Bez tytułu
Komentarze: 0
Samobójstwo ... | 2005-04-10 21:26 |
Chyba wiem, jak czują się samobójcy.
Wróciłam z Wrocławia cała i zdrowa, jak zwykle mawiam.
Musiałam oczywiście codziennie dzwonić do mojego mężczyzny, żeby nie martwił się.
Przyrzekłam mu to i słowa dotrzymałam.
Ma to zresztą i swoje dobre strony, bo uczę się zabierać ze sobą komórkę.
W sumie, to żałuję, że pojechałam.
Okazało się, że owszem, nasza rodzina, jako pochodząca ze stolicy, jaśnieje warszawską gościnnością, ale ich drugie połówki już niekoniecznie.
Nawet kawą nie zostałam poczęstowana, co bardzo przeżywałam.
Najśmieszniejsze jest to, że ciocia zapytała, czy napiję się kawy.
Odpowiedziałam, że chętnie, ale jak ma Cappuccino, bo tylko tą piję.
Upewniła mnie, że ma i zaraz dostanę, po czym wyszła do kuchni i wróciła z kawą tylko dla siebie.
Tak, że zrozumiałam, czemu byłam jedynym gościem.
Wszyscy pozostali odmówili przybycia tłumacząc to żałobą po Papieżu.
Ślub, jak ślub, para młoda, jak para młoda, nie ma o czym pisać.
Wprawdzie o gościnności tej cioci słyszałam już dawno i wszyscy zawsze współczuli wujkowi, ale nie wierzyłam w to za bardzo.
Poza tym we Wrocławiu dosłownie lało w piątek i sobotę, więc z konieczności siedzieliśmy w domu, a jak dziś wyjrzało słonko, to musieliśmy wracać.
Ale odwiedziliśmy Jolę i Piotrka, u których zastaliśmy Sandrę i razem wróciliśmy do domu.
Pokazali mi trochę moich fotek, z których najbardziej podobały mi się te z kortu tenisowego a w drugiej kolejności te z moich prac na nowym mieszkanku, ale dostanę je później, bo Piotrek ma je w czymś takim małym, co nosi na szyi i jak kiedyś do mnie przyjedzie, to z tego czegoś mi je wgra w mojego kompa.
Nie umiem tego wytłumaczyć, bo Piotrek ma cyfrowy aparat fotograficzny, z którego np. od razu wgrał dzisiejsze fotki w swojego kompa a te poprzednie ma w czymś tak małym, że ma to raptem kilka cm długości i ponoć jest w tym około 500 moich fotek.
Masakra!
Oprócz Sandry spotkałam u Piotrka Andrzeja, który miał się kiedyś już żenić i na ten temat sobie podyskutowalismy.
Otóż Andrzej miał już dwie żony, na obydwu się zawiódł, znaczy zostawiły go dla innego i to w obu przypadkach żonatego mężczyzny i teraz postanowił, że już z żadną się nie ożeni.
Ma wprawdzie trzecią kobietę, ale żyją bez ślubu, a Andrzej stwierdził, że jak jeszcze i na tej zawiedzie się, to popełni samobójstwo.
I w kontexcie tego pomyślałam sobie, to co ja mam dopiero robić, jak zawiodłam się w realu na trzech facetach i na trzech w necie?
Skoro on myśli o popełnieniu samobójstwa, to ja je już chyba powinnam popełnić.
Myślałam o tym całą powrotną drogę i chyba już wiem, jak czują się samobójcy ... |
Duch | 2005-04-11 20:44 |
Ciekawe
jak pachniesz
jak wyglądasz
jaką masz barwę głosu
ciekawe
czy dotykając
zabijasz ...
jesteś
jak jeden wielki podstęp
fałszywy brak drżenia w głosie
fałszywe nierozbiegane oczy
aby uśpić we mnie czujność
popełniłeś błąd
i poszedłeś
zostawiając mi
swój środek ciężkości
mam go w garści
wyrwałam siebie i postawiłam obok
jest nas dwie na Ciebie jednego
zobacz ...
stoję przy Tobie i się uśmiecham
no zobacz, jak mi serce bije ...
spójrz we mnie ...
|
Fotki ... | 2005-04-12 12:12 |
Qrcze ...
jak ja nie lubię niezadowolonych ludzi.
Miał nas z Wrocławia odwieźć Piotrek samochodem, ale zdecydowałam się wracać pociągiem, więc Piotrek zrezygnował z jazdy, w związku z czym Sandra też wracała z nami pociągiem, z czego wydawała się nawet zadowolona, ale w nocy na gg Piotrek powiedział mi, że żaliła się na za długą jazdę.
Masakra!
Tak już mam, że wolę jeździć pociągiem, niż samochodem.
Gorzej, że znów coś tam za dużo zjadłam i waga znów poszła w górę o 3 kg tym razem.
Mój mężczyzna twierdzi, że to przez te chipsy.
Wkurzył mnie w sumie, bo powiada:
"wam to tylko dać chipsy!"
Sam niby nie kupuje, ale wyżerać mi przychodzi.
W rezultacie chyba zacznę znów chodzić z Majką na calanetics.
Termin mam odległy, bo dopiero od 9. maja, więc mam nadzieję, że do tego czasu zrzucę kilka kg.
Ale powyciągać się trzeba będzie, żeby mięśnie były zdrowe.
Na lipiec mamy 3 tygodnie w Kołobrzegu, z czego bardzo wszyscy się cieszymy, co więcej, to Sandra chce z nami jechać, więc będzie superowo.
Piotrek z Jolą, jak zwykle, muszą mieć jakuzi, bo poniżej tego stardartu im nie wypada.
Ale my nie mamy takich wymagań i nam na szczęście nawet Kołobrzeg wystarczy.
A w ogóle, to porozmawiałam sobie wczoraj na gg z Evanem, ale tak od serca i jestem pełna nowych obaw.
Ale o tem potem ...
znaczy innego dnia.
Dziś nie mam nastroju, bo humor mi trochę skwaśniał po rozmowie z nim.
Ale dostałam od niego super piosenkę o wilczej nocy ... brrr !!!
Z atrakcji wczorajszych muszę odnotować jeszcze wizytę z Zuzką u psychiatry.
Po drodze zaniosłam do wywołania kliszę z pobytu u Joli i Piotrka.
Nagrał mi facet ją też na CD i miałam kłopot z wgraniem zdjęć do kompa.
Napisałam nawet na gg prośbę o pomoc, ale zanim ktokolwiek się zgłosił, sama doszłam, co i jak i mam już w kompie 18 nowych swoich fotek.
Teraz czekam jeszcze na Piotrka, który wgra mi te z jego aparatu cyfrowego i z tego czegoś, co nosi na szyi.
A w ogóle, to miał rację ten, co kiedyś powiedział, że robię się coraz ładniejsza.
Był wprawdzie po drodze również taki, co powiedział, że słoń mi na twarz nadepnął, ale wg mnie powiedział to ze złości.
Co by nie mówić, to sama sobie się podobam i uważam, że jestem ładna.
Szkoda tylko, że zdjęcia nie potrafią tego właściwie oddać, ale jestem niefotogeniczna, niestety.
A faceci różnie mówią ...
np., że wyglądam na niedostępną
inni, że na zarozumiałą
jeden taki, że na Madonnę w kapliczce
jeszcze inny, że na zimną lalę
a mój mężczyzna wczoraj powiedział, że na kukiełkę
na szczęście większość jest takich, co w ogóle na mnie nie zwracają uwagi, bo nie jestem w ich typie.
I tych najbardziej kocham.
A dziś na godzinę 16,10 mam zaproszenie od Zuzki wychowawczyni na rozmowę.
Wolę nie myśleć, co mnie tam czeka ... |
Kiedy ... | 2005-04-13 13:52 |
No cóż, wprawdzie nie lubię niezadowolonych ludzi, ale sama ostatnio jestem coraz mniej zadowolona ze swojego życia, które straciło dla mnie sens.
A kiedy życie traci sens, wtedy sensu nabiera śmierć.
Tak stało się i u mnie.
Zaczęłam myśleć o samobójstwie.
I dlatego za wszelką cenę muszę znaleźć nowy sens życia.
Czy mogą nim być te dzieciaki, kóre wzięłam na wychowanie z domu dziecka?
Raczej nie, bo nie wiem, czy mi ich nie zabiorą, są tylko na razie umieszczone u mnie.
Wczoraj w ich szkole był dzień wywiadówek.
U najmłodszej dziewczynki i najstarszego chłopca była tylko informacja, a u średniego chłopca pełne zebranie.
Najgorzej jest z dziewczynką.
Pisałam już, że z jej wychowawczynią mam na pieńku, więc przed wyjściem mój mężczyzna powiedział, żebym nie zadzierała z nią bardziej, tylko wysłuchała, co ma do powiedzenia i wróciła do domu, to wspólnie przedyskutujemy sprawę i jakby co, to on pójdzie porozmawiać z dyrektorem szkoły, którego zna służbowo.
Łatwo radzić, trudniej wykonać.
