cze 29 2007

egzotyczna wyprawa


Komentarze: 4
Na początek, w odpowiedzi kochanemu Jędrkowi, będzie miłośnie. Z niecierpliwością oczekuję na początek lipca. Wtedy to, zgodnie z horoskopem, mój partner poczuje się znudzony życiem i stwierdzi, że za mało w nim ryzyka i wielkich emocji, więc wybierze się na egzotyczną wyprawę. Pytanie tylko, czy ze mną ... bo Majka wróży mi, że zniknie po angielsku. Na wszelki wypadek przeniosłam się więc na słodką_idiotkę, żeby w razie czego móc zaszpanować, że podejrzewałam to od początku. Akurat tak naprawdę, to wcale tego nie podejrzewam, bo z kolei mój horoskop pociesza mnie, że po burzach, jakie miały ostatnio miejsce, w końcu wyjrzy słońce, co sprawi, że sprawnie nadrobię zaległości i wyjdę na prostą. Wprawdzie w horoskopy nadal nie wierzę, jednak one czasami lubią się spełniać, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie. Szczególnie podniecająco brzmi ta egzotyczna wyprawa i nie mam nic przeciwko niej. Pomimo, że  jej cel, to nie ten, jaki sobie wymarzyłam. Na ten wymarzony cel snułam już kiedyś z kimś plany i gdybym pojechała tam z kimkolwiek innym, to czułabym się tak, jakbym zdradziła ukochanego. A tego nie chcę.
Większość dzisiejszego dnia upłynęła mi na porządkowaniu mojego najbliższego otoczenia. Tak naprawdę to nie wiem, czy wyjeżdżam na 2, 3 czy więcej miesięcy. Jednak wrócić będę musiała. Zbyt wiele tu zostawiam, żeby do tego nie wrócić. Chyba pierwszy raz w życiu odczuwam strach przed czymś innym, niż burzą. I o dziwo, boję się podróży. A przecież ja podróże uwielbiam.
 
Martini ... nie wiem, czemu, ale zawsze myślałam, że martini, to wódka. Carlo Maria Martini ... kardynał, arcybiskup Mediolanu, przeczytałam chyba wszystkie jego książki. Ja to mam skojarzenia ... ech.
 
Trafnie sheryll zauważyła, że w stosunku do Marka, to czego bym nie zrobiła, to i tak będę kiedyś żałować. To już taki typ, z którym źle, ale bez którego jeszcze gorzej. Nie mają racji ci, którzy mówią, że mężczyzna jest głową, a kobieta szyją, która kręci tą głową. Specjalistami od kręcenia są mężczyźni. I to na każdej płaszczyźnie i w każdej dziedzinie życia.
 
