Najnowsze wpisy, strona 3


maj 06 2007 kocham i jestem kochana
Komentarze: 1
I właściwie na tym mogłabym zakończyć. Ale dodam, że poznałam całą rodzinkę mojego Ukochanego. Objeździliśmy wszystkich. Są wspaniali. Idzie z nimi pogadać i dogadać się. A gdybym znów miała problemy z bólami głowy, to zmienimy miejsce zamieszkania. Znaczy ... wracam na stałe do Warszawki. I zobaczymy, co będzie się działo. Pewnie kilka razy będę musiała jeszcze tu zajrzeć, ale to tylko w niedzielę, jak Ukochany pojedzie na wykłady. Gorzej, że tam znowu będzie problem z bieganiem. No i z moją rodzinką, która znów ruszy do mnie na pomoc. Ja to nazywam wścibstwem ... oni opieką nade mną. Na szczęście to tylko 14 osób, więc idzie wyprowadzić ich w pole. Ukochany śmieje się, że w razie czego uciekniemy na bezludną wyspę ...
slodka_idiotka : :
kwi 27 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Wolna 2005-03-13 21:45
 
Pozbyłam się już wszystkich facetów.
Znaczy zraziłam wszystkich do siebie.
I to tak dokładnie, że mam spokój.
Starałam się też zatrzeć swoje ślady.
Tego ostatniego kiedyś też się pozbędę.
Żaden facet nie jest mi do niczego potrzebny.

 
 
Dyżur 2005-03-15 15:41
 
I znowu blogi siadły.
Nie lubię poniedziałków.
Po dyżurze wybrałam się z Pawłem na kawę.
Byłam mu to winna za obcięcie włosów.
Nawiasem mówiąc wygląda okropnie.
Z rozpaczy postawił też cognac.
A w domu trafił mi się rozwścieczony mężczyzna, nawet podobno mój.
 
 
Oniemiał 2005-03-15 22:51
 
I znów puściły mi nerwy.
Wykrzyczałam: "nienawidzę cię!"
Wiadomo, wtorek.
I nawet nie żałuję.
A płakać już nie potrafię.
Nienawidzę wtorków.
Wczoraj na gg Evan powiedział do mnie eluś.
Aż mi serce na chwilę stanęło.
 
 
Przeprosiny 2005-03-16 21:31
 
Złapałam go za szyję.
Przyciągnęłam siłą do siebie.
Próbował się wyswobodzić.
Ale bez przekonania.
Zaczęłam się śmiać.
W końcu śmieliśmy się razem, jak kiedyś z Bartkiem.
Qrcze, żeby chociaż umiał kłamać i nie był takim frajerem i naiwniakiem.
Ilekroć poznał, że płakałam mówiłam, że taki film oglądałam, na którym popłakałam się i on wierzył.
W sumie, to od pewnego czasu już nawet płakać nie potrafię, więc gdyby tak zmienił imię ...
 
 
Podziw 2005-03-17 21:29
 
"Jestem pod wrażeniem", to słowa, które padły wczoraj pod moim adresem z ust dyrektora najlepszego gimnazjum w naszym mieście.
Dzieciaczki, które wzięłam z domu dziecka, chodzą do najlepszej szkoły podstawowej w naszym mieście.
Wczoraj w świetlicy tejże szkoły odbyło się spotkanie rodziców uczniów szóstych klas z dyrektorami wszystkich gimnazjów.
Jako pierwszy dokonał prezentacji swojej szkoły dyrektor gimnazjum, które w rankingu zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce.
Niestety, spóźniłam się pięć minut i widząc, że wszyscy obecni mają materiały dotyczące jego szkoły, które rozdał na początku, ja na końcu podeszłam do niego z prośbą o nie i wówczas właśnie usłyszałam, nie tylko ja zresztą, słowa, które zacytowałam na początku.
I nie byłabym sobą, jakbym ich nie wykorzystała dla swoich prywatnych celów.
Otóż zadzwoniłam dziś do niego z informacją, że ze wszystkich szkół wybrałam właśnie jego, ale dziecko, które wzięłam z domu dziecka, ma średnią ocen 3,3 i w związku z tym proszę o specjalne potraktowanie go i przyjęcie mimo, że przyjmowani są uczniowie ze średnią powyżej 5,0 bowiem chłopiec jest bardzo ambitny i ręczę, że sobie poradzi.
W odpowiedzi usłyszałam, że dyrektor jest pod jeszcze większym wrażeniem i przyjmie Marka, w związku z czym prosi o jak najszybsze dostarczenie jemu osobiście dokumentów, żeby mógł zarezerwować miejsce.
A sam Marek jest w siódmym niebie, bo będzie mógł w tej szkole rozwijać swoje zdolności, gdyż jest tam wszystko, co powinno być w szkole tej klasy, to znaczy sekcje sportowe: koszykówka, siatkówka, unihokej, piłka nożna, pływanie, szachy, kulturystyka, turystyka rowerowa, aerobik, korekta wad postawy i ratownictwo wodne, siłownia, oraz kółka zainteresowań: polonistyczne, matematyczne, chemiczne, biologiczne, fizyczne, historyczne, geograficzne, filozoficzne, repetytorium językowe, komputerowe, dziennikarskie, elektroniczne, kulinarne, plastyczne, zespół wokalny, chór, harcerstwo, czytelnia multimedialna, kawiarenka internetowa, rowery, gitary, stołówka z dwudaniowymi obiadami z deserem, konkursy i projekty badawcze, a wszystko to za jedyne 250 zyla miesięcznie, na dodatek zajęcia w szkole trwają od 8 rano do 20 wieczorem i można chodzić na wszystko, na co ma się ochotę, więc nuda nie grozi żadnemu uczniowi.
Qrcze, prawie, jak w moim ogólniaku, a o ile taniej ...
 
