Archiwum marzec 2007, strona 1


mar 03 2007 Bez tytułu
Komentarze: 0

To i owo ... 2005-04-25 13:39
 
Kiedyś miałam na blogu cytat:
"A po nocy przychodzi dzień
a po burzy spokój ..."
zlikwidowałam, jak okazało się, że po nocy przyszło zaćmienie słońca, a po burzy następna burza.
A teraz ...
mam ochotę zaprotestować, ale z falą nie ma to nic wspólnego
a poza tym, nie chcę
byłaby to powtórka z rozrywki
chciałabym wprawdzie wiedzieć, co się z Nim dzieje, co porabia, czy jest szczęśliwy, czy ma kogoś
ale dotąd byłam ograniczona w pisaniu świadomością, że czytają to również kochane oczy
teraz będę mogła pisać wszystko, co czuję i myślę, ze świadomością, że jeżeli dla mnie 5. maja br. stanie się historią, będę mogła przeanalizować wszystko dokładnie i mieć z tego jakąś tam nauczkę
wtopa całkowita ...
w życiu nie pomyślałabym, że Norbi trafi na mojego bloga i przeczyta, co o nim napisałam
nie chciałam robić mu przykrości, bo przez te kilka dni zdążyłam szczerze go polubić
ale stało się, co się stało i nic już tego nie zmieni
przeprosiłam go już za to i mam nadzieję, że mi wybaczy
a przede wszystkim odwołuję frajera i oświadczam, że po pewnych wyjaśnieniach Norbiego doszłam do wniosku, że pomyliłam się w takiej jego ocenie, nie jest frajerem w żadnym calu
żaden facet nie jest w stanie mnie zainteresować ani nawet zaciekawić i jeszcze trochę, to zacznę ich traktować, jak czarna-róża
Grzegorz ciągle nie odzywa się.
Czyli, jak przestałam się odzywać, to zrozumiał, że go rzuciłam.
Nasi górą!
Jednak mam rację, że też w takich sytuacjach nie odzywam się.
Przynajmniej w takich sytuacjach jestem trendy.
Bartosz jednak rozstał się z ukochaną.
Mimo, że pasi mi wyjątkowo, nie odzywam się.
Może jeszcze do siebie wrócą.
W końcu nie pierwszy raz rozstali się.
Nie jestem świnią i nie wykorzystam sytuacji.
Niestety, ciągle jeszcze wierzę we wszystko, co kto do mnie mówi.
Już to niedawno pisałam, żaden facet nie jest mi do niczego potrzebny.
No cóż ... nawet, jeżeli nie jest to cała prawda, to jedna jaskółka wiosny nie czyni, jak mówi jedno z polskich przysłów.
3 fakultety niczym są, jak nie kocha się dzieci.
Zuzka od tygodnia siedzi w pierwszej ławce i nie przynosi do domu żadnych uwag w dzienniczku ucznia, ale jej nauczycielka widocznie postanowiła zwyciężyć i zażądała ode mnie prowadzenia zeszytu głośnego czytania.
Odpowiedziałam, że szkołę już ukończyłam, czego jestem pewna, więc żadnych zeszytów nie będę prowadziła, tym bardziej, że Zuzce we wnioskach po badaniu w poradni psychologiczno-pedagogicznej napisali, że czyta o pół roku lepiej, niż powinna, co świadczy jasno, że czytanie ćwiczy w domu.
Qrcze, ciekawe, co ta baba jeszcze wymyśli.
A to, że inni rodzice bez szemrania takie zeszyty prowadzą, mam gdzieś.
NO  RULES
Takie hasło miałam naklejone na poprzednim monitorze.
I mam ochotę zrobić to znowu.
Nie udało mi się zrobić sobie od kwietnia wyjazdówy w każdy piątek.
Ale czekam na nie i tak niecierpliwie.
Zobaczymy, co z tego wyniknie.
W każdym bądź razie dla mojego jestestwa decydującym będzie piątek 6. maja.
Jak go przeżyję, to będzie znaczyło, że będę żyła ...
resztę dokładniej napiszę jutro.
A w ogóle, to znów nie idę dziś do pracy.
Pieniądze też nie są mi do niczego potrzebne.
I tak mam ich w nadmiarze.
Brakuje mi tylko szczęścia, a na to nie zapracuję nigdy i nigdzie.
Szczęścia nie da rady kupić za żadne pieniądze, niestety.
A poza tym, to nie zasługuję na szczęście.
Robię się coraz bardziej wredna chyba, choć wcale tego nie chcę.
Ale nie dziwię się sobie, bo po takich doświadczeniach, jakie miałam do tej pory, powinnam być wredną suką.
Ale na to jestem za głupia ...

 
 
Nie lubię poniedziałków ... 2005-04-25 21:30
 
Zawsze w poniedziałek musi wydarzyć się coś okropnego.
A dzisiejszy przeszedł sam siebie.
Rano obudziłam się już przed 5. i nie mogłam zasnąć.
Jakoś tak po 8. zobaczyłam, że Norbi znalazł mojego bloga.
Masakra!
Po 15. do domu przyszła ze szkoły tylko Zuzia.
Na dodatek powiedziała, że Jasia w ogóle nie było w świetlicy.
Zadzwoniłam i świetlicowa potwierdziła tą smutną prawdę.
Siedziałam z sercem w gardle i zastanawiałam się, co zrobić.
Lekcje skończył o 11,25 i nikt go potem nie wiedział.
Postanowiłam poczekać na powrót mojego mężczyzny.
Na szczęście Jasio wrócił przed nim cały i zdrowy.
Przeliczyłam się w swoich siłach, niestety.
Wychowanie tej trójki dzieci przechodzi moje siły.
Zapytałam mojego mężczyzny, co by zrobił z nimi, gdybym umarła.
Spokojnie odpowiedział, że oddałby z powrotem do domu dziecka.
I dodał:
Nie umieraj jeszcze, ja chcę pierwszy umrzeć.
Zaczynam podejrzewać, że przejrzał mnie i moje plany.
Jest bardzo inteligentny a ja zapominam o środkach ostrożności.
Jeszcze 10 dni ...
 
