, że ciagle jesteśmy razem.
I podobno łóżko, to za mało na szczęśliwy związek.
Ale może wystarczy na trwały związek? |
Re- Robert ... i nie tylko ... | 2006-03-21 23:45 |
Fakt, można pogubić się, więc żebym ja się w końcu w tym wszystkim nie pogubiła doszczętnie, przypomnę jeszcze raz.
Ten, którego kocham, to Poeta, ale nie jesteśmy razem, bo mnie rzucił i miał rację, sama siebie też kiedyś rzucę.
Marek ...
no tu sprawa jest bardziej skomplikowana.
Kiedyś wydawało mi się, że go kocham.
Potem rozstaliśmy się na ponad pół roku.
W końcu zeszliśmy się powtórnie.
Uważam go za Przyjaciela, takiego prawdziwego Przyjaciela i wypróbowanego.
Od mniej więcej miesiąca łączy nas wspólne łóżko i szalony sex, bo w końcu zdecydowałam się poświęcić swoje dziewictwo właśnie jemu.
Pomimo, że go nie kocham, to jest mi z nim dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Kochając się z nim odreagowuję również wszelkie złe chwile, jakie zdarzają się w ciągu dnia.
A dzieci ...
znalazły mnie w domu dziecka, do którego jeździłyśmy z przyjaciółkami, jako wolontariuszki.
Przyplatały się do mnie i dosłownie błagały, żebym je zabrała, a że lubię dzieci, więc ubłagały.
Jest to trójka rodzeństwa, ale ani z Markiem, ani ze mną nie łączą te dzieci żadne więzy krwi, nie należą też w żaden inny sposób do jego ani mojej rodziny, są nam całkowicie obce.
Owszem, starałam się o adopcję, ale bezskutecznie, jednak w wyniku pomyłki podobno, sąd umieścił je tymczasowo u mnie.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że jest poszukiwana rodzina adopcyjna dla tych dzieci a ja, w wyniku pewnych zawirowań i za obopólną zgodą, znaczy moją i najstarszego chłopca, zdecydowałam się oddać najstarszego chłopca, jednak znając praktyki w tym zakresie, czyli nierozdzielania rodzeństwa wiadomo, że sąd zabierze całą trójkę dzieci do innej rodziny.
To tyle ...
jak jeszcze jakieś niejasności, to pytaj, odpowiem na każde pytanie, bo uważam, że ludzie uczciwi nie mają nic do ukrycia.
A dzisiejszy dzionek upływa mi nieciekawie.
Miały przyjść do naszego domciu obie pedagożki na konfrontację, udało mi się nawet przytrzymać w domciu najstarszego chłopca, ale panie w ostatniej chwili zadzwoniły, że przyjdą jutro.
Zepsuły mi w ten sposób nie tylko humor ale i cały dzionek, bo w tej sytuacji odechciało mi się wszystkiego.
To już druga taka sama sytuacja w ich wykonaniu.
Jak jeszcze jutro nie przyjdą, to więcej nie umówię się z nimi na żadne spotkanie.
Tym bardziej, że żadne spotkania nie są potrzebne, ja swojego zdania już nie zmienię, więc wszelkie próby są bez sensu. |
|
Dodaj komentarz