Bez tytułu
Komentarze: 0
Sandra
2005-07-26 17:33
Krzywy uśmiech | 2005-07-27 15:19 |
Nie wiem, czy ja się już tak zupełnie nie znam na muzyce, ale Monika Brodka bardziej mi pachnie grubym portfelem tatusia, niż autentycznym talentem.
Nie będę ukrywała, że zazdroszczę jej i tego talentu muzycznego, jaki posiada, bo mi, niestety, ale chyba słoń na ucho nadepnął kiedyś tam i słuchu muzycznego u mnie niet.
Najbardziej dołuje mnie fakt, że niektórzy widzą jakieś tam podobieństwo między mną i Moniką Brodką, czego nie mogę zupełnie zrozumieć.
Przede wszystkim ja nie maluję się w zasadzie zupełnie na co dzień, ona zaś ocieka wprost tapetą.
Mam też idealnie płaski brzuch, jej widać z nawet dość dużej odległości.
Moje uśmiechy zwane są pięknymi, jej zaś jest w widoczny sposób krzywy.
Spróbowałam nawet uśmiechnąć się do fotografii tak krzywo, jak ona.
Niestety, nikt nie zwraca uwagi na tej fotce na mój krzywy uśmiech, natomiast wszyscy usiłują określić kolor moich oczu.
Wg mnie są one zielone, co właśnie na tej fotce jest szczególnie widoczne.
Ale - o dziwo! - są i tacy, którzy twierdzą, że są one brązowe!
Totalna załamka ...
a poza tym, to wielką dumą mogę stwierdzić, że udało mi się zaoszczędzić 2.700 zyla na nasze wojaże w sierpniu.
Wypada to wprawdzie tylko po 540 zyla na osobę, ale na kilka dni spoko wystarczy, tym bardziej, że mój mężczyzna też chyba coś dołoży.
Zresztą dopowiada on, że możemy przecież również wpaść do jego siostry, siostrzenicy i kuzynki, co w rezultacie zapełnić nam powinno cały miesiąc i kosztować znacznie mniej.
Prawdę mówiąc, to doczekać się już nie mogę wyjazdu, bo co by nie mówić, to podróże uwielbiam i to niezależnie od tego, gdzie i po co jadę.
A tak w ogóle, to zbyt wiele ostatnio się u nas psuje i taki wyjazd powinien trochę odbudować to, co legło niemal w gruzach ... |
Dno ...? | 2005-07-28 15:27 |
W sumie, to zbyt wiele, ale przede wszystkim nasze stosunki wzajemne, znaczy moje i mojego mężczyzny a poza tym nasze relacje z robaczkami, z tym, że te zachodzą na te poprzednie, co w sumie daje niezły sajgon.
Na pewno początkiem było odkrycie, że sąd ma zamiar zabrać nam robaczki i dać je innej rodzinie, bo jak na razie, to wiemy na 100%, że jest dla nich poszukiwana inna rodzina.
Łudzę się nadzieją, że jak nie znajdą, to może w domu dziecka ich jednak nie umieszczą, bo uzasadnienie sądu brzmiało m.in., że lepsza każda rodzina, niż dom dziecka.
Jednak tymczasem zmienił się sędzia i to na gorsze, bo z kobiety na mężczyznę, więc nie zdziwię się, jak będzie miał inne uzasadnienie.
Ja w tym całym galimatiasie mam tylko jedno, ale bardzo ważne spostrzeżenie.
Nikt nie zastanowił się, jak ja odbiorę taką wiadomość i jak to odbije się źle na moich stosunkach z dziećmi.
Trudno mi w tej chwili traktować te dzieci, jak własne, bo mam świadomość, że wkrótce mogą je zabrać, więc lepiej nie przywiązywać się za mocno, żeby potem ból rozstania był mniejszy.
Podobna sytuacja, jak widzę, jest u mojego mężczyzny, bo dosłownie zaczął się czepiać tych dzieci.
Może podam ostatni przykład z wczoraj, jak Jasiu wrócił do domu natychmiast po zapaleniu się lamp.
Mamy taki sygnał, ponieważ dzieci nie noszą zegarków, więc umówiliśmy się, że jak tylko na ulicy zapalają się lampy, mają natychmiast wracać do domu.
No i mój mężczyzna uczepił się Jasia, że wrócił dopiero po zapaleniu się świateł, jakby nie mógł wrócić trochę wcześniej, tylko wyczekał do ostatniej chwili.
Nic nie mówiłam przy dzieciach, ale jak usnęły, poszłam do jego pokoju i bardzo spokojnie i poważnie oświadczyłam mu, że jak będzie się tak czepiał, to może być pewien, że długo nie wytrzymam, zabiorę dzieci i wyprowadzę się do swojego mieszkanka.
Wyjaśniłam mu, że wolę mieszkać w dwupokojowym mieszkanku, niż patrzeć, jak niesłusznie czepia się dzieci.
Na szczęście przeprosił i obiecał, że postara się już uważać na swoje słowa.
W każdym bądź razie sytuacja u nas jest obecnie nie do pozazdroszczenia i tak sobie myślę, że sama to ich nie oddam na pewno, ale jak przyjadą i ich zabiorą, to będę najszczęśliwszą osobą na świecie a to ze względu na spokój, bo co jak co, ale spokój cenię sobie najbardziej. |
Zazdrosna | 2005-07-29 16:05 |
No i wyszło na to, że jednak już tak zupełnie nie znam się na muzyce.
A co do piosenek, które śpiewa Monika Brodka, to uczciwie przyznaję, że szczególnie jedna bardzo mi się podoba, bo wyjątkowo pasuje do mojej sytuacji damsko - męskiej.
Niestety, Idola nie oglądam, więc faktów, które opisała my_strange_life nie znałam i tą drogą również składam jej za to dzięki.
A zazdrosna, to faktycznie jestem, dlatego też jestem sama i dlatego też sama już chyba pozostanę.
No chyba, że wyleczę się z mojej zazdrości, co jest raczej wątpliwe, bo zazdrość, to moja druga natura.
Na dodatek wcale nie chcę się jej pozbywać, bo - dla mnie przynajmniej - jest motorem do działania, czyli do zdobywania tego, czego innym zazdroszczę.
Znaczy, talentu muzycznego nie dam rady zdobyć, więc za Moniką Brodką będę zawsze daleko w tyle.
Ale np. zachowałam sobie taką informację:
"Kraków: szkolenie "Jak założyć i poprowadzić własną szkołę"
Wszechnica Uniwersytetu Jagiellońskiego zaprasza 24 - 26 czerwca 2005 do Krakowa na trzydniowe szkolenie "Jak założyć i poprowadzić własną szkołę". Koszt udziału wynosi 750 zł (675 zł dla absolwentów UJ)." bo gdybym np. zakochała się w kimś, kto chciałby koniecznie być nauczycielem, to nie musiałabym już być o niego zazdrosna, jak będzie szedł do pracy, tylko namówiłabym go na takie szkolenie a potem założylibyśmy własną szkołę, której zostałby dyrektorem i nigdzie nie musiałby chodzić. A tak w ogóle, to humor zaczyna mi się poprawiać, bo od soboty ja też już nie będę musiała chodzić do pracy.
Wprawdzie pracy w okresie urlopowym nie ma u nas w ogóle, jedynie od czasu do czasu trzeba odebrać jakiś fax czy telefon ale siedzieć trzeba i już.
Naczalstwo tak sobie życzy.
W poniedziałek wypadałoby wyjechać, a jeszcze nie zdążyłam iść na ten balejage i żeby nie wiem, co się działo, to wyjadę dopiero, jak wrócę od fryzjera z czterokolorowymi włosami na głowie.
Z zasłonami na razie dałam sobie spokój, bo nie mogę trafić na takie, jakie chcę mieć w dziecinnych pokojach.
Zuzce obiecałam kolorowy narożnik w sierpniu i wypadałoby słowa dotrzymać, ale czy to wyjdzie, też nie jestem pewna.
Masakra!
A niezależnie od tego, czy znam się na muzyce, czy nie, to dziś od rana, w pracy i w domciu, słucham Metra i jakoś tak dziwnie pasuje mi ono do mojego nastroju dzisiejszego ...
szczególnie roztkliwia mnie "Chcę być kopciuszkiem" ...
i chciałabym zadedykować "Na strunach szyn" ... |
Sposób na blondynki | 2005-07-30 13:31 |
A przynajmniej na jedną blondynkę o pięknym imieniu Maja.
Zapytała, czy chcę masażu.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że chyba nie, bo jakoś ostatnio te jej masaże nie wychodzą mi na dobre.
W odpowiedzi usłyszałam "no co ty" i zaczęła mnie masować.
Siedziałam w kuchni na stołku, ona stała za mną.
W pewnej chwili pokłóciła się z Wojtkiem i usłyszałam jej "ała".
Po czym powiedziała:
"Wojtek mnie rąbnął w głowę, o tak" i ręką uderzyła mnie w głowę.
Odruchowo zerwałam się ze stołka i trzepnęłam ją ręką w głowę.
Był to odruch, więc nie kontrolowałam siły.
Glebła na podłogę.
Wraz z naszą ponad czteroletnią przyjaźnią.
Próbuje wprawdzie przejść nad tym do porządku dziennego, ale ja nie potrafię.
Na jej zaczepki odpowiadam zimno i półsłówkami.
Może, gdyby spróbowała mnie przeprosić, coś by z tego wyszło.
Nie wiem, czy mam rację, być może, że nie, nawet prawdopodobnie nie, ale ...
dla mnie był to brak szacunku, a na to nigdy i nikomu nie pozwolę.
A w ogóle, to dzisiaj, tak zupełnie wyjątkowo, mój mężczyzna zezwolił mi łaskawie na ugotowanie obiadu.
I co by tu nie mówić, to była to dla mnie wyjątkowo przykra czynność, bo musiałam ugotować coś, czego nie mogę jeść.
Dopiero dzisiaj zrozumiałam, czemu ja, która uwielbiam gotować, zawsze trafiałam na mężczyzn, którzy mają tą samą wadę.
Tak wyszło, że mój mężczyzna i ja rozważamy wszystkie za i przeciw w sprawie naszego wyjazdu a przyczyną tego są robaczki, które koniecznie chcą jednak zobaczyć morze.
A ponieważ morze jest raczej wykluczone z naszych planów, więc w zamian rozważamy Dunajec i Bieszczady a po drodze Kraków, Wieliczka i Oświęcim oczywiście.
I tu jest problem, bo mój mężczyzna zostanie z najstarszym chłopakiem a ja muszę ruszać sama z dwoma robaczkami.
Głupio, bo głupio, ale Marek stał się ostatnio tak chamski, samowolny i nieposłuszny, że w ogóle nie bierzemy pod uwagę wyjazdu z nim.
Nie wiem, jak on to odbierze i czy w ogóle go to czegoś nauczy, ale w założeniu ma to być dla niego kara i nauczka, że nie on w tym układzie rządzi ... |
Marek ... | 2005-07-31 16:24 |
... czyli mój mężczyzna, chociaż tak naprawdę, to nie jest moim mężczyzną a nazywam go tak dlatego, że mam w domu dwóch Marków i trzeba ich jakoś odróżnić a ten tytuł akurat bardzo mu imponuje.
A postanowiłam jego imieniem zatytułować swoją notkę, bo akurat wprowadził mnie w wielkie zdumienie, które należy uwiecznić.
Ale po kolei ...
no więc odwiedziła mnie dziś Majka z przeprosinami za tamten incydent i po wszystkich grzecznościach, jak to ona, siadła Markowi na kolana.
Nie wytrzymałam i powiedziałam jej, żeby odczepiła się od mojego mężczyzny, bo to już ostatni okaz, który w moich oczach jeszcze broni honoru mężczyzn.
Na co ona słodziutkim głosikiem odpowiedziała, że chyba już niedługo będę cieszyła się Marka życzliwością, bo właśnie dziś widziała go z kobietą, która patrzyła w niego, jak w obraz i to dobry obraz.
Oniemiałam.
Drętwą ciszę przerwał Marek mówiąc, że od pewnego już czasu podrywa go pewna znana i mnie kobieta, która chyba go śledzi, bo ciągle znajduje się w różnych dziwnych miejscach i niby przypadkiem wpadają na siebie, ale wszystko wskazuje na to, że to nie przypadki.
W czasie jego przemówienia zdążyłam odzyskać głos, więc spokojnie powiedziałam do Majki, że w takim razie nie będzie już miała powodu wyśmiewać się ze mnie, bo okazuje się, że Marek nie jest wcale taki najgorszy, jak twierdzi, skoro jest jeszcze ktoś, kogo on zainteresował.
Majka się odgryzła i stwierdziła, że widocznie też leci na jego kasę, na co Marek odpowiedział, że w takim razie przeliczy się, bo jego kasa w połowie należy do mnie.
Oniemiałam po raz drugi.
Czarna dziura.
Marek spokojnie wyjaśnił, że już dość dawno temu na swoim polskim koncie wystawił mi upoważnienie do dysponowania połową zawartości konta.
Qrcze!
Tak czułam się dotąd tylko raz.
Było to wtedy, kiedy czytałam słowa ukochanej osoby, które wzięłam za oświadczyny.
Nawet pisząc to mam łzy w oczach.
Jak zostaliśmy sami, Marek puścił mi piosenkę śpiewaną przez Stachursky'ego "Kocham Cię", w odpowiedzi na co zagroziłam mu, że jeszcze jednen taki nr i zakocham się w nim ... |
Dodaj komentarz