 
Nie ma mnie bez Ciebie ... 2005-04-26 15:58
 
Tak kiedyś napisałam, a ktoś skomentował, że to tylko słowa.
Niestety, dla mnie nie tylko, dla mnie, to ...
trudno mi to sformułować, chociaż jest to tylko jedno słowo.
Kiedyś jeden taki próbował porozmawiać ze mną o sexie i zapytał, co lubię, więc bez namysłu odpowiedziałam mu, że słodycze.
Tak właśnie koment "to tylko słowa" ma się do mojego "nie ma mnie bez Ciebie ...".
I teraz właśnie jestem w odpowiednim momencie i nastroju, żeby to udowodnić czynem.
Jeżeli nie zajdzie nic nieprzewidzianego, to udowodnię.
I nie znaczy to, że uciekam przed czymkolwiek lub kimkolwiek.
Tak po prostu i zwyczajnie moje życie straciło sens.
Nie bawię się życiem, to życie bawi się mną.
Ja po prostu jestem bardzo ciekawska.
Wlezę wszędzie, gdzie mnie jeszcze nie było.
Najbardziej interesują mnie mężczyźni.
Nie ma mężczyzny, którego nie chciałabym poznać.
I nie ma rzeczy, którą mógłby dać mężczyzna, a ja nie chciałabym wziąć.
Kiedyś jeden taki na blogach wystawił siebie na aukcję z ceną 1 zyla.
Zgłosiłam się, jako pierwsza i wygrałam aukcję pomimo, że Puszek z USA dawała kilkanaście razy więcej.
Wojtek zapytał wtedy, czy zakładam jakąś hodowlę mężczyzn, bo oficjalnie już miałam dwóch chętnych i zakupiłam trzeciego.
Jak zobaczyłam, że dwóch facetów poszukuje dziewczyny do trójkata, natychmiast zgłosiłam się.
Dla mnie byłaby to frajda a może i nowy sens życia, bo skoro nie chce mnie jeden facet tylko dla siebie, to może dwóch zechce.
Mężczyźni lubią zawody wszelkiego rodzaju i rywalizację, więc sądziłam, że przeżyję coś nadzwyczajnego.
Niestety, okazało się, że takie trójkaty rządzą się swoimi prawami i to całkiem innymi, niż to sobie wyobrażałam.
Natomiast ja jestem wyjątkową egoistką i wszystko wokół mnie musi być wg moich zasad i moich potrzeb.
Zrezygnowałam więc, bo wprawdzie lubię i deklaruję się spełniać wszystkie zachcianki, ale Ukochanego mężczyzny.
Zgłosiłam się też na konkurs piękności na jakimś blogu, ale wygrałam walkowerem.
Kiedyś szukałam w katalogu pewnego Roberta i zobaczyłam u innego Roberta napis: lepiej być szczęśliwym, niż bogatym.
Kliknęłam z pytaniem, czy jest szczęśliwy, a kiedy usłyszałam, że tak powiedziałam, że ja jestem bogata, więc jak połączymy siły, to będzie z nas idealna para.
W ten sposób poznałam wypróbowanego już przyjaciela, byłego mistrza Polski w walkach wschodnich.
Uświadomił mnie wtedy, że gdybym była bogata, to nie pracowałabym.
Mam po prostu dziennikarskie zacięcie i zawsze jestem tam, gdzie coś się dzieje, więc nie rozumiem, czemu inni tego nie rozumieją.
Zastanawiam się, czy nie przeprowadzić się jednak do USA, gdzie nie będę nikomu miała za złe, że mnie nie rozumie, bo nie znam angielskiego.
Mój mężczyzna nawet się śmieje, że nareszcie Amerykanie zaczną uczyć się polskiego, żeby móc się ze mną porozumieć.
Ambiwalencja uważa, że ja jestem oblegana przez facetów.
Nic bardziej mylnego, to zupełnie nie tak, nie oblegana, to pewne.
Kocham facetów, oni to wyczuwają i jakoś tak lgniemy do siebie.
Problem tylko w tym, że w pewnym momencie przestajemy się rozumieć.
Całkiem możliwe, że jestem temu winna, bo w porę nie dostrzegam pewnych sygnałów.
Kiedy dostrzegam i chcę się wycofać, zazwyczaj jest już za późno.
Fakt, czasami chciałabym co niektórych facetów odpowiednio potraktować, ale nigdy jeszcze mi się to nie udało, bo zbyt wysoko ustawiłam ich sobie wcześniej na piedestale.
Among_the_dead nie lubi zrównywania facetów i ma rację, ja też tego nie lubię.
Każdy facet jest inny, ma inne zalety i inne wady, więc wymaga innego traktowania.
Z facetami nie koniecznie trzeba ostro, jednak czasami trzeba im pokazać, że się jest.
Mają to do siebie, że lubią szybko spocząć na laurach i czekać na hołdy.
Owszem, ma to swój urok, niemniej jednak bywa również męczące, niestety.
Czarna-róża mi imponuje swoim feminizmem, jednak nie chciałabym jej naśladować.
Nie masz pojęcia, jak trudno być facetem.
Każdy czegoś od niego oczekuje, albo uważa, że on czegoś nie potrafi.
Jak rodzina żyje w biedzie, to winą obarcza się mężczyznę, że za mało zarabia, nie żonę, że za bardzo się stroi.
A przy rozwodzie sąd dzieci pozostawia przy matce nawet, jak wolałyby być z ojcem.
Lets ...
Norbi jest faktem z mojego życia, jak wszystko, co opisuję.
Nie musisz w to wierzyć, ale wpisał mi się w komenty i jak klikniesz w jego imię, to otworzy Ci się jego mail i sama możesz zapytać.
Przywykłam już do tego, że nikt mi nie wierzy i ani mnie to ziębi, ani grzeje, bo bloga piszę dla siebie na pamiątkę, a nie pod czytelników.
Norbi ...
nie jesteś frajerem, to ja się sfrajerowałam, jakby już co, ale i tak nasz układ nie miał szans na powodzenie.
W każdym bądź razie, jeżeli jest prawdą to, co mówiłeś, to podziwiam Twoją fantazję, która czasami przebija moją nawet.
Pamiętaj, że mam dla Ciebie wielki szacunek i podziwiam Cię.
Pufka ...
no cóż, jak wejdziesz w komenty notki 24. Norbi ... i klikniesz w jego imię, otworzy Ci się jego mail i możesz sama zapytać go, kim jest.
My_strange_life ...
masz rację z dzieciakami, ale popalić to mi wczoraj dali, a raczej dał Jasiu i najgorsze, że nie umiem zdenerwować się i wyładować złości, tylko jestem spokojna, a wewnątrz wszystko gotuje się, co sprawia, że potem przez kilka godzin jestem niezdolna do prawidłowego funkcjonowania.
Zaczęłam odlicznie czasu.
5. maja br. będzie datą przełomową w moim życiu, jak nie znajdę sobie do tego dnia nowego sensu życia, to 6. maja br. przejdę do historii.
Jeszcze 9 dni ...
 
 
 
Porządków ciąg dalszy ... 2005-04-27 00:27
 
Wszyscy w kółko sprzątają, więc i ja znowu powróciłam do sprzątania.
Poprzednie porządki w necie zakończyłam na likwidacji ostatecznej gg.
Ale zanim je zlikwidowałam, najpierw przekopiowałam sobie całe archiwum.
I mam nadzieję, że całe, bo robiłam to dokładnie i każdą osobę, którą już przekopiowałam, usuwałam z listy, aż doszłam do zerowego stanu na liście.
Pozostało mi jeszcze gg na drugim systemie, ale to już zostawiam na koniec, gdyby czasami była koniecznośc skorzystania z niego.
Teraz czytam wszystko na kontach, żeby zapamiętać, choć nie wiem, po co i dopiero wtedy usuwam z poczty.
A w ogóle, to włosy stanęły mi dęba, jak zobaczyłam, ile mam kont, więc zaczęłam też niektóre likwidować.
Najbardziej cieszą mnie odnalezione różne takie zapomniane skarby, które teoretycznie zostały usunięte, a w praktyce odnajdują się tu i tam.
Umieszczam je tak na wszelki wypadek w pewnej płatnej poczcie i mam nadzieję, że jednak jeszcze do nich zajrzę.
Muszę uczciwie przyznać, że chociaż przy tych wszystkich czynnościach często płaczę, to jednak robi mi się jakoś lżej na sercu i duszy.
Zastanawiam się też, czy nie wejść na piaskownicę, żeby tam zlikwidować swoje konto i swoje wszystkie posty.
Poprzednie konto "marita" zlikwidował mi Chicken, bo za długo nie pokazywałam się i jak weszłam po raz drugi, to nie mogłam już się zalogować i musiałam założyć nowe konto a posty z tamtego konta siłą rzeczy pozostały i już nie da rady ich usunąć.
Co bardziej tępi użytkownicy forum doszli do wniosku, że założyłam nowe konto, żeby nikt mnie nie poznał.
Buahahaha ...
a niby czego miałam się bać?
Ukamienowania?
Żałosne ...
My_strange_life ...
Piątka była zawsze moją szczęśliwą cyfrą, więc liczę, że i tym razem przyniesie mi szczęście, bo data 5.05.05, to aż trzykrotnie użyta 5.
A ma to dla mnie olbrzymie znaczenie, bo nie chciałabym, żeby zakończyło się wszystko płukaniem żołądka, jak wróżyła mi na forum pewna dziewczyna.
Ambiwalencja ...
Mój wygląd na pewno nie kusi nikogo, bo choć jestem ładna, to jednak nic nadzwyczajnego, mam wiele przyjaciółek po stokroć ładniejszych ode mnie.
Kiedyś Wojtek mi powiedział, że w moich textach kierowanych do facetów są podtexty i to one sprawiają, że mam powodzenie.
Ale to jakaś bzdura, bo jak zapytałam o konkrety, to powiedział, że jak mu mówię "spokojnej nocki i słodkich snów", to zaraz sobie wyobraża, że śpi ze mną.
To przecież to samo można sobie wyobrażać, jak się słyszy "dobranoc".
A w ogóle, to tak sobie pomyślałam teraz, że do mnie lgną tylko tacy jak ja zwariowani faceci, a nawet bardziej, bo powiedz sama, czy np. normalny facet stawiałby wyżej w swojej hierarchii wartości przyjaciółkę od ukochanej?
To nawet ja wolę jednego Ukochanego od wszystkich przyjaciół razem wziętych, a ode mnie nietrudno jest być mądrzejszym.
Raz tylko przylgnął do mnie prawdziwy ideał niemal i dlatego ciągle z nim jestem mimo, że go nie kocham.
Jeszcze 8 dni ...
 
 
Ostatni Mohikanin ... 2005-04-27 19:13
 
No, wycofał się ostatni mężczyzna z komentowania moich notek, więc zostałyśmy dziewczyny same i możemy teraz poplotkować o facetach mając pewność, że żaden nie podsłuchuje.
Ambiwalencja ...
sorki, nie zrozumiałam ale miałam szczere zamiary.
Dotyk_Anioła ...
nie, nie dlatego z nim jestem, że jest idealny, ale dlatego, że mnie chce taką, jaką jestem i nie chodzi tu o wygląd, tylko o sferę uczuć, myśli, intelektu itp.itd.
My_strange_life ...
możliwe, że nie zrobię tego, w końcu na tym blogu prima aprilis trwa zawsze, więc może to być równie dobrze prawda, jak i żart prima aprilisowy.
Pierwszego kwietnia też nie jesteś pewna, czy to, co słyszysz jest prawdą, czy żartem.
Pożyjemy ... zobaczymy ...  
 
 
Irek ... 2005-04-28 14:44
 
Chłopak, z którym nie wiązałam nigdy żadnych nadziei, a któremu jednak bardzo wiele zawdzięczam, bo był jednym z najważniejszych w moim życiu.
Syn jednej z przyjaciółek mojej mamy.
Dorastaliśmy razem i nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile dla niego znaczę do momentu, aż doprowadził do tego, że znaleźliśmy się sam na sam.
Zapytał, czy może mnie pocałować.
Nie miałam na to ochoty, bo nigdy mi się nie podobał, jednak jego bliskość i dotyk sprawiły, że pragnęłam tego bardzo.
Ale prędzej zapadłabym się pod ziemię, niż powiedziała tak.
Ta przygoda sprawiła, że zdałam sobie sprawę, jak jestem czuła na dotyk i bliskość chłopaka.
Od tego momentu wytworzyłam wokół siebie taką niewidzialną, ale wyczuwalną przeze mnie otoczkę, w obręb której nie dopuszczałam żadnego przedstawiciela płci przeciwnej.
Mam ją po dzień dzisiejszy i nazywam swoją strefą intymną.
Wszyscy moi przyjaciele należą do osób, które mają do mnie bliski dostęp.
Natomiast inni znajomi są trzymani przeze mnie na dystans, co oznacza, że nawet ręki im nie podaję.
I nie jest to żadna fanaberia.
Bezbłędnie wyczuwam osoby, z którymi wchodzę w krótkim czasie w bliskie kontakty, jak i takie, z którymi nigdy nie będzie to możliwe.
Około czterech lat temu wykryłam wokół siebie dodatkową, bardziej intymną strefę, do której miał wstęp tylko Marek.
Rok temu odkryłam, że jest jeszcze jeden mężczyzna, dla którego istnieje trzecia, najintymniejsza strefa wokół mnie. 
To mężczyzna, o którym nie potrafię myśleć inaczej, jak tylko w najintymniejszy sposób na świecie.
Zbliża się długi weekend.
W planach miałam wyjazd z Zuzką i Jasiem do Gdańska, skąd otrzymałam zaproszenie od kogoś niedawno poznanego.
Jednak po wyskoku Jasia dziwnie byłoby zachowywać się, jakby nic się nie stało, więc jako karę, zawiesiłam wyjazd do Gdańska.
Jednak jakąś krótszą, jednodniową np. wycieczkę zafunduję chyba całej trójce.
Mój mężczyzna zostanie sam wypocząć, bo za bardzo go denerwują moje robaczki.
Jeszcze 7 dni ...
 
 
 
Hmmm ... 2005-04-29 00:23
 
Jakoś tak mam, że jestem chwalipiętą i co gorsza, lubię się chwalić.
Mój mężczyzna mówi nawet, że jak czymś się chwalę, to w taki sposób, że od razu zazdrość bierze i chętka na to samo.
Ale to wcale nie tak.
Ja po prostu cieszę się, jak komuś coś idzie dobrze, więc jak mi coś wychodzi, to opowiadam o tym, bo wydaje mi się, że inni będą się cieszyli razem ze mną.
Nic bardziej złudnego.
Owszem, są i tacy, którzy cieszą się ze mną, ale są i tacy, którzy z zazdrości robią wredne uwagi, a czasami jeszcze gorzej.
Na szczęście w moim najbliższym otoczeniu są tylko tacy, co cieszą się razem ze mną.
Problem jeszcze w tym, co kogo cieszy ...
bo dziewczyna na pewno ucieszy się z oświadczyn Ukochanego ...
Ukochany natomiast może się zasmucić, że został przyjęty.
Znów dostałam w głowę cieniem przydrożnego krzyża.
Dostałam zaproszenie na szkolenie w Łodzi, które trwać będzie od piątku 6. maja do niedzieli 8. maja.
Już dawno temu obiecałam robaczkom, że ich zabiorę ze sobą, a poza tym chętnie odwiedziłabym Laurę, bo już 100 lat jej nie widziałam.
Że nie wspomnę już o Evanie, który naprasza się o spotkanie, ale z nim wiadomo, ma dzieczynę, a raczej kobietę, jak powiedział, więc nie będę sobie życiorysu zaśmiecała.
Qrcze, nie mogli zrobić tego szkolenia teraz w ten długi weekend?
A w ogóle, to miło mi, że Zbychu nie wywalił mnie z pracy, bo ostatnie 2 poniedziałki darowałam sobie dyżury bez żadnego powiadomienia, że mnie nie będzie.
No i mam zagwostkę, bo albo zrezygnuję ze szkolenia, albo z moich ostatecznych planów, gdyż przełożenie terminu nie wczodzi w grę.
Teraz ...
albo nigdy!
Jeszcze 6 dni ...
 
 
 
Żywioł ... 2005-04-29 20:30
 
"Ela, Twoim żywiołem jest powietrze, a Ci z pod znaku powietrza tak pędzą, że ciągle się spóźniają."
Takie słowa usłyszałam wczoraj od mojego mężczyzny.
I nawet zgodziłabym się z takim podsumowaniem mnie.
Ostatnio faktycznie mam wrażenie, że pędzę.
Czuję też, że brak mi czasu, co obliguje mnie do coraz większego pędu.
A im bardziej pędzę, tym czasu robi się jakby mniej.
Zupełnie, jak w tym wierszyku:
"Idzie Grześ przez wieś worek piasku niesie ...".
Najgorsze, że czasu brakuje mi również na zatrzymanie się nad sprawami ważnymi, wymagającymi przemyślenia ...
jednak mimo wszystko humor mam dziś znakomity.
Przypomniało mi się nawet, jak Zbyszek kiedyś powiedział, że ja to umrę z uśmiechem na ustach.
Jest mi dziwnie lekko i wesoło na duszy.
Pół dnia przespałam, a po południu w moim pokoju zaczęła się dyskoteka.
Jestem już po wszystkich hip hopach, teraz leci PUMP IT UP z super hitów 2005 roku.
I chyba znam już przyczynę takiego stamu rzeczy.
Jest to po prostu chyba rodzinne.
Moja siostra zawsze mówiła, że wcześniej, czy później i tak umrzeć trzeba, więc lepiej wcześniej, bo mniej się człowiek namęczy na tym świecie.
Ona nie chciała żyć i ja już doszłam do tego samego punktu w swoim życiu.
Aha ...
a mój mężczyzna dokonał dziś poważnego zakupu, a mianowicie kupił sobie rower.
Nie, nie ROVER, tylko prawdziwy rower.
Pamiętam, jak Ala zamieniła swojego cadilaca na rovera i wszyscy z niej się śmieli, że sprzedała samochód i kupiła rower.
Marek nie sprzedał żadnego samochodu, a rower kupił, żeby przez ten długi weekend jeździć z dzieciakami na wycieczki.
Powiedział, że zostawi mnie samą sobie, żebym się wypłakała, to może mi przejdzie.
Myślę, że wątpię, ale trochę luzu i tak mi się przyda.
Ciągle jeszcze 6 dni przede mną ...
slodka_idiotka : :