 
 
Piątki 2005-03-18 20:29
 
Piątki były zawsze dla mnie szczęśliwymi dniami.
Ponad rok temu stały się nawet bardzo szczęśliwymi.
Czekałam na nie z wielką niecierpliwością.
Po jakimś czasie zaczęłam również czekać na wtorki.
Niestety, co piękne zazwyczaj u mnie krótko trwa.
Już nie mam powodu, żeby czekać na jakikolwiek dzień tygodnia.
Jednak przyzwyczajenie do czekania pozostało.
Znienawidziłam więc wtorki.
Piątków nie potrafię znienawidzić i dalej czekam na nie z utęsknieniem.
A do mojego czekania muszę dobrać sobie nowy powód.
Chyba najlepiej będzie, jak od kwietnia w każdy piątek zrobię sobie wyjazdówę, a że uwielbiam podróże, więc będzie sensowny powód do czekania.
 
 
Szpital 2005-03-19 21:10
 
Mam w domu szpital.
Żadna grypa, nawet ptasia.
Po prostu przeziębienie.
Ale z temperaturą ponad 38 stopni.
A choruje trzech facetów.
Dwóch Marków i Jasiu.
Masakra!
Kto nie miał w domu trzech chorych facetów, nie ma pojęcia, co to słowo oznacza.
Obie z Zuzką mamy pełne ręce roboty.
Najlepiej ma mój mężczyzna, bo parzę mu kawę z rumem.
Sobie zresztą na wszelki wypadek też, żeby się od nich nie zarazić.
A co, każda okazja jest dobra, żeby wypić.
 
 
Dylematy 2005-03-20 22:08
 
Ma na imię Grzegorz, 29 lat, mieszka w Warszawie i jest dziennikarzem.
Mówił na mnie Maluch, pocahontas, Indianka, Indianos, Dziewczynka z Długimi Włosami, Kotku, Ela, Ellla, Elcia, Ala, Alcia, a ja czekałam, kiedy mu pomysłowości zabraknie i zacznie się powtarzać.
Nie zaczął, bo nie zabrakło.
Poddałam go więc testowi.
Przestałam się do niego odzywać.
Była akurat moja kolej.
I zapadła martwa cisza.
Podobno, jak mu zależy, to odezwie się.
Mija już trzynasty dzień i nie wiem, co myśleć.
Czy mu nie zależy, czy uważa, że go zostawiłam.
 
Postanowiłam kiedyś, że nie zakocham się w żadnym facecie, który nie będzie miał na imię Bartek.
Ma na imię Bartosz, 23 lata, nosi okulary i od trzech lat ma dziewczynę, którą nazywa Ukochaną.
A ja mam 5 lat urlopu od facetów i ciekawe, czy on w tym czasie ożeni się, czy rozstanie z Ukochaną ...?
 
 
slodka_idiotka : :
kwi 27 2007 Bez tytułu
Komentarze: 4

Wiosna 2005-03-21 20:27
 
Dziś pierwszy dzień wiosny, co słychać i widać.
Nie chciało mi się siedzieć na dyżurze, więc poszłam tylko na chwilę, ale w rezultacie zabrałam chłopaków do lokalu.
Po prostu uciekliśmy z pracy, żeby się spić.
W końcu nie można przegapić takiej okazji, jak pierwszy dzień wiosny.
Piliśmy mój ukochany Cognac Irish Coffee.
Chłopaki stwierdzili, że wprawdzie jest obłędnie drogi, ale jeszcze obłędniej obłędny.
Taka ciekawostka przyrodnicza.
A po powrocie do domu przesłuchanie.
- Czemu ty właściwie pijesz?
- Bo mam zły humor.
- A jak kupię ci kawałek złota, to poprawi ci się humor?
- Nie.
- Wiem, kupię ci Bartka.
No i rozśmieszył mnie ...

 
 
Alkohol 2005-03-22 18:14
 
Ponoć picie alkoholu uodparnia na choroby.
Bzdura na resorach, bo ja jednak zachorowałam.
A dokładniej mówiąc zachorowało moje gardło i to na ropną anginę.
Na dodatek jakąś naciekową.
Mam bezwzględnie leżeć w łóżku i łykać jakiś ohydny antybiotyk tak silny, że tylko jedną tabletkę dziennie.
W przewidywaniu wysokiej gorączki lekarz przepisał mi też Paracetamol.
Normalnie, to do łóżka przywiązać by mnie trzeba, żebym w nim leżała.
Jednak gardło boli i piecze okropnie, w głowie mi się kręci, więc łykam antybiotyk i Paracetamol, piję gorące herbatki i leżę w tym nieszczęsnym łóżku.
A ponieważ tabletek jest na 9 dni, więc święta będzie szykował mój mężczyzna.
Gorzej, że przy antybiotyku nie wolno pić alkoholu, nawet kawy z rumem.
Qrcze, jeszcze nie zdążyłam na dobre wpaść w nałóg, a już muszę z niego wychodzić.
Słowem mam przerąbane, bo po dziewięciu dniach przerwy, to już raczej wróci mi rozum.
I to tym bardziej, że pić mi nie wolno ze względu na nadciśnienie.
A poza tym, to odnotowałam dość ciekawą reakcję na moje nowe image.
Ten, kto zna mnie dłużej, nie poznaje mnie, a ten, kto zna mnie krócej uważa, że nareszcie znormalniałam, jakbym kiedykolwiek była lub zamierzała być normalna.
 
 
 
 
Grafomania 2005-03-23 14:34
 
Dzieciom z trzecich klas kazano na dzisiaj przynieść rymowany wiersz, ułożony przez siebie przy pomocy rodziców, a mówiący o rodzinie, w której żyją.
Marek pomagał Zuzce, a ja Jasiowi i tu chcę uwiecznić efekt naszych wysiłków.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że jestem chora i to, że nie umiem pisać wierszy.
Całkowite beztalencie w tej dziedzinie jestem.
I mam nadzieję, że przeczytają ten wytwór mojego chorego umysłu szczególnie ci, którzy moje skróty myślowe biorą za wiersze.
Aha, wiersz jest długi, bo aż pięciozwrotkowy, ale to tylko i wyłacznie dlatego, że Marek z Zuzką ułożyli dwuzwrotkowy.
A ja już tak mam, że lubię być lepsza, nawet w tym, co mi zupełnie nie wychodzi.
 
   
     Moja rodzinka
 
Moja mamcia jest kochana,
bo jak wstaję co dzień z rana,
śniadanie mam uszykowane
i drugie do szkoły zapakowane.
 
Tatko do parku mnie bierze,
żebym pojeździł na rowerze,
albo do lasu na grzyby,
a czasami nad wodę na ryby.
 
Moja siostra, to Zuzia
i ładna jest jej buzia
śmieje się, jak wariatka,
a nie ma na głowie kwiatka.
 
Mój brat Marek radio ma,
na którym za głośno gra,
zawsze młodsze dzieci bije
i za dużo herbaty pije.
 
A ja Janek na imię mam
i w karty chętnie gram,
swoją rodzinkę bardzo lubię, 
chociaż często się z nią czubię.
 
 
I proszę nie krytykować, bo mam nadzieję, że w pisaniu wierszy osiągnęłam jednak poziom klasy trzeciej ze szkoły podstawowej, a zresztą zobaczymy, co nauczycielka na to i jest to bardzo ważne jako, że szkoła wyda drukiem te dziecięce wierszyki, więc najważniejsze, jak załapie się on do tomika.
 
 
Powiedział: 2005-03-24 16:02
 
"kochana Elu"
"I w ogóle się stęskniłem"
"mam do Ciebie słabość"
"nadal twierdzę, że gdyby była szansa, poszedłbym z Tobą bez mrugnięcia 
okiem, jesteś piękna tak samo dla mnie jak byłaś.."
"ale zawsze brałaś pod uwagę bardziej własne potrzeby i ideały a nie potrzeby 
partnera.."
"podejście do sexu jest tylko jednym z motywów"
"jestem rycerzem,delikatnym i silnym, zdecydowanym i zaskakującym, 
romantycznym i zarazem kochającym czasem ostry sex"
"ja chcę Twoją fotkę, masz 2 tygodnie na zrobienie, inaczej będę Cię ścigał"
"nie lekceważ mnie"
"ja nie jestem wszyscy, ode mnie nie ma urlopu"
"musiałabyś mnie po prostu zdobyć tym, co byś mi zrobiła (i nie mowię tu o 
karate)"
"będziesz spała obok mnie"
"spędźmy kilka dni razem, spędźmy razem kilka nocy i potem pogadamy"
"wiem, że to zabrzmi bezczelnie,ale powiem to, co mowi moje cialo w tym 
momencie, chciałbym się  teraz z Tobą kochać, nie odbierz tego źle"
"chętnie bym spał dzisiaj koło Ciebie i długo nie dałbym Ci zasnąć"
"chętnie dotknąłbym Twojego nagiego ciała"
"jesteś piękniejsza niż ..."
"no rusz tą blond czuprynką"
"pokój z wygodnym łóżkiem i cała noc dla nas, cała noc namiętności"
"wzięłaś urlop od związków, a nie od czułości"
"przytul mnie, tylko nago" 
 
 
Komentarz 2005-03-25 17:07
 
"ale zawsze brałaś pod uwagę bardziej własne potrzeby i ideały a nie potrzeby 
partnera..."
 
Odkrywcza i bardzo słuszna uwaga.
W końcu jestem zaborcza.
Chcę więc mojego Ukochanego tylko dla siebie.
Co moje, od tego wara!
Mam to po mojej mamie.
Mojej mamie udało się.
Ten, kogo pokochała, miał takie same, jak ona potrzeby.
Czyli mój tata.
Ja nie mam tego szczęścia.
Dwom z trzech ja nie wystarczam. 
Więc jestem z trzecim.
A ten z kolei mi nie wystarcza.
Platoniczna miłość jest piękna, jak o niej czyta się.
Ale do życia nie pasuje.
Podobnie zresztą, jak ja.
Nie pasuję też do żadnego faceta.
Do tego świata też nie pasuję.
 
Wielki piątek, to dzień zadumy, rozważań i refleksji.
Więc najpierw zadumałam się nad możliwością istnienia światów równoległych.
Potem rozważyłam możliwość wyjazdu na drugi koniec wszystkiego.
I nadeszła pora refleksji ...
Uderzenie
Konanie
Duch
Dusza
Rozkład
Śmierć
Epitafium.
 
 
Rozmowa 2005-03-29 21:30
 
- nie masz może ochoty na sex?
 
- mam
 
- Ela, powiedz mi coś naprawdę poważnie, czy jeśli byśmy się spotkali w sprzyjających okolicznościach brałabyś pod uwagę coś takiego?
 
- raczej nie
 
- ale na jakiś głębszy pocałunek mogę liczyć chociaż?
 
- raczej nie
 
- ehh spoko
 
- a co Ty ostatnio tak tylko o sexie?
 
- bo mnie korci, szczególnie jak zobaczyłem to Twoje ostatnie zdjęcie ...
 
 
Masakra 2005-03-30 21:50
 
W sumie, to miałam dziś opisać wczorajszy dzień, który był wyjątkowo pełen wrażeń i miłych sytuacji, ale dziś się okazało, że tak naprawdę, to nawet nie wiem, czy zapisać go na plus czy na minus.
Ujawniły się nowe okoliczności, co do których wolę, przynajmniej na razie, nie wypowiadać się, bo po prostu nie jestem w stanie.
Sama już nie wiem, czy to był sen czy jawa, gdyż sprawy wydawałoby się zupełnie proste, nabrały zupełnie innej wymowy.
 
