cze 10 2006

Bez tytułu


Komentarze: 0

Uśmiech ... 2006-03-18 21:06
 
Część trzecia, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"3. Życzliwość stosuj na co dzień!
Często zapominamy o najprostszych rzeczach - uśmiechu, miłych słowach, spełnianiu życzeń. Staramy się być sympatyczni wobec obcych, a warto obdarzyć ciepłem także partnera!"
 
No z tym, to akurat nie miałam nigdy żadnych problemów.
Do czasu.
Znaczy do czasu, jak najstarszy chłopak rozpoczął wojnę z nami a właściwie ze mną.
Lekarz psychiatra orzekł, że to skutek burzy hormonów, jaka obecnie w nim ma miejsce.
Tylko czemu chłopak winą obarcza mnie?
Nigdy nie dałam mu do tego żadnej podstawy.
Nawet nie pozwalałam mu mówić do siebie przez ty.
Jak zapytał "to jak mam mówić" odpowiedziałam, że może przez pani albo niech znajdzie jakąś inną formę, bo nie jestem i nigdy nie będę jego koleżanką, więc nie może mówić do mnie przez ty.
Mówił więc najczęściej bezosobowo.
 
Powiem szczerze, że jestem załamana.
Nigdy nie podejrzewałam tego typu problemów.
 
Dziś od rana znów mieliśmy "cyrk" w wykonaniu najstarszego chłopaka.
Zastanawiam się, czy nie napisać oficjalnego doniesienia na Policję, że znęca się fizycznie nad młodszym rodzeństwem.
No i nad nami też, tyle tylko, że psychicznie.
 
Marka rozbolało dziś serce i ciągle jeszcze czuje ból w łokciach, co świadczy, że coś złego dzieje się w układzie żylnym.
Jedną żyłę ma już udrażnianą sztucznie, więc bardzo boję się, że mi umrze na zawał.
 
I znikąd żadnej pomocy.
 
Czy damy radę przetrwać?
 
Chłopak odgraża się, że ze szpitala wróci jeszcze gorszy, więc postanowiliśmy z Markiem, że jak już go odwieziemy do tego szpitala, to żadna siła nie zmusi nas do odebrania go i zabrania z powrotem do domciu.
 
Dla pewności zwiniemy wszystko i wyjedziemy tam, gdzie nigdy nikt nas nie odnajdzie.
Innego wyjścia nie ma.
Teraz to już nic i nikt nie przekona nas o jego poprawie czy dobrych zamiarach.
To już po prostu koniec.
A ja mam kolejną nauczkę, żeby zawsze i we wszystkim słuchać Marka.
Okazuje się, że nie muszę go kochać, żeby go słuchać.
Wystarczy, że Marek zawsze ma rację.
Nawet, jak wszystko wskazuje na coś zupełnie przeciwnego.

 
 
Buahaha ... 2006-03-19 21:38
 
Właśnie niedawno wróciłam z robaczkami z McDonalda.
Oni zjedli po zestawie Happy Meal a ja duże frytki i dużą Coca Colę, bo na samą myśl, że mam zjeść zestaw, zrobiło mi się jakoś dziwnie. 
Jasiu wybrał sobie okulary a Zuzka alarm.
 
W sumie nie pojechaliśmy nigdzie, bo nawet nie próbowałam w obecnej sytuacji proponować tego Markowi.
Po szalonej nocy wspólnie postanowiliśmy, że do południa robaczki będą same przed domem, po obiedzie Marek zabiera ich na spacer, a po podwieczorku ja zabieram je do McDonalda.
 
Byłam więc sobie w domciu pilnując najstarszego chłopca i przeglądając moją wspominaną już wcześniej stertę czasopism kobiecych.
No i znalazłam coś, co rozśmieszyło mnie zdrowo a zwie się to "Słowniczek damsko - męski" z podtytułem "Poznaj prawdziwe znaczenie popularnych męskich zwrotów".
Jest ich w sumie 7.
Dziś najlepszy:
 
"Byłaś u fryzjera?"
 
I wyjaśnienie ...
 
"Najbardziej prawdopodobna reakcja na wszelkie zmiany w twoim wyglądzie - od nowej sukienki po utratę pięciu kilogramów. Mężczyźni nie są zbyt uważnymi obserwatorami. Ma to jednak dobre strony. Może wreszcie zrozumiesz, że on - w przeciwieństwie do ciebie - nie uważa, że masz zmarszczki i za szerokie biodra."
 
Twoja odpowiedź:
 
"Naprawdę widać?"
 
I uzasadnienie:
 
"Po co ma wiedzieć, że wydałaś pół pensji na nową garsonkę. Niech żyje w przekonaniu, że chodzi o kilka złotych za podcięcie końcówek włosów."
 