Zgadza się Marku, to było do Ciebie. Zresztą dla nikogo innego nie powróciłabym do tego tematu. Jest dla mnie zbyt bolesny. To, co chciałam jeszcze napisać w tej sprawie, to 2 cytaty z opinii biegłych sądowych. Pierwszy dotyczy chłopca ... "Czuje się przynależny do rodziny. Nie wykazuje jednak więzi uczuciowej do opiekunów. Z pozostałym rodzeństwem jest ona również słabo wykształcona." Drugi cytat dotyczy dziewczynki ... "Z rodziną, w której przebywa czuje się związana na zasadzie przynależności, która wg małoletniej daje jej poczucie bezpieczeństwa i zaspokaja jej potrzeby bytowe. Nie obserwuje się uczuciowego powiązania z opiekunami. Z rodzeństwem więzi uczuciowe ma słabo wykształcone. Dziewczynka skupia się na realizowaniu własnych potrzeb, nie wnikając w potrzeby rodzeństwa."
Tak więc moja ocena dzieci pokrywa się z opinią biegłych sądowych. Po prostu przebywałam z nimi zbyt długo, żeby nie zauważyć ich sposobu oceny ludzi ... każdy, kto im coś daje, w ich ocenie jest frajerem. I mówią o tym głośno bez żadnego skrępowania. Uczucia, to coś, czego nie znają w ogóle ... ale pragną być kochane, nie wiedząc, co to słowo oznacza. Nigdy niczego nie robią bezinteresownie. Obce jest dla nich poczucie winy. Na każdy zarzut odpowiadają, że to nie ich wina. Na każde pytanie odpowiadają kłamstwem. Tak na wszelki wypadek. Do niedawna istniał dla nich tylko jeden autorytet. Był to ktoś, kto ich bił. I w sumie tylko to jedno udało mi się zmienić. Ale tylko w tym zakresie, że ten, kto ich bije, nie jest już dla nich autorytetem. Niestety, wyśmiać lub okraść potrafią każdego.
Czarny obraz, prawda? Ale sytuacja nie jest beznadziejna. Dzieci bardzo pragną się zmienić. I zmienią się z czasem, bo potrafią już odróżnić dobro od zła. A co najważniejsze, starają się dorównać tym lepszym od siebie i zdecydowanie odcinają się od swojego środowiska. Znaczy w tym sensie, że nie chcą do niego wracać.
Nie sądzę, żebym je skrzywdziła. W końcu to ja je wyciągnęłam z domu dziecka. Trójka takiego dużego rodzeństwa ma zerową szansę na adopcję czy rodzinę zastępczą. Owszem, jest mi bardzo przykro, że tak chętnie zamieszkali u zaprzyjaźnionej rodziny. Ale nie jest to dla mnie zaskoczeniem. A poza tym ... przecież po jakimś czasie wrócę tu i nawet może zamieszkam tu na stałe, więc nasze kontakty na pewno nie urwą się. Muszę jednak nabrać dystansu, niestety i stąd ten wyjazd jest konieczny.
 
A co do mojego życia ... na pewno nie było nudne. Dla mnie nawet bardzo ciekawe. Z różnych powodów. Jednym z nich jest częsta zmiana miejsca zamieszkania. Pewnie dlatego lubię podróże. W Warszawie pięciokrotnie zmienialiśmy miejsce zamieszkania, w Zielonej Górze czterokrotnie, w Poznaniu i Wrocławiu dwukrotnie, poza tym przez jakiś czas po śmierci mamy wychowywałam się na plebanii u księży a po śmierci taty nawet w Zakonie w Markach Struga pod Warszawą. W związku z pracą taty poznałam tyle ciekawych ludzi, że głowa mała. O samej babci ze strony mamy mogłabym napisać książkę w stylu Kraszewskiego. Gdybym potrafiła. Albo o śmierci taty. Gdybym tak dodała i rozbudowała reakcję Evana, to kryminał murowany i to chyba bardziej poczytny od Chmielewskiej. Nawet studium psychologiczne dałoby się sklecić z moich skojarzeń, które można też nazwać zabawą w chwytanie za słówka. Rzecz w tym, że większość ludzi nadaje takie znaczenie wypowiedziom, jakie wg nich powinny mieć. Natomiast większość ludzi w swoich wypowiedziach niechcący i tylko podświadomie zawiera to, co faktycznie myśli. Inną rzeczą jest prawidłowość skojarzeń, na których opierają się wszystkie testy IQ.
Dla przykładu ... ja napisałam:
"Nie zaprzeczyłaś, więc stałam się jeszcze ostrożniejsza. Zaproponowałam nawet, że przyjadę z dziećmi w drodze powrotnej z wycieczki"
a Ty odpowiadasz:
"moje niezaprzeczenie czemus tam bylo takiej wagi, zeby nie spotkac się z mężczyzną przez siebie kochanym;)".
W sumie, to szkoda, że woleliśmy spotkać się sam na sam, bo miałabyś świadectwo kogoś, komu ufasz. I pisząc o kochaniu w tym przypadku, nie pisz w czasie przeszłym. I w ogóle skończmy już ten temat.
 
Zwracałam się już do sakamy z pytankiem, jak wyłączyć możliwość komentowania moich notek, ale niestety, nie ma takiej opcji. A powinna być, bo mnie osobiście komentarze bardzo rozpraszają i powodują, że tłumaczę się, zamiast pisać to, co chcę. Po prostu nauczono mnie, że ludzie uczciwi odpowiadają na każde pytanie. Muszę zastanowić się, czy nie zmienić tej zasady na inną ... że tłumaczą się tylko winni. Jest to zdecydowanie wygodniejsze ...
 
slodka_idiotka : :
under cover of night
29 czerwca 2007, 20:51
pisząc \"zabawa w chwytanie za słówka\"nie miałam na myśli Twoich skojarzeń myślowych:) Ponadto nie wydaje mi się abyś potrafiła rzeczywiście odgadnąc intencje autorów wypowiedzi, nawet jeśli autorzy w wypowiedziach zawieraja niechcący i poswiadomie to co myślą;) Mogę Ci to powiedzieć z ręką na sercu czytając poniektóre riposty na moje wypowiedzi, nie rób z czegoś co jest białe, rzeczy czarnej;)Istnieje jeszcze coś takiego jak nadinterpretacja i myślę że do tego jest Ci dużo bliżej niż do wnikliwej analizy psychologicznej intencji wypowiadajacego się;) Co do tematu \"wiesz kogo\" to Ty powróciłaś;)moj pierwszy komentarz tutaj od niepamietnych czasów, dotyczył dzieci oraz ogólnie Twoich nie dochodzących do skutku spotkań z osobami z netu;)bo widzisz, ja się staram pisać ogólnie, nie wchodząc w szczegóły, z kim, kiedy, gdzie sie miałaś spotkać, co kto powiedział pierwszy, przy uzyciu jakich słów;) Specjalistką od chronologii i wnikania w szczegóły Ty je
29 czerwca 2007, 14:07
Dialog między ludźmi buduje, rozwija i otwiera myśli na nowe rozwiązania, podsuwa czasem rozwiązania, na które sami byśmy nie wpadli. Najczęściej zaś dotyczy to zupełnie obcych osób, którzy totalnie obiektywnie patrzą na to co mówimy, choć oczywiście znają tylko niewielki wycinek naszej rzeczywistości. Komentarze zatem są niezbędne, żeby znajdować nowe drogi, mobilizować do myślenia w innej perspektywie. A spece od oceny... ech... jakoś nie wierzę w trafność takich ocen na podstawie rozmowy, no może kilku. Z człowiekiem trzeba przecież czasem beczę soli zjeść, żeby go zrozumieć i odgadnąć jego myśli. Nie wierzę w takie wpasowywanie w ramki, ładowanie do szufladek z karteczkami \"buduje więzi\", \"nie buduje więzi\". No nijak się to ma do moich doświadczeń z ludźmi...
29 czerwca 2007, 08:46
Gdybyś wyłączyła tą opcję, nie moglibyśmy sobie podywagować...:) Poza tym rozmowa jest jak najbardziej potrzebna... mądry człowiek może z niej coś wyciągnąć; przydaje się inne spojrzenie na całość, niż tylko swoje... Tak w ogóle to czuję się wyróżniony, że poświęciłaś mi jakieś 1/3 swojej notki:) A tak na serio, czytając część skierowaną do mnie, uderzyła mnie w pierwszej kolejności opinia tych quasi-speców od oceny. W kilku zdaniach zawierają wszystko to, co dzieje się w człowieku... ale ja nie o tym; Wiesz...? Czytając jednak Twoje słowa, odbieram je przez pryzmat Twojej wiary (skądinąd raczej silnej, prawda?) i oczywiście studiów... w końcu z jakiegoś powodu na nich jesteś... Ponoć ktoś mądry kiedyś powiedział, że każdy z nas niesie swój krzyż... I tak, jak kiedyś jednemu Żydowi ten krzyż ciążył, choć w innym znaczeniu, tak samo i nasze krzyże sprawiają trudności. Nikt nie powiedział, że będzie lekko... a gdyby rzeczony Żyd, powiedz
29 czerwca 2007, 01:27
...bez urazy,ale gdybyś nie liczyła na komentarze pisałabyś raczej w wordzie a nie tutaj...

Dodaj komentarz