Bez tytułu
Komentarze: 0
Zbyszek | 2005-04-20 13:35 |
Moja pierwsza miłość jeszcze z ogólniaka.
Całkowicie w moim typie.
Ciemne włosy, ciemne oczy, ciemna karnacja, niski sexowny głos, wzrost w granicach 175 cm, podobne moim zainteresowania plus elokwencja.
Udawał, że jest zakochany w mojej przyjaciółce, Alince.
Ktoś mu doradził, że w ten sposób zainteresuję się nim.
Ech, ci doradcy ...
że mnie kocha powiedział dopiero, jak już byłam z Markiem.
Widujemy się często, ale prawie nie rozmawiamy ze sobą.
Staram się unikać go, jak tylko mogę.
Jest dla mnie zbyt niebezpieczny.
Na dodatek teraz już naprawdę ma swoją kobietę, jak mówi.
Często śni mi się w nocy.
Szkoda, że nam nie wyszło. |
Tęsknota ... | 2005-04-21 14:18 |
Jakoś tak się porobiło, że nie mogę przestać myśleć o śmierci.
Niby wiosna powinna budzić chęć do życia, a u mnie przygnębienie.
Przypominają mi się różne zdarzenia z mojego życia i nie tylko.
Również obie siostry, rodzice, obie babcie i jeden dziadek, bo drugi zmarł przed moim urodzeniem.
Mam dziwne wrażenie, jakbym zbliżała się do kresu życia.
Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale czuję, że moja przyszłość nie istnieje.
Chciałabym otrząsnąć się z tego, ale nie potrafię.
Na dodatek tegoroczne wiosenne porządki jeszcze przygnębiają mnie mocniej.
Gdzie spojrzę, tam widzę przeszłość, ale bez przyszłości.
Szukając pewnego maila znalazłam pewien wiersz i pewną fotkę, o których zapomniałam, że istnieją.
To też takie z serii bez przyszłości, które powinny już nie istnieć, powiedziałabym cudem ocalone od zagłady.
Mój wrodzony sentyment do pięknych rzeczy nie pozwolił mi na usunięcie ich i zostały wbrew mojemu przekonaniu, że powinnam nie wracać do tego, co nie ma przyszłości.
I tak sobie pomyślałam, że nawet gdybym zmuszona była wyrzucić wszystko, co postanowiłam zachować w mej pamięci, to pozostanie to i tak w mojej duszy.
W duszy, bo dusza nie umiera, dusza ma życie wieczne.
Najgorsze, że straciłam również ochotę na robienie czegokolwiek.
Ale nie ma się czemu dziwić.
Utrata sensu w życiu pociąga za sobą niechęć do działania, bo po co i dla kogo?
Nawet, jak jest po co i dla kogo, to nie ma tego, dla kogo chciało się to robić.
Ech ...
Evan sprzedaje siostrę za 50 zyla i pudełko czekoladek.
A mnie ktoś z komentujących nazwał prostytutką netową.
Paranoja ...
nie sprzedaję miłości za pieniądze.
Jeżeli już co, to kupiłabym chętnie miłość takiego jednego za wszystko, co posiadam.
Na mózg mi padło, ale nie żartuję, tak właśnie czuję.
Nic na to nie poradzę, że jak o nim myślę, to widzę łóżko.
I niezależnie od wszystkiego, prześladuje mnie myśl, żeby zacząć wszystko od nowa ...
tylko, czy wszystko da się zacząć od nowa ...? |
Marek ... | 2005-04-22 15:00 |
Rety ...
tyle razy w różnych miejscach już o nim pisałam i zawsze starałam się pisać coś nowego, z czego wynikałoby, że nie powinnam już mieć czego o nim napisać, a tu jest wprost odwrotnie.
O Marku identycznie, jak o Bartku, mogłabym pisać bez przerwy i tematu nigdy nie wyczerpać.
Przepuklina daje mu się coraz bardziej we znaki.
Już nie da jej się schować, więc wygląda na to, że uwięzła.
A to grozi śmiercią, jak przeczytałam w necie.
Nie chcę przekonywać go do operacji, bo jak faktycznie nie obudzi się po narkozie, będę miała wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.
W końcu jest dorosłym mężczyzną i musi sam o sobie decydować.
Nie da się ukryć, że jest kochany, bo nawet w końcu zgodził się na mój wyjazd w spodniach.
Szczyci się mną niezależnie od okoliczności i zawsze stoi po mojej stronie, nawet za cenę kłótni ze swoimi przyjaciółmi.
Poza tym, mamy tylko wspólnych przyjaciół.
Ostatnio znów zdobyłam jego uznanie i to bardzo prozaicznie.
Kazał kupić toto lotka, poprosiłam o 2, dla siebie też, ale dostałam na jednym kuponie.
Dałam mu z uwagą, że jak będą trafne, to dzielimy się fifty - fifty.
Najpierw oniemiał a potem powiedział : "rety, tobie naprawdę na kasie nie zależy, przecież mógłbym uciec, jakby trafiło się kilka milionów".
Dziś oddał kupon ze słowami: "nie mamy problemu, są tylko 2 trafne."
Jak niewiele trzeba, żeby wzbudzić jego podziw.
Czasami mnie wnerwia.
Ale częściej dziękuję Panu Bogu, że go mam.
Niestety, nie ma zupełnie wspólnego języka z dzieciakami.
Całe szczęście, że nie zgodziłam się ślub.
Nie nadaje się na męża i to nie tylko przez dzieci.
Mam nadzieję, że ...
nie ważne. |
Rozkład ... | 2005-04-23 15:10 |
Psująca się powoli od środka
zapodziewam się w tym domu
gubię siebie wszędzie
za chwilę już mnie tu zupełnie nie będzie
odejdę w nieskończoność, w niebyt ...
|
Norbi ... | 2005-04-24 11:26 |
Znamy się od wtorku 19. bm., kiedy to dopisał mnie do listy uczestników.
Od tej pory wiedziałam, że wygram.
I faktycznie, nasza pół godziny trwająca rozmowa w parku zakończyła się przyjęciem mnie.
Zwycięstwo tym cenniejsze, że na rozmowę wybrałam - niechcący zresztą - park, w którym ruch był w tym czasie większy, niż pod pałacem kultury, co przeszkadzało trochę w swobodnej rozmowie.
Nie wiem nawet, czy lepszym pomysłem nie byłby spacer po Marszałkowskiej.
Pewnie byłoby mniejsze zainteresowanie przechodniów, niż w tym nieszczęsnym parku.
W sumie, to powinnam na zakończenie odtańczyć swój sławny już taniec zwycięstwa, ale jakoś nie miałam na to ochoty.
Z prozaicznego powodu, facet jest wyjątkowo zarozumiały.
Gdybym napisała tu i teraz, co go kręci, to wszystkie małolaty posikałyby się z radości.
Ale nie napiszę.
Inteligentni domyślą się mniej więcej, o co chodzi.
Wczoraj zadał mi bardzo poważnie i bardzo mądrze pytanko, które dokładnie brzmiało tak:
"jak się czujesz?
Odpowiedziałam równie poważnie i równie mądrze:
"czuję się jak ...
żeby nie skłamać i prawdy nie powiedzieć ...
jak dziwka. A ponieważ nie wiem, jak czuje się dziwka, więc nie jest to ani kłamstwo ani prawda. A czemu? Miłość zakłada, że kochasz mnie taką, jaką jestem. Ty natomiast żądasz, żebym była taką, jaką chcesz kochać. Czyli czuję się, jak dziwka." A dziś wydzwania od samego rana.
Fajnie to potem wygląda na liście telefonów:
nieznany
bo oczywiście nie odbieram, tylko patrzę, kto dzwonił, jak już zamilknie.
Jakby co, to powiem, że chciałam oddzwonić, ale nie umiałam.
Rzecz w tym, że ma zastrzeżony nr i nie ma mocnych na podejrzenie go.
Przedwczoraj zastrajkowałam mu i zgłosiłam listę żądań.
Wczoraj frajer zgodził się na wszystko.
Najlepsze, że ciągle myśli, że to on w tym układzie rządzi.
A dzisiaj wydzwania, bo wczoraj, jak zgodził się spełnić wszystkie, zresztą tylko 3 na początek, moje żądania, to zażądał - uwaga! naprawdę zażądał - żebym obiecała swoją decyzję związaną z 5. maja wstrzymać na czas nieokreślony.
A jeśli już mu to obiecam, to chce również mieć pewność, że w przypadku wyznaczenia nowej daty, co najmniej 48 godzin wcześniej poinformuję go o niej.
Dziś, a najpóźniej jutro, chce otrzymać moją odpowiedź.
Śmieszny facet.
Odezwę się dopiero jutro.
Wiem jedno, należy mu się porządna nauczka i mam zamiar mu ją dać.
A jak mi się nie uda, to jest tu na blogach jedna superowa dziewczyna, która zresztą ulepiona jest chyba z tej samej gliny, co ja i która z facetami pogrywa, jak chce i kiedy chce.
Ja jakoś nie potrafię, za bardzo ich stawiam na piedestale.
Poproszę ją, bo ma wprawę w robieniu sobie z facetów jaj, a jak jej się uda, to gotowa jestem dać jej za to tysiaka.
A ponieważ nie wiem, czy życzy sobie takiej reklamy, więc nie wymieniam z nicka.
Jakby co, to sama ujawni się w komentach.
Zrobisz to dla mnie za 3 koła? |
Dodaj komentarz