Qrcze!
Jak to faktycznie sprawdza się w małżeństwie, to chyba jednak dam się Markowi skusić i podpiszę ten cyrograf na własną wolność.
Rzecz w tym, że Marek obecnie zauważa u mnie każdy szczegół i nawet, jak kupiłam nową bluzkę w kolorze brudno-białym z nadzieją, że nie pozna, bo podobną mam w kolorze kremowym, to i tak od razu zauważył:
- znowu nowa bluzka, powinnaś mieć specjalną szafę na bluzki, tyle ich masz.
Może i jestem marzycielką, ale w tej sytuacji naprawdę marzę, żeby zaczął być, jak inni faceci.
Tyle tylko, że ci mniej spostrzegawczy są już po ślubie.
I podobno każdego mężczyznę tak zmienia ślub, więc  ...
tylko co będzie, jak po ślubie okaże się, że Marek jednak nie jest, jak każdy?
 
 
Rutyna ...? 2006-03-21 09:35
 
To notka, którą miałam dodać wczoraj, ale blogi nie otwierały się:
 
Część czwarta, czyli pielęgnacji miłości ciąg dalszy ...
 
"4. Przegoń z sypialni małżeńską rutynę.
Wzajemne pożądanie z czasem się zmniejsza - i jest to naturalne. Może więc najwyższy czas wprowadzić zmiany? Wypróbujcie nowe pozycje - pozwól, by partner odkrył twoje strefy erogenne i ... zaufaj mu!"
 
Jak czytam coś takiego, to odechciewa mi się na długo małżeństwa.
 
Jestem właśnie bardzo zmęczona.
Najstarszy chłopak nagadał w szkole bzdur i zostałam wezwana do pani pedagog celem konfrontacji.
Jasne, że poszłam, nie mam nic do ukrycia.
Spotkanie nie odbyło się, bo chłopak po prostu uciekł i nie przyszedł.
A obie panie pedagożki, zamiast zrozumieć, co tu jest grane, zapowiedziały się na jutro do domciu celem konfrontacji.
Ściemniłam tak, że jestem pewna jego obecności jutro przy tej konfrontacji ...
tylko, po co to?
Nic to już nie zmieni, tak czy inaczej, musi opuścić nasz dom.
Nie cierpię ludzi, którzy kłamią.
Żeby teraz nawet klękał przede mną i błagał ze łzami w oczach i tak mu nie uwierzę.
Człowiek z honorem wycofuje się z chwilą, kiedy jego kłamstwo zostaje zdemaskowane, ale nie on, on brnie z kłamstwa w kłamstwo.
 
Po wizycie w szkole poszłam jeszcze do mojego banku w celu zlikwidowania drugiej już z kolei książeczki, bo skończył się okres, na jaki deklarowałam wkład.
Nazbierało się znów trochę pieniążków i muszę zastanowić się, w czym je tym razem ulokować.
Marek namawia mnie znów na mieszkanko, ale ja mam coraz większą ochotę na wyemigrowanie do Paryża na przykład lub Brukseli.
W każdym bądź razie, jeżeli zabiorą całą trójkę dzieciaczków, to na pewno to zrobię.
Gorzej z Markiem, bo ma służbowe kontakty z Niemcami i tam najchętniej by zamieszkał.
Ja z kolei Niemcy stawiam na drugim miejscu po Anglii w rankingu krajów, w których nie chciałabym mieszkać za żadną cenę.
Qrcze!
Jak się tak zastanowić, to okazuje się, że z Markiem mamy wszystko odwrotnie, więc aż dziw bierze, że ciagle jesteśmy razem.
I podobno łóżko, to za mało na szczęśliwy związek.
Ale może wystarczy na trwały związek?
 
 
Re- Robert ... i nie tylko ... 2006-03-21 23:45
 
Fakt, można pogubić się, więc żebym ja się w końcu w tym wszystkim nie pogubiła doszczętnie, przypomnę jeszcze raz.
 
Ten, którego kocham, to Poeta, ale nie jesteśmy razem, bo mnie rzucił i miał rację, sama siebie też kiedyś rzucę.
 
Marek ...
no tu sprawa jest bardziej skomplikowana.
Kiedyś wydawało mi się, że go kocham.
Potem rozstaliśmy się na ponad pół roku.
W końcu zeszliśmy się powtórnie.
Uważam go za Przyjaciela, takiego prawdziwego Przyjaciela i wypróbowanego.
Od mniej więcej miesiąca łączy nas wspólne łóżko i szalony sex, bo w końcu zdecydowałam się poświęcić swoje dziewictwo właśnie jemu.
Pomimo, że go nie kocham, to jest mi z nim dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Kochając się z nim odreagowuję również wszelkie złe chwile, jakie zdarzają się w ciągu dnia.
 
