Bez tytułu
Komentarze: 0
Reklamy kłamią | 2005-09-09 22:21 |
Qrcze, w reklamie pokazują, że facet nie potrafi nic zauważyć.
Przydałby mi się taki, bo mój mężczyzna zauważa natychmiast wszystko, co tylko mam nowego.
I żeby tylko zauważał, byłoby pół kłopotu.
Ale on na dodatek robi mi awanturę, że znów wydałam niepotrzebnie pieniądze.
A wniosek z tego taki, że to ja jestem niepotrzebna.
Bo nie potrafię żyć bez tego, co sobie kupuję.
Wywiózł nas dzisiaj nad jezioro, bo upał sięgnął chyba zenitu. I wszystko byłoby pewnie oki, gdybym nie wyciągnęła z szafy nowej kremowej bluzki.
Mam już jedną identyczną, tyle, że śnieżnobiałą, więc żaden normalny facet nie powinien zauważyć tej finezyjnej różnicy koloru.
A ten zauważył i nawet zrobił mi karczemną awanturę, że na dodatek zaczęłam kupować w tajemnicy przed nim.
Nie pozostałam mu dłużna, znaczy nie w awanturze, bo nie lubię się awanturować, ale powiedziałam, że w takim razie nie jest już moim mężczyzną, bo mój mężczyzna ma gest a nie pretensje.
I od dziś jest Markiem, a drugiego Marka będę nazywała starszym chłopakiem dla odróżnienia ... |
Boję się facetów ... | 2005-09-10 20:47 |
... i nie mam odwagi na spotkania i rozmowy z facetami, po prostu nie potrafię się przemóc.
Umówiłam się wczoraj na gg z kimś, kto nie zjawił się, ale za to przyplątał się ktoś inny, przy kim uświadomiłam sobie, że nikt mnie więcej nie zrani, jak z nikim więcej nie spotkam się.
Muszę też ograniczyć poznawanie nowych ludzi, co trochę będzie trudne, gdyż jednym z elementów mojej pracy jest pomoc ludziom przez neta.
Nie potrafię już myśleć o żadnym facecie, bo facet, to dla mnie puste słowo, które już nic nie znaczy.
W każdym facecie tylko szukam śladów ...
każdy facet wydaje mi się podobny ...
ale żaden facet nie spełnia kryteriów.
Teraz już rozumiem, że te 5 lat urlopu od facetów, to podświadomość mi podpowiedziała, bo wcześniej nie dojdę do siebie.
Dziś od rana skoczyliśmy nad jezioro, ale na obiad wróciliśmy do domciu, bo zaczęło się chmurzyć.
A po obiedzie ruszyliśmy całą piątką na winobranie.
Tym razem dzieciaki dostali po 10 zyla kieszonkowego plus po lodzie ode mnie.
Marek wstąpił sobie najpierw na golonkę a potem jeszcze na piwo.
A ja tylko kupiłam sobie jeszcze dodatkowego loda amerykańskiego.
W sumie, to nic na tym winobraniu nie ma, na czym można zawiesić oko.
Wieczorkiem pozwoliłam jeszcze na godzinke wyjść dzieciakom na podwórko i była to bardzo zła decyzja, bo najstarszy chłopak znów pobił Jasia do krwi a Zuzkę opluł i rzucał w nią piłką.
Za to jeszcze w tym miesiącu prawdopodobnie pojedziemy sami, znaczy ja z Markiem, do Sandomierza, bo jego znajomi wpadli na pomysł zorganizowania tam spotkania.
Pisałam już kiedyś o tym, że mają taką fantazję i co jakiś czas jadą wszyscy na drugi koniec Polski, żeby spotkać się przy kawie i ciachu w jakimś lokalu i pogadać o wszystkim i o niczym.
Bardzo lubię te spotkania.
Chyba zbyt chaotyczna jest ta notka, ale czuję się okropnie, tabletki działają na mnie coraz gorzej, więc całe szczęście, że zostały mi już tylko 3, za oknem burza, której się boję, a w głowie zamęt, bo pozwoliłam sobie na piwo karmelowe, które jednak coś tam alkoholu zawiera, a przy tych tabletkach nie powinnam na alkohol nawet patrzeć ... |
Poezja słowa | 2005-09-11 20:27 |
Są ludzie, którzy potrafią pięknie mówić i pisać, tak pięknie, że chciałabym ich słuchać i czytać bez końca, nawet mimo, że nie do mnie mówią i piszą.
Kilka takich osób poznałam też w necie i bardzo mi przykro, że tych znajomości raczej nie przeniosę do realu, bo jednak miałabym się kim pochwalić przed znajomymi.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wiedząc o kruchości słów takich ludzi, wierzę im bezkrytycznie i bronię ich słów przed każdym, kto w nie wątpi.
Co więcej, gotowa jestem natychmiast zakochać się w każdym posiadającym ten najpiękniejszy dar Pana Boga, jakim jest poezja słowa, pod jedynym warunkiem, że jest mężczyzną.
I co za tym idzie, nie potrafię gniewać się na taką osobę nawet pomimo, że udało jej się zranić mnie lub coś w tym stylu ...
to tak przy niedzieli, czyli dniu, który Pan Bóg dał człowiekowi na wypoczynek.
I sam Pan Bóg mi świadkiem, jak bardzo potrzebowałam tego wypoczynku.
A od jutra znów kierat pięciodniowy, niestety ...
|
Ufff ... | 2005-09-12 23:05 |
... jestem wykończona, jak na jeden dzień, który trwał chyba tydzień.
Wyjątkowo długi był dzisiejszy poniedziałek.
Okazało się, że świetlica terapeutyczna, do której chodzą robaczki, w tym tygodniu będzie nieczynna, więc na gorąco musiałam coś im zorgazować i to sensownego.
Oczywiście, że poszłam po najmniejszej linii oporu i ruszyliśmy w plener, który okazał się mieć swój koniec w Lidlu, gdzie do tej pory jeszcze robaczki nie były.
Marek stanął na wysokości zadania i ze swoim imiennikiem poszedł na zebranie do jego gimnazjum i nie mógł zrobić nic lepszego, bo wrócił dopiero po dwóch godzinach.
Jutro ta przyjemność czeka mnie, ale w szkole podstawowej u robaczków, które też mają nowe nauczycielki i okaże się, na ile rozgadane.
Całe szczęście, że wczoraj naprawdę wypoczęłam, bo inaczej padłabym chyba bez tchu.
A tak nawiasem mówiąc, to pomału zaczynam weryfikować moją miłość do dzieci ...
chyba jednak faktycznie dzieci są kochane, ale tylko te, które widuje się raz kiedyś.
Jednak z drugiej strony, to są znakomitym antidotum na ból i cierpienie, bo przy nich nie da się myśleć, trzeba działać na żywioł ...
dlatego teraz dopiero rozumiem, co miał na myśli wykładowca mówiąc, że biorąc dziecko z domu dziecka trzeba mieć na uwadze obopólną korzyść.
W naszym przypadku korzyścią dla dzieci jest jakaś tam namiastka rodziny a moją korzyścią jest brak czasu na bezsensowne myślenie i zastanawianie się, co by było, gdyby ... |
Huuurrraaa!!! | 2005-09-13 21:29 |
Łyknęłam dziś ostatnią tabletkę z trzeciej serii i mimo, że ciagle czuję jeszcze jej wredne działanie, to już żyję nadzieją lepszego samopoczucia fizycznego i psychicznego od jutra.
A najważniejsze, że wreszcie bedę mogła się najeść, bo ilości jedzenia, jakie pochłaniam obecnie, nawet mnie przerażają.
I jakby nie wystarczało, że jadam za mało, bo nic mi nie smakuje, to na dodatek niejadalne dla mnie stały się nawet słodkości, które przecież uwielbiam.
A tak a propos słodkości ...
niestety, ale Marek chyba jednak ma cukrzycę, na dodatek wini za to mnie, bo zanim do mnie się sprowadził, nie jadał nigdy nic z tych rzeczy, dopiero u mnie się nauczył, podobnie zresztą, jak picia kawy.
A zebrania u robaczków super.
Zuzki wychowawczyni potrzymała nas tylko 30 minut, po czym zebrała po 152 zyla na:
50 zyla na komitet rodzicielski
45 zyla na wyjazd na festyn archeologiczny w Biskupinie
35 zyla na ubezpieczenie
20 zyla na fundusz imprezowy
2 zyla na środki czystości typu papier toaletowy i papierowe ręczniczki
i rozpuściła nas do domciu.
Jak na razie zrobiła na mnie dobre wrażenie, ładna wysoka blondynka, konkretna i z lekkim poczuciem humoru, co pokazała uprzedzając mnie, że nie przeraża jej fakt, że o robaczki walczę, jak lwica i zapewniła, że nie ma najmniejszego zamiaru robić Zuzce żadnej krzywdy.
Natomiast wielką furorę zrobiła wychowawczyni Jasia, która dzielnie obroniła honor ścisłowców jako, że uczy matematyki i tak dowcipnie przekazała nam wszystko, co miała do przekazania, że jest nie do podrobienia.
U niej z kolei zostawiłam 87 zyla na:
50 zyla na wycieczkę
35 zyla na ubezpieczenie
2 zyla na środki czystości
i po 50. minuch byłam już w domciu.
Marek wczoraj wszystkiego zapłacił raptem 10 zyla na ochronę, a ja dzisiaj 239 zyla, co podsumował:
"dla ciebie, to i sklepu nie trzeba, żeby wydać pieniążki" ... |
Dodaj komentarz