cze 26 2007

pomału dochodzę do siebie


Komentarze: 5
Nie jest to łatwe, bo z wieloma sprawami nie mogę i chyba tak do końca nie pogodzę się nigdy, ale żyć trzeba, więc staram się nie myśleć, a bezmyślna istota, to wiadomo, słodka_idiotka, czyli wszystko zaczyna wracać do normy. Mojej normy. Czyli pomału dochodzę do siebie.
 
Żałuję, że nie posiadam talentów pisarskich, bo wtedy potrafiłabym opisać swoje życie i wiele spraw z nim związanych w przekonujący sposób. Ale nie potrafię. Moim stałym błędem jest pisanie w taki sposób, jakby wszyscy znali moje życie na wylot, więc każde nowe zdarzenie odczytają w kontexcie poprzednich wydarzeń. Jest to typowy sposób pisania pamiętnika zamkniętego, takiego tylko dla siebie. I dlatego w zasadzie już na stałe powróciłam do pamiętnika pisanego w zeszycie. Nie było to możliwe, kiedy byłam z Markiem, bo ciągle mi do niego zaglądał. Jest bardzo wścibski. Natomiast teraz jestem z mężczyzną wolnym od tej znienawidzonej przeze mnie cechy, czyli od wścibstwa, więc swobodnie zapisuję kolejne zeszyty. A tutaj zaglądam właściwie tak tylko pro forma. Po prostu mam tu swoich przyjaciół, których lubię i cenię, więc miło spotkać ich w takiej właśnie niezobowiązującej formie.
 
Nigdy nie ukrywałam i nie ukrywam, że zawsze marzyłam i nadal marzę o pisaniu pro arte i to dla czytelników, bo mam wrażenie, że moje ciekawe życie przyciągnęłoby uwagę i może nawet zainspirowało niektórych do różnych takich. Niestety, moje dotychczasowe próby pisania swojej historii spełzły na niczym. I od razu tak a propos ... ktoś, kto moje pisanie o dzieciach nazywa historią i w tym samym zdaniu poddaje w wątpliwość jej prawdziwość, przeczy sam sobie, bo historia, to coś, co zdarzyło się naprawdę. Więc albo historia, albo ... a nazywaj sobie, jak chcesz, mnie i tak to lotto. A wiesz, czemu? Bo w tej swojej krótkiej wypowiedzi 2 razy zaprzeczyłaś sama sobie. Podpowiem, bo sama pewnie na to nie wpadniesz. Zbyt jesteś zaślepiona swoją nienawiścią do mnie. Przypomnij sobie, jak pisałaś na swoim blogu, że nie spotykasz się z ludźmi z netu ... i pisałaś to w momencie, kiedy właśnie umawiałam się na spotkanie z wiesz kim. Zaczęłam nawet podejrzewać, że jest to przestroga dla mnie i określiłam to na swoim blogu mianem "pewnie o nim wiesz coś, czego ja nie wiem". Nie zaprzeczyłaś, więc stałam się jeszcze ostrożniejsza. Zaproponowałam nawet, że przyjadę z dziećmi w drodze powrotnej z wycieczki do Częstochowy i Warszawy. Wiem, znów wygląda na to, że zrzucam winę z siebie, przypisując ją innym. Tyle tylko, że czytaj to w kontexcie moich studiów teologicznych. Ja nie patrzę na ludzi ani na zdarzenia w aspekcie winy czy niewinności. Jestem tolerancyjna, więc takie sprawy traktuję, jako prawo do wolności. Człowiek nie musi tłumaczyć się, czemu nie chce spotkać się z drugą osobą. Ma do tego prawo. I wina nie ma tu nic do rzeczy. Z szacunku dla każdego człowieka, tłumaczę się tylko przed tym, kogo ta sprawa dotyczy. I o ile chce wysłuchać moich tłumaczeń.
 
Evan akurat chce ... mimo, że nie zgadza się z nimi. Ale zobacz, co napisał ... "coś mogło być, nie pozwoliłaś, więc problem nie istnieje". Logicznie rozumując, to byłby problem, gdybym pozwoliła. I faktycznie. Przecież Evan ma dziecko. I jeszcze taki drobiazg, jak jego matkę. Znaczy matkę swojego dziecka ...
 
under cover of night ... powiedz uczciwie, tak z ręką na sercu, czy spotkałabyś się z kimś, kto kiedyś tam wcześniej wystawił Cię do wiatru? Zaproponował Ci wspólny wyjazd na obóz sportowy do Austrii i zamilkł w momencie, kiedy zawiadomiłaś go, że masz już paszport. Odezwała się za to jego siostra, która wyjaśniła Ci sprawę ... on jedzie na ten obóz ze swoją dziewczyną z realu. W końcu, to nie jego wina, że woli tą z realu, którą zna, od tej z virtualu, której na oczy nie widział. Ma do tego prawo, jest wolnym człowiekiem. Ma też niezaprzeczalne prawo podrywać dziewczyny w necie, bo przecież "coś może być". Tylko, czy wszystkie te dziewczyny muszą się z nim spotykać? Bo jak nie, to są winne ... tylko czego?
 
Chaos Angel ... no cóż, w Twoich ustach chaos faktycznie brzmi, jak komplement, w końcu jesteś Aniołem Chaosu, prawda?
 
mateut ... thx, dodam jeszcze, że wszystkim - oprócz Evana, ale łącznie ze mną - to zdjęcie z łukiem bardzo się podoba. W końcu zdjęcia są po to, żeby je podziwiać. Nie jestem przecież prawdziwą łuczniczką, tylko amatorką szczęśliwą, że nauczyła się czegoś nowego.
 
arrow ... a co na to najpiękniejsza ze wszystkich żon :)?
 
slodka_idiotka : :
27 czerwca 2007, 15:39
Będę zaglądać... miło znaleźć taki blog wśród innych
27 czerwca 2007, 11:38
i rozpętała się dyskusja o tym jaka jesteś, a jaka nie...tolerancja to piękne słowo...szkoda, że nie dla wszystkich...wielki CMOK:) ps \"najwspanialsza z wszystkich żon\" wgryza mi się w grdykę...hihi...;)
27 czerwca 2007, 09:15
Może prawda, a może i nie... ludzie się zmieniają. Zapewne nie jestem tym samym aniołem co kiedyś, o ile jeszcze nim w ogóle jestem;) A tak na poważnie, czytając Twojego bloga, który to zresztą ewoluował kilkakrotnie, zauważyłem, że i Ty się chyba zmieniłaś. Z drugiej strony, jak sama bardzo trafnie zauważyłaś, skoro nie potrafisz odpowiednio przelać swojego życia na internetowy papier, my nie potrafimy go w dobry sposób odebrać. I nie chodzi tu o umiem czy nie, chodzi o końcowy odbiór; zmierzam do tego, że my, czytelnicy nie potrafimy w obiektywny sposób odebrać Ciebie jako osoby, jesteś dla mnie, dla nas wszystkich, tym, co piszesz. I na dodatek taką osobą, tylko, w jaki sposób nam podajesz swoją rzeczywistość. Abstrahując jednak od sposobu naszego odbioru Twojej osoby, zmieniło się, wg mnie, Twoje podejście do ludzi. I nie chodzi mi o Twoje życie intymne, ale o dzieci, którymi postanowiłaś się zaopiekować. Zastanawiające jest Twoje podejście do tej kwestii.
under cover of night
27 czerwca 2007, 02:05
heh żadnej nienawiści nie ma ja się uśmiecham czytając Ciebie,moze ironicznie ale jednak usmiecham sie;) zreszta jak mozna nienawidzic kogos kogo sie zna jedynie z blogow i kto mnie nie skrzywdzil?;)Ponoc\"wiesz kogos\"kochalas -nie wiedzialam ze moje napisanie o nie spotykaniu sie z ludzmi z netu czy tez moje niezaprzeczenie czemus tam bylo takiej wagi, zeby nie spotkac się z mężczyzną przez siebie kochanym;) Ale wiesz wlasnie zawsze mnie to fascynowalo u Ciebie, to doszukiwanie sie w slowach innego znaczenia, to dopowiadanie sobie czegos czego nie ma, te jakies urojenia, ta zabawa w chwytanie za słówka;)bo nie moze być prosto, otwarcie, musi być zawile, musi być zwodzenie,poddanie w wątpliwość kazdego slowa w zdaniu;)Wciąż w to się bawisz;)przykład nr 2 z tej samej notki: zastanawiam sie kto jeszcze moglby odczytac słowa evana \"cos moglo byc, nie pozwolilas, wiec problem nie istnieje\' w taki sposob jak Ty, ze bylby problem gdybys pozwolila, bo dziecko, bo matka dziecka;)To odbijanie
ktoś
26 czerwca 2007, 23:19
A ja cię nie lubię. Jesteś dla mnie synonimem kłamstwa, fałszu i obłudy. Współczuję za to wszystkim, którzy dają się nabrać.

Dodaj komentarz