A dzisiejszy dzień w domu przebiegł wyjątkowo pomyślnie, gdyż Jasiu wrócił ze szkoły z wiadomością, że wierszyk, który mu ułożyłam został zakwalifikowany do książki.
Tak przy okazji nasunęła mi się taka refleksja, że teoretycznie, skoro ja jestem ścisłowcem, to mój partner powinien być humanistą i wtedy idealnie uzupełnialibyśmy się i moglibyśmy pomagać dzieciom w odrabianiu zadań domowych.
Niestety, w praktyce nie mogę dogadać się z humanistą, na którym bardzo mi zależy.
Dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu jest on.
Dla niego wszyscy są ważniejsi ode mnie, a szczególnie dziewczyny, które mnie nienawidzą.
 
C'est la vie ...
 
A tak w ogóle, to dziś ostatni dzień wzięłam antybiotyk.
Jutro spiję się.
A pojutrze prima aprilis i mam już na niego dobry żart ...
 
 
Powiesili ... 2005-03-31 17:46
 
Kowal zawinił, Cygana powiesili.
Chyba wczoraj postąpiłam wg tej zasady.
Ale niech tam, mam już dość tej całej błazenady.
Dzisiaj idę z przyjaciółmi na popijawę.
Marek stanowczo odmówił uczestniczenia w tej farsie, jak powiedział.
A ja stawiam wszystko na jedną kartę.
Jak wyjdę cało z tej opresji, to od jutra rozpoczynam nowe życie.
A jak jutro tu się nie pojawię, to nie będzie to żart prima aprilisowy.
Na prima aprilis mam przygotowany całkiem inny żart ...
slodka_idiotka : :
mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

Consensus ... 2005-04-01 00:16
 
Ostatnio za wiele dzieje się w moim życiu.
Robię ciągłe przymiarki do stabilizacji.
W piaskownicy ktoś założył temat żartów prima aprilisowych.
Wpadłam na pomysł i zapytałam pani Elżbiety, czy udało jej się zrobić kiedyś jakiś fajny żart.
Opowiedziała mi, że była nałogową palaczką papierosów, paliła już 30 lat, jak wpadła na pomysł i rzuciła palenie właśnie od pierwszego kwietnia.
Oczywiście nikt jej w to nie wierzył, wszyscy podejrzewali żart, a ona faktycznie od tamtego dnia - mimo, że minęło już 11 lat - nie pali.
Nasunęła więc mi się myśl zaadoptowania tego pomysłu do własnych celów.
Rzecz w tym, że opisując swoje życie, tu na blogach spotkałam się już drugi raz z zarzutem, że piszę telenowele brazylijskie.
Możliwe, nie wiem, gdyż nie oglądam telewizji na tyle często, by trafić na coś takiego, a jeżeli już oglądam, to programy popularno naukowe, filmy oparte na życiu typu "Z życia wzięte", rozmowy w toku, szansę na sukces, stratosferę i kilka innych rozrywkowych programów.
Ale skoro wygląda na to, że znowu nie jestem trendy, bo teraz w modzie telenowele brazylijskie, więc zakładam dziś nowy blog prima_aprilis, na którym w dalszym ciągu tak, jak dotychczas, będę opisywała swoje życie i wstawiała swoje skróty myślowe, a w gestii ewentualnych czytelników pozostawię już domysły, czy to real czy fikcja.
W każdym bądź razie nikt nie będzie mi już mógł zarzucić, że ściemniam, bo tytuł prima_aprilis uprzedza każdego, że to, co czyta, niekoniecznie jest prawdą, równie dobrze może być scenariuszem do telenoweli brazylijskiej lub czymkolwiek innym.
I mam nadzieję, że w ten sposób uzyskamy consensus ...

 
 
Powaga ... 2005-04-01 16:27
 
Jakoś tak ostanio mam, że najczęściej trafiam na ludzi z zerowym poczuciem humoru.
A jest to dla mnie o tyle ważne, że coraz częściej bywam w znakomitym nastroju, który charakteryzuje się głównie ochotą na żarty.
Masakra zaczyna się, jak trafiam na ludzi, którzy moje żarty biorą poważnie.
Tak na początek, to może wyjaśnię, że jak piszę komuś cmok, to nie oznacza autentycznego pocałunku i nie powinno wzbudzać żadnych podejrzeń.
Z tego też powodu, jak widzę w jakimś komentarzu, że dziewczyna dziewczynie pisze całuski, to nie podejrzewam u niej skłonności lesbijskich.
Natomiast do przekazania Ukochanemu miłosnego pocałunku ode mnie, mam specjalny obrazek, na którym dziewczyna obejmuje i całuje chłopaka.
A dzieje się tak dlatego, że raz przesłałam ten obrazek innemu facetowi i Ukochany zwrócił mi uwagę na znaczenie, jakie mu przypisuje.
Od tej pory ten obrazek wykorzystuję tylko i wyłącznie  w rozmowie z moim Ukochanym.
 
Dzisiejszy dzień, mimo daty, rozpoczął się dla mnie bardzo poważnie.
Obudziłam się bowiem z tak wielkim bólem głowy, że jak tylko dzieciaki poszły do szkoły, od razu położyłam się z powrotem do łóżka.
Obudził mnie powracający z zakupów mój mężczyzna.
Dzisiejsza data skłoniła go do rozpoczęcia prac przygotowawczych do remontu jednego z pokoi dziecinnych.
Masakra!
Nie cierpię remontów w mieszkaniu.
Najchętniej wyjechałabym zostawiając klucze jakiemuś zakładowi remontowemu, żeby po powrocie zastać wyremontowane i posprzątane mieszkanie.
Niestety, mój mężczyzna, jak większość facetów, remont musi robić sam i to w mojej obecności, bo przecież ktoś musi go podziwiać, jaki zdolny.
Aaa ...
i jeszcze wyliczyć, ile zaoszczędził.
Zgodził się tylko na wymianę okna i zabudowę wnęki przez wyspecjalizowane zakłady .
Okno zostało wymienione w lutym, a wnęka zabudowana w marcu.
W ogóle, to zabudowa wnęki wyszła tak super, że nie wytrzymałam i pokój odebrałam Markowi, dałam Zuzce, a chłopaków umieściłam razem.
Nowe okno, nowy mebel, to i nowa lokatorka, która pewniej lepiej o to wszystko zadba.
Na kwiecień zaplanowaliśmy tylko malowanie i tapetowanie.
Na maj wymianę dywanu.
Zakup nowej wersalki na czerwiec.
Nowy komputer na lipiec.
I na tym zakończymy ten pokój, bo lampa, lampka i biurko są nowe.
W sierpniu nas nie ma, a od września rozpoczynamy unowocześnianie pokoju chłopaków, co pochłonie więcej kasy, bo pokój dużo większy.
 
Tyle plany.
Zobaczymy, jak pójdzie z realizacją.
Głównie na co i w jakim terminie wystarczy kasy.
 
 
Brak ... 2005-04-02 14:58
 
Zacznę od odpowiedzi na pytanko, które ktoś mi zadał w komentach do poprzedniej notki.
A brzmi ono tak:
"po co ci kolejny blog????
No cóż, od zawsze wyznaję zasadę, że jak coś nie idzie tak, jakbym chciała, to zawsze mogę zacząć od nowa.
Już nawet nie chce mi się liczyć, który to z kolei blog, bo wiem, że w końcu potrafię go pisać tak, żeby i "wilk był syty i owca cała".
I mam nadzieję, że to będzie właśnie ten blog.
 
Jakoś tak mam, że potrzebuję poczucia bezpieczeństwa.
Miałam je tylko do śmierci mamy, dlatego tak mi jej bardzo brak.
Dziwi mnie, jak ktoś opowiada, że rodzice np. każą mu płacić mandaty z kieszonkowego, czy coś w tym stylu.
Moja mama przede wszystkim chroniła mnie w tym sensie, że zawsze brała moją stronę i to niezależnie od tego, czy miałam rację, czy też nie.
Zawsze mogłam polegać na mojej mamie.
Miała nas trzy i za każdą walczyła, jak lwica.
Dlatego moim marzeniem zawsze było spotkać faceta, który da mi takie samo poczucie bezpieczeństwa, jakie dawała mi mama.
Niestety, do tej pory spotkałam tylko jednego takiego i jest nim Marek, którego nazywam obecnie moim mężczyzną z tego względu, że w domu mam dwóch Marków i tak ich odróżniam.
Na innych zawsze się zawiodłam pod tym względem.
A najbardziej boli mnie fakt, że zdarza mi się poznawać również facetów, z którymi na początku wiążę pewne nadzieje, a w rezultacie znajomość kończy się ich nienawiścią do mnie.
Marek mówi, że winna jest tutaj moja naiwość, bo w każdym człowieku widzę przyjaciela.
Coś w tym na pewno jest, czego najlepszym dowodem jest moja dwukrotna bytność w piaskownicy.
Jakoś tak za każdym razem było, że zraziłam tam do siebie kilku facetów.
Za pierwszym razem, to i może sama zawiniłam, bo zauważyłam, co ich okropnie denerwuje i znalazłam sobie dziką satysfakcję w denerwowaniu ich.
Sama miałam wtedy okropnego doła przez faceta, więc była to taka jakby rekompensata.
A poza tym, to denerwowałam tylko tych najgłupszych.
Ale za drugim razem po prostu żartowałam i wszystko wyglądało na to, że oni również, do momentu, aż jeden z nich powiedział, że flirtujemy.
O finale tej zadymy nie będę pisała, bo szkoda słów.
I moich łez.
Po raz kolejny okazało się, że jeżeli tylko wdam się w jakąś zadymę, to okazuje się, że mój Ukochany jest po drugiej stronie barykady.
Masakra!
Ale nieważne.
Najważniejsze, że go kocham i to wielką miłością, która starcza na nas dwoje.
 
 
Dziwne ... 2005-04-03 14:22
 

Papież umarł, a ja zamiast modlić się za Jego duszę, snuję marzenia o moim Ukochanym.
Na początku choroby Papieża bardzo często modliłam się za Niego.
Potem doszłam do wniosku, że cierpi i w krótkiej modlitwie poprosiłam Pana Boga o szczególną opiekę nad Papieżem.
Kiedy dotarła do nas wiadomość, że Papież umiera, popłakałam się i również w krótkiej modlitwie poleciłam Go Panu Bogu.
Teraz, po usłyszeniu o śmierci Papieża, popłakałam sobie dłużej.
Pomyślałam też sobie, że nigdy nie pojechałam w żadne miejsce, gdzie z wizytą przebywał Papież, chociaż miałam nie jedną okazję.
Mogłabym też być teraz w Rzymie, gdybym nie była tak leniwa i przyłożyła się do nauki, a tak, to jest tam Wojtek.
A w ogóle, to ciekawe, czy przebywa teraz w Watykanie, ale pewnie tak, bo na pewno jest tam cały Wydział Papieski.
I to wszystko.
Nad moimi myślami zapanowały marzenia o moim Ukochanym.
Dokładniej mówiąc wspomnienia o marzeniach z nim związanych.
A były one bardzo piękne i bogate.
Przede wszystkim marzyłam, żeby ukończył studia a następnie zamieszkał ze mną.
Nie chciałam, żeby pracował, wolałabym spędzać z nim każdą chwilę, spełniać wszystkie jego zachcianki i fantazje, podróżować razem, zwiedzać, poznawać nowych ludzi, nowe miejsca, chodzić wspólnie do kina, teatru, opery, fiharmonii, słowem być ciągle w ruchu, bo to bardzo lubię.
Jest dla mnie bardzo atrakcyjny, bo mamy wiele wspólnego, nawet to, że nie jest ani w jednym calu snobem.
A poza tym potrafi pięknie mówić, a ja przecież uwielbiam słuchać, no i pisze cudowne wiersze.
Ktoś kiedyś powiedział, że miłość, to nie sex.
Dziwne, bo u mnie miłość objawiła się pożądaniem sexu z Ukochanym.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie odczuwałam.
Rety, dla mnie byłby to raj na ziemi.
Niestety, jak zwykle biorę pod uwagę tylko swoje potrzeby, więc okazało się, że te marzenia mogę sobie włożyć między bajki.
Ukochany ma całkiem inne marzenia.
I w taki to właśnie sposób umierają moje marzenia wraz z Papieżem.
I chyba właśnie dlatego śmierć Papieża sprawiła, że te marzenia opanowały moje myśli.

 
 
Balanga ... 2005-04-04 15:03
 
Ufff ...
ale u nas gorąco.
Przed kilkunastoma minutami wróciłam z Markiem z gimnazjum.
Dyrektor przyjął nas osobiście, jak obiecał i zapewnił Marka, że zostanie przyjęty.
Chłopak poczuł się dowartościowany, bo chodził do najlepszej szkoły podstawowej, teraz będzie chodził do najlepszego gimnazjum.
Dziś mam dyżur dopiero od godziny 16,00 ale za to aż do 21,00 bo w programie mam po dyżurze spotkanie w klubie złamanych serc.
Żałoba narodowa, więc postaram się pisać same smuty.
I nawet chyba przyjdzie mi to bez większych trudności.
Jakoś tak ostatnio u mnie się właśnie porobiło, że smutów trochę się nazbierało i na dodatek wciąż dochodzą nowe.
No i nawet z radości potrafią narobić się smuty.
Na przykład mam zagwostkę, bo na sobotę i niedzielę mam zaproszenie na wesele we Wrocławiu.
Jadę z Jasiem, a partnera dostanę na miejscu.
Mój mężczyzna zostaje z pozostałą dwójką.
Najlepsze jest to, że upiera się, żebym jechała w sukience.
Sajgon, normalnie Sajgon.
Qrcze, jak wysłałam Evanowi moją najnowszą fotkę i zobaczył mój aktualny image, to już o niczym nie potrafi ze mną rozmawiać, jak tylko o sexie.
A to wszystko przez tą króciutką spódniczkę, bo Jola usadziła mnie tak, że na pierwszym planie widać moje nogi i nie tylko, co jest winą tej właśnie zbyt krótkiej spódniczki, a dopiero w tle bije po oczach moja rozmarzona mina.
Straszę mojego mężczyznę, że mogę zostać zgwałcona jeszcze w drodze, ale śmieje się tylko.
Sadysta.
Jedyne, co mi pozostaje, to w sobotę wyjść z domu wcześniej i przed wyjazdem kupić sobie spodnie na drogę i coś extra do przebrania na miejscu.
Masakra!
Sobota wesele, niedziela poprawiny i jeszcze wieczorem powrót do domu.
Z powrotem zostaniemy odwiezieni samochodem.
I już widzę minę mojego mężczyzny, jak mnie zobaczy.
Ale do domu wpuścić musi, bo mam tu dzieciaczki, sam nie da rady ich wychować.
Muszę się przed nim odkryć zaraz po powrocie, bo jak zobaczy dopiero na fotkach, to może być prawdziwy Sajgon.
Rety, w co ja się wpakowałam ...
 
slodka_idiotka : :
mar 03 2007 Wierzysz?
Komentarze: 0

Błazen ... 2005-04-05 14:54
 
"Książę błazna jest wart".
Te słowa arii uparcie tkwią w mojej głowie.
Całe szczęście, że weszłam do tej piaskownicy.
Żyłabym nadal w przekonaniu, że może coś straciłam.
Pamiętam, jaki był oburzony, że Bartek mnie okłamuje, jak udzielał mi rad, żeby go rzucić.
I jak stawiał się ponad kłamstwem.
Uważał się za rycerza, ale przekonałam go, że skoro nigdy nie kłamie, to jest księciem.
Dziękuję Panu Bogu, że mogłam poznać, z kim mam do czynienia i że nie jestem taka, jak oni, bo ja przecież nie chcę nikogo obrażać, nawet tych, którzy na to zasługują.
Nie mogę też wyobrazić sobie siebie wojującej z kimkolwiek.
Jestem nastawiona pokojowo do wszystkich, nawet do tych, którzy mnie usiłują obrazić.
Na każdą wojowniczą zaczepkę odpowiadam zawsze tylko raz w pokojowym tonie.
Jak nie osiągnę pokoju, omijam taką osobę z daleka, jak trędowatą.
I nie przejmuję się zupełnie tym, co kto sobie o mnie w tym kontexcie myśli.
A poza tym brzydzę się ludźmi, którzy wchodzą między dwoje zakochanych.
Jakoś tak jest, że zakochani nawet,  jak mają jakieś nieporozumienia, to potrafią pogodzić się do momentu, kiedy wejdzie między nich jakiś usłużny mediator.
Rozwali wszystko tak dokładnie, że już nikt tego nie poskłada.
Podobno większość ludzi ma swojego błazna.
Znaczy kogoś, kogo uważają za coś gorszego, ale się z nim wiążą, żeby ich zalety były bardziej widoczne.
Leczą w ten sposób swoje kompleksy.
Ja kompleksów nie mam i dlatego wiążę się tylko i wyłącznie z ludźmi pewnymi siebie w co najmniej takim samym stopniu, jak ja.
To tak a propos tej mojej rzekomej schizofrenii.
A tak nawiasem mówiąc ciekawe, skąd taka znajomość chorób psychicznych ...
bo ostatnia, która tu się nimi popisywała, jak się okazało, sama była leczona w szpitalu psychiatrycznym.
 
Wczoraj oglądałam w pracy transmisję z uroczystości w Watykanie.
Nie będę ukrywała, że płakałam.
Ale nie będę też ukrywała, że jestem bardzo spokojna o miejsce Papieża przy Panu Bogu w niebie.
Bo jeżeli nie ten Papież zasiądzie na jednym z tronów, żeby królować razem z Panem Jezusem, to kto?
Ten Papież odmienił każdego z nas.
Odwoływał się do tego, co w każdym człowieku jest dobre i szlachetne.
Nakazywał zaś wyrzeczenie się choćby na chwilę tego, co podłe i małostkowe.
Naśladował Chrystusa najdokładniej z żyjących współcześnie, a przecież też był tylko człowiekiem.
My nie potrafimy naśladować nawet Jego, namiestnika Chrystusa na ziemi ...
nam to jakoś nie wychodzi, chociaż bardzo tego chcemy.
Ktoś jedyny i niepowtarzalny napisał na swoim blogu, że zapłakał na wieść o śmierci Papieża.
Albo źle zrozumiałam.
Ale wszystko odałabym za to, żeby to była prawda ...
 
i tak przy okazji odnotowuję, że ta wczorajsza balanga, to był tylko taki żart prima aprilisowy.
Przypominam, że na moim blogu prima aprilis trwa cały rok.
Rzecz wygląda w sumie dość interesująco, gdyż byłam już kiedyś na weselu bezalkoholowym, a teraz będę na ślubie bez wesela, dlatego jadę sama z dzieckiem, a nie ze swoim mężczyzną i wszystkimi dziećmi.
Po ślubie będzie tylko niewielkie przyjęcie w lokalu, bez alkoholu, muzyki i tańców ze względu na żałobę, która w Kościele trwa 9 dni.
W sumie, to oczekiwali wszyscy na balangę, ale w rezultacie nawet na przyjęcie niektórzy się nie piszą ze względu na żałobę.
Wszystko inne, o czym pisałam wczoraj jest prawdą, ale nikt nie musi w to wierzyć ...

 
 
Marionetka ... 2005-04-06 16:56
 

 

"Sandra zamieściła na forum wiersz swojego faceta
wiersz który jak to określiła najbardziej się jej podobał
to nawet nie był wiersz
to było po prostu nędzne
ale to jego wiersz podoba Ci się najbardziej ze wszystkich jakie znasz
czy Ty się mnie wstydzisz?"
 
 
Nie mogłam zrozumieć wtedy, skąd u niego takie pytanie.
Teraz już wiem.
Powinnam wpaść na to już wcześniej.
W końcu sam napisał, że chowa archiwum, bo wstydzi się tego, co tam pisał.
Ja też, kiedy przed skasowaniem czytałam nasze rozmowy na gg, dwukrotnie miałam odczucie, że wcale nie chce się ze mną spotykać.
Ale najbardziej przekonującym dowodem jest to, że trzyma mnie jakby w ukryciu.
Gdybym nie napisała o tych oświadczynach, nikt by o tym nie wiedział.
Na jego blogu nie było śladu, że cokolwiek wydarzyło się niezwykłego.
A poza tym po ostatnim rozstaniu w każdej zadymie był po drugiej stronie barykady.
Samo rozstanie też nastąpiło w dość ciekawych okolicznościach.
W końcu czekałam 10 długich dni i nocy, żeby się odezwał, pisałam na swoim blogu, jak cierpię i ile dla mnie znaczy, a on uparcie milczał.
Uznałam więc, że mnie porzucił i wróciłam do Marka.
I tylko napisałam o tym na blogu, od razu odezwał się.
Nic już nie ryzykował.
Nasze rozstanie stało się faktem po obu stronach.
Osiągnął to, do czego dążył.
 
A ja, papierowa marionetka, grałam ...
 
i mam nadzieję, że już nigdy więcej ...
 
ale tylko nadzieję, pewności żadnej.
 
Wyjazd do Wrocławia szykuje mi się dłuższy, niż to planowałam.
Zostałam poproszona o przyjazd już w czwartek i głupio było mi odmówić, bo to rodzina.
Daleka, bo daleka, ale zawsze rodzina.
A niewiele mi jej już zostało, bo i zbyt wielka nie była, a że od wieków jest krótkowieczna, więc jest, jak jest.
Mój mężczyzna zgodził się na te moje 4 dni poza domem, ale pod warunkiem, że w niedzielę wrócimy.
W sumie, to nawet nie jestem pewna, czy mam ochotę na taki długi pobyt, więc jeszcze pomyślę, bo nikogo nie upewniłam, że na pewno przyjadę w czwartek.
 
A w ogóle, to całe szczęście, że wyjeżdżam, bo wraz z tą notką skończyły mi się smutne tematy i nie wiem, skąd bym wzięła następne.
No chyba, że udałoby mi się wreszcie znaleźć jakąś telenowelę brazylijską w telewizji i na jej podstawie coś zmyślić.
Tyle tylko, że wtedy nie byłby to już pamiętnik internetowy a jakiś twór na wzór moich skrótów myślowych.
 
 
Szkoła ... 2005-04-07 14:00
 
Jakoś tak się porobiło, że faktycznie moje smutne tematy skończyły się, jak nożem uciął.
Niemniej jednak w sercu moim smutek powiększa się ciągle.
Wygląda na to, że dojrzewa i staje się widoczny przez to, że kolor zmienia.
Im bliżej pogrzebu, tym smutniej w moim sercu i w mojej duszy.
Zadecydowałam, że jednak piątek chcę spędzić w swoim mieszkaniu przed swoim telewizorem.
W ciszy, spokoju i skupieniu chcę obejrzeć uroczystości pogrzebowe w Watykanie.
 
W szkole dzieciaków był dziś uroczysty apel związany tematycznie z Papieżem.
Niestety, Zuzka przyniosła uwagę w dzienniczku ucznia, że na lekcjach zachowuje się skandalicznie, a na apelu zdenerwowała nawet pana dyrektora, który przerwał apel, żeby ją upomnieć, co nie odniosło zresztą żadnego skutku i przeszkadzała dalej.
Poszłam więc do wychowawczyni i zapytałam, jakie ma kwalifikacje do wychowywania dzieci, jeżeli z jedną, na dodatek najmniejszą dziewczynką w klasie, nie może sobie poradzić, tylko stresuje dziecko takimi uwagami w dzienniczku.
W odpowiedzi usłyszałam, że ukończyła coś tam i jeszcze coś tam, a potem jeszcze coś tam, więc kwalifikacje ma odpowiednie, tylko Zuzka nieodpowienio się zachowuje.
Powiedziałam więc, że nieodpowienio może być, ale słowa skandalicznie zabraniam jej używać w stosunku do Zuzki i wyszłam.
 
Jak tak dalej pójdzie, to będziemy chyba musieli zmienić miejsce zamieszkania.
Którejś niedzieli Zuzka i Jasio zrobili na Mszy Św. dla dzieci taki Sajgon, że ksiądz musiał przerwać odprawianie i wyrzucić ich z kościoła.
W rezultacie dzieci nie puszczamy już samych do kościoła i chodzi z nimi mój mężczyzna.
A teraz zanosi się na to, że z Zuzką ja będę musiała siedzieć na lekcjach?
Nie doczekanie!
W bloku nikt już nie ma odwagi zwrócić żadnemu z tych dzieci uwagi, bo nie ma żadnych możliwości zrozumienia, co one odpowiadają.
To się nazywa terroryzm dziecięcy.
 
Ale jak by to nie nazywać i co by o tym nie mówić, to nie mogę zrozumieć, jak dorosły człowiek nie może porozumieć się z dziećmi.
Przecież to tylko dzieci.
Na dodatek bardzo grzeczne, jak grzecznie i spokojnie z nimi rozmawiać.
Ja jakoś nie mam żadnego problemu z dogadaniem się z nimi, a przecież nikt mnie nie szkolił w tym zakresie.
Czego tych nauczycieli na studiach uczą?
 
 
Wierzysz? 2005-04-07 21:15
 
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki.
Pierwszy zapytał się drugiego:
 
- Wierzysz w życie po porodzie?
 
- Jasne, coś musi tam być, mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem.
 
- Głupoty, żadnego życia po porodzie nie ma, jak by miało wyglądać?
 
- No nie wiem, ale będzie więcej światła, może będziemy na nóżkach biegać, a jeść buzią.
 
- No to przecież nie ma sensu, biegać się nie da, a kto widział, żeby jeść ustami, przecież żywi nas pępowina.
 
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
 
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to wg ciebie w ogóle jest?
 
- No przecież jest wszędzie wokół nas, dzięki niej żyjemy, bez niej by nas nie było.
 
- Nie wierzę, żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma.
 
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać, jak śpiewa, albo poczuć, jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później ...
 
 
Konanie ... 2005-04-08 14:06
 
Moment
w którym wszystko przestaje być ważne
 
trwający dostatecznie długo
aby odcisnąć się w świadomości
 
trwajacy dostatecznie krótko
aby nie pozwolić mi umrzeć ...
 
 
Ciężko na sercu po obejrzeniu tranmisji telewizyjnej z Watykanu.
 
Jadę dopiero wieczorem, więc jeszcze trochę czasu mam.
Tak się porobiło, że zabieram ze sobą Jasia i Zuzkę.
A dwa Marki zostają razem w domu.
Wczoraj poszłam do fryzjerki zrobić trwałą.
Nie podobała jej się moja fryzura i namówiła mnie na podcięcie włosów.
I o dziwo potrafiła z tej mojej kostropatej fryzury zrobić cudeńko wręcz.
W sumie doszłyśmy razem do wniosku, że szkoda trwałą niszczyć mojej nowej i pięknej fryzury i tylko mnie uczesała.
Próbowałam wprawdzie wytargować choćby balejage, ale powiedziała, że na to mam zawsze czas i jak pochodzę z tydzień w tej fryzurze, to wtedy zadecyduję, czy robić trwałą i balejage, czy tylko balejage.
Rzecz w tym, że jak chce się mieć i jedno i drugie, to trzeba najpierw zrobić trwałą, a za 2 tygodnie dopiero balejage.
W domu za to całkowity brak zrozumienia ze strony mojego mężczyzny, który stwierdził, że coraz bardziej chcę się upodobnić do chłopaka.
Masakra!
 
A poza tym, to muszę się odchudzać, bo okazało się, że w czasie świąt i choroby przybyło mi na wadze 4 kilo.
Następna masakra!
Ale 2 już zrzuciłam, więc nie jest tak źle.
 
Weszłam dziś w pewną pocztę tak na wyczucie i okazało się, że miałam rację.
Zastałam komunikat, że ponieważ nie logowałam się do tej poczty przez 45 dni, więc opróżniono moją skrzynkę z całej zawartości i jest ona nie do odzyskania.
Wprawdzie łza zakręciła mi się w oku na wspomnienie, co tam było, ale potem poczułam, jak kamień spadł mi z serca.
Ktoś zrobił za mnie to, czego sama nie byłam w stanie.
 
Może jeszcze tylko odnotuję to, co powinnam już dużo wcześniej.
Mój mężczyzna dostał zgodę kardiologa na operację, ale nie chce na nią iść.
Boi się, że nie obudzi się po narkozie.
A tych operacji pod znieczuleniem się nie robi, bo nie ma możliwości znieczulić całej jamy brzusznej.
Nie namawiam go, bo sama też boję się narkozy i też mam takie obawy, że nie obudziłabym się po niej.
 
Nadal nie potrafię poradzić sobie sama ze sobą, ale to już detal raczej.
Czasami tak sobie myślę, że skoro życie straciło sens, to może śmierć ma sens?
Szkoda, że jestem takim okropnym tchórzem, bo mogłabym spróbować.
Wprawdzie odkręcić tego już by się nie dało, ale raz kozie śmierć, jak mówi jedno z polskich przysłów.
Zawiodłam się też sama na sobie.
Wydawało mi się, że już nawet płakać nie umiem, ale okazało się, że nic bardziej złudnego ...
 
slodka_idiotka : :