Facetka na wstępie poinformowała mnie, że z Zuzką już sobie dziś poradziła, bo posadziła ją w ostatniej ławce a przed nią i po obu jej bokach zostawiła po dwie wolne ławki, więc nie ma z kim rozmawiać.
Wprawdzie jeszcze grzecznie, jednak z przekąsem w głosie zapytałam, czemu nie wzięła pod uwagę zalecenia wydanego przez poradnię psychologiczno - pedagogiczną, podpisanego przez psychologa, pedagoga i kierownika poradni nakazującego posadzenia jej w pierwszej ławce.
Nastąpiła chwila ciszy, po której facetka stwierdziła, że w tej sprawie osobiście skontaktuje się z poradnią, a dla mnie ma 2 zadania.
Po pierwsze, Zuzka nie rozróżnia czasowników, przymiotników i przysłówków, a po drugie ma kłopoty ze zrozumieniem dzielenia pisemnego i mam z nią to w domu poćwiczyć.
Złośliwie odpowiedziałm, że skoro sama nie potrafi jej tego nauczyć, to spróbuję, chociaż za skutek nie ręczę, a co do lepszego zachowania Zuzki, to od dziś bierze tabletki uspokajające, które przepisała jej lekarz psychiatra, więc będzie spokojniejsza również w pierwszej ławce.
Krakowskim targiem stanęło na tym, że jeżeli do końca tygodnia Zuzka będzie spokojna, to od poniedziałku powróci do pierwszej ławki.
U Jasia wszystko oki, natomiast Marek złapał 6 jedynek, po dwie z historii i religii i po jednej z matematyki i przyrody.
Zapytał mnie w domu, czy mogłabym wypisać go z religii, więc odpowiedziałam krótko, że nie, ale obiecał, że jedynki poprawi.
Wczoraj mój mężczyzna zaczął malowanie Zuzki pokoju.
Znaczy wczoraj zerwał stare tapety, dziś coś tam szoruje i ma zamiar malować sufit, a jutro kłaść tapety na ściany.
Muszę go pochwalić, że kupił piękne tapety.
Jasno niebieskie w białe ciapki.
Wiadomo, biały i niebieski uspokaja, a Zuzka jest nadpobudliwa psychicznie i ruchowo. |
Kiedy życie ... | 2005-04-14 16:32 |
Na początek fragmenty z jednej rozmowy na gg :
no cóż
mnie się podoba
wróciłem do łask
to jest wierszyk który napisała żona reżysera filmu
cmoka będę chciał jak przyjedziesz
coś się w Tobie odzywa ...
lubię te słowa w Twoich ustach
prawda jest taka że mam kobietę
nominalnie
a co to jest?
nie wiem
możesz to odczytać jako zaproszenie
hmm
pomyśl o mnie..
Śpij spokojnie..
śliczna
Poznałam go na pewnym katolickim forum młodzieżowym.
Zdobył moje uznanie tym, że na początku naszej pierwszej rozmowy, przedstawił się z imienia i nazwiska, z czym w necie spotkałam się wówczas po raz pierwszy.
Pierwszy też przysłał swoje zdjęcie.
Spodobał mi się szalenie.
Wprawdzie blondyn, ale za to z długimi włosami i pełnym zarostem na twarzy.
Byłam oczarowana jego elokwencją, pięknymi wierszami, wyglądem i wielu, wielu innymi rzeczami.
Pewnej nocy sprawił, że gotowa z nim byłam na wszystko.
Banalnie.
Brzmiało to mniej więcej tak:
"kładę Cię na podłogę wysłaną skórami, odwracasz się, przytulam się do Ciebie z tyłu, czujesz, że rosnę, odwracasz się i widzisz wielkiego wilka ..."
i zadziałało.
Po kilku dniach mała sprzeczka i sławetne słowa:
"mam dziewczynę".
I moja ucieczka.
A teraz?
Czyżby powtórka z rozrywki?
Znów gorące rozmowy i znów gorzkie słowa:
"mam kobietę".
Czyżbym była skazana na zajętych facetów?
Moja zasada:
"uciekam, ilekroć wyczuję jakąś kobietę"
nie straciła na aktualności.
I to niezależnie od tego, że nie jestem już tak pewna, jak kiedyś, że jest słuszna.
Słuszna, czy nie, to moja niezmienialna zasada.
Nie chcę budować swojego szczęścia na łzach innej kobiety ...
Evan, wybacz ...
jestem zbyt tchórzliwa, żeby powiedzieć Ci to wprost.
Myślę, że skoro tyle już razy odchodziliśmy od siebie, właściwie tylko po to, żeby potem móc wrócić, to chyba nadszedł już wreszcie czas, żeby odejść na zawsze ...
|
Dodaj komentarz