A dzieci ...
znalazły mnie w domu dziecka, do którego jeździłyśmy z przyjaciółkami, jako wolontariuszki.
Przyplatały się do mnie i dosłownie błagały, żebym je zabrała, a że lubię dzieci, więc ubłagały.
Jest to trójka rodzeństwa, ale ani z Markiem, ani ze mną nie łączą te dzieci żadne więzy krwi, nie należą też w żaden inny sposób do jego ani mojej rodziny, są nam całkowicie obce.
Owszem, starałam się o adopcję, ale bezskutecznie, jednak w wyniku pomyłki podobno, sąd umieścił je tymczasowo u mnie.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że jest poszukiwana rodzina adopcyjna dla tych dzieci a ja, w wyniku pewnych zawirowań i za obopólną zgodą, znaczy moją i najstarszego chłopca, zdecydowałam się oddać najstarszego chłopca, jednak znając praktyki w tym zakresie, czyli nierozdzielania rodzeństwa wiadomo, że sąd zabierze całą trójkę dzieci do innej rodziny.
 
To tyle ...
jak jeszcze jakieś niejasności, to pytaj, odpowiem na każde pytanie, bo uważam, że ludzie uczciwi nie mają nic do ukrycia.
 
A dzisiejszy dzionek upływa mi nieciekawie.
Miały przyjść do naszego domciu obie pedagożki na konfrontację, udało mi się nawet przytrzymać w domciu najstarszego chłopca, ale panie w ostatniej chwili zadzwoniły, że przyjdą jutro.
Zepsuły mi w ten sposób nie tylko humor ale i cały dzionek, bo w tej sytuacji odechciało mi się wszystkiego.
To już druga taka sama sytuacja w ich wykonaniu.
Jak jeszcze jutro nie przyjdą, to więcej nie umówię się z nimi na żadne spotkanie.
Tym bardziej, że żadne spotkania nie są potrzebne, ja swojego zdania już nie zmienię, więc wszelkie próby są bez sensu.
 
 
Pedagożki ... 2006-03-22 21:39
 
Przyszły jednak.
I choć z wielkim trudem, ale udało mi się utrzymać w domciu najstarszego chłopca do ich przyjścia.
A czemu z wielkim trudem, to zapisała Zuzka na kartce, którą zostawiła na stole, żeby panie pedagożki przeczytały sobie.
I panie przeczytały, ale kartki nie zabrały, więc zostawiłam ją sobie na pamiątkę i teraz tu zacytuję:
 
"powiedział kiedy przyjdzie ta idiotka
cały czas kopie mnie i mówi o dupie
proszę go zamknąć w szpitalu psychiatrycznym
dziękuję"
 
Tak więc nie tylko ja jestem dla niego frajerką, pedagożka dla niego jest idiotką, co świadczy o tym, z kim mam do czynienia.
 
Miałam tą odwagę i powiedziałam obu paniom, że los chłopca jest już przesądzony i nie nikt nie ma żadnych szans na zmianę mojego postanowienia.
Przyjęły do wiadomości, ale mimo to chcą prowadzić dalej te bezsensowne rozmowy, bo twierdzą, że do zabrania chłopca jest jeszcze daleko i muszę nastawić się, że potrwa to co najmniej 3 miesiące, o ile w ogóle pół roku wystarczy, a w tym czasie będziemy skazani na wspólne przebywanie i trzeba to jakoś ułożyć, w czym one będą pomocne.
Szczerze mówiąc, to wystraszyły mnie tym okropnie.
Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać kolejne pismo do sądu, tym razem ze sprawozdaniem z ich wizyty.
W podsumowaniu mogę na razie jedynie napisać, że ta konfrontacja uzmysłowiła mi jeszcze bardziej potrzebę jak najszybszego usunięcia chłopaka z naszego domciu.
 
Mam też pewną satysfakcję, gdyż obie panie, po wysłuchaniu moich argumentów i zdania chłopca stwierdziły, że mają swoje dzieci i gdyby to o nie szło, to też zabrałyby im komputer.
Zresztą nie zakwestionowały żadnej z moich metod wychowania dzieciaków a nawet dziwiły się, skąd u mnie taka zdolność.
Wyjaśniłam, że postępuję po prostu tak samo, jak ze mną postępowali moi rodzice, za co im do tej pory jestem bardzo wdzięczna.
 
I to by było na tyle na dzisiaj ...
slodka_idiotka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz