mar 03 2007

Wierzysz?


Komentarze: 0

Błazen ... 2005-04-05 14:54
 
"Książę błazna jest wart".
Te słowa arii uparcie tkwią w mojej głowie.
Całe szczęście, że weszłam do tej piaskownicy.
Żyłabym nadal w przekonaniu, że może coś straciłam.
Pamiętam, jaki był oburzony, że Bartek mnie okłamuje, jak udzielał mi rad, żeby go rzucić.
I jak stawiał się ponad kłamstwem.
Uważał się za rycerza, ale przekonałam go, że skoro nigdy nie kłamie, to jest księciem.
Dziękuję Panu Bogu, że mogłam poznać, z kim mam do czynienia i że nie jestem taka, jak oni, bo ja przecież nie chcę nikogo obrażać, nawet tych, którzy na to zasługują.
Nie mogę też wyobrazić sobie siebie wojującej z kimkolwiek.
Jestem nastawiona pokojowo do wszystkich, nawet do tych, którzy mnie usiłują obrazić.
Na każdą wojowniczą zaczepkę odpowiadam zawsze tylko raz w pokojowym tonie.
Jak nie osiągnę pokoju, omijam taką osobę z daleka, jak trędowatą.
I nie przejmuję się zupełnie tym, co kto sobie o mnie w tym kontexcie myśli.
A poza tym brzydzę się ludźmi, którzy wchodzą między dwoje zakochanych.
Jakoś tak jest, że zakochani nawet,  jak mają jakieś nieporozumienia, to potrafią pogodzić się do momentu, kiedy wejdzie między nich jakiś usłużny mediator.
Rozwali wszystko tak dokładnie, że już nikt tego nie poskłada.
Podobno większość ludzi ma swojego błazna.
Znaczy kogoś, kogo uważają za coś gorszego, ale się z nim wiążą, żeby ich zalety były bardziej widoczne.
Leczą w ten sposób swoje kompleksy.
Ja kompleksów nie mam i dlatego wiążę się tylko i wyłącznie z ludźmi pewnymi siebie w co najmniej takim samym stopniu, jak ja.
To tak a propos tej mojej rzekomej schizofrenii.
A tak nawiasem mówiąc ciekawe, skąd taka znajomość chorób psychicznych ...
bo ostatnia, która tu się nimi popisywała, jak się okazało, sama była leczona w szpitalu psychiatrycznym.
 
Wczoraj oglądałam w pracy transmisję z uroczystości w Watykanie.
Nie będę ukrywała, że płakałam.
Ale nie będę też ukrywała, że jestem bardzo spokojna o miejsce Papieża przy Panu Bogu w niebie.
Bo jeżeli nie ten Papież zasiądzie na jednym z tronów, żeby królować razem z Panem Jezusem, to kto?
Ten Papież odmienił każdego z nas.
Odwoływał się do tego, co w każdym człowieku jest dobre i szlachetne.
Nakazywał zaś wyrzeczenie się choćby na chwilę tego, co podłe i małostkowe.
Naśladował Chrystusa najdokładniej z żyjących współcześnie, a przecież też był tylko człowiekiem.
My nie potrafimy naśladować nawet Jego, namiestnika Chrystusa na ziemi ...
nam to jakoś nie wychodzi, chociaż bardzo tego chcemy.
Ktoś jedyny i niepowtarzalny napisał na swoim blogu, że zapłakał na wieść o śmierci Papieża.
Albo źle zrozumiałam.
Ale wszystko odałabym za to, żeby to była prawda ...
 
i tak przy okazji odnotowuję, że ta wczorajsza balanga, to był tylko taki żart prima aprilisowy.
Przypominam, że na moim blogu prima aprilis trwa cały rok.
Rzecz wygląda w sumie dość interesująco, gdyż byłam już kiedyś na weselu bezalkoholowym, a teraz będę na ślubie bez wesela, dlatego jadę sama z dzieckiem, a nie ze swoim mężczyzną i wszystkimi dziećmi.
Po ślubie będzie tylko niewielkie przyjęcie w lokalu, bez alkoholu, muzyki i tańców ze względu na żałobę, która w Kościele trwa 9 dni.
W sumie, to oczekiwali wszyscy na balangę, ale w rezultacie nawet na przyjęcie niektórzy się nie piszą ze względu na żałobę.
Wszystko inne, o czym pisałam wczoraj jest prawdą, ale nikt nie musi w to wierzyć ...

 
 
Marionetka ... 2005-04-06 16:56
 

 

"Sandra zamieściła na forum wiersz swojego faceta
wiersz który jak to określiła najbardziej się jej podobał
to nawet nie był wiersz
to było po prostu nędzne
ale to jego wiersz podoba Ci się najbardziej ze wszystkich jakie znasz
czy Ty się mnie wstydzisz?"
 
 
Nie mogłam zrozumieć wtedy, skąd u niego takie pytanie.
Teraz już wiem.
Powinnam wpaść na to już wcześniej.
W końcu sam napisał, że chowa archiwum, bo wstydzi się tego, co tam pisał.
Ja też, kiedy przed skasowaniem czytałam nasze rozmowy na gg, dwukrotnie miałam odczucie, że wcale nie chce się ze mną spotykać.
Ale najbardziej przekonującym dowodem jest to, że trzyma mnie jakby w ukryciu.
Gdybym nie napisała o tych oświadczynach, nikt by o tym nie wiedział.
Na jego blogu nie było śladu, że cokolwiek wydarzyło się niezwykłego.
A poza tym po ostatnim rozstaniu w każdej zadymie był po drugiej stronie barykady.
Samo rozstanie też nastąpiło w dość ciekawych okolicznościach.
W końcu czekałam 10 długich dni i nocy, żeby się odezwał, pisałam na swoim blogu, jak cierpię i ile dla mnie znaczy, a on uparcie milczał.
Uznałam więc, że mnie porzucił i wróciłam do Marka.
I tylko napisałam o tym na blogu, od razu odezwał się.
Nic już nie ryzykował.
Nasze rozstanie stało się faktem po obu stronach.
Osiągnął to, do czego dążył.
 
A ja, papierowa marionetka, grałam ...
 
i mam nadzieję, że już nigdy więcej ...
 
ale tylko nadzieję, pewności żadnej.
 
Wyjazd do Wrocławia szykuje mi się dłuższy, niż to planowałam.
Zostałam poproszona o przyjazd już w czwartek i głupio było mi odmówić, bo to rodzina.
Daleka, bo daleka, ale zawsze rodzina.
A niewiele mi jej już zostało, bo i zbyt wielka nie była, a że od wieków jest krótkowieczna, więc jest, jak jest.
Mój mężczyzna zgodził się na te moje 4 dni poza domem, ale pod warunkiem, że w niedzielę wrócimy.
W sumie, to nawet nie jestem pewna, czy mam ochotę na taki długi pobyt, więc jeszcze pomyślę, bo nikogo nie upewniłam, że na pewno przyjadę w czwartek.
 
A w ogóle, to całe szczęście, że wyjeżdżam, bo wraz z tą notką skończyły mi się smutne tematy i nie wiem, skąd bym wzięła następne.
No chyba, że udałoby mi się wreszcie znaleźć jakąś telenowelę brazylijską w telewizji i na jej podstawie coś zmyślić.
Tyle tylko, że wtedy nie byłby to już pamiętnik internetowy a jakiś twór na wzór moich skrótów myślowych.
 
 
Szkoła ... 2005-04-07 14:00
 
Jakoś tak się porobiło, że faktycznie moje smutne tematy skończyły się, jak nożem uciął.
Niemniej jednak w sercu moim smutek powiększa się ciągle.
Wygląda na to, że dojrzewa i staje się widoczny przez to, że kolor zmienia.
Im bliżej pogrzebu, tym smutniej w moim sercu i w mojej duszy.
Zadecydowałam, że jednak piątek chcę spędzić w swoim mieszkaniu przed swoim telewizorem.
W ciszy, spokoju i skupieniu chcę obejrzeć uroczystości pogrzebowe w Watykanie.
 
W szkole dzieciaków był dziś uroczysty apel związany tematycznie z Papieżem.
Niestety, Zuzka przyniosła uwagę w dzienniczku ucznia, że na lekcjach zachowuje się skandalicznie, a na apelu zdenerwowała nawet pana dyrektora, który przerwał apel, żeby ją upomnieć, co nie odniosło zresztą żadnego skutku i przeszkadzała dalej.
Poszłam więc do wychowawczyni i zapytałam, jakie ma kwalifikacje do wychowywania dzieci, jeżeli z jedną, na dodatek najmniejszą dziewczynką w klasie, nie może sobie poradzić, tylko stresuje dziecko takimi uwagami w dzienniczku.
W odpowiedzi usłyszałam, że ukończyła coś tam i jeszcze coś tam, a potem jeszcze coś tam, więc kwalifikacje ma odpowiednie, tylko Zuzka nieodpowienio się zachowuje.
Powiedziałam więc, że nieodpowienio może być, ale słowa skandalicznie zabraniam jej używać w stosunku do Zuzki i wyszłam.
 
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy chyba musieli zmienić miejsce zamieszkania.
Którejś niedzieli Zuzka i Jasio zrobili na Mszy Św. dla dzieci taki Sajgon, że ksiądz musiał przerwać odprawianie i wyrzucić ich z kościoła.
W rezultacie dzieci nie puszczamy już samych do kościoła i chodzi z nimi mój mężczyzna.
A teraz zanosi się na to, że z Zuzką ja będę musiała siedzieć na lekcjach?
Nie doczekanie!
W bloku nikt już nie ma odwagi zwrócić żadnemu z tych dzieci uwagi, bo nie ma żadnych możliwości zrozumienia, co one odpowiadają.
To się nazywa terroryzm dziecięcy.
 
