gru 16 2006

Bez tytułu


Komentarze: 0

Sen 2005-08-01 16:12
 
Szłam ulicą Kupiecką a obok mnie On.
Nic nie mówił, po prostu szedł obok mnie.
Zapytałam: 'Nie wyjechałeś?"
Uśmiechnął się i odpowiedział, że nie.
Czarna dziura i dopiero po jakimś czasie stoimy i całujemy się namiętnie i szaleńczo.
Przebudzenie i natłok myśli.
Myśli nieuczesanych ale ...
 
tak bardzo chciałabym
patrzeć w Twoje oczy
niebieskie ...
zimne i kpiące ze mnie
widzieć Twoje włosy
i kuszący zarost na twarzy
 
leciutko Twego policzka
dotknąć i pogłaskać
wziąć w ręce Twoją twarz
pocałować w usta
i zobaczyć uśmieszek
mówiący tak wiele ...
 
a potem
odwrócić się
i odejść
bez myśli
bez uczuć
zapomnieć.
 
 
W ub. m. Navigator na swoim blogu ogłosił nowe hasło:
 
"Cała Polska wleje dzieciom. Conajmniej 30 minut dziennie."
 
Ja sprostowałabym to na:
 
"Cała Polska wleje bachorom. Co najmniej 30 minut dziennie."
 
Bo dzieci są słodkie.
W przeciwieństwie do bachorów.
A kto nie wie, jak odróżnić dzieci od bachorów, powinien zobaczyć moje robaczki dzisiaj u fryzjera.
No bo wybrałam się wreszcie na ten balejage.
A że robaczki chciały iść ze mną, więc je zabrałam.
Zabrałam robaczki lub, dokładniej mówiąc, dzieci.
A wróciłam z bachorami i bólem głowy.
 
I balejagem na głowie a raczej na włosach.
Wygląda imponująco.
Znaczy balejage.
 
A ja zastanawiam się, czy moje robaczki, to dzieci czy bachory i czy w tej sytuacji w ogóle wybierać się z nimi gdziekolwiek ...

 
 
Sandra 2005-08-02 20:09
 
Namówiła mnie na pewne forum dyskusyjne.
Obie, choć każda w swoim domku, weszłyśmy w konkretnym celu.
Znaczy umówienia się i spotkania z facetami.
W rezultacie nie udało nam się umówić o tej samej godzinie w jednym miejscu.
I z ręką na sercu przysięgam, że miałam szczerą chęć spotkać się z moim facetem mimo, że nie przysłał swojej fotki.
Plac Wolności koło pizzerii.
Nie miałam bladego pojęcia, gdzie to, więc wyszłam godzinę wcześniej, zaczepiłam pierwszą napotkaną osobę i zapytałam, jak tam dojść.
"Akurat tam idę, więc możemy iść razem."
Rety, o czym my nie rozmawialiśmy ...
nawet o politykę zahaczyliśmy i o dziwo, nawet ten temat nam się kleił.
W pewnym momencie zadzwoniła komórka.
Spojrzałam i zapytałam idącego ze mną mężczyznę, jak daleko jeszcze do Placu Wolności, bo dzwoni facet, z którym się umówiłam.
Wyjaśnienie, że na Żoliborzu nie ma Placu Wolności poparł tak pięknym uśmiechem, że nie miałam sumienia nic przykrego mu powiedzieć.
W rezultacie nie dość, że wylądowaliśmy w pewnym kameralnym lokaliku, to co więcej, respektował godzinę 23,00 i dokładnie na czas odwiózł mnie do domciu.
Nie odbierałam komórki, więc zostałam zarzucona dosłownie mailami z pytankami, czemu nie przyszłam.
"Jaki Plac Wolności, mówiłem wyraźnie Plac Bankowy koło Pizzerii Gruba Kaśka a potem jeszcze czekałem koło metra i napisałem Ci to w smsie."
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wyjaśnić mu, że wprawdzie niechcący, ale znalazłam kogoś, z kim mam zamiar utrzymywać kontakty.
"Masz przyjść i już! Czekam!"
Na szczęście, jak tylko Sandra zobaczyła te jego żądania, od razu zdecydowała się go przejąć i mam spokój.
Qrcze!
3 lata młodsza ode mnie a z facetami radzi sobie tak, że ja pewnie za 5 lat jeszcze nie będę tego w taki sposób potrafiła.
Chociaż ...
dziś znów dostałam od niego maila.
 
 
Ewelina 2005-08-03 22:07
 
Jestem zdołowana zupełnie, Bartek zostawił Ewelinę, a byli po zaręczynach i liczyłam, że pobawię się na ich weselu.
W sumie, to może nie tak do końca ją zostawił, mieszkał u niej od początku studiów, skończył studia, dostał mgr i wyprowadził się.
Niby jeszcze się spotykają, ale głównie przychodzi po pieniądze, jak mu ich brakuje.
Ewelina w sierpniu kończy 25 lat, czyli wiek wg mnie najlepszy do podjęcia decyzji, z kim związać się na stałe.
Nie wiem, co o nich myśleć, bo jak oni się rozstaną, to już stracę chyba nadzieję, że jakikolwiek facet potrafi kochać.
 
"Żałuję, że Cię znałam
żałuję, że ufałam ..."
Ewelina Flinta.
Słucham ją dziś od samego rana.
 
A tak zupełnie przy okazji chciałabym odpowiedzieć mojemu wiernemu czytelnikowi na jego wątpliwości, które wyraził w swoich komentach do niektórych moich notek.
I przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej miałam ograniczony dostęp do netu, więc nie było okazji.
No więc tak ...
nie oczekuję od swojego Ukochanego, że będzie gotował, ale jeżeli będzie to potrafił, to będzie to duży plus dla niego
prawdziwe masełko, to takie zrobione z mleka od krowy czyli naturalne, wszystkie inne, to żałosne podróby
brawo z gustem muzycznym, bo jednak czułam, że ... reszta już była napisana wcześniej
dzieciaki mają zegarki, tylko nie lubią ich nosić i stąd pomysł wracania, jak zapalają się światła
a za co powinnam przeprosić Majkę, to nie rozumiem, w końcu to ona mnie pierwsza uderzyła i to wcale nie byle jak
reszta wyjaśnień po obu bokach mojego bloga
a na koniec załączam Ci serdeczne cmokasy ...
 
 
 
Ciągle pada ... 2005-08-04 22:27
 
... i jak tu jechać w Polskę?
Najgorsze, że prognozy długoterminowe przewidują taką samą pogodę przez najbliższe 10 dni.
Taka pogoda i takie humory.
Znaczy w naszej niby rodzinie.
Potężna awantura rozpętana przez Marka w dniu dzisiejszym sprawiła, że jutro - bo dziś już jestem zbyt zmęczona - siadam i piszę do sądu o zabranie z powrotem do domu dziecka od nas tych dzieci.
Jestem właśnie po bardzo długiej i bardzo poważnej rozmowie z moim mężczyzną, który poparł moją decyzję w sprawie zwrotu tych dzieci do domu dziecka.
Znaczy nie dokładnie tak, bo napiszę o zabranie Marka, który ma bardzo zły wpływ na pozostałą dwójkę, ale znając sądy i praktykę nie rozdzielania rodzeństwa, sąd na pewno postanowi o zabraniu całej trójki, tym bardziej, że miał już wcześniej taki zamiar.
To tyle na dzisiaj.
Nie mam już chęci pisać więcej.
Mam doła ...
 
 
Mam doła ... 2005-08-05 20:57
 
... tak zakończyłam wczorajszą notkę a dzisiejszą zaczynam, bo dziś mam jeszcze większego doła, niż wczoraj, chociaż pozornie powinien minąć.
No cóż, może i jestem bez serca, w końcu mogłam wziąć sobie psa a nie dzieci, ale mimo tego, że jestem taka zła, to i tak nie mogłam spać prawie całą noc.
Nad ranem doszłam do wniosku, że nie będę nic do sądu pisała, w końcu to nie ja mam dość.
W czasie śniadania Marek zapytał, kiedy mu kupię książki do gimnazjum.
Odpowiedziałam, że nie wiem, czy w ogóle kupię, bo jak chce wracać do domu dziecka, to tam na pewno mu kupią.
- Wiedziałem, chcesz mnie oddać do domu dziecka! - wykrzyczał.
Nie odezwałam się, bo obiecałam sobie w czasie nocnych przemyśleń zaistniałej sytuacji, że nie będę reagować na jego krzyki niezależnie od tego, jak to będzie odbierał.
Odezwał się jednak Jasiu mówiąc, że wieczorem, już w ich pokoju,  Marek powiedział, że na pewno zazdrości mu, że on wraca do domu dziecka, ale nie chce się przyznać.
Wytłumaczyłam więc Markowi, że jak będzie chciał wracać do domu dziecka, to musi najpierw zgłosić się do swojej kuratorki w sądzie i jej o tym powiedzieć a gdyby jej nie zastał, to może napisać list do swojej opiekunki prawnej.
- Nie chcę wracać do domu dziecka, to ty chcesz mnie oddać z powrotem - powiedział.
- Czy mówiłam kiedyś coś takiego?
- Nie.
- I możesz być pewien, że ode mnie nigdy tego nie usłyszysz, ale jak będziesz chciał odejść, to nie będę cię zatrzymywała, bo szanuję wolę każdego człowieka, dziecka też.
 
W każdym bądź razie, jak po śniadaniu zajrzałam w komenty doszłam do wniosku, że nie jestem taka głupia, na jaką wyglądam, bo faktycznie w naszym nietolerancyjnym i niedociekliwym społeczeństwie ludzi młodych na 5 osób tylko jedna szanuje zdanie i wolę drugiego człowieka.
 
Fakt, że nie czuję się winna, ale obrońcy zawsze byli i są u mnie w najwyższej cenie.
Moje dzieciaczki poznałam w domu dziecka, gdzie jeździłyśmy z kilkoma przyjaciółkami, jako wolontariuszki.
Przyplątały się do mnie już pierwszego dnia, ale jeszcze był pełny luz, jednak po drugiej mojej wizycie zaczął się horror, bo nie chciały puścić mnie do domu płacząc, że chcą jechać ze mną, aż musiały interweniować wychowawczynie.
Było to jedyne przedstawienie w ich wykonaniu, jednak w czasie każdej mojej wizyty pytały, kiedy ich zabiorę, pomimo, że ich ojciec powiedział im, że wyrzeknie się ich, jak pójdą do mnie.
Kiedy nie ułożyło mi się z kolejnym facetem pomyślałam sobie, że widocznie jestem tylko maszyną do robienia pieniążków i dlatego nie mam szczęścia w miłości i postanowiłam zrezygnować na 5 lat z mężczyzn i zabrać te dzieciaczki, żeby mieć wreszcie jakąś rodzinę.
Dzieciaczki są świetne, właśnie takie, jakie powinny być, wesołe rozrabiaki, które - tak, jak i mnie - ciągle coś gna do przodu.
Jednak nigdy nie zgodzę się i nie pogodzę się z tym, że najstarszy, a zarazem największy chłopak, Marek, bije młodsze rodzeństwo.
Awantura, rozpętana w czwartek przez Marka, zakończyła się pobiciem przez niego Jasia aż do krwi i wykrzyczenia, że nienawidzi Jasia, Zuzki, mnie i mojego mężczyzny, więc w piątek chce wrócić do domu dziecka, bo woli tam mieszkać, niż z ludźmi, których nienawidzi.
Na moje pytanko, za co nas nienawidzi, przecież to on bije, natomiast jego nikt nie bije, odpowiedział a raczej wykrzyczał, że bije i będzie bił, bo lubi bić, a Jasia i Zuzkę kiedyś zabije.
Nie będę opisywała szczegółów, bo nie lubię oglądać się za siebie ani rozdrapywać ran.
Było, minęło i mam nadzieję, że już nigdy nie wróci.
W każdym bądź razie, to właśnie troska i odpowiedzialność nie pozwala mi na przymykanie oczu na fakt znęcania się najstarszego chłopca nad pozostałą dwójką.
 
Może tylko jeszcze wyjaśnię, że w rezultacie sąd nie zgodził się na adopcję, ale ponieważ tymczasem niechcący podobno umieścił u nas dzieci do wyjaśnienia sprawy uważając, że lepsza każda rodzina, niż dom dziecka, więc są one u nas tymczasowo z orzeczenia sądu, a nie dlatego, że ja tak sobie wymyśliłam i oficjalnie sąd poszukuje dla tych dzieci rodziny adopcyjnej.
 
Dodam do tego jeszcze, że nigdy nie lubiałam i nadal nie lubię być do niczego namawiana, więc sama też nikogo do niczego nigdy nie namawiam a tym bardziej nie będę Marka namawiać do pozostania u nas, jak będzie chciał odejść i to wszystko jedno gdzie, do domu dziecka, ojca czy innej rodziny. 
 
I na koniec wyjaśnienie, że zawsze dokładnie nie tylko czytam komenty, ale również staram się je zrozumieć i wyłowić z nich rzeczy, które powinnam zastosować w swoim życiu, co jednak nie znaczy, że robię to w ciemno.
Jestem zawsze bardzo wdzięczna wszystkim tym, którzy wnoszą w moje życie coś pozytywnego i jednocześnie mam w głębokim poważaniu wszystkich tych, którzy krytykują dla samej krytyki, znaczy, żeby pokazać, że sami są lepsi ode mnie.
Owszem, lubię krytykę, ale konstruktywną ...
 
 
slodka_idiotka : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz