Bez tytułu
Komentarze: 0
Kiedy życie traci ... | 2005-04-15 15:20 |
Ufff ...
nareszcie koniec bałaganu w mieszkaniu.
Muszę przyznać, że mój mężczyzna zdolności manualne ma.
W przeciwieństwie zresztą do mnie.
Za to ja mam zdolności organizatorskie, których jemu brakuje.
Teoretycznie uzupełniamy się więc.
W praktyce różnie z tym bywa.
Jednak niezależnie od wszystkiego, Zuzka dziś będzie spała w swoim odnowionym pokoju.
W międzyczasie okazało się, że firana u niej jest wprawdzie nowa, ale zasłonę muszę dokupić, bo istniejąca, kolorystycznie mi się nie komponuje ze ścianami.
A tak a propos odnowy, to jednak zdecydowałam się, że fryzjerka musi mi zrobić trwałą i balejage.
Znaczy trwałą w maju, a balejage w czerwcu.
Muszę jakoś w lipcu wyglądać nad tym polskim morzem.
Wracając do bałaganu, to zaczęłam przy okazji porządkować sobie swój pokój, co polegało głównie na przeglądaniu wszystkiego i wyrzucaniu co niektórych rzeczy i starych dokumentów.
Mój mężczyzna zapytał, czy mam zamiar umierać, bo ponoć przed śmiercią ludzie robią takie porządki.
To jego pytanko spowodowało, że pomyślałam sobie trochę na ten temat i wyszło mi, że jest to bardzo prawdopodobne.
Chociażby z tego powodu, że abstrahując od tego, co w domu, to tu na blogach też zabrałam się do remanentu moich zawiedzionych nadziei, a na pewnym forum niechcący rozpętałam trzecią wojnę światową tematem o samobójstwie.
Na dodatek jest już jedna osoba, która poparła taką a nie inną moją decyzję.
A temat wziął mi się stąd, że najpierw zaczęłam jakby trochę nadużywać alkoholu, a kiedy ze wstydu przestałam, to zamieniłam go na kawę.
I jedno i drugie, to samobójstwo przy moim nadciśnieniu.
Dodatkowo, jak Zuzce lekarka psychiatra przepisała tabletki, to przyszło mi do głowy, że mam w ręku łatwy sposób na bezbolesne umieranie.
Paranoja ...
a może schizofrenia ...
chyba, że jakaś inna schiza. |
Gdy życie traci sens ... | 2005-04-16 12:43 |
Z moich obserwacji wynika, że wszyscy faceci są porąbani co najmniej w takim samym stopniu, jak ja i dlatego ich kocham.
Piotrek zobaczył na moim gg hasło, że jadę na drugi koniec wszystkiego i w odpowiedzi przysłał mi taką maksymę:
"Drogi mej nie wytyczyły ni głos werbla, ni cytra.
Idę, póki starczy siły. Idę po pół litra." A ja idę się pochlastać ...
może nawet naprawdę.
Ale to później, bo teraz chcę jeszcze odnotować kilka faktów na wypadek, gdybym jednak zmieniła swoje nastawienie do życia i śmierci.
No więc tak.
Wczoraj Marek wrócił ze szkoły z informacją, że wychowawca zabrał ich na zwiedzanie gimnazjum, w którego rejonie mieszkają i zdecydował się zrezygnować z tego, które ja mu wybrałam i iść do tego, w którym byli, bo idzie do niego cała klasa.
Normalnie wyglebałabym się, gdybym nie stała tak mocno na ziemi.
I to ma być ta mądrzejsza część ludzkości.
Spokojnie zrezygnował z najlepszej i ekskluzywnej szkoły w mieście, do której trzeba załatwiać przyjęcie, na rzecz bezpłatnej wprawdzie, ale jednak podrzędnej szkoły.
Nie pozostało mi nic innego, jak spokojnie powiedzieć mu, że może iść do każdej szkoły, do jakiej tylko sobie zażyczy.
To już teraz nie dziwię się zupełnie, że dorosły mężczyzna nie godzi się na pozostawanie na utrzymaniu ukochanej kobiety i woli uczyć się i uczyć innych o np. Japonii, niż pojechać i zobaczyć Japonię z bliska, na co byłoby go stać, gdyby nie upierał się przy przyjemności zapracowania osobiście na swoje życie.
Albo Darek.
Też znajomość netowa.
Kliknął do mnie na gg.
I to akurat w czasie, gdy byłam sama.
Nie zapomnę go do końca życia.
Często oglądam jego fotki.
Błagał wręcz o zgodę, że jak nam nie wyjdzie, to pozostaniemy przyjaciółmi. Nawet nie wiem, czy jest jeszcze sam.
A przekonywał, że przyjaźń damsko - męska najczęściej przeradza się w miłość najtrwalszą na świecie.
Darek, Evan i Bartek, to 3 znajomości netowe, z którymi wiązałam mniejsze lub większe nadzieje i które wspominać zawsze będę miło i ciepło.
Reszta, to tylko tak po drodze, bez żadnych nadziei i marzeń, bardziej dla zapełnienia wolnego czasu, po których nawet wspomnień nie pozostało żadnych znaczących.
A jeżeli, to takie, kóre chce się jak najszybciej zapomnieć.
Jutro zacznę opisywać trzech ważnych mężczyzn w moim życiu realnym.
Taki remanent.
Być może zbliża się jakiś kulminacyjny moment mojego życia i stąd to resume. |
Gdy życie traci sens, sensu ... | 2005-04-17 13:49 |
Proszę mnie nie brać dosłownie
proszę się z lekka uśmiechnąć
proszę mnie nie brać zbyt dosłownie
gdyż ja dosłownie siebie nie biorę
a to, że jestem, wzięłam w nawias
czuję się niedokończona
niczym zbyt późno rozpoczęty szkic
moje stopy nie zostawiają śladów
a jedyny cień ze mnie rzuca serce ... |
Kiedy życie traci sens, sensu nabiera ... | 2005-04-18 13:33 |
Opisując moje znajomości netowe, zaczęłam od końca, bo najpierw pisałam o Bartku, potem o Evanie, a na końcu o Darku, czyli podług ważności, od najważniejszego poczynając.
Dziś o pewnej znajomości rozpoczętej w necie a zakończonej w realu, którą również uważam za najważniejszą.
Gdybym miała Wojtka ustawić w swojej hierarchii wartości, znalazłby się w niej na drugim miejscu, to znaczy zaraz za Bartkiem.
Fragmenty z dwóch rozmów na gg:
cześć
możemy porozmawiać?
pamiętasz mnie?
naprawdę
jestem za bardzo natrętny...?
to ja próbowalem się częściej do Ciebie odezwać niż Ty...
nie odpisywałaś...
zawsze jak tu wchodzilem patrzyłem czy jesteś, niestety na prożno...
nawet się o Ciebie pytałem Eweliny, do której dałaś mi kiedyś kontakt
a e-mail też do Ciebie napisałem.....
ale pocieszające jest to, że wreszcie znów możemy porozmawiać...
pisałaś mi o nim już?
pewnie przygnębiła Cię ta przygoda z chłopakiem...
nie chcę być uszczypliwy,ale myślałem, że to Ty doradzasz zagubionym
nie warto pić
może to brzmi banalnie
ale można sobie w inny sposób czas zająć
jeśli przeszkadzam to powiedz
to nie będę Ci już dzisiaj zawracał główki
nic... taka ciekawa dziewczyna i nie robi nic ciekawego...
no wlaśnie jest odwrotnie, wcale to nie znaczy,że jesteś "do niczego"
po prostu piszę szczerze
hmm....is that you?
a teraz...
z paintballa
a jak wrócę to myślę, że odpowiesz...
Wojtek ...
qrcze, to chłopak, o jakim zawsze marzyłam.
Ciemne włosy, ciemne oczy, ciemna karnacja, trochę za wysoki, ale szczupły.
Poznaliśmy się na gg z jego inicjatywy.
Kliknął z jakimś pytankiem odnośnie wyjazdu do Teze.
Rozmawiało nam się na tyle przyjemnie, że już pierwszego dnia wymieniliśmy się zdjęciami.
W realu wpadliśmy na siebie przypadkiem i od razu poznaliśmy się.
Z jego ust padło cześć, a kiedy nie mógł doczekać się odpowiedzi, pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta.
Jeszcze dziś czuję ten delikatny pocałunek.
Chyba on sprawił, że zniknęła moja wrodzona nieśmiałość i dałam zaprosić się do Palomy, w pobliżu której akurat staliśmy.
Wkrótce okazało się, że jest moim Księciem a ja jego księżniczką i jesteśmy z tej samej bajki.
Niestety, przyszedł dzień, kiedy musiałam powiedzieć mu o Marku.
"Przespałaś się z nim za srebrny zegarek i to nawet nie dał ci go, tylko rzucił na łóżko."
Tych słów nie zapomnę nigdy.
Zranił mnie bardzo.
Nigdy nie przeprosił.
"Szanuj się, bo jak nie będziesz sama siebie szanowała, to i inni ciebie nie uszanują" - mawiała moja mama.
Dlatego potrafię wybaczyć, potrafię zapomnieć, potrafię zaczynać od nowa nawet po kilka razy, ale nie potrafię nie szanować się.
A tak nawiasem mówiąc, to jestem bardzo ciekawa, kto Wojtka uświadomił, że zaczęłam pić.
Wprawdzie już skończyłam, niemniej jednak nie powinien nic o tym wiedzieć.
Studiuje teraz przecież w Rzymie.
|
Kiedy życie traci sens, sensu nabiera śmierć | 2005-04-19 14:41 |
Przyszła dziś kolej na porządki w komodzie.
I nagroda, którą sobie sama znalazłam.
Nie powiem, w jaką część bielizny zawinięty, ale znalazłam list.
Przeczytałam calutki, chociaż znam go już na pamięć.
Był czas, kiedy czytałam go po kilka razy dziennie, potem codziennie, w końcu schowałam i zapomniałam o nim.
Miło znaleźć taką pamiątkę.
Cudem ocalały skarb.
Nie, nie będę go tu cytować, ani jednego słowa z niego nie zacytuję, jest napisany tylko do mnie i kochaną ręką.
Zastanawiam się, gdzie go schować.
Nie chciałabym, żeby ktokolwiek go znalazł, gdybym np. kiedyś umarła.
Dokładniej, nie chciałabym, żeby ktokolwiek go czytał, opócz mnie.
Najlepiej byłoby go spalić a popiół zostawić na pamiątkę, ale nie o to mi chodzi.
Mam nadzieję, że nie zginę tragicznie tak, jak mój tata, więc będę miała czas go spalić przed swoją śmiercią.
W każdym bądź razie wychodzi na to, że mam początki sklerozy, bo faktycznie o nim zapomniałam.
A może tak miało być.
I dlatego na wszelki wypadek pozostawię go sobie na pamiątkę.
I na tyle, na ile znam siebie, znów będę go czytała codziennie.
I ... nieważne ... |
Dodaj komentarz