Ale jak by to nie nazywać i co by o tym nie mówić, to nie mogę zrozumieć, jak dorosły człowiek nie może porozumieć się z dziećmi.
Przecież to tylko dzieci.
Na dodatek bardzo grzeczne, jak grzecznie i spokojnie z nimi rozmawiać.
Ja jakoś nie mam żadnego problemu z dogadaniem się z nimi, a przecież nikt mnie nie szkolił w tym zakresie.
Czego tych nauczycieli na studiach uczą?
 
 
Wierzysz? 2005-04-07 21:15
 
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki.
Pierwszy zapytał się drugiego:
 
- Wierzysz w życie po porodzie?
 
- Jasne, coś musi tam być, mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem.
 
- Głupoty, żadnego życia po porodzie nie ma, jak by miało wyglądać?
 
- No nie wiem, ale będzie więcej światła, może będziemy na nóżkach biegać, a jeść buzią.
 
- No to przecież nie ma sensu, biegać się nie da, a kto widział, żeby jeść ustami, przecież żywi nas pępowina.
 
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
 
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to wg ciebie w ogóle jest?
 
- No przecież jest wszędzie wokół nas, dzięki niej żyjemy, bez niej by nas nie było.
 
- Nie wierzę, żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma.
 
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać, jak śpiewa, albo poczuć, jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później ...
 
 
Konanie ... 2005-04-08 14:06
 
Moment
w którym wszystko przestaje być ważne
 
trwający dostatecznie długo
aby odcisnąć się w świadomości
 
trwajacy dostatecznie krótko
aby nie pozwolić mi umrzeć ...
 
 
Ciężko na sercu po obejrzeniu tranmisji telewizyjnej z Watykanu.
 
Jadę dopiero wieczorem, więc jeszcze trochę czasu mam.
Tak się porobiło, że zabieram ze sobą Jasia i Zuzkę.
A dwa Marki zostają razem w domu.
Wczoraj poszłam do fryzjerki zrobić trwałą.
Nie podobała jej się moja fryzura i namówiła mnie na podcięcie włosów.
I o dziwo potrafiła z tej mojej kostropatej fryzury zrobić cudeńko wręcz.
W sumie doszłyśmy razem do wniosku, że szkoda trwałą niszczyć mojej nowej i pięknej fryzury i tylko mnie uczesała.
Próbowałam wprawdzie wytargować choćby balejage, ale powiedziała, że na to mam zawsze czas i jak pochodzę z tydzień w tej fryzurze, to wtedy zadecyduję, czy robić trwałą i balejage, czy tylko balejage.
Rzecz w tym, że jak chce się mieć i jedno i drugie, to trzeba najpierw zrobić trwałą, a za 2 tygodnie dopiero balejage.
W domu za to całkowity brak zrozumienia ze strony mojego mężczyzny, który stwierdził, że coraz bardziej chcę się upodobnić do chłopaka.
Masakra!
 
A poza tym, to muszę się odchudzać, bo okazało się, że w czasie świąt i choroby przybyło mi na wadze 4 kilo.
Następna masakra!
Ale 2 już zrzuciłam, więc nie jest tak źle.
 
Weszłam dziś w pewną pocztę tak na wyczucie i okazało się, że miałam rację.
Zastałam komunikat, że ponieważ nie logowałam się do tej poczty przez 45 dni, więc opróżniono moją skrzynkę z całej zawartości i jest ona nie do odzyskania.
Wprawdzie łza zakręciła mi się w oku na wspomnienie, co tam było, ale potem poczułam, jak kamień spadł mi z serca.
Ktoś zrobił za mnie to, czego sama nie byłam w stanie.
 
Może jeszcze tylko odnotuję to, co powinnam już dużo wcześniej.
Mój mężczyzna dostał zgodę kardiologa na operację, ale nie chce na nią iść.
Boi się, że nie obudzi się po narkozie.
A tych operacji pod znieczuleniem się nie robi, bo nie ma możliwości znieczulić całej jamy brzusznej.
Nie namawiam go, bo sama też boję się narkozy i też mam takie obawy, że nie obudziłabym się po niej.
 
Nadal nie potrafię poradzić sobie sama ze sobą, ale to już detal raczej.
Czasami tak sobie myślę, że skoro życie straciło sens, to może śmierć ma sens?
Szkoda, że jestem takim okropnym tchórzem, bo mogłabym spróbować.
Wprawdzie odkręcić tego już by się nie dało, ale raz kozie śmierć, jak mówi jedno z polskich przysłów.
Zawiodłam się też sama na sobie.
Wydawało mi się, że już nawet płakać nie umiem, ale okazało się, że nic bardziej złudnego ...
 
slodka_idiotka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz